Bobby podszedł do tylnych drzwi ambulansu.
– Zbiorę relacje naocznych świadków i przyjadę do ciebie do szpitala.
– Dzięki. Zadzwonię do Cole'a i dam mu znać, co się stało.
Podwójne drzwi karetki zostały zamknięte, syrena i migające światło włączone. Ruszyli do szpitala pełnym gazem.
Noah krążył niezmordowanie po szpitalnej poczekalni. Towarzyszyli mu Cole, Melodie i Bobby. Minęły już trzy godziny od chwili, gdy Natalie trafiła na oddział, a poza kilkoma zdawkowymi informacjami wciąż nic nie wiedzieli. Oczekiwanie było upiorne i Noah był naprawdę wdzięczny, że przyjaciel i rodzina dotrzymują mu towarzystwa.
Ostatni raz był w szpitalu w towarzystwie Cole'a i Melodie pięć miesięcy temu, kiedy ich siostra, Joelle, rodziła dziecko. Ale wtedy pobyt w szpitalu był szczęśliwym wydarzeniem. Z radością powitali na świecie ważącą osiem funtów i trzy uncje dziewczynkę, której Dean nadał imię Jennifer.
Napił się czarnej kawy przyniesionej przez Melodie z kafejki na dole. Gorzki smak napoju harmonizował z nękającymi go wyrzutami sumienia i poczuciem winy.
– Gdybym tylko zdołał ją zatrzymać… – mruczał pod nosem.
– Przestań winić się za coś, na co nie miałeś wpływu, Noah – powiedział Cole ze zrozumieniem. – Nie mogłeś nic zrobić.
Mimo to Noah czuł się odpowiedzialny za ten wypadek. Czyż nie powiedział Natalie, że przy nim będzie bezpieczna?
Przeniósł wzrok na Bobby'ego. Włosy przyjaciela były tak samo potargane jak jego własne.
– Jesteś pewien, że nikt ze świadków nic nie widział?
– Jestem pewien. – Bobby pociągnął z kubka łyk kawy i skrzywił się, bo goryczy napoju nie był w stanie zneutralizować nawet cukier. – Wszyscy, z którymi rozmawiałem, widzieli albo Natalie wbiegającą na jezdnię przy czerwonym świetle, albo też nie widzieli samego wypadku i znaleźli się na miejscu później.
Noah wrzucił pusty styropianowy kubek do pobliskiego kosza.
– Miałem nadzieję, że ktoś zauważył przynajmniej faceta w podkoszulku i czapce baseballowej, o którym ci opowiadałem.
– Nikt – mruknął Bobby.
– Czy on zrobił coś, żeby zwrócić na siebie uwagę, albo ją przestraszyć? – włączyła się do rozmowy Melodie. Pracowała z Cole'em przy kilku sprawach i była niezwykle spostrzegawcza.
– Nie, tylko szedł za nami. Nie powiedział ani słowa, nie czynił też żadnych nieprzyjaznych gestów. – Rozmawiali już o tym wielokrotnie, ale nie udało im się dojść do żadnych wniosków, które mogłyby wyjaśnić dziwne zachowanie Natalie. Tylko ona mogła im dać brakujące fragmenty układanki. – Ale kimkolwiek jest, bez wątpienia śmiertelnie przeraził Natalie.
– Musimy poczekać, aż pozwolą nam z nią porozmawiać – stwierdził trzeźwo Bobby. – Na razie policja nie może nawet wszcząć dochodzenia w jego sprawie. Chyba że Natalie udzieli nam jakichś informacji na jego temat.
Noah wsunął ręce do tylnych kieszeni dżinsów.
– Jestem pewien, że będzie współpracować, kiedy tylko poczuje się lepiej.
Miał tylko nadzieję, że tym razem udzieli bardziej wyczerpujących informacji niż poprzednio.
Czterdzieści minut później ubrany w zielony kitel lekarz wszedł przez podwójne drzwi dzielące poczekalnię od pomieszczeń przeznaczonych dla personelu szpitala.
– Kto z obecnych jest krewnym pani Hastings? – zapytał, poprawiając na czubku nosa okulary w metalowych oprawkach.
– Ja. – Noah odruchowo zrobił krok do przodu.
Kłamstwo przyszło mu z łatwością. Nie miał pojęcia, czy Natalie ma w Oakland jakąś rodzinę, bo choć przeszukał jej torebkę, nie znalazł żadnych informacji na ten temat. Musiał poznać jej sytuację, żeby dowiedzieć się, co mogło ją aż tak przerazić.
– Jestem jej narzeczonym – dodał, podając lekarzowi rękę. Stojąca za plecami lekarza Melodie zrobiła wielkie oczy, a Cole uniósł brwi, ale Noah się tym nie przejął. – Co z Natalie?
