Zajął miejsce i powiódł wzrokiem po mostku, starając się wczuć w nową rolę.
— Kapitanie, czy współprezydent Rione już przybyła?
Desjani posłała mu przeciągłe spojrzenie.
— Z tego, co wiem, tak — poinformowała. — Jej wahadłowiec przed chwilą przycumował.
Spojrzał na zegar.
— Chyba kupiła nam nieco czasu. Termin ultimatum minął dziesięć minut temu.
— Może i tak. — Pochyliła się w jego stronę i ściszyła głos. — Ile ona wie? O „Nieulękłym”?
Nie miał zamiaru unikać odpowiedzi.
— Za dużo.
— Niewykluczone, że admirał Bloch udzielił jej jakichś informacji.
O tym nie pomyślał, choć wydawało się logiczne, że Rione zadała Blochowi dokładnie te same pytania, co jemu. Być może doskonale wiedziała, gdzie znajduje się klucz.
Ale jeśli tak, to po co całe to przesłuchanie? — dociekał. Może chciała sprawdzić, czy będę wobec niej szczery? Chyba pomyślnie przeszedłem ten test.
— Dlaczego nie pojawiła się jeszcze na mostku? — zapytał.
— Prawdopodobnie nadal negocjuje — odparła Desjani całkowicie obojętnym tonem.
Pomimo niewesołej sytuacji Geary zdobył się na wątły uśmiech. Spoważniał, gdy tylko aktywował wyświetlacze. Na umieszczonym przed nim sporym ekranie widział nieruchome formacje Syndyków. Tymczasem wskaźniki wektorowe wskazywały na sporą aktywność okrętów Sojuszu. Wolniejsze jednostki zmierzały w kierunku punktu skoku, a pozostałe wykonywały pozorowane manewry, by zmylić przeciwnika.
Dowodzę zbyt wieloma okrętami, pomyślał. Jeśli skupię uwagę na jednej z formacji, szybko mogę stracić ogląd całości.
Przeniósł wzrok z powrotem na zgrupowanie statków wroga. Syndykat dysponuje ogromną siłą, kontynuował rozważania, czując narastającą niepewność. Co będzie, jeśli okażą się szybsi albo my zbyt wolni? Ktoś może przecież popełnić fatalny w skutkach błąd. A jeśli tym kimś będę ja?
Skupił uwagę na konsoli sterującej. Chciał dotrzeć do listy jednostek wchodzących w skład floty. Gdy nacisnął klawisz, na ekranie pojawiły się akta personalne oficerów. Rozzłoszczony mruknął coś pod nosem i spróbował innej komendy. Tym razem wywołał tablice statystyk okrętów wszystkich klas. Wprawdzie szukał czegoś innego, ale te dane mogły się przynajmniej okazać użyteczne. Jeśli będzie miał wystarczająco dużo czasu, być może zdoła się dowiedzieć, czym współczesne niszczyciele i krążowniki różniły się od dawnych okrętów bojowych. Skinął w stronę Desjani.
— Przeglądam właśnie charakterystyki jednostek i rozpoznaję większość systemów uzbrojenia.
Kapitan wydała komendę jednemu z podwładnych i odwróciła się do Geary’ego.
— Nic dziwnego. Większość nie uległa znaczącym przemianom, poprawiono za to osiągi poszczególnych broni. Podstawą są nadal piekielne lance, chociaż ich ładunki cząsteczkowe mają dzisiaj o wiele większe przyspieszenie, zasięg i moc. Wyrzutnie także ładują się o wiele szybciej niż te, które pan pamięta.
— I wciąż używacie kartaczy.
— Oczywiście. To jedna z najprostszych i najbardziej morderczych broni. Działa szynowe strzelają dziś o wiele szybciej niż za pańskich czasów, a systemy celownicze są precyzyjniejsze i pozwalają na trafianie z dużo większej odległości. To jednak nadal najlepsza broń na krótki dystans. Zbytnio rozproszone ładunki nie są w stanie poważnie osłabić tarcz okrętu, nie mówiąc już o wyrządzeniu poważniejszych szkód.
— A czym są widma?
— To nowsze wersje pocisków, jakich używano w pańskich czasach.
— Mówi pani o zjawach?
