Выбрать главу

– Gdybym wiedziała, że jesteś taka chora – powiedziała – oczywiście nie kazałabym ci wczoraj siadać z nami do stołu.

Dodała, że w przyszłości należy zwracać baczniejszą uwagę na to, jak spędzam wolny czas. Sprowadziła Helen i Stephena; słyszałam, że coś szepczą nad łóżkiem. W pewnym momencie zapadłam w sen, po czym obudziłam się z płaczem i krzykiem, i przez pół godziny nie mogłam dojść do siebie. Przestraszyłam się, że w gorączce powiem coś, co dotrze do niepowołanych uszu. Kazałam im wyjść, co napotkało stanowcze protesty. "Jak to, mamy cię zostawić, żebyś tu leżała sama i chora?". Podejrzewam, że matka nosiła się z zamiarem pozostania przy mnie przez całą noc. Wreszcie mój spokój przekonał ich, że wystarczy zostawić jedną z dziewcząt. Vigers ma siedzieć pod drzwiami aż do świtu. Matka kazała jej pilnować, bym nie wstawała i nie męczyła się niepotrzebnie; jeśli jednak nawet pochwyciła szelest tych kartek, nie zajrzała do środka. Raz tylko weszła cicho do pokoju, przynosząc mi filiżankę mleka zagęszczonego jajkiem z melasą. Oświadczyła, że jedna taka filiżanka dziennie wkrótce postawi mnie na nogi. Ale nie mogłam tego wypić. Po godzinie Vigers zabrała filiżankę, a jej nieładna twarz posmutniała. Nie biorę do ust nic prócz wody i odrobiny chleba, leżę przy zasuniętych żaluzjach i zapalonej świecy. Gdy matka przyniosła jaśniejszą lampę, odwróciłam twarz. Światło raziło mnie w oczy.

26 maja 1873

Tego popołudnia, kiedy siedziałam cicho w swoim pokoju, zabrzmiał dzwonek u drzwi i Ruth przyprowadziła gościa. Była to panna Isherwood, obecna na seansie w zeszłą środę. Spojrzała na mnie i wybuchnęła płaczem, mówiąc że od tamtej pory nie zmrużyła oka. Wszystko przez Petera Quicka – dotknął jej twarzy i rąk, pozostawiając na nich niewidoczne ślady, z których niczym woda sączy się jakaś substancja. "Proszę podać mi rękę – poleciłam. – Czy teraz czuje pani na sobie ową substancję?". Potwierdziła. Obserwowałam ją przez chwilę, po czym powiedziałam: "Ja również". Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a ja się roześmiałam. Naturalnie znałam naturę jej dolegliwości. "Jest pani taka jak ja, panno Isherwood, choć sama pani o tym nie wie – oznajmiłam. – Ma pani wielką moc! Materia duchowa sączy się z pani, pragnąc znaleźć ujście. Musimy jej to umożliwić, wówczas pani moc ujawni się z należytą siłą, zgodnie z przeznaczeniem. Potrzebuje rozwoju. Jeśli zignorujemy tę potrzebę, pani moc zaniknie albo wzburzy się wewnątrz organizmu, doprowadzając do choroby." Popatrzyłam na jej pobladłą twarz. "Myślę, że już czuje pani w sobie tę burzę, prawda?". Odpowiedziała, że tak. "Cóż, nie będzie więcej pani doskwierać – dodałam. – Czy już nie czuje się pani lepiej za sprawą mojego dotyku? Pomogę pani, a Peter Ouick poprowadzi moją rękę". Poleciłam Ruth przygotować salonik, Jenny zaś przykazałam przez godzinę trzymać się z dala zarówno od tego pokoju, jak i sąsiednich.

Odczekawszy chwilę, sprowadziłam pannę Isherwood na dół. Po drodze minęłyśmy panią Brink. Wyjaśniłam, że panna Isherwood przyszła na prywatny seans. "Ma pani szczęście, panno Isherwood – zawołała pani Brink. – Ale chyba nie zmęczy pani zbytnio mojego aniołka?". Panna Isherwood przyrzekła, że nie. Po wejściu do salonu zobaczyłyśmy, że Ruth zawiesiła kotarę, ale ponieważ nie było czasu przygotować nafosforyzowanego oleju, zostawiła przygaszoną lampę. "Niech się pali – zdecydowałam. – Gdy uzna pani, że Peter Quick znajduje się w tym pokoju, proszę dać mi znać. Jeżeli istotnie ma pani w sobie moc, on przyjdzie. Nie muszę siadać za kotarą, czynię to jedynie podczas seansów, by uchronić się przed emanacjami płynącymi z oczu niewtajemniczonych".

