– Panie Wallingford – odezwałam się uprzejmie.
Podniósł dłoń. Oczywiście zaraz mnie poprosi, żebym się do niego zwracała po imieniu. Poprosił. Usłuchałam.
– Charles, doskonale się orientujesz, że mnie interesuje wyłącznie aspekt ludzki upadku Gen-stone i zniknięcia Nicholasa Spencera. O ile mi wiadomo, rozmawiałeś z moim kolegą, Donem Carterem.
– Tak. We współpracy z naszymi księgowymi umożliwiliśmy osobom prowadzącym śledztwo pełen wgląd we wszystkie księgi.
– Ukradł tyle pieniędzy – odezwała się Lynn – a nie chciał obejrzeć ze mną domu w Darien, chociaż to była doskonała okazja! Tak bardzo się starałam dbać o nasze małżeństwo, a on nie rozumiał, że nie chcę mieszkać w domu innej kobiety.
Szczerze mówiąc, tu akurat ją rozumiałam. Też nie chciałabym mieszkać w domu poprzedniej żony mojego męża. Przez głowę przeleciała mi myśl, że jeśli wyjdę za Caseya, ten problem mi nie grozi.
– Doktor Page zyskał swobodny dostęp do naszego laboratorium i wgląd we wszystkie wyniki przeprowadzonych badań – podjął Wallingford. – Na nasze nieszczęście, rezultaty najwcześniejszych eksperymentów wydawały się obiecujące. Nie jest to niczym wyjątkowym, jeśli chodzi o poszukiwania leku mającego spowolnić lub zatrzymać rozrost komórek nowotworowych. Zbyt często dochodzi do upadku firm i utraty nadziei, ponieważ wczesne sukcesy po prostu się nie potwierdzają. To samo wydarzyło się także w Gen-stone. Pewnie nigdy się nie dowiemy, dlaczego Nick zaczął okradać własną firmę. A kiedy zrozumiał, że szczepionka nie ma szans powodzenia i wartość spółki zacznie wkrótce gwałtownie spadać, nie miał już sposobu na pokrycie debetu. Prawdopodobnie wówczas postanowił zniknąć.
Każdy dziennikarz od samego początku uczy się zadawać pięć podstawowych pytań: kto, co, dlaczego, gdzie i kiedy. Wybrałam środkowe.
– Dlaczego – spytałam – pakował się w to coraz głębiej?
– Początkowo zapewne po to, by zyskać więcej czasu na badania – wyjaśnił Wallingford. – Potem, gdy się zorientował, że szczepionka nie jest cudownym lekiem i że będzie musiał sfałszować wyniki, mógł uznać, iż ma tylko jedną możliwość: nakraść tyle, by mu wystarczyło do końca życia, i zniknąć. Więzienia federalne to jednak nie ekskluzywne kluby, wbrew temu, co twierdzą media.
Ciekawa byłam, czy rzeczywiście ktokolwiek byłby skłonny uważać więzienie federalne za rodzaj ekskluzywnego klubu. Wallingford i Garner, w skrócie rzecz ujmując, powiedzieli mi, że dowiodłam swojej wierności wobec Lynn. Nadszedł czas, by uzgodnić najlepszy sposób ukazania jej niewinności, a potem mogłabym jeszcze pomóc odbudować jej wiarygodność – poprzez to, w jaki sposób napiszę swoją część sprawozdania ze śledztwa dziennikarskiego.
Nadszedł czas, by raz jeszcze wyłożyć kawę na ławę, choć jak sądziłam, powinni byli się nią już udławić.
– Muszę powtórzyć to, z czego już zdajecie sobie sprawę, jak sądzę – zaczęłam.
W tej chwili pojawiły się nasze przystawki, więc musiałam poczekać z dalszą częścią swojego odkrywczego stwierdzenia. Kelner zaproponował mielony pieprz. Tylko Adrian Garner i ja skorzystaliśmy z oferty. Gdy znów zostaliśmy we czworo, powiedziałam im, że napiszę tę historię tak, jak ją widzę, a by napisać ją dobrze i zgodnie z prawdą, będę chciała umówić się na spotkanie zarówno z Charlesem Wallingfordem, jak i z panem Garnerem, który – co sobie właśnie uświadomiłam – nie przeszedł jednak ze mną na ty.
Obaj zgodzili się na moją propozycję. Niezbyt chętnie? To już trudno stwierdzić z całą pewnością.
W zasadzie zakończyliśmy interesy. Lynn wyciągnęła do mnie ręce przez stół. Zmuszona byłam odpowiedzieć na ten gest, dotknęłam więc czubków jej palców.
– Carley, taka jesteś dla mnie dobra – oznajmiła z głębokim westchnieniem. – Ogromnie się cieszę, że uznałaś, iż moje ręce, choć osmalone, są czyste.
