Z pozoru Natalie była tylko inteligentną, oszałamiającą i słodką dziewczyną, ale doświadczony wzrok Noaha zdołał raz czy dwa pochwycić błysk wrażliwości. Była bardzo skryta, pełna rezerwy. Dystans, jaki stwarzała, sprawiał wrażenie muru, za którymi kryła coś o wiele głębszego niż tylko udawany brak zainteresowania.
– To koniec.
– Co? – Noah odwrócił się i zmarszczył czoło na widok triumfalnie uśmiechniętego Bobby'ego.
– Koniec gry. Wygrałem. – Przyjaciel oparł się biodrem o stół bilardowy i potrząsnął głową. – Człowieku, chyba naprawdę jesteś w niej zakochany po uszy, skoro nie możesz się skupić na bilardzie.
Ośmieszyłby się tylko, gdyby zaprzeczał temu, co oczywiste, więc nawet nie próbował. Bobby wskazał brodą wejście do baru.
– Ona wychodzi, Romeo. Masz szansę otworzyć przed nią drzwi i olśnić ją rycerskimi manierami, a to z kolei może otworzyć drzwi przed tobą, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
– Dzięki, doktor Ruth – zażartował Noah i szybko ruszył do drzwi. Udało mu się wyprzedzić Natalie o trzy kroki. Kiedy otworzył przed nią drzwi, osłupiała. Poprawiła na ramieniu pasek torebki i zakłopotana pogładziła przewieszony przez rękę żakiet.
– Ty też wychodzisz?
– Oczywiście. – Gestem dał znak, że puszcza ją przodem i szedł tuż za nią ulicą, zadowolony z zimnego, wieczornego wiatru, który chłodził jego zbyt rozgrzaną skórę. – Prawdę mówiąc, wyszedłem w tej samej chwili co ty, żeby bezwstydnie wykorzystać okazję i odprowadzić cię do samochodu.
Natalie zatrzymała się gwałtownie i zmarszczyła brwi, ale w jej oczach nie było urazy.
– Sama trafię do samochodu. Nie potrzebuję eskorty, Noah.
– Wcale nie twierdzę, że potrzebujesz – odparł spokojnie, próbując ją udobruchać i złagodzić napięcie. – To dla mnie przyjemność.
Ramiona dziewczyny rozluźniły się, a w kącikach jej ust pojawił się cień uśmiechu. Ale ciągle jeszcze wahała się, jakby nie mogła się zdecydować, czy przyjąć jego towarzystwo, czy też kazać mu spływać.
– Natalie, ja nie gryzę – rzucił Noah.
Natalie zadrżała i zarzuciła na ramiona lekki żakiet.
– Naprawdę? A skąd mam wiedzieć?
Patrzyła na niego raczej z rozbawieniem niż badawczo, więc podjął jej grę.
– Bo gdybym gryzł, to już do tej pory na pewno skubnąłbym kąsek czy dwa. – Bez zastanowienia wyciągnął spod kołnierza żakietu Natalie pasmo jej jasnych, sięgających do ramion włosów.
Dziewczyna wstrzymała oddech, czując, jak jego palce wsuwają się w ciepłą, jedwabistą gęstwinę włosów na karku, a kciuki muskają wrażliwą skórę poniżej szczęki. Czas stanął w miejscu, kiedy ich spojrzenia się spotkały, a Noah dostrzegł w jej oczach ten sam pożar, który płonął w jego żyłach. Aż do bólu pragnął porwać ją w ramiona, pochylić się ku jej ustom, by dostać pocałunek, którego odmówił sobie przedtem w barze.
Dziewczyna zdawała się wyczuwać jego intencje, bo zrobiła krok do tyłu. Noah odruchowo cofnął ręce. Chrząknął. Zanim Natalie zdążyła znów zaprotestować, ujął ją lekko pod łokieć i pociągnął w stronę parkingu, usytuowanego po przeciwnej stronie ulicy.
– Odprowadzę cię do samochodu i z góry uprzedzam, że nie przyjmę odmowy, więc nie marnuj sił na niepotrzebne dyskusje.
Natalie odprężyła się, uśmiechnęła i razem ruszyli wzdłuż sklepowych witryn do przejścia na drugą stronę ulicy.
– Wiesz, moglibyśmy uznać ten mały spacerek do twojego samochodu za pierwszą randkę – zaproponował, na poły tylko żartobliwie. Był gotów przystać na wszelkie warunki, byle tylko spotkać się z Natalie.
Dziewczyna wsunęła ręce głęboko do kieszeni żakietu i rzuciła mu figlarne spojrzenie.
