Wtedy przypomniałam sobie, jak ona ucierpiała w wyniku poczynań prawników, dlatego podziękowałam mu tylko, nie mówiąc więcej ani słowa.
– Co do losów domu – podjął – nie potrzebujesz się o to zamartwiać! – Tata okazał się bardzo przezorny. Wielka szkoda, że wielu innych ojców, których spraw bronił w sądzie, nie poszło za jego przykładem! Matka jest kobietą zamożną, i nią pozostanie. – Ty również posiadasz wcale niemały majątek, Margaret – zakończył.
Naturalnie zawsze byłam tego świadoma, lecz dotąd nie miało to większego znaczenia, gdyż i tak nie wiedziałabym, na co przeznaczyć te pieniądze. Zerknęłam na matkę. Trzymała na druciku małą, czarną lalkę i odgrywała przedstawienie przed Georgym. Porcelanowe nóżki stukały o blat stołu. Nachyliłam się bliżej do Stephena. Powiedziałam, że chciałabym znać wysokość posiadanej przeze mnie kwoty. Co składało się na mój majątek i w jaki sposób można by go spieniężyć.
– Oczywiście teoretycznie – zapewniłam go pospiesznie. Jakże by inaczej, odparł ze śmiechem. Zawsze przecież oceniałam wszystko z teoretycznego punktu widzenia.
Nie mógł jednak udzielić mi natychmiastowych informacji, gdyż większość potrzebnych papierów znajdowało się tu, w gabinecie ojca. Umówiliśmy się na jutrzejszy wieczór.
– Nie przeszkadza ci, że to Wigilia? – zapytał. Rzeczywiście, zapomniałam, że są święta, co ponownie go rozbawiło.
Matka zawołała, że koniecznie musimy przyjść i zobaczyć, jak Georgy śmieje się do lalki. Widząc moją zamyśloną twarz, dodała:
– Stephen, coś ty naopowiadał siostrze? Nie życzę sobie takich ponurych min! Na szczęście za miesiąc lub dwa Margaret zapomni o smutku.
Zapewnia, że na przyszły rok zaplanowała dla mnie wiele atrakcji.
24 grudnia 1874
Właśnie zakończyłam pouczającą rozmowę ze Stephenem. Wypisał na kartce wszystkie cyfry. Spoglądając na nie, zadrżałam.
– Jesteś zdziwiona – zauważył; chodziło mi jednak o coś innego.
Zadrżałam, ponieważ uderzyła mnie myśl o pieczołowitości, z jaką tata zadbał o mój majątek. Jak gdyby dzięki swej chorobie przewidział moje plany i chciał dopomóc mi w ich realizacji. Selina utrzymuje, że widzi go, jak spogląda na mnie z góry i uśmiecha się, ale ja nie mam co do tego pewności. Czy istotnie mógłby widzieć moje pragnienia i tęsknoty, obłudę i desperacki plan, i tak po prostu "się uśmiechać"? Selina tłumaczy, że ojciec ogląda wszystko oczami ducha, dlatego też świat wydaje mu się odmieniony.
Usiadłam przy jego biurku.
– Jesteś zdziwiona – powtórzył Stephen. – Nie sądziłaś, że jest tego tak wiele. – Znaczna część majątku ma oczywiście charakter czysto abstrakcyjny: są to pieniądze zamrożone w nieruchomościach i akcjach. Całość wszakże, wraz z kwotą pozostawioną dla mnie przez ojca, stanowi moją niepodzielną własność. – Chyba że – dodał – wyjdziesz za mąż.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, choć podejrzewam, że z zupełnie innych powodów. Zapytałam, czy mogę podjąć pieniądze bez względu na miejsce zamieszkania. Odrzekł, że jak najbardziej, nie muszę przecież na zawsze pozostać na Cheyne Walk. Ale nie to miałam na myśli. A jeśli na przykład wyjadę za granicę? Stephen wytrzeszczył oczy. Powiedziałam, żeby się nie dziwił, ponieważ postanowiłam wybrać się w podróż z "przyjaciółką". Naturalnie jeśli matka wyrazi na to zgodę.
Pewnie wyobraża sobie, że w Millbank albo Muzeum Brytyjskim zaprzyjaźniłam się z inną starą panną. Mój plan bardzo przypadł mu do gustu. Co do pieniędzy, należą do mnie: mogę wydawać je, jak chcę i gdzie chcę. On nie ma na to żadnego wpływu.
A jeśli miałabym przy tym postąpić wbrew woli matki?
