Выбрать главу

Główne lektury Willy'ego od czasów udręk szkolnej ławy stanowiły opowieści grozy w komiksach. I naprawdę, często marzył, żeby żyć w świecie obrazków, gdzie każdy jego problem mógłby być rozwiązany przez jedno pociągnięcie pędzla artysty, gdzie wszystko jest jednowymiarowe, proste i barwne, i gdzie wszelkie źródła zagrożenia są jasno określone i zrozumiałe. Zawsze żywił wewnętrzne przekonanie, że w świecie nocy kryje się wiele potworów, i wobec tego nie był ani zaskoczony, ani przerażony swoim odkryciem, że w zanieczyszczonych wodach rzeki żyje jakaś obca niebezpieczna istota.

Było jednakże coś, co go w tym wszystkim niepokoiło: jak mianowicie — rozmyślał — tak wolno poruszające się stworzenie mogło się zbliżyć do człowieka tak żywego jak Des Martin na tyle, by z nim zrobić to… co zrobiło? Prawda, że nad rzeką panuje mrok, ale trudno sobie wyobrazić, żeby Des podszedł do krwiożerczej bestii bezwolnie jak jagnię prowadzone na rzeź, i dał się pożreć. W dzikim, ale skromnym rezerwacie swojej wyobraźni Willy nie znalazł odpowiedzi na to pytanie. Spędził więc wiele godzin na rozpatrywaniu przeróżnych wariantów śmierci Desa Martina chichocząc od czasu do czasu, kiedy stanęła mu przed oczyma jakaś szczególnie spektakularna wizja.

Obrazki 27 do 38

Minęły dwa dni i wszystko zaczęło wracać do normy, kiedy — późną nocą — Willy znów zobaczył czarny kształt. Jak poprzednio, wyłonił się on z wody ruchem ślimaka, na chwilę jak gdyby zastygł, a następnie zniknął mu z oczu.

Godzinę, potem dwie, wytykał zegar w chłodnej ciszy poddasza i Willy stracił nadzieję, że ktoś nadejdzie. Nagle, na sąsiedniej ulicy usłyszał ostry rozlegający się echem wśród nocy stukot wysokich obcasów. W skupieniu zmarszczył czoło i po chwili jego odrętwiały umysł, który rejestrował obyczaje wszystkich osób z sąsiedztwa, podsunął mu odpowiedź.

Właścicielką hałaśliwych obcasów musi być Jane Dubois, która pracuje w barze kawowym na głównej ulicy. Była tam tylko kelnerką, co nie przeszkadzało, że regularnie dawała Willy'emu kosza, nawet wtedy, kiedy miał pieniądze. Stukot obcasów najpierw się nasilał, a następnie zaczął słabnąć, kiedy Jane schodziła w dół ku rzece.

Nagle kroki ucichły.

Willy pilnie nastawił uszu, ale nie usłyszał odgłosu zamykania drzwi wejściowych. Wiedział, że stwór rzeczny żeruje.

Przez jakiś czas jeszcze prowadził swoją obserwację, aż do momentu, kiedy plama pełzającej czerni powróciła do wody. Zamknął wtedy okno i poszedł spać uśmiechając się w ciemności — najmniejsze poczucie winy, że jakoś w tym wszystkim uczestniczy, nie psuło smaku zemsty. Jedyne, co mąciło jego zadowolenie, to dręcząca ciekawość, jak też potwór dopada swojej ofiary. Jane Dubois była młoda i zwinna, a mimo to zginęła natychmiast, jak się wydawało, na jasno oświetlonej ulicy. Czy to możliwe, by stwór stawał się niewidzialny?

Willy obracał ten problem w mrocznych zakamarkach swego umysłu, aż wreszcie zapadł w sen.

Obrazki 39 do 56

Drugi wypadek zniknięcia wywołał większe poruszenie niż pierwszy i ludzie przestali wychodzić późno z domu. Willy nie tęsknił za nimi specjalnie, ale gdyby nawet, to zawsze miał jeszcze policyjne wozy patrolowe, które od czasu do czasu przejeżdżały koło domu dostarczając mu okazji do obserwacji. Byłby zupełnie szczęśliwy, gdyby na ulicach nie było w ogóle ludzi, nigdy.

