Nie był zadowolony, że dziewczyna upiera się, by iść do pracy i na studia, ale rozumiał jej pragnienie powrotu do normalnego życia. Oczekiwanie, że Natalie pozwoli, by ją ukrył przed całym światem w swoim domu, aż uda mu się dowiedzieć, co ją tak przeraziło, dowodziło tylko braku realizmu. Szczególnie że dziewczyna nie zdawała sobie przecież sprawy, iż jej życie było w niebezpieczeństwie. A Noah nie miał zamiaru jej o tym informować, żeby nie budzić w niej przerażenia i paniki.
Musi dowiedzieć się, kim jest jej prześladowca, i to szybko, bo nie może dopuścić, by Natalie wałęsała się sama po mieście bez należytej ochrony. Gotów był wyrazić zgodę, żeby wieczorami pracowała u Murphy'ego, bo tam mógł ją mieć na oku, spotykając się w barze z przyjaciółmi czy grając w bilard. Ale dopóki zagrożenie nie zniknie, dziewczyna będzie musiała być nieustannie albo przy nim, albo pod opieką kogoś, do kogo Noah miał zaufanie. Nie było innej możliwości.
Niestety, pozostawał jeszcze jeden problem, który stanowił dla Noaha trudniejszy orzech do zgryzienia: jak oprzeć się Natalie, jak odrzucić jej namiętne zaproszenia. Ten pocałunek w kuchni, niby taki niewinny, domagał się wręcz odpowiedzi, żądał, by Noah dopuścił do głosu kłębiącą się tuż pod powierzchnią namiętność, która, czego oboje byli w pełni świadomi, czekała tylko okazji, by wymknąć się spod kontroli i buchnąć potężnym płomieniem.
Dzięki żelaznej woli, która zaskoczyła nawet jego samego, Noah zdołał wyrwać się z ramion Natalie, nie miał jednak wątpliwości, że czekają go następne podchody miłosne, z którymi będzie musiał się zmierzyć.
Dostrzegał ironię sytuacji. Nie zwykł odmawiać kobietom, szczególnie kobietom, których pragnął tak bardzo i od tak dawna jak Natalie. Zawsze uwielbiał płeć odmienną, kobiecy zapach, miękkość, grę miłosną i gorący, nieskomplikowany seks. Latami ograniczał się do przelotnych, nieangażujących emocjonalnie romansów i pozostawał w stanie wolnym.
Ale z Natalie wszystko się komplikowało. Przede wszystkim zaangażował się uczuciowo. Na domiar złego okłamał ją. Łączące ich kruche, delikatne więzi mogły z łatwością zostać zerwane, kiedy Natalie wreszcie dowie się prawdy. Już mogła mieć wątpliwości co do ich zaręczyn, kiedy pytała o zaręczynowy pierścionek.
Noah postanowił odsunąć rozważanie tych problemów do czasu, gdy naprawdę się pojawią, wyrzucił z głowy niepokojące myśli i wystukał numer telefonu administratorki domu, w którym poprzednio mieszkała Natalie. Nie był zaskoczony, kiedy po kilku minutach odłożył słuchawkę, nadal nie wiedząc nic o jej życiu w Reno. Większość ludzi bardzo niechętnie udzielała informacji przez telefon i ta kobieta nie stanowiła wyjątku. Właściwie Noah musiał szanować administratorkę za dyskrecję, nawet jeśli jemu nie było to w danym momencie na rękę.
Niestety, oznaczało to, że musi wybrać się do Reno, by osobiście sprawdzić pewne tropy. Przez następnych kilka godzin intensywnie pracował, żeby móc wyjechać na całą środę, zarezerwował bilety na samolot i przygotował listę osób, z którymi powinien porozmawiać, i spraw, jakie miał w ciągu tego dnia załatwić. Zadzwonił też do Murphy'ego i poprosił, żeby starszy pan włączył Natalie do grafiku na pół etatu.
Kiedy skończył, było już wczesne popołudnie. Nagle uderzyła go panująca w domu nienaturalna cisza. W ostatnich latach zdążył przywyknąć do ciszy, ale teraz zaniepokoił go brak odgłosów obecności Natalie.
Wyszedł z biura do holu, zajrzał do pustego salonu.