Nasunęły mi się na myśl słynne słowa Poncjusza Piłata o zmywaniu z rąk krwi tego niewinnego człowieka.
Tymczasem Nick Spencer, niezależnie od tego, jak szczere miał motywy, był jednak winny kradzieży i zdrady, prawda?
Na to, w każdym razie, zdawały się wskazywać dowody.
Czy aby na pewno?
30
Zanim opuściliśmy restaurację, uzgodniliśmy daty moich spotkań z Garnerem i Wallingfordem. Skorzystałam z okazji i zaproponowałam, że przyjadę do każdego z nich do domu. Wallingford, który mieszka w Rye, jednym z najwytworniejszych przedmieść w Westchester County, zgodził się chętnie i nawet dał mi do wyboru sobotę lub niedzielę o trzeciej.
– Z przyjemnością zajrzę w sobotę – odpowiedziałam, myśląc o Caseyu i przyjęciu, na które miałam z nim iść w niedzielę. I od razu, ściskając kciuki, spróbowałam załatwić przy okazji jeszcze jeden interes. – Chciałabym też zajrzeć do twojego biura i porozmawiać z pracownikami. Przydałoby mi się poznać ich odczucia na temat straty akcji, bankructwa Gen-stone oraz dowiedzieć się, jak to wszystko zmieni ich życie. – Wyraźnie szukał grzecznej odmowy, więc szybko dodałam: – Oczywiście w rzeczywistości będę chciała się dowiedzieć, czy związek Nicka Spencera i Vivian Powers był rzeczą ogólnie znaną.
Wallingfordowi nie podobał się mój pomysł, ale osiągnęłam cel, bo zależało mu na zrobieniu dobrego wrażenia wobec przedstawicielki mediów.
– Nie widzę problemu – odezwał się po chwili lodowatym tonem.
– Wobec tego wpadnę jutro o piętnastej trzydzieści – oznajmiłam. – Nie zajmę dużo czasu, obiecuję. Chcę tylko mieć ogólną reakcję, żeby ją osadzić w tle.
W przeciwieństwie do Wallingforda, Garner stanowczo odmówił przyjęcia mnie w swoim domu.
– Mój dom jest moją fortecą, Carley – oznajmił. – Nigdy nie załatwiam tam interesów.
Z przyjemnością wytknęłabym mu, że nawet pałac Buckingham otwiera podwoje dla turystów, ale ugryzłam się w język.
Zgodził się, żebym odwiedziła go w biurze, w wieżowcu Chrysler Building. Uprzejmie obiecał mi krótki wywiad w piątek o dziewiątej trzydzieści.
Zdając sobie sprawę, jak niewielu dziennikarzy osiągnęło tak wiele – Adrian Garner słynął z niechęci do udzielania wywiadów – podziękowałam mu z odpowiednią dozą wdzięczności.
Zanim skończyliśmy espresso, byłam już jedną nogą w drodze. Dziennikarz nie powinien dopuszczać do głosu emocji, lecz kiedy tak siedziałam i obserwowałam ich troje, narastał we mnie gniew. Lynn była wyraźnie uradowana myślą, że mąż zaangażował się w poważny romans. Dzięki temu znacząco zyskiwał jej cokolwiek niepewny wizerunek, a nawet zasługiwała na współczucie – i tylko to się dla niej liczyło.
Wallingford i Garner założyli sobie podobne cele. Pokaż światu naszą krzywdę! Taki wydźwięk miało wszystko, co mi powiedzieli. Z naszej czwórki tylko ja wydawałam się zainteresowana możliwością odszukania Nicholasa Spencera i odzyskania chociaż części pieniędzy. Byłaby to najwspanialsza wiadomość dla akcjonariuszy. Może zwrócono by mi chociaż niewielki procent moich dwudziestu pięciu tysięcy. A może zdaniem Wallingforda i Garnera nawet gdyby Nicka udało się odnaleźć, choćby w Szwajcarii, i doprowadzić do ekstradycji, nic by to nie dało, ponieważ zakopał pieniądze tak głęboko, że nikt do nich nie dotrze?
Zbieraliśmy się już do wyjścia, kiedy Lynn powiedziała:
– Carley, zabrałam się do porządkowania osobistych drobiazgów Nicka. Natrafiłam na to odznaczenie, które przyznano mu w lutym w jego rodzinnym miasteczku. Wrzucił je do szuflady. Byłaś w Caspien, zbierałaś tam materiał do publikacji, prawda?
– Tak. – Nie miałam zamiaru jej zdradzać, że nie minęły jeszcze dwadzieścia cztery godziny, odkąd stamtąd wyjechałam.