Trzeciej nocy po zniknięciu Jane przyjaciel Willy'ego — bo w ten sposób nazywał teraz w myślach rzeczną istotę — wyraźnie zgłodniał. Wyszedł z wody, jak zwykle koło północy, i zniknął Willy'emu z oczu. Na ulicach panowała grobowa cisza i Willy wyczuł od razu, że nie ma co tam szukać. Zaczął w nim wzbierać dziwny niepokój. Stwór powrócił do wody przed samym świtem i wylazł wcześniej następnej nocy — znów ku swemu rozczarowaniu. Willy zaczął się denerwować.

Kiedy Willy był roztargniony, zachowywał się dosłownie jak debil. Kiedyś kręcąc się po sklepie przewrócił kosz pomidorów, innym znów razem upuścił na kamienną posadzkę skrzynkę pustych butelek po coca-coli. Jack przyszedł z pracy właśnie w momencie, kiedy Willy zmiatał potłuczone szkło, i darł się na niego przez pełne pięć minut. Willy patrzył na rozzłoszczoną, umazaną smarem twarz brata i odzianą w drelichy krępą postać. Nie powiedział nic, ale pomyślał sobie, że byłoby dobrze, gdyby tak Jack poszedł późną nocą na spacer nad rzekę. Zaczął się nawet zastanawiać, co tu zrobić, żeby się wybrał we właściwym czasie i kierunku.

Tej nocy stwór ukazał się wcześniej niż kiedykolwiek poprzednio i było jasne, że musi być już bardzo głodny. Willy patrzył i czekał całą noc, ale nikt się nie zjawił i w mroku przedświtu zobaczył, jak wraca na swoje leże. Osobliwa rzecz — Willy czuł złość, rozczarowanie i głód, jakby potwór był częścią jego samego. Wychylił się przez okno wytężając wzrok i żałując, że nie może pomóc swojemu przyjacielowi. Nagle zamarł.

Czarny kształt zatrzymał się na brzegu rzeki i chociaż Willy widział w ciemności jedynie plamę, wiedział, że tamten go zobaczył. W dziwny sposób, nie. znany człowiekowi, stwór stał się świadom obecności Willy'ego, do którego zaczęło docierać, że tamten w żadnym razie nie jest jego przyjacielem.

Stwór zaczął pełznąć w górę Ridgeway Street.

Willy przerażony cofnął się od okna. Sądził, że jest bezpieczny znajdując się tak wysoko, ale nie miał pojęcia, jakimi właściwościami jest obdarzona dziwna istota. A może potrafi się wspinać po pionowym murze? Przed oczyma Willy'ego pojawiła się wizja czarnego potwora, który z rozdziawioną ohydną paszczą wpada do niego przez okno. Albo, jak niektóre potwory z komiksów, może za sprawą kontaktu telepatycznego kazać mu zejść na dół i wyjść na ulicę.

Nagle przed domem wybuchł hałas i zabłysło światło. Willy jęknął ze strachu, po czym zorientował się, że to przejechał wóz policyjny. Wrócił do okna i wyjrzał. Wóz skręcił w jedną z mniejszych uliczek odchodzących od Ridgeway Street w stronę rzeki i tylko kilka zmarszczek na wodzie, które odbiły pierwszy blask świtu, świadczyło o tym, że tu kiedykolwiek coś było.

Obrazki 57 do 63

Nawet w pełnym świetle dnia przerażenie nie opuściło Willy'ego. Ten krótki moment duchowego kontaktu z nieziemskim potworem odcisnął głębokie piętno w świadomości chłopca i całkowicie zmienił jego pogląd na sprawę. Musi komuś o tym wszystkim powiedzieć.

Tu jednak zaczynały się problemy.

Kiedy po raz pierwszy zobaczył stwora — przed tajemniczym zniknięciem dwóch pierwszych osób — uznał, że i tak nikt mu nie uwierzy. To, co miał do opowiedzenia teraz, było tak fantastyczne, że mógł się spodziewać jeszcze gorszych drwin albo surowszej kary.

Rozważał właśnie przy śniadaniu całą sytuację, kiedy wkroczyły do kuchni Ada i Emily z poleceniem od Jacka, że ma przez cały dzień malować ściany składziku na tyłach sklepu. Willy wylazł z domu, położył się w pełnej kurzu szopie, gdzie przechowywano worki z kartoflami, i gorączkowo myślał, co by tu zrobić. Wreszcie zdecydował, że napisze do policji anonimowy list — w ten sposób informacja będzie bardziej wiarygodna, a on uniknie kłopotów.