Выбрать главу

– Ależ to ekstrawaganckie!

– Tak, panienko, świece są przecież drogie, ale w końcu Jego Książęcą Mość na to stać.

Idąc korytarzem Nerissa zaglądała kolejno do pokoi, a choć widziała w nich lakierowane sekretarzyki w stylu francuskim, jedne intarsjowane, inne wykładane kością słoniową i drogimi materiałami, żaden z nich nie był tym, który widziała we śnie.

Wkrótce doszła do wniosku, że meble przestawiano w ciągu wieków, a nieszczęsna panna młoda, uciekając przed zazdrosną damą, udała się przecież na górę do swej sypialni. Weszła więc bocznymi schodami na piętro, gdzie, jak wiedziała, były apartamenty i galeria obrazów. Słyszała wiele zachwytów nad tymi salami, nawet jej ojciec parokrotnie wspominał dziś podczas wystawy, że nie może się doczekać obejrzenia obrazów księcia.

Wzdłuż długiej galerii wisiały kryształowe żyrandole, a na ścianach znajdowały się srebrne lichtarzyki z zapalonymi świecami. Zafascynowana Nerissa podziwiała najpierw kilka wspaniałych van Dycków, następnie zaś piękne portrety kobiece pędzla sir Petera Lely, pochodzące z czasów Karola II.

Sądziła, że wśród nich może ujrzeć twarz nieszczęśliwej panny młodej ze snu.

Potem jednak ogarnęły ją wątpliwości, bo skoro tamta kobieta zmarła tuż po zostaniu księżną Lynchester, to nie miała czasu na pozowanie do portretu.

Nerissa stanęła przed jednym z obrazów, usiłując doszukać się jakiegokolwiek podobieństwa do płaczącej panny młodej. Ale intuicja podpowiadała jej, że twarz z obrazu nie była tą ze snu.

Wtem, gdy podeszła do kolejnego obrazu, usłyszała zbliżające się kroki. Odwróciła się i serce zadrżało jej na widok księcia. Czując się niemal jak dziecko przyłapane na robieniu czegoś niewłaściwego, czekała ze złożonymi dłońmi, a serce biło jej w piersi jak oszalałe. Książę podszedł z poważną miną, nie odzywając się, tylko patrząc jej w oczy.

– Bardzo mi przykro! – powiedziała po chwili.

– Że pani tu przyszła? – zapytał. – To nic zdrożnego.

– Nie, dlatego, że pana zasmuciłam. Nie było to moim zamiarem.

– Wiem o tym. – Zapadło milczenie. Oboje stali i wpatrywali się w siebie. Wreszcie książę zapytał: – Czy przysięga pani na wszystko, co dla pani święte, że nikt nie opowiedział pani historii mojego przodka i jego żony?

– Przysięgam! To był tylko sen i nie przypisywałam mu większego znaczenia.

– A teraz przyszła pani, by sprawdzić, czy jest tu portret kobiety, którą widziała pani we śnie?

– Może nie powinnam tego czynić – przyznała Nerissa – jeśli pan się o to gniewa.

– Wcale się nie gniewam – odparł książę – jestem tylko bardzo zaintrygowany i chcę wiedzieć, czy znalazła pani jej twarz.

Nerissa pokręciła głową.

– Jak dotąd nie. Właściwie myślałam sobie, że niepodobna, aby namalowano jej portret, zanim została księżną.

– Ja też tak uważam.

– Ale warto się upewnić, że nie ma jej wśród innych pięknych księżnych Lynchester.

Po chwili milczenia książę przemówił z wyraźną niechęcią.

– W takim razie powinniśmy rozejrzeć się za sekretarzykiem. Ale wianka szukało, jak sądzę, każde pokolenie mojej rodziny, i wszelkie poszukiwania spełzły na niczym.

– Proszę mnie nie posądzać o impertynencję – powiedziała odwracając wzrok – być może nie powinnam się tym interesować, gdyż mnie to nie dotyczy, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że musi być jakaś przyczyna, dla której miałam taki sen.

– Czy sądzi pani, że biedny duszek z przeszłości próbował się z panią skontaktować?

W głosie księcia zabrzmiała ironia. Dawał więc wyraźnie do zrozumienia, że, jego zdaniem, jest to zupełnie niemożliwe.

– Proszę mi powiedzieć, czy historia wspomina, co się stało po tragicznej śmierci panny młodej?

– Istnieją rozmaite wersje dalszego biegu wydarzeń. Według jednej książę był tak załamany, że już nigdy tu nie powrócił. Inna natomiast mówi, że nie mogąc żyć bez kobiety, którą kochał, również popełnił samobójstwo.

