"Niech pani nie przeprasza, panno Silvester, jest pani bardzo dzielna. Proszę nam powiedzieć, co się potem wydarzyło. Pamięta pani?" – "Pamiętam, że ktoś położył na mnie bardzo zimną i szorstką rękę". [Świadek płacze.]
"Świetnie, panno Silvester, doskonale pani sobie radzi. Jeszcze tylko kilka pytań. Czy zdoła pani na nie odpowiedzieć?" – "Spróbuję".
"Dobrze. Ktoś położył na pani rękę. W którym miejscu?" – "Na przedramieniu, proszę pana. Tuż nad łokciem".
"Panna Dawes twierdzi, że w tym momencie zaczęła pani krzyczeć. Pamięta to pani?" – "Nie, proszę pana".
"Według panny Dawes dostała pani ataku. Próbowała panią uspokoić, w związku z czym musiała mocno panią przytrzymać. Czy to pani pamięta?" – "Nie, proszę pana".
"Co pani w ogóle pamięta z tamtej sytuacji?" – "Nic. Wiem tylko, że w końcu pani Brink otworzyła drzwi".
"Przyszła pani Brink. Skąd pani wiedziała, że to ona? Zdążyła już pani otworzyć oczy?" – "Nie, ponieważ nadal okropnie się bałam. Wiedziałam jednak, że to pani Brink, ponieważ słyszałam jej wołanie zza drzwi. Potem drzwi stanęły otworem i głos pani Brink zabrzmiał tuż obok mnie".
"Pani pokojówka zeznała, że słyszała pani krzyki. Podobno zawołała pani: Pani Brink, och, pani Brink, oni chcą mnie zamordować! Pamięta to pani?" – "Nie, proszę pana".
"Czy jest pani pewna, że nie pamięta tych słów?" – "Nie jestem pewna, proszę pana".
"Z jakiego powodu mogłaby je pani wypowiedzieć?" – "Nie wiem. Wiem tylko, że śmiertelnie bałam się Petera Quicka".
"Czy dlatego, że chciał panią skrzywdzić?" – "Nie, proszę pana. Dlatego, że był duchem".
"Rozumiem. Co się wydarzyło, kiedy pani Brink otworzyła drzwi? Co powiedziała?" – "«Och, panno Dawes», powiedziała, a potem znowu: "«Och!» Następnie usłyszałam, jak woła swoją matkę. Jej głos brzmiał bardzo dziwnie".
"Co znaczy: dziwnie?" – "Był bardzo wysoki i piskliwy. Potem usłyszałam, jak upadła".
"I co dalej?" – "Chyba przybiegła pokojówka panny Dawes i panna Dawes kazała jej pomóc podnieść panią Brink".
"Czy miała pani wówczas otwarte oczy?" – "Tak".
"Czy w pokoju dostrzegła pani ślady obecności ducha?" – "Nie".
"Czy zauważyła pani coś, czego nie było, zanim pani zamknęła oczy? Na przykład jakieś fragmenty garderoby?" – "Raczej nie".
"Co się potem stało?" – "Usiłowałam włożyć suknię, po chwili przybiegła Lupin, moja pokojówka. Na mój widok zalała się łzami, co i mnie znów doprowadziło do płaczu. Panna Dawes kazała nam się uciszyć i pomóc jej przy pani Brink".
"Pani Brink upadła na podłogę?" – "Tak. Panna Dawes i jej pokojówka próbowały ją podnieść".
"Czy zrobiła pani to, o co ją poproszono?" – "Nie, proszę pana, Lupin mi nie pozwoliła. Zaprowadziła mnie na dół do salonu i przyniosła wodę. Dalej nie pamiętam nic aż do przyjazdu matki".
"Pamięta pani, co powiedziała na jej widok?" – "Nie, proszę pana".
"Nie pamięta pani żadnych ostrych słów pod adresem matki? Czy nie nakłoniła pani do tego panna Dawes?" – "Nie pamiętam, proszę pana".
"Czy widziała pani pannę Dawes przed odjazdem?" – "Widziałam, jak rozmawiała z matką".
"Jak wyglądała?" – "Płakała".
Wezwano kolejnych świadków – służących, policjanta zawołanego przez panią Silvester, lekarza pani Brink, przyjaciół domu – ale gazeta nie zamieściła ich zeznań, poprzestając na zeznaniu samej Seliny. Przed przystąpieniem do lektury zawahałam się, wyobrażając sobie, jak prowadzą ją przez ponury gmach sądu. Musiała mieć piękne, bujne włosy, jaśniejące na tle czarnych surdutów. Jej twarz zapewne powlekała chorobliwa bladość. Według gazety, "trzymała się bardzo dzielnie". Podobno na rozprawie zjawiło się mnóstwo ludzi, a Selina mówiła cichym, niekiedy drżącym głosem.
