Gdy zaś wszyscy udali się na górę, on wyszedł na dwór, by w świetle księżyca popatrzeć w gwiazdy i pomyśleć o Nerissie. Czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, znalazłszy to, czego szuka każdy mężczyzna – kobietę kochającą go takim, jaki jest, która wraz z pocałunkiem oddała mu serce i duszę.
Gdy wrócił do domu, lokaj pogasił już większość świec, pozostawiając tylko te, które oświetlały księciu drogę do sypialni. Właśnie szedł korytarzem do swojego apartamentu, gdy zauważył, że z przeciwka nadchodzi jakiś człowiek. Pogrążony w myślach o Nerissie, nie miał ochoty na banalną wymianę zdań.
Schronił się więc we wnęce przy wejściu do jednego z pokoi, zastanawiając się, kto i dokąd błądzi o tej porze po jego domu. Po chwili okazało się, że nie musiał nawet się chować, gdyż człowiek ten, odziany w długą, niemal sięgającą ziemi szatę, cichuteńko otworzył drzwi jednej z sypialni i zniknął w środku.
Przez chwilę wydawało się to niewiarygodną pomyłką, ale gdy ruszył dalej swoją drogą, ujrzał na podłodze różową różę. Schylił się, by ją podnieść i uśmiechnął się.
Dla Nerissy dzień ciągnął się w nieskończoność. Nudziło ją wszystko, co wiązało się poniekąd z wyjazdem gości. Choć rano książę zorganizował dla panów wyścig konny, a po południu konkurs jazdy, czuła, że czegoś jej brakuje. Zapewne czułaby się inaczej, gdyby po prostu mogła wziąć udział w tych imprezach.
Raz czuła szalone uniesienie, jak wczoraj, gdy udawała się na spoczynek, wiedząc, że kocha i jest kochana.
Po chwili zaś sięgała dna rozpaczy czując, że mimo jego gorących wyznań, ona nie może go poślubić.
– Zdjęłam z niego jedną klątwę – powtarzała sobie – i nie mogę nakładać drugiej.
Zawsze bała się Delfiny, więc ogarnął ją lęk, że gdyby siostra rzuciła na księcia klątwę, wydarzyłoby się coś strasznego. W każdym razie ona nie zapomniałaby o siostrze ani na chwilę, a w takiej sytuacji trudno mówić o szczęściu.
– Kocham go! Kocham! – powtarzała z rozpaczą – ale wierszyk o niezapominajkach to szczera prawda, on zapomni mnie z inną.
Wydawało się Nerissie, że na przyjęciu było tylko dwoje ludzi prawdziwie szczęśliwych, a jednym z nich był jej ojciec. Bawiła go każda chwila w Lyn, a jeśli skarżył się, to tylko na pośpiech, z jakim musiał oglądać dom. Skoro budowa rezydencji trwała czterdzieści lat, to trudno oczekiwać, że on pozna wszystkie jego tajniki w ciągu czterdziestu godzin.
Jeśli ojciec uważał wizytę za udaną, to Harry, któremu obiecano konia, nie posiadał się z radości, znakomicie bawiąc towarzystwo przy obiedzie i później przy kolacji.
Wieczorne przyjęcie było skromniejsze, a większość panów zebranych w salonie należała do bliskich przyjaciół księcia, którzy, jak sądziła Nerissa, szczerze życzyli mu szczęścia.
Jednak Delfina, z niezrozumiałej dla siostry przyczyny, była wyraźnie rozgoryczona. Z początku robiła kwaśną minę i skarżyła się cichuteńko, a pod koniec posiłku dokładała starań, aby wzbudzić zazdrość księcia i nieprzyzwoicie umizgiwała się do lorda Locke’a.
Ten z chęcią podjął flirt, lecz Nerissa była przekonana, że szczerze kochał jej siostrę i Delfina nie powinna tak okrutnie posługiwać się nim w grze przeciw innemu mężczyźnie.
Po obiedzie zabawiali ich miejscowi muzykanci. Dali znakomity koncert na harmonijkach ustnych, akordeonach i dzwonkach. W innej sytuacji Nerissę niezmiernie bawiłaby muzyka, jakiej jeszcze nigdy nie słyszała.
Jednak teraz czuła tylko upływający czas. Jutro wyjadą i nie wiadomo, czy książę ma jakieś plany ponownego spotkania. Może on po prostu przyjął do wiadomości to, co powiedziała mu poprzedniej nocy i postanowił, że nie ma sensu dalej nalegać.
Mimo wczesnej pory Marcus Stanley oznajmił, że udaje się na spoczynek, a książę zaproponował, aby wszyscy uczynili to samo.
