Выбрать главу

I znów książę uprzedził ją tym samym tonem:

– Jestem pewien, że nie ma tu zguby. – Zupełnie jakby był zadowolony, że dziewczyna nie miała racji i że potwierdziło się jego przekonanie o braku prawdy lub logiki w historiach o duchach. – Jest jeszcze wiele takich pokoi – powiedział – ale proponuję, abyśmy zostawili oglądanie ich na jutro, a do tego czasu, mam nadzieję, nasz duch przestanie panią niepokoić, Nerisso.

Nie uszło jej uwagi, że już drugi raz zwrócił się do niej po imieniu, co w jego ustach zabrzmiało bardzo naturalnie.

– Mnie on nie niepokoi – odparła – ale mam wrażenie, że trapi pana, choć pan się broni przed tą myślą.

– Dlaczego pani tak sądzi? – zapytał ostro książę.

– Może dlatego, że jest pan bardziej wrażliwy na takie rzeczy niż większość mężczyzn… – zaczęła.

– A dlaczegóż tak się pani wydaje? – przerwał jej ze złością. – Kto powiedział, że jestem wrażliwy?

– Teraz naprawdę pana zmartwiłam – zawołała cichutko Nerissa – a nie miałam takiego zamiaru! Był pan taki uprzejmy, ratując mnie z rąk sir Montague’a, za co jeszcze nie podziękowałam.

– Nie miał prawa tak się zachowywać! – skomentował książę. – Muszę jednak przyznać, że z pani strony nie było najmądrzejsze wracać z wystawy samej w towarzystwie tego człowieka ani wejść z nim do pustego pokoju.

– Wiem – odparła Nerissa smutno – ale co się stało, to się nie odstanie. Nie chciałam robić sceny.

– Proszę mi obiecać, że więcej tego pani nie uczyni – poprosił książę.

– Obiecuję. Wiem, że to było nierozsądne z mojej strony.

Jej skrucha wywołała uśmiech na twarzy księcia.

– A teraz, o ile nie chce pani spowodować fali plotek, musimy wrócić do reszty towarzystwa.

– Tak, oczywiście – zgodziła się.

Podeszli do drzwi w drugim końcu pokoju. Po chwili znaleźli się w niewielkiej garderobie, gdzie może kiedyś damy pudrowały sobie peruki. Paliła się tu tylko jedna świeczka, umieszczona na toaletce z lustrem w kształcie serca, nad którym dwa Kupidynki trzymały koronę. Nerissa przyglądała mu się z podziwem, gdy tymczasem książę otworzył drzwi na korytarz.

Wówczas zauważyła jedyny mebel w pokoiku, właśnie sekretarzyk. Był wykonany z drewna inkrustowanego drobnymi kawałeczkami masy perłowej i korali. Przeszłaby obok nie poświęciwszy mu żadnej uwagi, gdyby instynkt, a może dar postrzegania, nie kazał jej się zatrzymać.

Zupełnie jakby ze strony szafki dobiegał szept. Gdy tak stała w milczeniu, książę, trzymając drzwi otwarte na korytarz, zapytał:

– Co się stało?

– Jestem przekonana – powiedziała Nerissa cichutko – że to sekretarzyk, który widziałam we śnie!

Przez chwilę wydawało się, że książę zaprotestuje. Lecz on wrócił do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

– Skąd ta pewność? – zapytał.

– Czuję to! – stwierdziła po prostu dziewczyna.

– Zapewne przeszukiwano go już tysiąc razy – powiedział – bo zawsze znajdował się w apartamentach księżnej.

– Ale to jest szafka, w której ona… schowała wianek – upierała się Nerissa. – Dałabym sobie rękę uciąć.

Książę ze zrezygnowaną miną, jakby tracił czas, zapalił świecę po drugiej stronie lustra. Nerissa stanęła przed sekretarzykiem i mimo woli zaczęła się modlić, aby nieszczęsna panna młoda sprzed wieków pomogła jej odnaleźć zgubę.

– Przednie drzwiczki otwierają się – powiedział książę, chcąc przyspieszyć poszukiwania – a nie sądzę, aby zamykano je na klucz.

Ale Nerissa przypomniała sobie, że we śnie nie otwierano żadnych drzwiczek. Księżna położyła wianek gdzieś wyżej, pewnie w szufladzie nad drzwiczkami. Lecz nad drzwiczkami nie było szuflady, tylko gładkie drewno, lekko wygięte, odstające nieco nad drzwiczkami. Zaczęła się rozpaczliwie zastanawiać, czy sekretarzyk nie został kiedyś przerobiony.