Najpierw została przesłuchana przez swojego obrońcę, Cedrica Williamsa, a potem przez oskarżyciela, pana Locke'a – czyli pana Halforda Locke'a, który kiedyś był na obiedzie na Cheyne Walk, i którego tak bardzo ceni mój brat.
Pan Locke: "Panno Dawes, mieszkała pani w domu pani Brink przez niespełna rok. Czy to prawda?" – "Tak".
"Na jakich warunkach pani tam przebywała?" – "Byłam gościem pani Brink".
"Nie płaciła jej pani za lokum?" – "Nie".
"Gdzie mieszkała pani przedtem?" – "W hotelu w Holborn, przy Lamb's Conduit Street".
"Jak długo zamierzała pani gościć u pani Brink?" – "Nie zastanawiałam się nad tym".
"W ogóle nie myślała pani o przyszłości?" – "Wiedziałam, że duchy wskażą mi odpowiedni kierunek".
"Rozumiem. Czy to ich interwencja doprowadziła panią do pani Brink?" – "Tak. Pani Brink przyjechała do wspomnianego hotelu w Holborn i poprosiła mnie, bym przeniosła się do jej domu".
"Czy odbywałyście wspólnie seanse?" – "Tak".
"Czy nadal organizowała pani płatne seanse w domu pani Brink?" – "Początkowo nie. Uczyniłam to dopiero później, pod wpływem interwencji z zaświatów. Ale uczestnicy nigdy nie byli zobligowani do zostawiania mi pieniędzy".
"Mimo to goście mieli w zwyczaju płacić za pani usługi?" – "Tak, jeśli sobie tego życzyli".
"Na czym polegały pani usługi świadczone tym ludziom?" – "Porozumiewałam się z duchami w ich imieniu".
"W jaki sposób? Czy w tym celu wprowadzała się pani w trans?" – "Zazwyczaj".
"Co się wówczas działo?" – "Cóż, w tym wypadku muszę polegać na relacjach uczestników seansu. Zwykle jednak duch przemawiał za moim pośrednictwem".
"Często ukazywał się ów… duch?" – "Tak".
"Czy to prawda, że znakomitą większość pani klientów… przepraszam, uczestników seansu, stanowiły kobiety i dziewczęta?" – "Odwiedzali mnie zarówno mężczyźni, jak i kobiety".
"Czy przyjmowała pani pojedynczych mężczyzn?" – "Nie, nigdy. Mężczyźni uczestniczyli jedynie w zbiorowych seansach, w których brały udział również panie".
"Ale robiła pani indywidualne spotkania dla dam na prywatne konsultacje ze zmarłymi i udzielała im duchowego przewodnictwa?" – "Tak".
"Czy to oznaczało, że wywierała pani na nie swój wpływ?" – "Cóż, w tym celu do mnie przychodziły".
"Proszę określić naturę owego wpływu, panno Dawes". – "Nie rozumiem".
"Czy miał on zdrowy czy niezdrowy charakter?" -"Zdrowy i na wskroś duchowy".
"Niektóre damy uważały go za zbawienny w leczeniu pewnych schorzeń. Należała do nich również panna Silvester". – "Tak. Przychodziło do mnie wiele kobiet z podobnymi symptomami".
"Takimi jak…?" – "Osłabienie, nadpobudliwość nerwowa i bóle".
"Na czym polegał charakter kuracji? [Świadek się waha.] Czy była homeopatyczna? Mesmeryczna? Galwaniczna?" – "Raczej duchowa. Niejednokrotnie stwierdzałam, że objawy, jakie zaobserwowałam między innymi u panny Silvester, świadczyły o wrażliwości duchowej, zdolności jasnowidzenia, która wymagała jednak pracy nad sobą".
"I pani miała jej w tym pomóc?" – "Tak".
"Na czym polegała pani rola? Na dotykaniu owych dam? Masowaniu ich?" – "Kładłam na nich ręce".
"Czyli robiła pani to, co mówiłem?" – "Tak".
"Czy damy musiały się w tym celu rozbierać?" – "Czasami. Suknie są nieporęczne. Lekarz poprosiłby o to samo".
"Ale sam chyba by się przy tym nie rozebrał". [Śmiech.] – "Medycyna duchowa i konwencjonalna rządzą się odmiennymi prawami".
"Miło mi to słyszeć. Proszę powiedzieć, panno Dawes: czy wiele spośród dam, które przychodziły do pani na owe pieszczoty duchowe, było osobami majętnymi?" – "Niektóre tak".
"Zakładam, że wszystkie, prawda? Nie wpuściłaby pani pod dach pani Brink osoby, która byłaby mniej niż damą?" – "Cóż. Istotnie, nie zrobiłabym tego".
"I naturalnie wiedziała pani, że Madeleine Silvester to bardzo zamożna dziewczyna. To dlatego tak pani zależało na zażyłości między wami?" – "Nie, bynajmniej. Było mi jej żal, chciałam pomóc".