Gdy Nerissa dotknęła jego dłoni mówiąc dobranoc, przez chwilę poczuła przepełniającą go miłość do niej, lecz nie śmiała podnieść oczu w obawie, że dostrzeże to Delfina. Skłoniła tylko głowę i w ślad za ojcem wspięła się po schodach.
Książę pozostał sam, lecz tym razem nie wyszedł na dwór, jak poprzedniej nocy.
Zamiast tego poszedł do apartamentu księżnej i stanął w niewielkiej garderobie, usiłując otworzyć tajną skrytkę w sekretarzyku, tak jak czyniła to Nerissa.
Nie był tak zręczny, jak ona i dopiero po pewnym czasie znalazł właściwe miejsce oraz wyczuł siłę nacisku, która pozwalała otworzyć szufladę.
Wianek wciąż leżał na swoim miejscu.
Nieco później, tą samą drogą, którą przyszedł wrócił z powrotem do swojego pokoju, a po chwili ruszył szerokim korytarzem do drzwi, przy których poprzedniej nocy znalazł na podłodze różową różę. Wszedł bez pukania.
W pięknej sypialni płonęły tylko dwie świece, lecz rzucały dość blasku, by książę ujrzał Delfinę, odzianą w przezroczysty negliż, splecioną w uścisku z lordem Locke’em.
Kochanek całował ją namiętnie i dopiero po paru sekundach oboje zdali sobie sprawę, że nie są sami.
Wywiązała się gwałtowna wymiana zdań, gdyż książę oskarżył lorda Locke’a o niestosowne zachowanie, tan zaś poczuł się obrażony.
Obaj panowie obrzucali się gniewnymi słowami, a Delfina bezskutecznie usiłowała powstrzymać ich zapalczywość. Wtem lord Locke powiedział donośnym głosem, który rozbrzmiewał w całym pokoju:
– Żądam satysfakcji, Lynchester! Nie pozwolę, by ktokolwiek przemawiał do mnie w ten sposób.
– Z największą przyjemnością – odparł książę – pora dać ci nauczkę.
– A więc kiedy i gdzie? – zapytał lord Locke przez zaciśnięte zęby.
– Nie mam zamiaru czekać do świtu. Spotkamy się za chwilę w ujeżdżalni, a trochę ołowiu w ręce ostudzi twoje zapały na parę tygodni.
– To się jeszcze okaże, ale przyjmuję propozycję.
– Oczekuję pana za godzinę – powiedział oschle książę – a ponieważ nie chcę, aby o naszych zamiarach wiedziało więcej osób niż potrzeba, proponuję, aby każdy z nas zadowolił się jednym sekundantem. Wybieram Charlesa Seehama. Wilterham może pełnić rolę sędziego, zaś Lionel Hampton był lekarzem, zanim został podróżnikiem.
– Gratuluję zaradności! – rzucił sarkastycznie lord Locke.
Natomiast Delfina krzyknęła ze zgrozą.
– Nie, nie! Nie możecie tego zrobić! Nie możecie o mnie walczyć! Pomyślcie, jaki wybuchnie skandal, jeśli rozniesie się wieść, że byłam przyczyną pojedynku! Nie pozwolę, abyście to uczynili!
– Temu nie możesz zapobiec – powiedział książę – a ponieważ uważam, że w niemałym stopniu przyczyniłaś się, Delfino, do tego, co się stało, proponuję, abyś była obecna przy pojedynku.
– Mam szczery zamiar tak uczynić – odrzekła lady Bramwell. – Uważam, że obaj zachowujecie się obrzydliwie! Ale musicie przysiąc, że cokolwiek się wydarzy, żaden z was nie piśnie słowa!
– Wiemy, jak zachowywać się względem ciebie, Delfino – powiedział książę – a przynajmniej ja wiem.
– Pan mnie znowu obraża, Lynchester – oświadczył gniewnie lord Locke – dlatego mam podwójną ochotę sprawić, aby tym razem nosił pan temblak przez długie miesiące!
Książę skłonił się tylko ironicznie i wyszedł z pokoju mówiąc:
– Za pół godziny. Ja poczynię wszelkie przygotowania.
Gdy wyszedł, Delfina rzuciła się kochankowi na szyję.
– Nie wolno ci tego robić! Nie możesz z nim walczyć, Anthony! – wołała – Wiesz, jak on celnie strzela!
– W niczym mu nie ustępuję! – odrzekł lord Locke. – Jak on śmie obrażać mnie w taki sposób? A skoro już o nim mowa, to jak mógł wejść do twojej sypialni nie zapukawszy?
– Błagam, wycofaj się… – zaczęła Delfina.