— Kapitanie Desjani, w przeszłości Syndykat umieszczał instalacje obronne na satelitach krążących w pobliżu punktów skoku. Podobnie zresztą jak my Domyślam się, że nadal utrzymują wiele z tych baz w gotowości bojowej?
Desjani spochmurniała.
— Tak zakładamy. Wraz z powstawaniem kolejnych wrót hipernetu ilość instalacji sukcesywnie rośnie, ale z systemów niepodłączonych Sojusz nie usuwa tych już istniejących. Szkoda na to pieniędzy Zdaje się, że Syndykat postępuje podobnie.
— Brzmi sensownie. Po co marnować pieniądze? Pytanie tylko, czy chciało im się doglądać bazy w systemie pozbawionym strategicznego znaczenia. — Geary przejechał dłonią po czole. Uważnie obserwował wyświetlacz, na którym sfera obszaru fizycznie przeskanowanego sukcesywnie rosła. Wciąż sprawiała wrażenie śmiesznie małej w porównaniu do wielkości całego systemu, ale już za chwilę miała objąć powierzchnię mroźnej planety. — Jeśli posiadają w tym systemie bazę, powinna być właśnie tu.
— Zaraz się przekonamy — powiedziała Desjani. — Wstępne dane optyczne i pełne spektralne wskazują na obecność budowli wydzielających ciepło, mamy zatem do czynienia z nadal funkcjonującymi obiektami. Potrzebujemy jednak więcej informacji z rozpoznania, aby precyzyjnie ustalić ich charakter. Jedno jest pewne — w pobliżu nie znajduje się żadna flota wojenna, która mogłaby stanowić zagrożenie. Już byśmy ją zobaczyli, nawet biorąc pod uwagę efekt opóźnienia.
Dzięki wam, o przodkowie, za to wcale nie małe błogosławieństwo, pomyślał Geary. Spodziewał się widoku dziesiątek konwojów wchodzących i wychodzących z nadprzestrzeni w punkcie tranzytowym, tak jak za jego czasów. Tymczasem ruch pozaplanetarny w tym systemie praktycznie nie istniał. Jedyne ślady aktywności, jakie do tej pory namierzyli, wiązały się z komunikacją pomiędzy zamieszkaną planetą a orbitalnymi instalacjami wydobywczymi i produkcyjnymi. Poza rejonem przylegającym do ścisłego centrum systemu panował kompletny spokój. Gdzie oni są, do cholery? — zastanawiał się Geary. Nadal ciężko mu było pojąć, że wynalezienie hipernetu skutecznie przegoniło większość ludzi z systemów takich jak Corvus.
Nacisnął kilka przycisków na panelu komunikacyjnym, tym razem nie popełniając błędów. Podczas podróży w nadprzestrzeni poznał dokładnie zasady jego działania.
— Tu komodor Geary do kapitanów Duellosa i Tuleva. Przekazuję panom dowództwo nad drugą i czwartą eskadrą krążowników i nakazuję zabezpieczenie wektorów wyjścia z punktu skoku. Zniszczyć wszystkie jednostki Syndykatu, które spróbują minąć waszą pozycję.
Geary wyraźnie słyszał podniecenie w głosach kapitanów, gdy potwierdzali przyjęcie rozkazu. Chciał zabezpieczyć tyły floty, ale nie miał zamiaru porzucać tych siedmiu okrętów na pastwę losu, gdy flota ruszy w kierunku kolejnego punktu skoku. Ich los będzie zależał od idealnego zgrania manewrów w czasie.
Obserwował na ekranach, jak jednostki najbardziej zaprawionych w bojach weteranów wykonują ciasny zwrot. Pomimo wielkich rozmiarów współczesne krążowniki posiadały naprawdę niezłe przyspieszenie. Konstruktorzy stawiali na zwrotność i dynamikę, zwiększając moc reaktorów kosztem systemów obrony i opancerzenia.
Miny! Dlaczego wcześniej o nich nie pomyślałem?
— Kapitanie Duellos, proszę nakazać swoim okrętom postawienie na podejściu do punktu skoku pola minowego spozycjonowanego na tutejszą gwiazdę, aby nie nastąpiło niepotrzebne przesunięcie.
Wywołany dowódca potwierdził przyjęcie rozkazu z nieskrywaną radością w głosie. Całkiem niedawno flota Sojuszu poniosła dotkliwe straty, wpadając na pole minowe stanowiące część pułapki w systemie centralnym Syndykatu. Teraz marynarze mieli okazję odpłacić wrogowi pięknym za nadobne.
