Выбрать главу

– Błagam, proszę mnie więcej nie pytać… – odpowiedziała przerażona Nerissa. Nasze konie już wypoczęły, więc może znów trochę pogalopujemy?

– Oczywiście, skoro pani sobie tego życzy – zgodził się książę. – Ale bardzo pobudziła pani moją ciekawość. Przyznaję, że nie miałem pojęcia o istnieniu państwa, aż pojawiliście się w bardzo dziwny sposób i, jak mi się teraz wydaje, w nader nieprawdopodobnym miejscu.

– Wasza Książęca Mość – powiedziała poważnie już zaniepokojona Nerissa – proszę… zapomnieć o tej rozmowie i obiecać mi, że… nie wspomni pan o niej Delfinie.

– Zupełnie jakby pani bała się siostry – rzekł książę oskarżycielskim tonem.

– Nie chciałabym zanudzać Waszej Książęcej Mości swoimi uczuciami – odparła wymijająco.

W poczuciu, że cokolwiek powie, pogorszy tylko sprawę, pogoniła konia szpicrutą i natychmiast ruszyła. Książę dogonił ją po paru sekundach i galopowali strzemię w strzemię, choć Nerissa ze wszystkich sił starała się zostawić swego towarzysza w tyle. Wiedziała, że to niemożliwe, a jednak chciała rzucić mu wyzwanie, by dowieść, że nie jest byle kim, lecz osobą, z którą on musi się liczyć, choćby podczas ścigania się na koniu. Jednak przeciwnik był nie do pokonania, a gdy wreszcie zatrzymał swego ogiera, prowadził o pół długości.

Przejęta wyścigiem Nerissa oczy miała roziskrzone, a włosy lśniące jak promyki słońca.

– Jeszcze nigdy nie jechałam na tak cudownym koniu! – zawołała wreszcie, gdy zdołała złapać oddech. – Dziękuję panu, bardzo dziękuję! Ta chwila pozostanie mi w pamięci na zawsze.

– Mam nadzieję, że będzie pani miała bardziej fascynujące, a może i radośniejsze wspomnienia! – zauważył książę.

– Nie wierzę! – odparła Nerissa. – Chciałabym tak jeździć do końca świata i nigdy się nie zatrzymać.

– Sądzę, że najszybszy nawet galop przestaje cieszyć, gdy nie ma się w życiu nic oprócz koni – roześmiał się książę.

– Owszem, jeżeli tak wiele się posiada – stwierdziła Nerissa – ale zwykłemu śmiertelnikowi starczy jedna cudowna chwila, by poczuć się szczęśliwym i, choć może pan w to nie uwierzy, żyje się tym długie lata.

– Panno Stanley, mówi pani o miłości. Bo podobno tylko miłość potrafi sprawić, że nudne i gnuśne życie staje się cudowne i nic innego się nie liczy.

– To prawda – zgodziła się Nerissa. – Mama nigdy nie ubolewała, że nie miała konia, nie prowadziła bogatego życia towarzyskiego, nie jeździła do Londynu ani nie kupowała eleganckich sukni, bo była szczęśliwa z tatą.

– I takiego szczęścia pani szuka – dokończył książę, nareszcie dopatrzywszy się w jej wypowiedzi czegoś pozytywnego. – Męża, który zapełniłby pani życie miłością, a wtedy nic nie miałoby już znaczenia.

W milczeniu wjechali w cień drzew. Nerissa wciąż rozważała jego słowa. Mówił cicho i chyba szczerze, więc chciała odpowiedzieć tak samo. Czuła się zupełnie inaczej niż z ojcem, z którym próbowała rozmawiać się i spierać się, choć on nie zwracał na nią uwagi. Odrzekła więc bez zakłopotania:

– Sądzę, że gdzieś w głębi serca chciałabym wyjść za mąż i mieć swój własny dom. Ale pozostaje jeszcze kwestia mężczyzny, z którym mam dzielić życie i, jak pan powiedział, nic innego właściwie się nie liczy.

Pamiętała, jak Delfina poślubiła lorda Bramwella dlatego, że był bogaty, choć nudził ją jako mężczyzna, do czego nawet się przyznawała.

– Czy jest jakaś konkretna osoba, z którą chciałaby pani dzielić to Eldorado?

Zabrzmiało to dość cynicznie, a ton był sarkastyczny. Nerissa roześmiała się.

– Skoro Wasza Książęca Mość poruszył ten temat, pomyślałam, że najlepszym towarzyszem byłby czworonóg, na którym jeżdżę. Jestem pewna, że żyłoby się z nim o wiele łatwiej i ciekawiej niż z przeciętnym mężczyzną.

