– Niech pani pomoże mi ją przenieść do mojego pokoju, panno Prior – poprosiła pani Jelf. – Potem jedna z nas musi iść po lekarza i… po pannę Ridley. – Chwilę patrzyła na mnie z uwagą, po czym raz jeszcze spojrzała na Selinę, która tymczasem podciągnęła kolana pod brodę i spuściła głowę. Krzywo przyszyta na rękawie gwiazda jaśniała w mroku. Naraz wydało mi się potworne, że zostawię ją w takim stanie, bez słowa pocieszenia, na pastwę tego, co nieuniknione.
– Selino – powiedziałam, nie dbając, czy strażniczka usłyszy. Dziewczyna poruszyła głową. Jej spojrzenie było puste i rozkojarzone: nie wiem, czy patrzyła na mnie, na panią Jelf, czy może na szlochającą kobietę, którą podtrzymywałyśmy między sobą. Chyba na mnie. Nie wyrzekła jednak ani słowa. Strażniczka ponagliła mnie, zamknęła kratę, a następnie po chwili namysłu zatrzasnęła drewniane drzwi i zasunęła rygiel.
Ruszyłyśmy w kierunku pokoju pani Jelf. Jakież to było okropne! Kobiety bowiem, zwabione moim wołaniem, krzykiem strażniczki i płaczem panny Brewer, stanęły na progu cel i z twarzami przyciśniętymi do krat śledziły naszą powolną, niezdarną wędrówkę. Jedna z nich zawołała: "Kto zranił pannę Brewer?". "Dawes", zabrzmiała natychmiast odpowiedź. "Selina Dawes zdemolowała celę"! "Selina Dawes uderzyła pannę Brewer w twarz!" "Selina Dawes!" Nazwisko przechodziło z ust do ust, z jednej celi do drugiej niczym struga brudnej wody. Pani Jelf krzykiem kazała im zamilknąć, lecz rozkaz nie poskutkował i zewsząd wciąż dobiegały nawoływania. Nagle jeden głos zabrzmiał ponad wszystkimi; tym razem nie było w nim zdumienia, lecz śmiech: Selina Dawes wpadła w szał! Selina Dawes w kaftan i do ciemnicy!
– Boże, czyż one nigdy nie przestaną! – powiedziałam. Przecież doprowadzą ją do szaleństwa! W chwili kiedy to pomyślałam, rozległ się kolejny niewyraźny okrzyk i głosy zamilkły jak ucięte nożem; ukazały się panna Ridley i pani Pretty, które przyszły z dołu zwabione hałasem. Stanęłyśmy przed drzwiami pokoju strażniczki. Pani Jelf otworzyła drzwi i doprowadziwszy pannę Brewer do krzesła, zmoczyła chusteczkę na okład.
– Czy naprawdę wsadzą Selinę do ciemnicy? – wyszeptałam pospiesznie.
– Tak – odrzekła równie ściszonym tonem. Następnie ponownie nachyliła się nad panną Brewer.
– Pani Jelf, panno Prior – odezwała się panna Ridley, stając w progu. – O co chodzi w tej pożałowania godnej sprawie? – Jej twarz nie nosiła śladów żadnych emocji.
– Selina Dawes uderzyła pannę Brewer talerzem – odrzekła pani Jelf.
Panna Ridley uniosła głowę i podeszła do panny Brewer, wypytując, jak się czuje.
– Nic nie widzę – jęknęła panna Brewer. Słysząc to, pani Pretty stanęła bliżej krzesła, żeby lepiej jej się przyjrzeć. Panna Ridley odchyliła chustkę.
– Ma pani spuchnięte oczy – oznajmiła. – Poza tym chyba wszystko w porządku. Na wszelki wypadek pani Jelf pójdzie po lekarza.
Pani Jelf natychmiast opuściła pokój. Panna Ridley ponownie umieściła chustkę na oczach panny Brewer, drugą ręką przytrzymując jej kark. Nie zwracając na mnie uwagi, zwróciła się do pani Pretty.
– Dawes – powiedziała tylko. Kiedy strażniczka wyszła na korytarz panna Ridley dodała: – Proszę zawołać, jeśli zacznie wierzgać.
Nie pozostawało mi nic innego, tylko stać i nasłuchiwać. Usłyszałam ciężkie, energiczne kroki pani Pretty, a następnie trzask odsuwanych rygli i zgrzyt klucza w zamku. Następnie pomruk, może okrzyk, nie jestem pewna. Potem nastała cisza, po raz kolejny zakłócona odgłosem ciężkiego stąpania, połączonego z tupotem lekkich stóp, utykających tudzież wleczonych po zapiaszczonej podłodze. Trzasnęły drzwi. Cisza.