— Tak. Widma to autonomiczne pociski, przypominające stare, dobre zjawy, ale udoskonalone o system nawigacyjny i manewrowy. Przenoszą też znacznie więcej głowic, co nie tylko podnosi szanse na przebicie tarcz i penetrację kadłuba, ale jednocześnie zwiększa możliwości neutralizacji systemów defensywnych okrętu. Poza tym w ciągu ostatniego stulecia znacznie ulepszono systemy obrony. Wzmocniono tarcze energetyczne, teraz odnawiają się szybciej, a fizyczne opancerzenie kadłubów ma o wiele lepsze charakterystyki przebicia.
Z wypowiedzi Desjani wynikało, że w kwestii uzbrojenia nie nastąpił istotny przełom. Wciąż używano rakiet do ataków na duże odległości, a podczas walki burta w burtę odpalano piekielne lance i kartacze. Wzmocniono siłę ognia, ale i odporność pancerzy.
— Rozumiem. Proszę mi powiedzieć…
— Kapitanie? — wtrącił się jeden z oficerów.
Geary dopiero po chwili zrozumiał, że to nie jego wywoływano. Wachtowy także nie był pewien, komu powinien się meldować.
— Syndycy nadali żądanie kapitulacji do wszystkich jednostek Sojuszu.
Geary z trudem ukrył grymas zdenerwowania. Nie mógł sobie pozwolić na okazywanie słabości, obserwowało go teraz zbyt wielu ludzi. Najwyraźniej negocjacje Rione właśnie dobiegły końca. Zastanawiał się, czy zachowując milczenie, uzyska dla floty jeszcze odrobinę czasu.
— Kapitanie Desjani, jak pani sądzi — co stanie się, jeśli nie zareagujemy?
Mimo zawahania odpowiedziała szybko:
— Nie jestem pewna, co zrobią Syndycy. Ale jeśli natychmiast nie podejmiemy decyzji i nie poinstruujemy pozostałych dowódców, istnieje duże prawdopodobieństwo, że niektórzy nadadzą komunikat na własną rękę. A jeśli zadeklarują bezwarunkową kapitulację…
— Niech to szlag! — Geary chciałby myśleć, że Desjani się myli, ale prawdopodobnie miała rację. Pamiętał przecież dokładnie przebieg konferencji. Nie mógł milczeć i ryzykować, że sprawy wymkną się spod kontroli.
— Chcę rozmawiać z Syndykatem.
— Na prywatnym kanale, sir?
— Nie. Chcę, żeby wszyscy nas widzieli i słyszeli.
— Wyślijmy zatem standardowe pozdrowienia na ich okręt flagowy. To chwilę potrwa, jest od nas oddalony o kilka minut świetlnych.
Desjani wydała rozkaz wachtowemu. Marynarz skinął głową i zaczął manipulować przy klawiaturze. Po upływie kilku minut przed Gearym otworzył się dodatkowy ekran. Na jego środku stała znajoma postać DON-a Syndykatu, który zarządził egzekucję Blocha i pozostałych admirałów.
— „Nieulękły”? — zapytał DON. — Jesteście okrętem flagowym, jeśli się nie mylę? Czy to znaczy, że ogłosicie kapitulację wszystkich sił?
Geary wyprostował się. Usiłował pohamować gniew, nie zamierzał jednak ukrywać innych uczuć.
— Nie rozmawiasz z kapitanem „Nieulękłego”, ale z głównodowodzącym floty Sojuszu.
Flagowiec Syndykatu znajdował się tuż za pierwszą linią jednostek przeciwnika, około trzech minut świetlnych od „Nieulękłego”. Geary celowo odpowiadał jak najkrócej, a potem czekał, aż wiadomość dotrze na statek wroga. Każda wymiana zdań kupowała Sojuszowi cenny czas.
Trzy długie minuty w jedną stronę, trzy równie długie z powrotem. Zanim upłynęła szósta, w oczach DON-a pojawiła się irytacja.
— Nie interesuje mnie, jaki sobie nadałeś tytuł. Okazałem wam, moim braciom, wielką łaskę z czysto humanitarnych pobudek, ale czas minął. Ogłoście natychmiastową kapitulację, wyłączcie systemy ofensywne i defensywne. Inaczej przystąpimy do ataku.
Geary pokręcił energicznie głową.
— Nie!
Sześć minut później irytację DON-a, rozwścieczonego tak lakoniczną odpowiedzią, zastąpiła jawna wrogość.