Roznosiła tace z napojami i przekąskami i nie mogła wyjść ze zdumienia i radości, jak wiele osób się o nią troszczy. Niektórych klientów rozpoznawała, innych nie, ale udawało jej się tak prowadzić rozmowę, żeby nikt z nich się nie zorientował.
W chwili przestoju tuż przed zakończeniem swojej zmiany Natalie skierowała się w stronę usytuowanego z tyłu salonu gier, by sprawdzić, czy nie podać czegoś Noahowi i Bobby'emu. Kiedy się zbliżyła, Noah pochylał się właśnie nad stołem do bilardu, żeby wykonać bardzo trudne uderzenie i nagle uderzyło ją silne poczucie deja vu. Instynktownie wiedziała, że musiała już kiedyś widzieć go w tej pozycji, że podziwiała jego muskularne pośladki, opięte miękkim, znoszonym drelichem.
To zresztą bardzo prawdopodobne, że podziwiała już go w równie zmysłowy sposób. Noah był tak wspaniałym, seksownym facetem, obdarzonym takim męskim seksapilem, że każdej kobiecie na jego widok musiało brakować tchu, każda musiała go pragnąć. Ale on był cały jej i aż zakręciło jej się w głowie na myśl o tym, co się stanie, kiedy zabierze ją do domu i wreszcie zostaną sami.
Ale najpierw wtrąci się do ich gry.
Stanęła u boku Noaha, na tyle blisko, że owiał ją męski, podniecający zapach.
– Jeśli uda ci się ten strzał, to dziś w nocy będę twoją niewolnicą miłosną – szepnęła uwodzicielsko wprost do ucha Noaha, żeby wytrącić go z równowagi i sprawdzić jego zdolność do panowania nad sobą.
Przechylił głowę na ramię i spojrzał Natalie w oczy.
– Trzymam cię za słowo, kochanie – mruknął.
– Cieszę się. – Puściła do niego oko. – Ale najpierw musi ci się udać to uderzenie.
Rzuciła mu wyzwanie i odsunęła się W stronę Bobby'ego, by zrobić Noahowi miejsce na odpowiednie ustawienie kija.
Większość mężczyzn po tego typu propozycji byłaby rozkojarzona, ale nie Noah, który precyzyjnie uderzył kijem bilę. Wyprostował się powoli i kąciki jego ust uniosły się w leniwym, rozbrajającym uśmiechu, który przydawał diabelskich błysków jego niebieskim oczom.
– Wygląda na to, że będziesz dziś należała do mnie, kochanie. Skończyłaś już zmianę?
Natalie roześmiała się, zbierając szklanki z pobliskiego stolika i przecierając jego blat wilgotną ściereczką. Zauważyła, że Bobby obserwuje ich flirt z rozbawieniem. Pewnie nie pierwszy raz, pomyślała.
– Nagle zaczęło ci się spieszyć, żeby stąd wyjść? – W jej kpiącym głosie pobrzmiewały lubieżne nutki.
– Masz cholerną rację – odparł Noah niskim, namiętnym głosem, zgłodniałym wzrokiem śledząc zajętą pracą dziewczynę.
Natalie celowo zaczęła silniej kołysać biodrami.
– Cóż, musisz jeszcze przez chwilę trzymać nerwy na wodzy, mój kochany. Zostało jeszcze kilka minut do końca zmiany.
Noah jęknął.
– Masz szczęście, że nie przerzuciłem cię po prostu przez ramię i nie wyniosłem stąd jak jaskiniowiec.
– O, to zabrzmiało naprawdę kusząco – zakpiła Natalie, ale w głębi duszy była ciekawa, czy Noah odważyłby się na coś takiego i na samą myśl o takiej akcji ogarnęło ją podniecenie.
Odsunęła od siebie lubieżne myśli i wróciła do pracy, bo przed wyjściem musiała jeszcze zadbać o kilkoro klientów.
– Chcecie jeszcze na koniec coś zamówić, chłopcy?
– Ja nie. – Noah potrząsnął głową. – Wyczerpałem już swój dzienny limit whisky z wodą – dodał kwaśnym tonem.
– Mam dość – mruknął Bobby, nie odrywając wzroku od czekających na jego strzał kul na stole bilardowym. – Po tej grze ja też wychodzę.
– Dobrze. – Natalie znów zwróciła się do Noaha. Ściskało ją w dołku na myśl o grze, którą ona zainicjowała, i o tym, w jaki sposób Noah postanowi odebrać swoją wygraną. – Daj mi jeszcze dziesięć minut na zakończenie pracy przy moich stolikach i będziemy mogli wyjść.
