Выбрать главу

Postanowiłam więc zdobyć się na opanowanie i bez słowa pójść do swojego pokoju. Liczyłam, że jeśli wymówię się złym samopoczuciem, dadzą mi spokój. Kiedy jednak Ellis otworzyła drzwi, rzuciła mi dziwne spojrzenie; przechodząc obok niej, zobaczyłam zastawiony stół w jadalni, kwiaty, świece i porcelanę. Matka podeszła do schodów, blada z niepokoju i irytacji.

– Ach! Jak śmiesz być taka bezmyślna! Jak możesz tak mnie dręczyć!

Na śmierć zapomniałam, że było to pierwsze przyjęcie po ślubie Prissy. Lada chwila mieli przyjść goście. Matka podeszła bliżej i uniosła rękę; myśląc, że chce mnie uderzyć, zrobiłam unik.

Nie uderzyła jednak. Ściągnęła ze mnie płaszcz i sięgnęła do mojego kołnierza.

– Pomóż mi ją rozebrać, Ellis! – zawołała. – Nie możemy dopuścić, by zaniosła ten brud na górę i wdeptała go w dywan.

Wówczas zobaczyłam, że na moim ubraniu widnieją liczne ślady tynku; musiałam się ubrudzić, pomagając pannie Brewer. Stałam oszołomiona, podczas gdy matka trzymała jeden z moich rękawów, a Ellis złapała za drugi. Zerwały ze mnie górę kostiumu, pozwalając bym sama wyplątała się ze spódnicy. Następnie zabrały kapelusz, rękawiczki i zabłocone buty. Ellis wyniosła odzież, matka zaś chwyciła mnie za ramię i zaciągnąwszy do jadalni, zamknęła drzwi.

Zgodnie ze swym wcześniejszym zamiarem oświadczyłam, że źle się czuję. Słysząc to, zaśmiała się ironicznie.

– Źle? – powtórzyła. – O nie, Margaret. Pogrywasz tą kartą wedle własnych zachcianek. Czujesz się źle, kiedy jest ci to na rękę.

– Jestem chora – odrzekłam. – A mama sprawia, że czuję się jeszcze gorzej.

– Jak mniemam, jesteś dostatecznie zdrowa, by chodzić do Millbank! – Uniosłam rękę do czoła. Odepchnęła ją. – Jesteś samolubna – dodała. – I uparta. Dość tego.

– Proszę – powiedziałam. – Proszę. Chciałabym pójść do swojego pokoju i się położyć…

Odparła, że mam iść do swojego pokoju i się ubrać. Mam zrobić to sama, gdyż służące mają w tej chwili inne rzeczy na głowie. Zaprotestowałam, mówiąc, że nie dam rady, że byłam przed chwilą świadkiem potwornej sceny w więzieniu.

– Twoje miejsce jest tutaj! – oświadczyła. – A nie w więzieniu. Pora, żebyś przyjęła to do wiadomości. Teraz, kiedy Priscilla wyszła za mąż, nie możesz dłużej wykręcać się od obowiązków. Twoje miejsce jest tutaj, tutaj, powiadam! Zajmiesz je u boku matki, by w odpowiedniej chwili powitać gości…

I tak dalej. Kiedy wtrąciłam, że będą przy niej Helen ze Stephenem, głos matki nabrał jeszcze ostrzejszych tonów. Nie! Ona tego nie wytrzyma! Nie zniesie, by znajomi uznali mnie za słabą lub… lub ekscentryczną! Ostatnie słowo niemal wypluła.

– Nie jesteś panią Browning, Margaret, choćbyś nie wiem jak tego chciała. W ogóle nie jesteś panią! Jesteś tylko panną Prior. I twoje miejsce – ileż razy muszę to powtarzać? – jest tu, u boku matki.

Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi pęknie. Kiedy powiedziałam o tym matce, zbyła mnie machnięciem ręki i kazała wziąć chloral. Ona nie ma czasu go przynieść, mogę to zrobić sama. I powiedziała, gdzie go trzyma. W szufladzie sekretarzyka.

Poszłam do swojego pokoju. W korytarzu minęłam Vigers; odwróciłam twarz na widok zdumionego spojrzenia, jakim obrzuciła moje nagie ramiona, halki oraz pończochy. Na łóżku znalazłam przygotowaną suknię i broszkę, którą miałam do niej przypiąć. Mocując się z haftkami usłyszałam, jak pod dom podjeżdża pierwsza dorożka: byli to Helen ze Stephenem. Ubieranie się bez niczyjej pomocy kosztowało mnie wiele wysiłku; w pasie poluzował się jeden z fiszbinów i nie wiedziałam, jak go poprawić. Pulsowanie w głowie zaćmiewało mi wzrok. Wyczesałam tynk z włosów, wzdrygając się pod kłującym dotykiem szczotki. Popatrzyłam do lustra: miałam podsinione oczy, a obojczyki sterczały mi niby druty. Z dołu dał się usłyszeć głos Stephena; upewniwszy się, że drzwi salonu zostały zamknięte, pobiegłam do pokoju matki i znalazłam chloral. Wsypałam dwadzieścia miareczek. Kiedy nie podziałały, wzięłam kolejne dziesięć.

