– Cóż to za sen?
– Bardzo wymowny – odparła Nerissa, ale zapomniałam go następnego ranka, udając się na upragnioną przejażdżkę. – Wiedziała, że ojciec czeka na jej opowiadanie, więc ciągnęła dalej:
– Śniło mi się, że w jednym z pokoi tego domu zobaczyłam przepiękną młodą kobietę w białej sukni. Płacząc rzewnie zdjęła z głowy wianek, chyba z kwiatów, i włożyła go do stojącego obok sekretarzyka. Wydało mi się to dziwne. Później ona zamknęła szufladę, podniosła ręce do twarzy i, wciąż płacząc, zniknęła.
Skończywszy swoją opowieść Nerissa zauważyła, że wszyscy dokoła słuchają jej z uwagą.
Potem książę zapytał ostrym, oschłym głosem:
– Kto opowiedział pani tę historię?
Nerissa otwarła szeroko oczy ze zdumienia.
– Nikt! To tylko sen.
– Może i tak, ale najpierw ktoś musiał to pani opowiedzieć.
– Nie, nie! Oczywiście, że nie.
– Nie do wiary – stwierdził książę i nagle wyszedł z salonu, odprowadzany wzrokiem gości.
Nerissa spojrzała na ojca skonsternowana.
– Co ja takiego powiedziałam? Co złego zrobiłam? – pytała.
Marcus Stanley nie odpowiedział. Po chwili wszyscy znów zaczęli rozmawiać i jakby zapominając o gwałtownej reakcji księcia, pogrążyli się w dyskusji nad świętem kwiatów. Tylko Delfina wydawała się wciąż zmieszana nagłym wyjściem księcia, a po paru sekundach ona także opuściła salon.
– Nie rozumiem – powiedziała Nerissa przyciszonym głosem.
Wtem leciwa lady Wentworth, ciotka księcia, która poniekąd pełniła rolę gospodyni, podeszła do niej, ujęła ją za rękę i podprowadziła do kanapy ze słowami:
– Rozumiem pani zakłopotanie, panno Stanley.
– Ale dlaczego mój sen okazał się tak niestosowny? – zapytała smutno Nerissa. – Właściwie zapomniałam o nim, aż oni zaczęli mówić o wiankach z kwiatów. Wtedy ten obraz znów stanął mi przed oczami.
– Rozumiem – powiedziała lady Wentworth – ale mój siostrzeniec zawsze głęboko brał sobie do serca wszelkie aluzje do naszego ducha.
– Ducha? – zawołała Nerissa.
– Większość starych domów ma swoje duchy – lady Wentworth uśmiechnęła się – ale, niestety, nasz łączy się z dość przykrą i niepokojącą klątwą. – Nerissa nie spuszczała oczu ze starszej pani. – Za panowania Karola II pałac zajmował książę równie wesoły i próżny jak sam król. Zakochał się w bardzo pięknej, niewinnej dziewczynie i pojął ją za żonę w położonym nieopodal jej domu. Razem przyjechali do Lyn na miesiąc miodowy. – Jak głosi legenda, zapewne upiększana przez wieki, na państwa młodych oczekiwała tu jedna z jego poprzednich ukochanych, piękna, lecz zazdrosna kobieta.
– Rozzłościła się na księcia, że poślubił inną, a pannie młodej zapowiedziała, iż zrobi wszystko, co w jej mocy, aby zburzyć ich szczęście. – Nerissa jęknęła, gdyż wydało jej się to niegodziwe, ale nie odezwała się i lady Wentworth ciągnęła dalej: – Panna młoda wbiegła na schody, pozostawiając męża, by oddalił zazdrośnicę. Lecz widać czuła, że jej szczęście już runęło w gruzy, gdyż zdjęła wianek i rzuciła się z najwyższego piętra na dziedziniec.
Nerissa cicho krzyknęła.
– Jak ona mogła to zrobić?
– Nie tylko ona miała złamane serce. Książę też pogrążył się w rozpaczy – mówiła dalej lady Wentworth – i choć w końcu ożenił się ponownie, nigdy nie był szczęśliwy. Od tej chwili każdemu spadkobiercy tytułu mówi się, że dopóki nie znajdzie się wianek księżnej, nie zapanuje tu prawdziwe szczęście.
– Może to jednak prawda? – zastanowiła się Nerissa.
