Ich spojrzenia spotkały się i przez chwilę nie mogli oderwać od siebie wzroku. Potem, z wyraźnym wysiłkiem, książę odwrócił się i odstawił świecę. Tymczasem Nerissa otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Poczuła się tak, jakby z krainy snu powróciła do rzeczywistości, choć wcale nie pragnęła tego powrotu. Idąc za głosem tego samego przeczucia, które pozwoliło jej odnaleźć właściwy sekretarzyk, wolałaby zostać z księciem, chociaż wiedziała, że nie powinna się do tego przyznawać.
Rozdział szósty
Coś było nie w porządku, lecz Nerissa nie wiedziała o co chodzi. Po emocjach wczorajszego wieczoru spodziewała się szczęśliwego dnia, więc gdy się obudziła, miała wrażenie, że serce jej śpiewa, a świat wydawał się wspaniały.
Umówiła się z Harrym na poranną przejażdżkę, zanim wstaną goście. Brat czekał już na korytarzu i razem poszli do stajni.
Kiedy dosiedli koni i wyruszyli na równinę, Nerissa nie mogła się powstrzymać od częstego spoglądania za siebie i sprawdzania, czy nie jedzie za nimi książę.
Ale nikt się nie pojawił, choć jeździli dość długo. Gdy wracali przez las, tą samą drogą, którą pokazał jej wczoraj książę, Nerissa zastanawiała się, dlaczego on jej unika, i czy istnieje po temu jakaś szczególna przyczyna.
Po chwili uznała swoje przypuszczenia są śmieszne. Mógł być zmęczony po wczorajszym przyjęciu albo uważał, że ponowne spotkanie się rano byłoby nierozważne. A może dowiedziała się o tym Delfina i czyniła mu wyrzuty? Istniało wiele możliwości, ale żadna nie poprawiała jej humoru.
Nie zobaczyła księcia również po śniadaniu, kiedy wybierała się do kościoła z jego ciotką, lady Wentworth. Gdy wychodziły, żadna z pań jeszcze nie zeszła do jadalni, choć siedziało w niej już wielu panów.
Nerissa miała nadzieję, że chociaż ojciec będzie im towarzyszył do kościoła, lecz on zajęty był notowaniem wszystkiego, co dotychczas zobaczył w Lyn, oraz tego, co w szczególności chciałby obejrzeć dziś przed południem.
– Nie zapomnij – powiedział – że książę oprowadzi nas dziś po domu w towarzystwie kustosza oraz doskonale znającego się na epoce elżbietańskiej asystenta.
Nerissa pomyślała, że to zapewne naiwne z jej strony, ale spodziewała się zwiedzania zamku tylko w towarzystwie księcia. Gdy nadeszła wyznaczona pora, gospodarz obejrzał z nimi tylko dwie ważne komnaty, po czym odwołano go i więcej nie powrócił.
Nerissa usiłowała skupić się na arcydziele sztuki elżbietańskiej, jakim był Lyn, lecz co rusz przyłapywała się na snuciu domysłów, co teraz robi książę. Czy właśnie rozmawia i żartuje z Delfiną i czy też, jak obiecał, pójdzie z nią zobaczyć wianek.
Przestępowała więc z nogi na nogę, podczas gdy ojciec niestrudzenie wędrował po pokojach zadając liczne pytania i pilnie notując odpowiedzi.
Wiedziała, jak był szczęśliwy, mogąc na własne oczy oglądać dom, o którym tyle słyszał.
Przy obiedzie rozmawiano tylko o święcie kwiatów, które miało się odbyć wieczorem.
Damy utrzymywały w tajemnicy pomysły dotyczące swych strojów, lecz Nerissa była przekonana, że Delfina ma zamiar zwyciężyć i że zaplanowała coś szczególnie atrakcyjnego.
Siostra ponoć upewniła się, że sędziowie potraktują swój urząd bardzo poważnie i będą oceniać zawodniczki, w sumie dwanaście pań, schodzące w ustalonej kolejności po schodkach z podium sali balowej.
– Odbędzie się to przy akompaniamencie – powiedziała Delfina – a gdy emocje nieco opadną i zostaną rozdane nagrody, będziemy tańczyć. Książę zaprosił na ten wieczór wielu sąsiadów i wątpię, aby święto kwiatów w Lyn dobiegło końca przed świtem.
Dawała przy tym do zrozumienia, że to jej pomysł i jej przyjęcie, najwyraźniej czuła się już panią domu.