Geary wcisnął kolejną kombinację klawiszy na panelu komunikacyjnym.
— Do wszystkich jednostek z wyjątkiem drugiej i czwartej eskadry krążowników. Szyk Alfa Sześć natychmiast po odebraniu wiadomości.
W czasie ucieczki z systemu centralnego Syndykatu nikt nie dbał o formację, a w nadprzestrzeni nie można jej było skorygować. Geary, starając się nie irytować z powodu tak wielkiego rozproszenia floty, obserwował na wyświetlaczach, jak poszczególne okręty potwierdzają odbiór rozkazu. Zajęło to chwilę, najbardziej wysunięte z nich znajdowały się w odległości kilku minut świetlnych od „Nieulękłego”.
— Lecimy w kierunku centrum układu planetarnego z prędkością 0,1 świetlnej — przypomniała Desjani. — Musimy dać wolniejszym jednostkom nieco czasu na zajęcie pozycji.
— Wiem. Moglibyśmy zmniejszyć prędkość, ale wolałbym tego nie robić. Przynajmniej dopóki nie mamy pewności, że w układzie nie stacjonują siły Syndykatu, które moglibyśmy zniszczyć z zaskoczenia.
— Pozostając z tyłu, nie da się wygrać żadnej bitwy — głos Desjani brzmiał tak, jakby cytowała podręcznik.
Geary w myślach przyznawał jej rację, gdy niespodziewanie dźwięk dzwonka alarmowego kazał mu zwrócić baczniejszą uwagę na odczyty. Przyjrzał się strumieniom opóźnionych informacji docierających z zamieszkanej planety. Analiza obrazów i składu atmosfery wskazywała na niewielką aktywność fabryk i stosunkowo małe zaludnienie. O wiele mniejsze, niż można by się spodziewać, biorąc pod uwagę datę kolonizacji globu, co potwierdzało teorię o powolnym wymieraniu systemów odciętych od hipernetu. Na orbicie znajdowało się siedem kompletnie zimnych, najprawdopodobniej dawno opuszczonych instalacji i dwie sklasyfikowane jako wojskowe. W promieniu ośmiu godzin świetlnych nie stwierdzono obecności ani jednego okrętu wojennego wroga.
— Kompleks na czwartej planecie jest aktywny i najprawdopodobniej ma przeznaczenie militarne — zameldował wachtowy z sekcji wywiadu. — W jego pobliżu czterdzieści jeden minut temu wykryto ruch dwóch niewielkich jednostek.
Geary nadal nie mógł oglądać powierzchni mroźnej planety w czasie rzeczywistym, ale na monitorze pojawiła się informacja o klasie wykrytych statków.
Przybyliśmy do systemu zaledwie dziesięć minut temu, zatem nie zobaczą nas przez najbliższe pół godziny. A po upływie tego czasu będziemy znacznie bliżej.
— Czy te informacje są pewne?
Desjani uniosła brwi, prawdopodobnie traktując jako przytyk brak zaufania do efektów pracy załogi jej okrętu.
— Tak, komodorze. Zidentyfikowaliśmy typ i klasę. Brak tylko dokładnych danych na temat modelu. Przekazuję obrazy na pana wyświetlacz.
— Niech mnie cholera! — krzyknął, a Desjani spojrzała na niego pytająco. — Za moich czasów nazywaliśmy takie korwetami za dychę.
— Za dychę?
— To odniesienie do drobniaków. Niby też pieniądze, ale bez większej wartości. Takie jednostki wychodziły z użytku już… — Geary zamilkł w połowie zdania, zastanawiając się, jak najtrafniej określić czasy sprzed okresu hibernacji. — Już kiedy walczyłem na Grendelu — dokończył.
Desjani parsknęła śmiechem.
— Jeszcze nigdy takich nie widziałam. Najprawdopodobniej zostały tutaj tylko dlatego, że bardziej opłacało się przekazać je w ręce lokalnych władz, niż zutylizować.
— Najprawdopodobniej. — Przez moment Geary usiłował postawić się na miejscu ludzi z bazy Syndykatu albo załóg tych korwet, kiedy ujrzą nadlatującą flotę Sojuszu. Biorąc pod uwagę wiek namierzonych jednostek, było jasne, że Corvus nie przedstawiał dla Syndyków większej wartości. Jego wkład w wojnę, przynajmniej w ciągu kilku ostatnich dekad, zapewne ograniczał się do płacenia wyższych podatków i od czasu do czasu dostarczania kontyngentu poborowych.