Przesiedziałyśmy tak może ze dwadzieścia minut, panna Isherwood wierciła się nerwowo przez cały czas. Wreszcie coś zastukało w ścianę. "Co to było?" – spytała szeptem. "Nie wiem" – odrzekłam. Wówczas rozległo się głośniejsze pukanie i panna Isherwood zawołała: "On tu chyba jest!". Wtedy Peter wyszedł zza kotary, jęcząc i potrząsając wielką głową. "Dlaczego sprowadzacie mnie o tak dziwnej porze" – zapytał. "Jest tutaj pewna dama, która potrzebuje twojej pomocy – oznajmiłam. – Moim zdaniem posiada moc przywoływania duchów, ale owa moc jest słaba i wymaga wzmocnienia. Sądzę, że to ty dałeś jej powołanie". "Czy to panna Isherwood? – zapytał Peter. – Tak, widzę ślady, jakimi ją naznaczyłem. Cóż, panno Isherwood, powołanie to nie przelewki, trzeba je traktować z należytą powagą. Posiada pani coś, co niekiedy określa się mianem daru śmiertelnego. Wydarzenia, które mają miejsce w tym pokoju, nie wzbudziłyby zrozumienia niedowiarków. Musi pani dochować tajemnicy, inaczej ściągnie pani na siebie gniew duchów. Potrafi pani to zrobić?". "Chyba tak, proszę pana – odrzekła panna Isherwood. – Sądzę, że słowa panny Dawes nie są dalekie od prawdy. Posiadam naturę podobną do jej natury, a na pewno bardzo zbliżoną".

Popatrzyłam na Petera i ujrzałam uśmiech na jego twarzy. "Natura mojej podopiecznej jest bardzo szczególna – oświadczył. – Według pani być medium oznacza zrzec się własnego ducha i przyjąć innego. Lecz rzeczywistość wygląda inaczej. Człowiek staje się sługą duchów, narzędziem w ich rękach. Pozwala się wykorzystać i tak też ma brzmieć jego modlitwa. Niechaj zostanę wykorzystany. Powtórz, Selino". Powtórzyłam. Peter zwrócił się do panny Isherwood. "Niech pani każe jej to powtórzyć". "Proszę to powiedzieć, panno Dawes" – poleciła panna Isherwood. "Niechaj zostanę wykorzystana" – powtórzyłam. "Widzi pani? Moje medium spełnia każde moje życzenie. Wydaje się świadoma, lecz tak naprawdę jest w transie. Niech pani każe jej coś zrobić".

Usłyszałam, jak panna Isherwood przełyka ślinę. "Zechce pani wstać, panno Dawes?". Peter natychmiast jej przerwał. "Niech pani nie prosi, tylko rozkazuje. Niech pani wstanie, panno Dawes!". Wstałam. "Proszę jeszcze coś jej rozkazać" – polecił Peter Kazała mi złożyć ręce, otworzyć i zamknąć oczy, a następnie powiedzieć "amen". Posłusznie wykonałam polecenie, a Peter wybuchnął śmiechem, aż jego głos przybrał wysokie tony. "Niech panią pocałuje" – powiedział. "Niech pani mnie pocałuje, panno Dawes". "Teraz niech pocałuje mnie!" – zawołał. "Niech pani pocałuje Petera, panno Dawes". "A teraz proszę rozkazać jej zdjąć suknię!". "Ależ nie mogę tego uczynić" – zaoponowała panna Isherwood. "Niech pani to zrobi!". Usłuchała. "Proszę pomóc jej rozpiąć guziki" – dodał. Panna Isherwood posłusznie spełniła polecenie, wołając: "Ach, jak szybko bije jej serce!".

"Medium zostało obnażone – oznajmił Peter. – Podobnie dzieje się z duchem, kiedy pozbywa się ciała. Niech pani położy na niej ręce, panno Isherwood. Czy jest gorąca?". Panna Isherwood odpowiedziała, że jestem bardzo gorąca. "To dlatego, że jej duch znajduje się tuż pod powierzchnią ciała – wyjaśnił Peter. – Panią również należy rozgrzać". Panna Isherwood zapewniła, że jest jej bardzo gorąco. "Nasze zadanie wymaga czegoś więcej – odparł. – Medium sprawi, że stanie się pani jeszcze gorętsza. Proszę zdjąć suknię i objąć pannę Dawes". Poczułam, jak wypełnia rozkaz; nadal miałam zamknięte oczy, gdyż Peter nie pozwolił mi ich otworzyć. Poczułam, jak mnie obejmuje, zbliżając twarz do mojej twarzy. "Co pani czuje, panno Isherwood?" – zapytał Peter. "Nie jestem pewna, proszę pana" – odrzekła. "Proszę przypomnieć, jak brzmi pani modlitwa" – polecił. "Niechaj zostanę wykorzystana" – powiedziała. "Proszę powtórzyć". Powtórzyła, po czym kazał jej uczynić to jeszcze szybciej. Następnie podszedł i położył dłoń na jej karku. Podskoczyła. "O, widzę, że pani duch nie jest jeszcze dostatecznie gorący – stwierdził. – Niech pani poczuje, jak topnieje, ustępując miejsca mojemu duchowi!". Objął ją i poczułam na sobie jego ręce; panna Isherwood znalazła się między nami i zadrżała jak osika. Peter zapytał: "Jak brzmi modlitwa medium, panno Isherwood? Jak brzmi modlitwa medium?". Powtarzała ją raz za razem, aż wreszcie jej głos ucichł, a Peter szepnął do mnie: "Otwórz oczy".