Przy podwieczorku wciąż omawiano plan zabawy, a Nerissa na próżno czekała na znak księcia, żeby poszli zobaczyć wianek, który dla niego znalazła. To, co się wczoraj stało, wydawało się tak niewiarygodne, iż sprawiało wrażenie snu i obawiała się, że tym razem w apartamencie księżnej nie otworzy się żadna tajemna skrytka, a diamentowy wianek z kwiatów okaże się tylko wytworem jej wyobraźni.
Była wszakże tak zajęta ojcem, że dopiero, gdy poszła na górę przebrać się przed podwieczorkiem i znalazła wielce poruszoną Mary, zdała sobie sprawę, że ona też ma wziąć udział w święcie kwiatów.
– Zastanawiałam się, co się z panienką stało! Ogrodnicy powiedzieli, że jest pani jedyną damą, która nie wybrała jeszcze kwiatów.
– Wątpię, aby jeszcze pozostał jakiś wybór – uśmiechnęła się Nerissa.
– To prawda, panienko i ogrodnicy są bardzo zakłopotani, że niewiele mogą panience zaoferować.
– Gdzie oni są, Mary? – zapytała Nerissa.
– Został już tylko jeden młody ogrodnik, panienko. Wszyscy poszli przygotowywać wianki i inne rekwizyty, jakich zażyczyły sobie panie. Nie wyobraża sobie panienka, jak fantastycznie będą wyglądały, zupełnie jak w teatrze!
– Nie mam wygórowanych żądań – zapewniła Nerissa.
Ale Mary tak gorąco nalegała, że poszła do pokoju, który tymczasowo służył jako kwiaciarnia, gdzie czekał młody ogrodnik.
Mary miała rację. Nie było już praktycznie żadnego wyboru. Ogrodnicy przygotowali po bukiecie wszystkich dostępnych kwiatów, a każda dama wywalczyła dla siebie ulubione kwiecie w ilości wystarczającej nie tylko do przystrojenia głowy, ale i sukienki.
– Przykro mi, że musiał pan tak długo czekać – powiedziała spokojnie Nerissa.
– Nic się nie stało, panienko – odrzekł ogrodnik.- Niepokoję się tylko, że niewiele mogę pani zaoferować.
Nerissa rozejrzała się po pokoju. Nie było dla niej zaskoczeniem, że nie pozostała ani jedna róża, lilia, czy biała albo różowa kamelia. Pozostawiono tylko niewielki bukiecik bratków o niezbyt ładnej barwie, zbyt sztywne na wianek astry oraz parę żółtych irysów, które, jak wiedziała Nerissa, nie wyglądałyby korzystnie w jej bladozłotych włosach.
– Obawiam się, że to wszystko – powiedział przepraszająco ogrodnik – chyba, że zechce pani jakieś polne kwiatki.
Nerissie zabłysły oczy.
– Czy są niezapominajki? – zapytała.
– Całe setki, panienko. Rosną jak chwasty w jednej części ogrodu i nie możemy ich wyplenić.
– Więc może zechce pan upleść wianek z niezapominajek – poprosiła Nerissa. – Zawsze uważałam, że to piękne kwiatki.
– Ale potrzeba czegoś więcej, niż wianek, panienko – odezwała się Mary zza progu.
Nerissa nie zauważyła, że Mary przyszła tu za nią, więc odwróciła się z uśmiechem, gdy młoda służąca weszła do pokoju, by porozmawiać z ogrodnikiem.
– Proszę przynieść mi bukieciki niezapominajek, sama je upnę, i proszę nie żałować kwiatków.
– Proszę bardzo – zgodził się ogrodnik.
Podziękowawszy mu Nerissa wróciła do sypialni.
– Co ty planujesz, Mary? – zapytała myjąc ręce. – Jestem zadowolona, że nie rzucam się w oczy, a moja siostra z pewnością wygra i będzie wyglądała najpiękniej.
– Pani markiza zamówiła tyle róż, że starczyłoby na koronację! – zawołała Mary. – Główny ogrodnik narzeka, bo wybrała kwiaty w jego ulubionym, bladoróżowym odcieniu i jeśli zetnie żądaną ilość, to w ogrodzie nie pozostanie nic!
Nerissa roześmiała się. Już nie musiała się niepokoić o strój na święto kwiatów.
Uspokajała ją też świadomość, że wraz z księciem zna tajemnicę wianka, o wiele cenniejszego niż wszystko, co mogli dostarczyć gościom ogrodnicy. Ale gdy nastał wieczór, a książę wciąż nie wykazywał chęci do ponownego obejrzenia wianka, nagle ogarnęło ją przygnębienie i spontanicznie zapytała ojca:
– Skoro zobaczyłeś już dom, tato, może najlepiej będzie, jeśli jutro wyjedziemy? Chyba wielu gości, którzy przybyli tylko na wystawę koni, wraca już do Londynu.