– Nie mówimy o przeciętnym mężczyźnie, panno Stanley – odparł książę, – ale o kimś szczególnym, kogo pani kocha, oczywiście, z wzajemnością.

Nerissa czuła, że on znów sobie dworuje, więc powiedziała:

– Chyba zbyt mało wiem o tych sprawach i nie powinnam o nich rozmawiać. Proszę mi zamiast tego opowiedzieć o swoich koniach. Ma pan ich przecież całe mnóstwo!

– Wymiguje się pani, a dyskusja zapowiadała się nader intrygująco – odrzekł książę.

– Ale dość jednostronnie – rzuciła bez namysłu. – Pan ma tyle doświadczenia w tej dziedzinie, zaś ja nie posiadam zgoła żadnego!

– Czyżby nigdy pani nie kochała?

– W Queen’s Rest żyjemy bardzo spokojnie – odparowała dziewczyna. – Tatę odwiedzają panowie wykształceni, lecz bardzo już leciwi. Myślami przebywają najczęściej w świecie cegieł i zaprawy murarskiej.

Książę roześmiał się.

– To bardzo smutna opowieść, panno Stanley, ale przynajmniej może to pani nadrobić dziś wieczorem, ciesząc się towarzystwem licznie zgromadzonych panów.

– Przyjechaliśmy tu, by oglądać pańskie konie, Wasza Książęca Mość – zapewniła prędko, a książę znów się roześmiał.

Wracali przez piękny las w którym, jak sądziła Nerissa, zamieszkiwały chochliki, dobre wróżki i smoki, takie same, jak wyobrażała je sobie w dzieciństwie. W leśnej głuszy napotkali sadzawkę obrośniętą dokoła irysami, ocienioną gałęziami płaczących wierzb.

– Gdy byłem małym chłopcem wierzyłem, że to zaczarowane miejsce – powiedział książę nieoczekiwanie, a Nerissa otwarła szeroko oczy ze zdziwienia, mówiąc:

– Ja też mam takie odczucie. Wydaje mi się, że las należy do świata, który możemy odwiedzać porzucając ten, w którym żyjemy…

– A jak często pani to robi?

– Gdy tylko mogę – powiedziała po prostu Nerisssa – choć nie mam wiele czasu. – Książę wyglądał na zaskoczonego, więc wyjaśniła: – Tata jest bardzo samotny od śmierci mamy i choć pogrążył się w świecie książek lubi ze mną o nich dyskutować i odczytywać mi wszystko, co napisał. Czasami potrafię mu pomóc. Mam również, niestety, wiele obowiązków domowych.

Książę wykrzywił nieco usta, gdy powiedział:

– Od początku nie podobali mi się ci służący, których w ostatniej chwili złożyła choroba, a także przyjaciele, których dom musieliście opuścić, gdyż zapanowała tam odra.

Nerissa cicho krzyknęła.

– Prosiłam, aby pan o tym zapomniał – powiedziała. – A pan dalej drąży ten temat, choć tego nie wolno panu robić.

– Dlaczego?

– Bo Delfina byłaby bardzo… – Nerissa zamilkła.

Potrafił tak odwrócić jej uwagę, że omal nie wyznała mu prawdy, iż siostra byłaby bardzo, bardzo zła, gdyby dowiedziała się, że książę nie dał się oszukać. – Błagam, proszę obiecać mi, że nie wspomni pan o tej rozmowie Delfinie.

– Chyba już raz złożyłem obietnicę – powiedział książę. – Niech mi pani zaufa, Nerisso. Nie chcę, aby panią czy pani brata spotkało cokolwiek złego. Byłoby to dla mnie bardzo niemiłe, a przy tym zbyteczne.

Zapadło milczenie. Po chwili Nerissa, odwracając wzrok, powiedziała:

– To dość trudna sprawa, a chcę, by tata i Harry dobrze bawili się w tym cudownym miejscu i… nie żałowali później tego przyjazdu.

– Czy pani sądzi, że będą tego żałowali? – dociekał książę.

– Tak, jeżeli mnie pan przestraszy.

– A więc przyrzekam, że nie uczynię nic, co mogłoby panią w najmniejszym stopniu zaniepokoić. Chcę, aby pani dobrze się bawiła, Nerisso, a chyba nie będzie to trudne.

– Nie, oczywiście, że nie – zgodziła się Nerissa – to bardzo, bardzo miłe z pana strony, że zostaliśmy tu zaproszeni.

Znów zapadła cisza, po czym książę powiedział niechętnie:

– Podejrzewam, że powinniśmy wracać, a prawdę powiedziawszy jestem już głodny.