– Jej stan jest stabilny – oświadczył doktor i splótł przed sobą ręce. – Nie ma żadnych zagrażających życiu obrażeń, ale uderzając głową o bruk, doznała wstrząśnienia mózgu. Kilkakrotnie już odzyskiwała przytomność, co można uznać za dobry znak.
Kamień młyński spadł Noahowi z serca.
– Więc nic jej nie będzie?
– Fizycznie będzie przez kilka dni obolała i posiniaczona, ale szybko wróci do siebie – zapewnił go lekarz.
– Martwi nas natomiast jej stan umysłowy i emocjonalny. Przeprowadziliśmy wszystkie badania, zrobiliśmy prześwietlenie czaszki i rezonans magnetyczny, żeby wykluczyć poważne obrażenia, bo pacjentka zdaje się cierpieć na zaniki pamięci.
– Chce pan powiedzieć, że Natalie cierpi na amnezję? – zapytał Noah z niedowierzaniem.
– Mówiąc ściśle, to „amnezja wsteczna" – sprecyzował doktor. – Dość często spotykana u osób z obrażeniami głowy lub pacjentów, którzy przeżyli jakiś wstrząs poprzedzający wypadek.
Niewątpliwie tak właśnie było w przypadku Natalie. Noah spojrzał z niepokojem na trzy osoby przysłuchujące się tej rozmowie, a potem znów na stojącego przed nim spokojnego, cierpliwego lekarza.
– A jak długo może potrwać taka amnezja?
– Parę godzin, parę dni, parę tygodni. Mamy tu do czynienia z bardzo selektywną amnezją, która zazwyczaj ustępuje po pewnym czasie bez śladu. Zatrzymamy ją na noc, ale radzę, by po opuszczeniu szpitala nie pozostawała sama, dopóki nie poczuje się pewnie w swoim domu i wśród otaczających ją ludzi.
– To żaden problem. – Noah stanowczo i gładko wypowiedział kolejne kłamstwo. – Mieszkamy razem.
– W takim razie wszystko w porządku. – Lekarz uśmiechnął się z zadowoleniem. – Kiedy się pan z nią zobaczy, proszę nie nastawać, by coś sobie przypomniała. To może tylko powiększyć stres i w rezultacie zepchnąć zapomniane wydarzenia jeszcze głębiej w niepamięć. Proszę pozwolić, by wspomnienia wracały w sposób naturalny.
– Mogę ją zobaczyć? – zapytał Noah z nadzieją.
– Teraz odpoczywa…
– Przysięgam, że nie będę jej męczyć – przerwał pospiesznie. – Chcę tylko zobaczyć na własne oczy, że nic jej nie jest.
Starszy mężczyzna powiódł wzrokiem po poczekalni, zatrzymując spojrzenie kolejno na Cole'u, Bobbym i Melodie.
– Czy są tu jeszcze inni członkowie rodziny?
– Nie, Natalie nie ma tu rodziny. – Odpowiedzi przychodziły Noahowi z coraz większą łatwością, choć cieszył się, że nikt z bliskich nie próbuje wtrącać się do jego rozmowy z lekarzem.
Doktor wahał się jeszcze przez chwilę, wreszcie krótko skinął głową.
– W takim razie zgoda. Właściwie mogę polecić jednej z pielęgniarek, żeby wstawiła do pokoju chorej polowe łóżko dla pana, gdyby chciał pan zostać przy niej na noc. Dzięki temu po przebudzeniu zobaczyłaby znajomą twarz.
– Wspaniale. – Noah z wdzięcznością uścisnął rękę lekarza. – Dziękuję.
Pożegnał się z bratem, Melodie i Bobbym, obiecał, że da im znać, jeżeli dowie się czegoś, i ruszył za pielęgniarką do separatki.
– Zaraz wrócę z łóżkiem i kocami dla pana – oświadczyła pielęgniarka i zostawiła go samego z Natalie.
Wszedł do niewielkiego pokoju szpitalnego i jego wzrok przykuła natychmiast śpiąca w łóżku postać. Lekki koc okrywał ją do piersi, nadal podłączona była do aparatury. Ciche pikanie urządzeń monitorujących pracę serca i płuc upewniło Noaha, że stan dziewczyny rzeczywiście jest stabilny. Kolory wróciły na jej twarz, opatrunek zakrywał rozcięcie na policzku, które na szczęście nie wymagało szycia.
Noah przysunął krzesło do łóżka, usiadł, pochylił się do przodu i nakrył dłonią rękę Natalie, po prostu, żeby mieć z nią jakiś kontakt. Wyczuwał pod palcami równe uderzenia pulsu, widział, jak spokojnie unosi się jej klatka piersiowa, patrzył na drżenie powiek, kiedy dziewczynie coś się śniło. Wargi Natalie były lekko rozchylone i Noah przypomniał sobie ich pocałunek. Następny będzie znacznie delikatniejszy, znacznie słodszy i nie będzie w nim niczego poza pożądaniem. Tyle mógł sobie obiecać.