Powtórzył, że pieniądze należą do mnie, a nie do matki, i dopóty, dopóki on jest pełnomocnikiem, nikt nie ma prawa ingerować w to, jak zamierzam nimi dysponować.
– A jeśli miałabym postąpić wbrew twojej woli, Stephen?
Popatrzył na mnie uważnie. Skądś dobiegł nas głos Helen; wołała synka. Pozostawiliśmy ich oboje z matką pod pretekstem omówienia spraw związanych z literacką spuścizną papy, co wzbudziło niezadowolenie mamy i uśmiech Helen. Stephen dotknął leżących przed nim papierów, mówiąc, że ani myśli kwestionować ostatnią wolę ojca.
– Dopóki jesteś w pełni władz umysłowych – dodał – i nie padniesz ofiarą czyjegoś zgubnego wpływu, który skłoni cię do wydania pieniędzy ze szkodą dla siebie… cóż, dopóty możesz liczyć na moje pełne wsparcie.
Tak właśnie powiedział. Mówiąc to, roześmiał się; wówczas ogarnęło mnie podejrzenie, że jego przychylność jest pozorna, gdyż w gruncie rzeczy przejrzał moje zamiary i słowa jego wynikały z czystego okrucieństwa. Nie byłam pewna. Zapytałam więc, czy gdybym potrzebowała pieniędzy w Londynie – to znaczy, więcej pieniędzy, niż dostaję od matki – to w jaki sposób mogę je podjąć?
Wyjaśnił, że muszę tylko iść do banku i wycofać je, przedstawiając czek, na którym widnieje również jego podpis. Z tymi słowy wyjął czek spomiędzy dokumentów, po czym sięgnął po pióro. Muszę złożyć podpis obok jego nazwiska i sprecyzować kwotę.
Spojrzałam na podpis, zastanawiając się, czy jest prawdziwy. Doszłam do wniosku, że tak. Stephen nie spuszczał ze mnie oczu.
– Możesz dostać ode mnie taki czek, kiedy tylko zechcesz – oświadczył.
Popatrzyłam na czek, który trzymałam w ręku. Widniało na nim miejsce, gdzie należało wpisać żądaną sumę; podczas gdy Stephen składał dokumenty, ja wlepiłam w nie wzrok: zdawało się powiększać, aż osiągnęło rozmiar mej ręki. Stephen musiał zauważyć moje dziwne spojrzenie, gdyż dotknął palcami świstka i zniżył głos.
– Oczywiście nie muszę ci tłumaczyć – powiedział – że masz postępować z nim bardzo ostrożnie. Pokojówki w żadnym razie nie powinny tego oglądać.i… – Uśmiechnął się. -…chyba nie zaniesiesz go do Millbank, prawda?
Przestraszyłam się, że zechce odebrać mi czek. Złożyłam go i umieściłam za paskiem sukni. Wstaliśmy.
– Wiesz dobrze, że nie chodzę już do Millbank – odparłam. – Wyszliśmy na korytarz i zamknęliśmy drzwi gabinetu papy. – Temu właśnie zawdzięczam poprawę samopoczucia – dodałam.
No tak, odpowiedział, całkiem zapomniał. Helen wspominała mu wielokrotnie, że czuję się znacznie lepiej… Rzucił mi kolejne badawcze spojrzenie, a gdy chciałam odejść, położył dłoń na moim ramieniu.
– Nie myśl, że się wtrącam, Margaret – rzucił pospiesznie. – Naturalnie matka i doktor Ashe wiedzą, co dla ciebie najlepsze. Ale podobno każą ci teraz łykać laudanum. Nie mogę oprzeć się myśli, że po chloralu… cóż, nie jestem pewien co do skutków, jakie daje połączenie tych dwóch medykamentów.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Poczerwieniał; czułam, że ze mną dzieje się to samo.
– Nie masz żadnych symptomów? – drążył. – Żadnych… żadnych koszmarów, lęków ani fantazji?
Jemu chodzi nie o pieniądze, pomyślałam. Chodzi mu o lekarstwo! Chce nas rozdzielić! Zażyje je i sprawi, by Selina przyszła do niego!
Jego dłoń nadal spoczywała na moim ramieniu, widziałam zielonkawe żyły porośnięte czarnymi włosami. Naraz na schodach rozległy się czyjeś kroki i zobaczyliśmy jedną z pokojówek, Vigers z wiadrem węgla. Na jej widok Stephen cofnął rękę. Odwróciłam się, mówiąc, że czuję się świetnie, każdy może to potwierdzić.