Выбрать главу

Nigdy bym nie pomyślała, że ciemna noc kryje w sobie tyle barw.

Następnego dnia pod nieobecność matki poszłam do Millbank, do Seliny. Przenieśli ją z powrotem do poprzedniego sektora, dzięki czemu znów dostaje normalne posiłki i wełnę do robienia na drutach zamiast włókna. Jest pod opieką dobrej pani Jelf. Szłam do celi Seliny, wspominając, jak odwlekałam dawniej te wizyty i zaglądałam najpierw do innych kobiet. Ba, nie chciałam nawet na nią patrzeć, dopóki nie mogłam czynić tego swobodnie! Jak mogłabym teraz od niej stronić? Cóż znaczą dla mnie opinie innych kobiet? Zajrzałam do jednej czy dwu cel, aby życzyć więźniarkom szczęśliwego Nowego Roku i uścisnąć ich dłonie; sektor zdawał się odmieniony, zaludniony rzeszą bladych istot w sukniach koloru błota. Dwie lub trzy znane mi więźniarki zostały przeniesione do Fulham, Ellen Power nie żyje, a kobieta, która obecnie zajmuje jej celę, w ogóle mnie nie zna. Mary Ann Cook ucieszyła się na mój widok, tak samo Agnes Nash. Ale tak naprawdę przyszłam tu do Seliny.

Zapytała o postępy w przygotowaniach. Powtórzyłam jej słowa Stephena. Selina uważa, że nie możemy być pewne co do pieniędzy; radzi mi iść do banku i podjąć możliwie jak największą kwotę, po czym przechować ją bezpiecznie aż do naszego wyjazdu. Z uśmiechem wysłuchała opowieści o podróży do Marishes.

– Jesteś sprytna, Auroro – powiedziała. Odrzekłam, iż cały mój spryt pochodzi od niej, jestem tylko narzędziem w jej rękach.

– Moim medium – uzupełniła.

Następnie podeszła bliżej; zobaczyłam, że spogląda na moją suknię. Przeniosła wzrok w okolice szyi.

– Czujesz, że jestem blisko? – spytała. – Czujesz moją obecność? Mój duch przychodzi do ciebie nocą.

– Wiem – odrzekłam.

– Nosisz obróżkę? Pokaż.

Odsunęłam kołnierz i pokazałam jej aksamitną tasiemkę ciasno opasującą szyję. Skinęła głową; obroża zacisnęła się jeszcze mocniej.

– Bardzo dobrze – szepnęła; jej głos brzmiał niczym najczulsza pieszczota. – Ona w mroku wskaże mi drogę. Nie… – Zrobiłam krok, żeby stanąć bliżej niej. – Nie. Jeśli nas teraz zobaczą, mogą zabronić ci dalszych wizyt. Musisz poczekać. Wkrótce będę twoja. Tak blisko, jak tylko zechcesz.

Poczułam zamęt w głowie.

– Kiedy, Selino?

Odrzekła, że decyzja należy do mnie. Wtedy, kiedy na pewno będę sama, którejś nocy po wyjeździe matki, gdy zgromadzę wszystkie rzeczy potrzebne na podróż.

– Matka wyjeżdża dziewiątego – odrzekłam. – Zatem którejś kolejnej nocy…

Naraz przyszła mi do głowy pewna myśl. Uśmiechnęłam się, może nawet roześmiałam, pamiętam bowiem, że powiedziała: "Cii, bo pani Jelf usłyszy!".

– Przepraszam – odrzekłam. – Chodzi o to, że… pomyślałam o pewnej nocy, jeśli oczywiście nie uznasz tego za niedorzeczność. – Spojrzała zdziwiona. Znów mało się nie roześmiałam. – Dwudziestego stycznia, Selino. Wigilia świętej Agnieszki!

Jej oczy nadal wyrażały kompletną pustkę. Czy to moje urodziny?

Potrząsnęłam głową.

– Wigilia świętej Agnieszki! Wigilia świętej Agnieszki!

Jak zjawy suną przez pasaż ogromny.

Do ciężkich dźwierzy w sień płyną jak zjawy.

Odźwierny chrapie we śnie nieprzytomnym (…)

Łatwo zsuwają się rygle, antaby.

Łańcuch już leży na wytartych płytach.

Wnet się dźwierze otworzą.

Klucz w kłódce już zgrzyta…

Stała, patrząc na mnie i nie rozumiejąc, nie rozumiejąc! Umilkłam, czując w piersi na poły urazę, na poły strach i miłość. Wreszcie pomyślałam: skąd mogła wiedzieć? Kto miał ją tego nauczyć?

I dodałam w duchu: już niedługo.