Poczułam na sobie spojrzenie panny Ridley.
– Była pani z więźniarką, gdy doszło do awantury? – zapytała.
Skinęłam głową. Zapytała o jej przyczynę. Oświadczyłam, że nie wiem.
– Dlaczego Dawes zaatakowała pannę Brewer, a nie panią?
Ponownie odrzekłam, że nie wiem, nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle to zrobiła.
– Panna Brewer przyniosła dla niej wiadomość – dodałam.
– I ta wiadomość wyprowadziła ją z równowagi?
– Tak.
– Czego dotyczyła owa wiadomość, panno Brewer?
– Dawes ma zostać przeniesiona – odpowiedziała płaczliwie panna Brewer. Oparła rękę o stół, burząc porządek kart do pasjansa, starannie ułożonych przez panią Jelf. – Ma zostać przeniesiona do więzienia w Fulham.
Panna Ridley prychnęła.
– Miała zostać przeniesiona – uściśliła z gorzką satysfakcją.
Naraz jej twarz drgnęła, podobnie jak tarcza zegara wstrząsana ruchami mechanizmu, i jej oczy ponownie spoczęły na mnie.
Odgadłam, co sobie pomyślała. I westchnęłam w duchu: Mój Boże!
Stanęłam do niej tyłem. Nie powiedziała nic więcej; po chwili wróciła pani Jelf z lekarzem. Mężczyzna skłonił się na mój widok, po czym zbliżył się do panny Brewer i cmokając, dokonał oględzin spuchniętej twarzy. Następnie wyjął z kieszeni jakiś proszek i kazał pani Jelf rozpuścić w wodzie. Poznałam ten zapach. Patrzyłam, jak panna Brewer pije; kiedy uroniła kilka kropel, odruchowo chciałam podbiec i łapać rozlany płyn.
– Nie obejdzie się bez siniaków – oznajmił lekarz. Zapewnił jednak, że wkrótce znikną: na szczęście ciosy ominęły nos i kość policzkową. Założywszy opatrunek, popatrzył na mnie. – Była pani przy tym? – zapytał. – Wszystko w porządku?
Zapewniłam, że bynajmniej nie ucierpiałam. Odparł, że szczerze w to wątpi: podobne incydenty zawsze odbywają się ze szkodą dla dam, które biorą w nich udział. Poradził, bym posłała po pokojówkę i niezwłocznie wróciła do domu. Kiedy panna Ridley zaprotestowała, mówiąc, że jeszcze nie złożyłam sprawozdania pannie Haxby, oświadczył, że w wypadku panny Prior niewielkie opóźnienie zapewne nie sprawi wielkiej różnicy. Przypominam sobie teraz, że był to ten sam człowiek, który nie przyjął do szpitala biednej Ellen Power. Wówczas jednak o tym nie myślałam: przepełniała mnie głęboka wdzięczność, gdyż wobec ewentualnych dociekań oraz podejrzeń panny Haxby doszczętnie straciłabym głowę. Ruszyłam wraz z nim przez korytarz; na wysokości celi Seliny zwolniłam kroku i zajrzałam do środka. Zadrżałam na widok panującego tam rozgardiaszu – drzwi otwartych na oścież, porozrzucanych drobiazgów, hamaka, dalekiego od przepisowego ładu, oraz Biblii, podartej i ubrudzonej tynkiem. Lekarz podążył, za moim spojrzeniem i potrząsnął głową.
– Pomyślałby kto, że taka spokojna dziewczyna – powiedział. – Ale nawet najłagodniejsza suka wyszczerzy kiedyś zęby na swoją panią.
Doradził, bym posłała po służącą i wzięła dorożkę, lecz nie zniosłabym pobytu w zamkniętej przestrzeni, wiedząc, że Selina ma wokół siebie jeszcze mniej miejsca. Ruszyłam pieszo w ciemność, nie zważając na własne bezpieczeństwo. Dopiero na końcu Tite Street zwolniłam kroku, chłodząc na wietrze rozpaloną twarz. Matka może zapytać o przebieg wizyty, moja odpowiedź nie powinna budzić wątpliwości. Przecież nie mogę wyznać, że jedna z więźniarek pobiła strażniczkę. Że wpadła w szał, powodując tym samym nieopisany chaos. Ta wersja jest niedopuszczalna. Nie tylko dlatego, by podtrzymać iluzję o rzekomym posłuszeństwie i uległości kobiet z Millbank, nie. Po prostu wówczas nie obyłoby się bez szlochu i łez oraz wyznania prawdy.
Selina Dawes uderzyła strażniczkę i trafiła do lochu, dlatego że nie zniosłaby wyjazdu z Millbank i rozłąki ze mną.