W ciszy, która nastała, Nerissa rozważała jego słowa. Potem powoli i spokojnie powiedziała:

– Czy nie uważa pan, że księżna żałowała niewinnej rodziny, na którą rzucono klątwę? Przecież książę szczerze ją kochał. Czy nie próbowałaby jej zdjąć, mówiąc komuś, gdzie jest wianek?

Wciąż się zastanawiała, gdy książę powiedział prędko:

– W takim razie ona nie przyszła do mnie, lecz do pani. Zatem jest rzeczą oczywistą, że jedyną osobą, która może uwolnić moją rodzinę od klątwy, o ile takowa istnieje, jest pani.

Nerissa wstrzymała oddech.

– To przerażająca myśl, bo mogę… nie znaleźć wianka.

Była tak zmieszana, że książę zmienił ton:

– Uważam, że należy zachować pewien dystans. Nie uwierzę, żeby po tylu latach wianek nie rozpadł się w pył, o ile był zrobiony ze świeżych kwiatów, albo nie został skradziony lub niechcący wyrzucony. Wiele rzeczy mogło się wydarzyć. – Proszę zapomnieć o duchach i o wszystkich tych ponurych sprawach, które, o czym jestem przekonany, powstały w ludzkiej wyobraźni! Proszę wrócić na przyjęcie, gdzie odbędą się maskarady, które zapewne bardziej ubawią aktorów niż widzów.

– Pan musi wracać, Wasza Książęca Mość – odrzekła Nerissa – ale ja chciałabym, za pana pozwoleniem, zajrzeć do apartamentów znajdujących się na tym piętrze.

– Jeśli pani sobie tego życzy, pójdziemy razem – zaproponował książę.

Z galerii wydostali się na korytarz, gdzie książę otworzył jedne z wysokich drzwi, mówiąc:

– Ta sala jest znana jako pokój królewski, gdyż nocował tu Karol II, a podejrzewam, choć oczywiście nie ma co do tego pewności, że od tamtego czasu nie był używany.

Był to okazały pokój ze wspaniałymi malowidłami na suficie, łożem spowitym jedwabnymi zasłonami i z meblami, jakie Nerissa spodziewała się zobaczyć w Lyn. Na ścianie wisiały dwa portrety, lecz żaden nie przedstawiał twarzy, którą chciała zobaczyć. Książę, z nieco cynicznym uśmiechem, jakby sam pomysł prowadzenia poszukiwań uważał za absurdalny, otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju.

– To pokój księżnej – powiedział – w którym mieszkały wszystkie księżne Lynchester. Został jednak znacznie zmieniony, najpierw przez moją babkę, a później przez moją matkę i jestem zupełnie pewien, że nie zachowało się tu nic z pierwotnego wystroju.

Był to najpiękniejszy pokój, jaki Nerissa kiedykolwiek widziała. Brokat na ścianach harmonizował z błękitem nieba na suficie, gdzie królowała Afrodyta otoczona Kupidynkami i gołąbkami.

Kupidynki zdobiły też łoże z błękitnym baldachimem oraz lichtarzyki na ścianach. Dziewczynie przyszło na myśl, że to pokój miłości. Poczuła się nieco onieśmielona. Spojrzała na księcia, a napotkawszy jego wzrok, zarumieniła się.

– Sądziłem, że spodoba się pani ten pokój – powiedział. – Nikt w nim nie zamieszka, dopóki nie przywiozę do domu żony.

Czyli Delfiny – pomyślała Nerissa, choć oczywiście nie powiedziała tego głośno.

Ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby chciała chronić księcia przed siostrą, obawiając się, że Delfina zrani go i unieszczęśliwi.

Książę też chyba nie chciał rozmawiać o swoim przyszłym małżeństwie, gdyż otworzył następne drzwi, które prowadziły bezpośrednio do buduaru księżnej. Tu znów wszystko kojarzyło się z miłością: kochankowie w ogrodzie na obrazach Fragonarda, Kupidynki unoszące się nad ich głowami i te namalowane przez Bouchera.

Jasnobłękitne ściany miały barwę oczu Delfiny, z lekkim różowym odcieniem, który zdawał się wnosić blask słońca.

Nerissa rozejrzała się po pokoju. Stały w nim inkrustowane meble, pozłacane krzesła w stylu Ludwika XIV oraz komoda z drewna satynowego, z wielkimi uchwytami wykonanymi z pozłacanego brązu.