Książę milczał, gdy wyciągnęła palce, by dotknąć rzeźbionego, lakierowanego drewna i sprawdzić, czy istnieje tu jeszcze jakaś skrytka, mimo że na razie nic na to nie wskazywało. Potem, wciąż modląc się, aby udało jej się odgadnąć zamiar zmarłej przed wiekami księżnej, przesunęła dłonią po wybrzuszeniu nad drzwiczkami. Powierzchnia wydawała się zbyt gładka i luźna. Gdy dotarła ręką do bocznej krawędzi, poczuła pod palcem coś twardego, więc nacisnęła to miejsce.

Sekretarzyk drgnął, więc nacisnęła mocniej. Cały blat wysunął się do przodu, a Nerissa ujrzała wewnątrz płytką, szufladę, a w niej, jak się zdawało, zaginiony wianek. Przez chwilę nie dowierzała własnym oczom. Książę stanął obok, trzymając świecę wysoko nad głową, aby wyraźniej widzieć zawartość szuflady.

– To wianek! – zawołał. – Skąd pani wiedziała? Jak go pani odszukała po tylu wiekach?

Nerissa nie potrafiła odpowiedzieć, choć czuła się jak w innym świecie, w innym czasie, z którego nie ma powrotu.

Książę postawił świecę na sekretarzyku i wyjął z szuflady odnalezioną zgubę. Wianek nie był wykonany, jak spodziewała się Nerissa, ze sztucznych kwiatów pomarańczy, lecz z diamentów i pereł w kształcie kwiatów. Był drobny, delikatny i bardzo piękny.

W blasku świecy wieniec swym migotaniem zdawał się przemawiać do niej, że oto zostaje zdjęta klątwa z rodu Lynchester, a od tej pory rodzina ta będzie żyła długo i szczęśliwie.

Książę popatrzył z niedowierzaniem najpierw na wianek, potem na Nerissę.

– Skąd pani wiedziała? Skąd znała pani tajemnicę, wobec której bezsilne były pokolenia moich przodków? Przecież szukali wianka albo dlatego, że wierzyli w jego istnienie, albo też po to, żeby dowieść, iż cała ta opowieść jest zmyślona.

– Ale skoro się znalazł… to znaczy, że to prawda.

– Oczywiście, że prawda – powiedział książę. – Teraz nieszczęsna panna młoda może odpoczywać w pokoju i przestać nas niepokoić. Nie wiem, jak mam pani dziękować, Nerisso.

Nerissa nagle wróciła do rzeczywistości, podniosła rękę i powiedziała:

– Proszę, bardzo proszę… niech pan nie mówi o tym na dole. Oni nie zrozumieją, a nie chcę o tym rozmawiać.

– Ale ja rozumiem – powiedział książę niskim głosem. – Więc chyba powinniśmy położyć wianek tam, gdzie spoczywał bezpiecznie przez tyle lat. Jutro przyjdziemy sprawdzić, czy nasze znalezisko jest prawdziwe, czy też rozpłynęło się jak sen.

– Zgadzam się z Waszą Książęcą Mością – przyznała Nerissa – i proszę, niech pan nie wspomina o tym Delfinie.

– Nie, oczywiście, że nie wspomnę! – powiedział stanowczo książę. – Już raz dałem pani słowo, Nerisso, i nie złamię przysięgi.

Nerissa odetchnęła głęboko. Potem wyszeptała:

– Cieszę się… tak bardzo się cieszę, że mogłam panu pomóc.

– Może bardziej, niż zdaje sobie pani z tego sprawę – powiedział książę – ale, jak już powiedziałem, porozmawiamy o tym jutro.

Włożył wianek z powrotem do szuflady, a potem, zamykając skrytkę, zapytał z uśmiechem:

– Chyba pamięta pani, jak się ją otwiera?

– Tuż przy krawędzi musi być ukryta dźwignia, tak zręcznie wykonana, że nie znajdzie jej nikt nie wtajemniczony.

– Pani również była nie wtajemniczona, co nie przeszkodziło w znalezieniu wianka.

Nerissa nie odpowiedziała.

Widocznie z jakiejś przyczyny to ona właśnie miała odnaleźć zgubę, dlatego księżna, która ukryła wianek, poprowadziła jej rękę ku dźwigni.

– Ale najważniejsze – oznajmiła głośno – że wianek się odnalazł, a gdy Wasza Książęca Mość się ożeni, nic nie zmąci panu szczęścia.

– Tego właśnie pragnę – odpowiedział książę.