Wreszcie krew zapulsowała mi w żyłach, skóra na twarzy stężała i ból w czole zelżał. Odłożyłam chloral na miejsce, matka byłaby zadowolona. Następnie zeszłam na dół, by zgodnie z poleceniem stanąć u jej boku. Zerknęła na mnie przelotnie, chcąc ocenić mój wygląd, po czym nie obdarzyła mnie ani jednym spojrzeniem. Helen podeszła, żeby się przywitać.

– Pokłóciłyście się, wiem – szepnęła.

– Och, Helen – odrzekłam. – Jak bardzo żałuję, że Priscilla wyjechała!

Naraz ogarnął mnie strach, że wyczuje lekarstwo. By zabić jego zapach, sięgnęłam po kieliszek wina z tacy Vigers. Vigers spojrzała na mnie uważnie.

– Szpilki panience wychodzą – powiedziała cicho. Oparła tacę na biodrze i poprawiła mi włosy; był to chyba najcieplejszy gest, jakim kiedykolwiek mnie obdarzono.

Ellis uderzyła w gong. Stephen poszedł do jadalni z matką, Helen z panem Wallace'em. Mnie towarzyszył pan Dance, narzeczony panny Palmer. Pan Dance ma wąsy i krzaczaste brwi. Powiedziałam do niego – choć miałam wrażenie, jakby słowa te wyszły z ust innej kobiety:

– Ma pan nader osobliwą twarz, panie Dance! Ojciec zwykł rysować mi podobne twarze, kiedy byłam dzieckiem. Kiedy odwrócić je do góry nogami, ujawniają nowe, nieznane oblicze. Stephen, pamiętasz te rysunki? – Pan Dance wybuchnął śmiechem. Helen popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. – Niech pan stanie na głowie, panie Dance – dodałam – byśmy ujrzeli tę drugą, ukrytą twarz!

Pan Dance znów się roześmiał. Pamiętam, że chichotał przez cały obiad; wreszcie jego śmiech zmęczył mnie niezmiernie i przycisnęłam palce do powiek.

– Margaret jest dzisiaj zmęczona – zauważyła pani Wallace. – Jesteś zmęczona, Margaret? Za bardzo się poświęcasz swoim podopiecznym.

Otworzyłam oczy. Światła wokół stołu wydały się naraz bardzo jasne. Pan Dance zapytał, o jakie podopieczne chodzi. Pani Wallace odpowiedziała w moim imieniu, że odwiedzam więzienie Millbank i zaprzyjaźniłam się z przebywającymi tam kobietami. Pan Dance wytarł usta. Niesamowite, uznał. Fiszbin nadal kłuł mnie w bok, mocniej niż przedtem.

– Z opowiadań Margaret wnoszę, że panuje tam bardzo ostry rygor – mówiła pani Wallace. – Ale te osoby naturalnie przywykły do trudnych warunków.

Popatrzyłam na nią, a potem na pana Dance'a.

– A panna Prior chodzi tam, by studiować ich obyczaje? – zapytał. – Krzewić wiedzę?

– By nieść im pociechę i inspirację – odrzekła pani Wallace. – Przewodnictwo duchowe, jako dama.

– Ach, jako dama…

W tym momencie to ja wybuchnęłam śmiechem. Pan Dance popatrzył na mnie i zamrugał.

– Domyślam się, że bywała pani świadkiem wielu drastycznych scen – powiedział.

Pamiętam, że utkwiłam wzrok w jego talerzu, w leżącym na nim herbatniku, kawałku sera naznaczonego błękitnymi żyłkami oraz nożu z rączką z kości słoniowej, na którym widniał płatek masła, zroszony wilgocią niczym kroplami potu.

– Owszem – odrzekłam z wolna – widywałam podobne sceny. Widywałam kobiety zmuszone do milczenia, ponieważ tak nakazują przepisy. Widywałam kobiety, które dokonywały samookaleczeń, by przerwać monotonię więziennego życia. Kobiety doprowadzone do obłędu. Jedna umiera, ponieważ trzymano ją w chłodzie i odmawiano treściwego pożywienia. Inna własnoręcznie wyłupiła sobie oko…

Pan Dance, który tymczasem ujął nóż, ponownie odłożył go na talerz. Panna Palmer krzyknęła. Matka upomniała mnie surowo. Zobaczyłam, jak Helen zerka na Stephena. Ale słowa uciekały mi z ust, czułam niemal ich smak i kształt. Mogłam tam siedzieć i zwymiotować na stół, a i tak by mnie nie uciszyli.