Uśmiechnął się na powitanie.
– Już miałem wychodzić do pracy. Cieszę się, że zdążyłem się jeszcze z tobą zobaczyć. Wyglądasz znakomicie.
– Dzięki. – Nieświadomie dotknęła szramy na policzku, której na dzień nie zaklejała plastrem. – Nadal mam parę siniaków i zadrapań, także pamięć jeszcze szwankuje, ale nie narzekam, bo zdaję sobie sprawę, że mogło się skończyć znacznie gorzej.
– Wiem, że czujesz się lepiej – wtrącił Noah autorytatywnym tonem. – Ale mimo wszystko oszczędzaj się dzisiaj.
Natalie szeroko otworzyła oczy.
– Tak jest, proszę pana.
– Nic jej nie będzie, Noah – Melodie starała się rozwiać jego niepokój. – Przestań się o nią martwić. Zaopiekuję się nią pod twoją nieobecność.
Usatysfakcjonowany jej zapewnieniem Noah zerknął na zegarek
– Muszę już się zbierać, żeby zdążyć na samolot. Wrócę około szóstej i przyjadę po ciebie. – Pochylił się i delikatnie musnął jej usta pocałunkiem, który trwał o wiele za krótko jak na jej gust.
– Uważaj na siebie – wymknęło jej się. Spojrzał na nią przeciągle, uniósł brew i powiedział ochryple:
– Ty też.
Jego odpowiedź zdawała się mieć głębsze znaczenie, którego Natalie nie rozumiała, ale zaczęło ją ogarniać niemiłe przeczucie. To śmieszne, pomyślała i natychmiast odsunęła je od siebie.
– Chodź, Cole. Odprowadzę cię – powiedział Noah do brata. – Chciałbym przedyskutować z tobą jeszcze parę spraw.
Mężczyźni pożegnali się i wyszli.
– Jesteś gotowa? – zapytała Natalie. Melodie skinęła głową.
– Wezmę tylko torebkę i ruszamy.
Pół godziny później stały już w sławnym w San Francisco butiku dla nowożeńców, otoczone całymi rzędami białych, puszystych sukien ślubnych, pastelowych, kapiących od biżuterii toalet druhen i innych ślubnych utensyliów. Ogromny sklep podzielony był na działy, oferujące dosłownie wszystko, od butów poczynając, poprzez bieliznę, aż po tradycyjne bądź bardzo fantazyjne stroje wieczorowe.
Młoda ekspedientka poinformowała Melodie, że jej suknia została już przygotowana i że da jej znać, kiedy krawcowa będzie mogła dokonać ostatecznych poprawek. W oczekiwaniu na miarę powędrowały przez różne działy do sektora strojów wieczorowych.
Melodie myszkowała wśród rozwieszonych toalet i nagle wynurzyła się z dwuczęściowym cackiem, składającym się z czarnych koronkowych spodni i koszulki na ramiączkach.
– Co to jest, twoim zdaniem? – zapytała, przykładając komplet do siebie, żeby Natalie mogła mu się przyjrzeć. – Przydałoby mi się parę ciuszków na miesiąc miodowy, a to nadawałoby się chyba na wieczorne przyjęcia na Bahamach.
Natalie uśmiechnęła się na widok rozpromienionej twarzy Melodie. Wiedziała, że ten rumieniec wywołała myśl o przyszłym mężu.
– Mnie się podoba i jestem pewna, że Cole też będzie zachwycony.
– Chyba masz rację. – Melodie przewiesiła komplet przez ramię i zaczęła przeglądać ubrania na następnym wieszaku. – A ty masz już strój na sobotę?
Natalie pogładziła uszytą w kształcie zsuwającego się z ramion swetra suknię z angory, która przykuła jej uwagę, rozkoszowała się dotykiem mięciutkiej tkaniny. Zastanawiała się nad pytaniem Melodie, przebiegając w myślach wszystkie swoje wiszące w szafie Noaha ubrania. Te stroje nadawały się do codziennego użytku, ale z całą pewnością nie było wśród nich toalety stosownej na ślub i wesele.
– Podejrzewam, że nie mam nic odpowiedniego
– odparła i spojrzała żałośnie na Melodie. – Ta utrata pamięci naprawdę doprowadza mnie do szału.
– Rozumiem to doskonale, ale postaraj się znaleźć zalety tej sytuacji – uśmiechnęła się życzliwie Melody.
– Masz znakomitą wymówkę, żeby kupić sobie coś nowego i fantastycznego. Przymierz parę sukienek, zobaczymy, może coś ci się spodoba.
Sposób, w jaki Melodie patrzyła na amnezję, przypadł Natalie do gustu i od razu poprawił jej się humor.