Sprawdził na piętrze i w kuchni, ale nigdzie nie było śladu dziewczyny. Serce zaczęło mu mocno walić i już miał głośno ją zawołać, kiedy przypadkowo zerknął na usytuowany na tyłach domu taras i zobaczył Natalie, która wyciągnięta na miękkim leżaku wygrzewała się w złocistych promieniach przeświecającego przez ażurową markizę słońca. Z pochyloną głową czytała leżącą na kolanach książkę. Spódnicę sukienki podciągnęła do góry, żeby odsłonić uda i wygrzewać na słońcu długie, gołe nogi. Robiła wrażenie spokojnej i zadowolonej. Serce Noaha zabiło z nagłej tęsknoty.
Obserwował, jak dziewczyna wsuwa kosmyk niesfornych włosów za ucho, pochyla się do stojącej na stoliczku przy leżaku miski i bierze wafelek. Rozdzieliła dwie warstwy i najpierw zeskrobała zębami krem, a potem dopiero włożyła do ust wafel i zaczęła go gryźć. Wreszcie zlizała okruszki z palców.
Noah uśmiechnął się na widok malującej się na jej twarzy błogości łasucha, otworzył przesuwane drzwi i wyszedł na werandę. Zaskoczona jego nagłym pojawieniem się dziewczyna podniosła w górę oczy i spojrzała na niego z szelmowskim uśmieszkiem osoby przyłapanej na dziecinnej zabawie.
– Od dawna tam stałeś i przyglądałeś mi się? – zapytała z lekką wymówką w głosie.
– Od niedawna. Szedłem do kuchni, żeby zrobić sobie kanapkę – powiedział Noah, chcąc jakoś usprawiedliwić to szpiegowanie Natalie. – Mogę się do ciebie przyłączyć?
– Jasne. – Głośno zamknęła grubą książkę, ale pozostawiła ją na kolanach. – Z radością powitam towarzystwo. I przerwę w nauce.
Noah usiadł na krześle ogrodowym przy leżaku Natalie. Podwędził ciastko z miski dziewczyny i pożarł je po męsku, wkładając całe do ust.
– Mam dla ciebie dobrą nowinę. Rozmawiałem z Murphym i możesz wrócić do pracy w czwartek, na początek od szóstej do dziewiątej wieczór, potem stopniowo coraz dłużej, aż do normalnego czasu pracy.
Spojrzała na niego ciepło.
– Dziękuję. Jestem ci bardzo wdzięczna.
Noah złapał drugie ciastko i rzucił od niechcenia:
– Muszę cię też uprzedzić, że w środę wyjeżdżam z miasta służbowo na cały dzień.
– Tak? – Natalie uniosła w górę brwi z umiarkowanym zaskoczeniem.
– Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe, ale zadzwoniłem do Melodie, która wybiera się właśnie w środę na ostatnią miarę sukni ślubnej i byłaby zachwycona, gdybyś zechciała jej towarzyszyć.
W kącikach ust Natalie czaił się uśmiech.
– Może być fajnie, choć oczywiście domyślam się, że zaaranżowałeś to po to, żebym nie została sama w domu, kiedy ty wyjedziesz.
– Oczywiście, masz rację. – Noah nie mógł wypierać się tego, co było jasne na pierwszy rzut oka. I szybko zmienił temat, żeby Natalie nie zapytała, jaka sprawa wyciąga go z miasta. – Co czytasz? – zainteresował się gwałtownie.
Natalie wyprostowała nogi i zaczęła poruszać palcami.
– Jedną z moich psychobujd. Spojrzał pytająco.
– Murphy tak je nazywa. – Potrząsnęła głową, aż włosy rozsypały się jej na ramionach i roześmiała się lekko. – Zabawne, jakie śmieszne drobiazgi mi się przypominają!
– Pamiętasz wykłady, wiesz, co studiujesz? – zapytał Noah ostrożnie, bo chciał dowiedzieć się jak najwięcej, nie dając jednak Natalie odczuć, że jest przesłuchiwana.
– Dziwne, ale tak. – Pogłaskała lśniącą okładkę książki i spojrzała na Noaha z uśmiechem. – Specjalizuję się w opiece społecznej i chcę zostać adwokatem dzieci sprawiających kłopoty wychowawcze, szczególnie dzieci z placówek opiekuńczych i rodzin zastępczych.
– Co jest celem godnym podziwu – powiedział szczerze Noah. Dobroć, delikatność i wrażliwość Natalie predestynowały ją do tej pracy.
Dziewczyna przyjęła komplement wzruszeniem ramion.
– Przeżyłam to na własnej skórze, więc doskonale wiem, co czuje dziecko, które w naszym systemie opiekuńczym nigdzie nie jest naprawdę u siebie.