14 czerwca 1873

Seans, a potem spotkanie z panną Driver. To przyjaciółka panny Isherwood, która w zeszłym miesiącu odbyła indywidualne spotkanie z Peterem. Twierdzi, że panna Isherwood w życiu nie czuła się lepiej, co zawdzięcza interwencji z zaświatów. "Czy Peter nie mógłby dopomóc i mnie, panno Dawes – zapytała. – Dręczy mnie straszny niepokój i ulegam osobliwym wahaniom nastroju. Mniemam, iż cierpię na tę samą przypadłość, co panna Isherwood". Spędziła u nas półtorej godziny. Poddaliśmy ją tej samej kuracji, co pannę Isherwood, ale trwała nieco dłużej. Według Petera konieczna będzie kontynuacja. 1 funt.

21 czerwca 1873

Panna Driver, kontynuacja. 1 godzina, 2 funty.

Pani Tilney i panna Noakes. Panna Noakes narzeka na bóle w stawach. 1 funt.

25 czerwca 1873

Panna Noakes, kontynuacja. Peter trzymał ją za głowę, podczas gdy ja przyklękłam i grzałam ją swym oddechem. 2 godziny, 3 funty.

2 lipca 1873

Panna Mortimer, dolegjiwości związane z kręgosłupem. Zbyt nerwowa. Panna Wilson, bóle. Według Petera zbyt brzydka.

15 stycznia 1875

Wszyscy pojechali do Warwickshire, tydzień temu. Stałam w drzwiach i patrzyłam, jak ładują bagaże, a potem odjeżdżają, machając do mnie przez okna powozu. Następnie wróciłam na górę i wybuchnęłam płaczem. Matce pozwoliłam się pocałować. Helen odciągnęłam na stronę. "Niech Bóg ma cię w swojej opiece" – powiedziałam. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Ona jednak roześmiała się tylko: nigdy nie słyszała ode mnie podobnych słów.

– Zobaczymy się za miesiąc – odrzekła. – Napiszesz?

Nigdy dotąd nie rozstawałyśmy się na tak długo. Obiecałam, że napiszę, lecz minął już tydzień, a nie wysłałam żadnego listu. Prędzej czy później to zrobię. Ale jeszcze nie teraz.

Nie pamiętam podobnej ciszy. Bratanek kucharki przychodzi na noc i śpi na dole; kiedy to piszę, wszyscy są już w łóżkach. Po tym jak Vigers przyniosła mi węgiel i wodę, nie mieli nic więcej do roboty. O wpół do dziesiątej zamknęli frontowe drzwi.

Jak tu cicho! Gdyby moje pióro umiało szeptać, kazałabym mu to uczynić: Mam nasze pieniądze. Tysiąc trzysta funtów. Wczoraj wyjęłam je z banku. Choć należą do mnie, czułam się jak złodziej. Gdy przedstawiłam czek, urzędnik zrobił dość dziwną minę, po czym poszedł skonsultować się z jakimś starszym mężczyzną i wrócił z pytaniem, czy jestem pewna, że życzę sobie podjąć taką ilość gotówki? Odrzekłam, że jak najbardziej. Dygotałam przy tym na całym ciele, przekonana, że odkryją moje zamiary i poślą po Stephena. Cóż jednak mieli robić? Jestem damą, a te pieniądze to moja własność. Przynieśli mi całą sumę w papierowej kopercie. Kasjer skłonił się uprzejmie.

Powiedziałam mu, że pragnę przeznaczyć tę kwotę na cele dobroczynne i umożliwić wyjazd za granicę biednym dziewczętom z marginesu. Urzędnik odparł z kwaśną miną, iż cel jest zaiste szczytny.

Po wyjściu z banku pojechałam dwukółką na dworzec Waterloo, aby kupić bilety na pociąg. Potem udałam się na stację Victoria, do biura podróży, gdzie otrzymałam paszport dla siebie i swojej towarzyszki. Powiedziałam, że nazywa się Marian Erie. Sekretarka zanotowała dane jak gdyby nigdy nic, upewniając się tylko co do pisowni. Ileż miejsc mogłabym odwiedzić, jakich kłamstw naopowiadać! Zastanawiam się, ilu ludzi zdołałabym oszukać, zanim by mnie złapano.

Rankiem stanęłam przy oknie i zobaczyłam policjanta patrolującego ulicę. Matka prosiła, by podczas jej nieobecności zwrócił baczniejszą uwagę na dom. Na mój widok skinął głową. Serce podskoczyło mi w piersi. Kiedy jednak wspomniałam dziś o tym Selmie, popatrzyła na mnie z uśmiechem.