Sprężystym krokiem ruszyła z powrotem na salę, a przez głowę co chwilę przelatywały jej nowe scenariusze erotyczne. Ludzi było coraz mniej, Natalie przyjęła jeszcze kilka ostatnich zamówień na drinki i przetarła zwolnione stoliki w swoim rewirze. Zebrała na tacę puste butelki po piwie, a brudne szklanki ustawiła na końcu lady, skąd Murphy zabierał je do mycia. Kiedy skończyła porządki, rozejrzała się za Giną, by dać jej znać, że przez następną godzinę zostanie sama.
Przyjaciółka zmierzała w jej stronę z tacą zastawiona brudnymi szklankami.
– Jestem gotowa do wyjścia – powiedziała Natalie. – Poradzisz sobie sama?
– Oczywiście, dam sobie radę. – Gina wyjęła złożoną papierową serwetkę z kieszeni fartuszka i podała ją Natalie. – Mam liścik dla ciebie.
– Liścik? – powtórzyła Natalie i nagle poczuła niepokój, choć nie umiałaby powiedzieć dlaczego. Wahała się przez chwilę, ale wreszcie wyciągnęła rękę i wzięła serwetkę, choć nie rozwinęła jej od razu. – Od kogo?
– Od faceta z mojego rewiru – odparła Gina, zestawiając szklanki z tacy na ladę. Potem spojrzała w kąt baru. – Siedzi tam, w ostatniej loży pod oknem… – Urwała, potrząsnęła głową. – Cóż, w każdym razie siedział. Może wyszedł na chwilę do toalety.
Dreszcz przebiegł Natalie po krzyżu i choć instynkt ostrzegał ją przed rozwijaniem karteczki, ciekawość okazała się silniejsza od zdrowego rozsądku. Rozłożyła serwetkę i przebiegła wzrokiem notatkę, skreśloną zdecydowanym, męskim charakterem pisma: zwracaj uwagę, na otoczenie. Obserwuję cię i czekam, kiedy znów będziesz moja.
– Boże! – zawołała chrapliwie i rzuciła serwetkę, jakby była nasączona jadem. Nie mogła opanować dreszczy, które rodziły się gdzieś w głębi jej ciała i rozchodziły się aż na zewnątrz.
Słowa: „Zwracaj uwagę na otoczenie" dźwięczały jej w głowie, wydawało jej się, że wypowiedział je mężczyzna z restauracji. Czy szedł za nią aż do jej pracy? A jeśli tak, to dlaczego?
Pytania nasuwały jej się jedno za drugim, niestety jednak pozostawały bez odpowiedzi. Natalie poczuła, że kręci jej się w głowie, serce ścisnęło jej się boleśnie, poczuła narastającą trwogę, zrobiło jej się słabo. Zachwiała się i zatoczyła, rozpaczliwie starając się odsunąć od siebie huragan niemożliwych do rozpoznania emocji w obawie, że jeśli nie zapanuje nad nimi, to ją zniszczą.
– Natalie? – Gina złapała dziewczynę za ramię, żeby ją podtrzymać. – Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć.
Natalie oparła się o stołek barowy, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa, i rozejrzała się za jedyną podporą, na którą na pewno mogła liczyć. Za jedynym człowiekiem, który był zdolny odnaleźć sens w tym, czego doświadczała.
– Przyprowadź Noaha – szepnęła.
– Noah, Natalie cię potrzebuje.
Pełen niepokoju głos Giny zwrócił uwagę Noaha, jego instynkt, mówił mu, że trzeba natychmiast działać. Przerwał niezobowiązującą pogawędkę z Bobbym i zaczął rozglądać się po sali w poszukiwaniu Natalie. Dostrzegł ją w najodleglejszym zakątku baru. Siedziała na wysokim stołku, kryjąc twarz w dłoniach.
Bez wahania ruszył w jej stronę, Bobby i Gina podążyli za nim.
– Co się stało, do diabła? – warknął. Wydawało mu się, że całe mile dzielą go od Natalie. Nie mógł znaleźć się przy niej tak szybko, jak pragnął.
– Obsługiwałam jakiegoś faceta w moim sektorze – wyjaśniała Gina, niemal biegnąc u boku Noaha, żeby dotrzymać mu kroku. – Wydawał mi się całkiem miły. Dał mi liścik do Natalie. Nie mam pojęcia, co tam napisał, ale ścięło ją z nóg, jak to przeczytała.
Cholera!
– Jak on wyglądał? – I bez pytania Noah wiedział, kto posłał Natalie wiadomość. Musiał jednak zapytać o to Ginę, żeby mogli wraz z Bobbym umieścić jej zeznanie w oficjalnym raporcie.