– Niestety, klątwa działa – powiedziała lady Wentworth. – Wszyscy usiłujemy wierzyć, że to zbieg okoliczności, ale zawsze coś burzy szczęście książąt Lynchester. – Zamilkła na chwilę, jakby sięgała wstecz pamięcią, po czym kontynuowała opowieść: – Na przykład mój ojciec, dziadek Talbota, żył szczęśliwie aż do chwili, gdy jego żona uciekła z jednym z jego najlepszych przyjaciół. Był to, jak może sobie pani wyobrazić, okropny skandal, ale wszystko zatuszowano, zaś księżna zmarła za granicą. – Nerissa słuchała ze złożonymi, zaciśniętymi dłońmi, zaś lady Wentworth ciągnęła dalej: – Rodzice Talbota byli, jak nam się wydawało, idealnie szczęśliwi, choć było to małżeństwo skojarzone. Aż tu, już w dojrzałym wieku, książę zakochał się do szaleństwa w młodej kobiecie, która mieszkała w jego majątku. Spędzał z nią cały czas, nie życzył sobie mieć nic wspólnego z żoną i dziećmi. Może sobie pani wyobrazić, jak bardzo wstrząsnęło to nie tylko rodziną, ale i okolicznymi sąsiadami!
– Czy nikt nie próbował odnaleźć wianka, który, jak widziałam, włożono do sekretarzyka? – zapytała Nerissa.
– Oczywiście, że próbowano – odparła lady Wentworth – ale sądzę, moja droga, że najrozsądniej będzie, jeżeli nie poruszysz więcej tego tematu. Zawsze wiedziałam, że Talbot był głęboko wstrząśnięty zachowaniem swego ojca, a choć jestem pewna, że jak dotąd zbyt mocno stąpa po ziemi, aby dać wiarę tej historii, z pewnością nie zechce na ten temat rozmawiać.
– Nie, oczywiście, że nie – zgodziła się Nerissa – i bardzo mi przykro, że wspomniałam o czymś tak przygnębiającym.
– Trudno, żeby pani o tym wiedziała – powiedziała lady Wentworth – a gdy Talbot wróci, musimy udawać, że nic się nie stało.
– Tak, oczywiście, że tak – szepnęła Nerissa.
Była jednak bardzo zaniepokojona, że nieostrożnie obudziła nieprzyjemne wspomnienia.
Cała ta historia wydawała jej się niezrozumiała i niewiarygodna, lecz z badań, jakie prowadziła czasem dla ojca, wiedziała, że opowiadania o duchach są przekazywane z pokolenia na pokolenie, ale istnieją liczne i wiarygodne sprawozdania, które dowodzą, że wskutek zdumiewających zbiegów okoliczności niektóre przewidywania sprawdzały się.
Idąc za radą lady Wentworth, Nerissa, podobnie jak inni, nie wspominała już o duchu, a po powrocie księcia, zasiedli do kolacji. Prowadzono rozmowy o święcie kwiatów, ożywiane błyskotliwymi dowcipami panów.
Nerissa widziała zatroskaną twarz księcia, siedzącego majestatycznie w końcu stołu i zastanawiała się, czy ktoś oprócz niej to zauważył. Delfina dokładała wszelkich starań, aby zapomniał o niefortunnym wydarzeniu.
Błyszczała dziś niczym gwiazda, a goście w tamtym końcu stołu śmiali się do rozpuku z jej powiedzonek. Dziś wieczorem zaćmiła wszystkich.
Gdy po kolacji damy udały się do salonu, chciały ustalić, jakie kwiaty mają przedstawiać. Przysłuchująca się temu Nerissa zauważyła, że szykuje się istna walka o najpopularniejsze i najokazalsze odmiany, jak lilie, róże, czy goździki. Delfina rzadko zabierała głos, lecz Nerissa wywnioskowała z jej spojrzenia, że siostra planuje coś bardzo subtelnego, co z pewnością zdruzgocze ambicje pozostałych pań.
Ponieważ nikt nie zwracał na nią uwagi, Nerissa wymknęła się z salonu, z nadzieją, że może uda jej się zajrzeć do paru pokojów, których jeszcze nie widziała i rozpoznać sekretarzyk, w którym spoczywa zaginiony wianek. Wciąż żywo stał jej przed oczami. Nie przypominał większości sekretarzyków, jakie widziała w Lyn, choć co prawda zwiedziła dotąd tylko te pokoje, w których odbywały się przyjęcia.
„Wielka wycieczka”, jak nazywała ją w myślach, miała odbyć się nazajutrz, kiedy to książę obiecał ojcu pokazać starszą część Lyn, zwłaszcza pokoje, które przez wieki pozostały nie tknięte.
Od czasu swojego przybycia Nerissa zauważyła, że wieczorem zapalano świece w każdym pokoju, żeby nikomu nie groziło błądzenie po omacku w ciemności. Mary powiedziała jej o tym przy ubieraniu.