– A więc miałeś jakiś ukryty cel poza zapewnieniem mi bezpieczeństwa w drodze do samochodu.
– Całkowicie niewinny cel, przysięgam. – Noah uniósł ręce do góry i przybrał minę niewiniątka. – Moglibyśmy pójść na kawę i porozmawiać o pogodzie, jeśli masz ochotę.
– O pogodzie? Mówisz poważnie? – parsknęła śmiechem Natalie
Wzruszył ramionami i puścił do niej oko.
– Nie chciałbym, żeby nasza pierwsza randka była nazbyt intymna.
Natalie przygryzła pełną dolną wargę.
– Niestety, nie mogę.
Noah nacisnął guzik, żeby zmienić światło i przejść na drugą stronę ulicy. Tym razem postanowił nie poddawać się tak łatwo.
– Nawet na jedną kawę? Obiecuję: żadnego ściskania za rączkę i żadnych pocałunków.
Natalie znów się uśmiechnęła, ale jej słowa odebrały Noahowi nadzieję.
– Przykro mi, ale w poniedziałek mam trudny test i muszę się przygotować.
– Możemy odbyć randkę szkoleniową – zaproponował. – W pewnych dziedzinach mógłbym być całkiem dobrym nauczycielem.
– Ta tematyka mnie nie interesuje – odparła sucho. Usłyszała za sobą czyjeś zbliżające się kroki, więc szybko obejrzała się przez ramię, a potem znów zwróciła wzrok na Noaha. – Nigdy się nie poddajesz, prawda?
W ciągu tych kilku sekund coś zmieniło się w twarzy dziewczyny. Uwagę Noaha zwrócił niepokój w jej oczach, choć nie mógł odgadnąć jego przyczyny. Chciał uspokoić jej nagły lęk, więc wziął ją za rękę.
– Poddam się, jeśli powiesz mi, żebym spływał i naprawdę będziesz tego chciała.
Natalie spojrzała na niego i potrząsnęła głową, a fala jasnych włosów rozsypała się na jej ramionach.
– No, nie! Jesteś…
– Niestrudzony? – Noah obdarzył ją kuszącym uśmiechem, który jeszcze nigdy nie zawiódł.
Światło zmieniło się na zielone, samochody zatrzymały się, więc zeszli z krawężnika, a ich dłonie rozłączyły się.
– Myślałam raczej: uparty.
– Hej, ja naprawdę mam bardzo mało wad. Ale Natalie robiła wrażenie zbytnio czymś zaprzątniętej, by dosłyszeć czy docenić jego żart. Usłyszał znowu odgłos kroków i kiedy tym razem dziewczyna obejrzała się, Noah zauważył, że zesztywniała.
Wydłużył krok, żeby za nią nadążyć. Natalie postawiła w stan gotowości jego instynkt prywatnego detektywa. Spojrzał za siebie i zauważył w odległości jakichś dziesięciu jardów mężczyznę w podkoszulku, dżinsach i czapeczce baseballowej. Mężczyzna znajdował się akurat w dobrze oświetlonym miejscu, ale daszek czapki krył w cieniu połowę jego twarzy. Noah poczuł, że jeżą mu się włosy na karku, a jego instynkt śledczy został całkowicie rozbudzony.
Zanim dotarli na drugą stronę ulicy, Natalie już niemal biegła, starając się uciec przed niebezpieczeństwem, którego Noah nie dostrzegał. Mógł myśleć tylko o tym, by zamknąć ją w ramionach i tulić tak długo, aż poczułaby się przy nim bezpieczna. Niezależnie od tego, czego się obawiała, Noah nie miał zamiaru dopuścić, żeby została skrzywdzona przez kogokolwiek czy cokolwiek.
Złapał ją za rękę i zmusił, żeby się zatrzymała. Uliczna latarnia, pod którą stanęli, oświetliła jej twarz. Noah poczuł, że dziewczyna drży. Serce ścisnęło mu się z niepokoju.
– Natalie, co się dzieje?
Spojrzała ponad jego ramieniem i pobladła.
– Boże, nie! – jęknęła z rozpaczą, próbując wyrwać rękę z uścisku Noaha.
Nie puścił jej, bo zdawał sobie sprawę, że bliska histerii Natalie nie jest w stanie jasno myśleć i może zrobić sobie krzywdę. Miał ochotę mocno nią potrząsnąć, żeby oprzytomniała, ale bał się jeszcze bardziej ją przestraszyć.
– Do licha, Natalie, odezwij się do mnie! – warknął.