– Tak zrobię. – Zdjęła z wieszaka lśniącą, seksowną suknię w kolorze czerwonego wina, który wspaniale podkreślał jej blond włosy i jasną cerę.
Następnych kilka godzin minęło bardzo szybko, Natalie z przyjemnością odkrywała uroki towarzystwa Melodie, z którą, jak się okazało, miały wiele wspólnych zainteresowań. Kiedy razem mierzyły stroje, plotkowały jak na dziewczyny przystało, i Melodie rozbawiła Natalie opowieścią o tym, jak usidliła Cole'a. A kiedy wreszcie Melodie włożyła suknię ślubną i zapytała Natalie o opinię, ta najzupełniej szczerze odpowiedziała, że nigdy w życiu nie widziała piękniejszej panny młodej.
Oczy Melodie posmutniały, kiedy opowiadała, jak dorastała bez matki i choć ojciec był dla niej bardzo dobry, to w takich chwilach jak ta brakowało jej bliskiej kobiety. Natalie rozumiała uczucia Melodie, bo sama ciągle odczuwała brak obojga rodziców i podejrzewała, że zawsze już tak będzie.
Kiedy po południu opuszczały sklep, dźwigały całe naręcza toreb ze ślubnymi akcesoriami i nowymi strojami. Suknia, którą wybrała Natalie, pasowała idealnie. Dobrała do niej odpowiednie pantofle, gustowne kolczyki, a nawet nową bieliznę zamiast dotychczasowej, praktycznej, bawełnianej. Zapłaciła za zakupy kartą kredytową, którą znalazła w torebce, bo nie wiedziała, ile ma pieniędzy na koncie, wolała więc nie wystawiać czeku.
– O rany, umieram z głodu – jęknęła Melodie, kiedy już wrzuciły torby z zakupami do bagażnika samochodu. – A ty?
– Coś bym zjadła. – Żołądek Natalie wybrał ten moment, by wyrazić swoją opinię donośnym burczeniem. Dziewczyna szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. – Podejrzewam, że te monstrualne zakupy pobudziły mój apetyt.
Melodie wybuchnęła śmiechem.
– Miło mi to słyszeć. Na rogu jest knajpka. Co ty na to?
– Jestem zdecydowanie za.
Weszły do restauracji i poprosiły o stolik w patio, jako że dzień był ciepły i pogodny. Melodie zamówiła dla siebie kanapkę klubową i mrożoną herbatę, Natalie wybrała sałatkę firmową i wodę. Kelnerka ruszyła do kuchni, a Natalie zerknęła z roztargnieniem ponad głową Melodie na hostessę, prowadzącą jakiegoś samotnego blondyna do pobliskiego stolika. Mężczyzna spojrzał na nią i kąciki jego ust uniosły się w aroganckim uśmiechu.
Natalie podświadomie wyczuła w nim coś znajomego, to uczucie wstrząsnęło nią. Zmarszczyła czoło, próbując wydobyć wspomnienie z najodleglejszego zakamarka pamięci, ale jej mózg odmówił współpracy. Serce jej się ścisnęło, ciarki przeszły po skórze, miała wrażenie, że badawcze spojrzenie mężczyzny wręcz ją hipnotyzuje.
Była przerażona wzbierającym w niej, zapierającym dech w piersiach lękiem. Oderwała wzrok od nieznajomego i utkwiła spojrzenie w ożywionej twarzy przyjaciółki.
Czekając na zamówiony lunch, słuchała opowieści narzeczonej Cole'a o przygotowaniach do ślubu, które wypełniły jej ostatnie sześć miesięcy. Ta rozmowa i blask rzucany przez olśniewający diament w zaręczynowym pierścionku na lewej ręce Melodie przypomniały Natalie, że ona sama nic nie wiedziała o własnych zaręczynach i planach małżeńskich.
Bezradnie spojrzała na swoje pozbawione biżuterii palce i wróciła wzrokiem do Melodie.
– Czy ja i Noah nie ustaliliśmy jeszcze daty ślubu? Oczy przyjaciółki zaokrągliły się ze zdumienia, ale szybko zapanowała nad sobą.
– No, hm, nie. Przynajmniej mnie nic na ten temat nie wiadomo. – Zaczęła kręcić się na krześle, jakby temat był dla niej wyjątkowo niewygodny.
Dziwne zachowanie Melodie nie powstrzymało Natalie od prób dowiedzenia się czegoś więcej.
– Od jak dawna jesteśmy zaręczeni?
Melodie pociągnęła zdrowy łyk mrożonej herbaty, zanim odpowiedziała na pytanie Natalie.