Mieszkańcy systemu przez najbliższe minuty albo godziny — w zależności od miejsca, w którym się znajdowali — mogą jeszcze myśleć, że toczą leniwe życie na zadupiu. A potem, gdy fale światła zaczną dostarczać kolejne obrazy na ich monitory obserwacyjne, zobaczą nadciągającą flotę, okręt po okręcie. Na początku nie uwierzą własnym oczom. Niby dlaczego wojna miałaby załomotać do ich drzwi tak niespodziewanie i z tak wielką siłą?
System komunikacyjny nagle ożył.
— Komodorze Geary, tutaj komandor Zeas z „Wojowniczego”. Znaleźliśmy się w zasięgu strzału od aktywnego radaru skierowanego na punkt skoku.
— Tu Geary. Zdejmijcie go. — Rzucił okiem na Desjani. — Wiem, że to tylko pomoc nawigacyjna, ale może wysyłać dane do bazy na czwartej.
— Potwierdzam. Niemniej sygnały z radaru nie przekraczają prędkości świetlnej, zatem baza otrzyma je w tym samym czasie, w którym znajdziemy się w polu widzenia.
— Każda minuta ma znaczenie. Czy ta baza nadaje cokolwiek w naszym kierunku? — Geary zaczął przeglądać wyświetlacze w poszukiwaniu odpowiedzi.
— Nie, sir! — Desjani wskazała odpowiednie pole. — Liczył pan na to?
— Nie — żachnął się rozbawiony. — Już w epoce takich dinozaurów jak ja wiedzieliśmy, że radar potrzebuje dwukrotnie więcej czasu na wykrycie wroga niż sensory wizji. Sygnał radarowy musi dotrzeć do obiektu i powrócić, a światło pokonuje ten sam dystans tylko raz.
Różnica niemająca znaczenia podczas walk naziemnych w przestrzeni kosmicznej, gdzie wielkość pola bitwy mierzono w godzinach świetlnych, niejednokrotnie stanowiła o zwycięstwie lub porażce jednej ze stron.
Desjani głośno przełknęła ślinę.
— Nie miałam zamiaru pana obrazić…
— Wiem o tym. Wiem też, że moja wiedza na wiele tematów jest mocno przestarzała i dlatego liczę na pani wsparcie. Tak będzie bezpieczniej, bo, szczerze mówiąc, pani kapitan, stanowi pani jedyny lek na moją omylność.
— Tak jest! — Desjani w jednej chwili poweselała. — Wie pan przecież, jaką nadzieję w panu pokładamy ja i moja załoga.
Tym razem Geary postarał się nie skrzywić. Wskazał na jeden z ekranów, by szybko zmienić temat.
— Chwilę potrwa, zanim tam dolecimy. Szkoda, że nie możemy dokonywać nadprzestrzennych mikroskopów wewnątrz systemów gwiezdnych.
— Tak. Cierpliwość nie jest moją mocną stroną — przyznała. — Znamy pozycję wroga, widzimy jego bazę, ale musimy czekać jeszcze cztery i pół godziny, zanim zamienimy ją w pole dymiących kraterów.
— Możecie dotrzeć tam szybciej. — Desjani i Geary odwrócili się jak na komendę. Współprezydent Rione przybyła na mostek „Nieulękłego”. — Przecież to możliwe.
Geary pokręcił głową, kątem oka obserwując kapitan.
— Możemy. Ale ja nie chcę.
— Dlaczego? — Rione usiadła na fotelu obserwatora. Sprawiała wrażenie, jakby bardzo starannie planowała każdy, najmniejszy nawet ruch czy gest.
— Z wielu powodów. Między innymi dlatego, że cała flota porusza się teraz z prędkością dziesiątej części światła. W normalnej przestrzeni podlegamy określonym prawom fizyki. Im większa prędkość, tym większe zakłócenia relatywistyczne. — Rione słuchała wykładu z kamienną twarzą, a Geary po raz kolejny zaczął się zastanawiać, ile ona tak naprawdę wie, a ile z jej pytań jest sprawdzianem. — Mówiąc najprościej, im szybciej lecą okręty, tym bardziej zakrzywia się przestrzeń w polu widzenia. Przy prędkości 0,1 świetlnej możemy w miarę dokładnie obserwować otocznie. Ale im bliżej prędkości światła, tym trudniej ustalić, co i gdzie się znajduje. Już teraz mielibyśmy sporo problemów z dokładnym namierzeniem pozycji jednostek wroga i ich wektorów ruchu. W tej sytuacji zastanawianie się dodatkowo gdzie są moje własne okręty, jest ostatnią rzeczą o jakiej mógłbym marzyć.
Rione spojrzała na wyświetlacze.
— Jak rozumiem, możecie, przynajmniej wirtualnie, kompensować działanie efektu relatywistycznego, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Kapitan Desjani momentalnie wyrwała się z odpowiedzią. Po raz kolejny tego dnia ktoś nastawał na honor jej okrętu.
— Pani współprezydent, systemy obserwacyjne radzą sobie z kompensacją efektu relatywistycznego, ponieważ na bieżąco analizują dane związane z obecną sytuacją. Ale możemy jedynie przyjmować założenia co do ruchów i położenia innych jednostek. Obraz takiej jednostki otrzymujemy opóźniony i zniekształcony, a rezultaty korekt zależą od dokładności pomiarów. Na otrzymanej symulacji pozycja okrętu może być inna od rzeczywistej, podobnie rzecz się ma z kursem i wektorem przyspieszenia.
Kolejne pytania Rione musiały poczekać, pierwszeństwo zyskał komunikat z mostka:
— Kapitanie, namierzyliśmy sygnał wewnątrzsystemowych sił obrony Syndykatu.
Desjani spojrzała na Geary’ego, on tymczasem sprawdzał odczyty i czas.
— Szybcy są. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale baza na czwartej mogła dopiero w tej chwili otrzymać obraz pierwszego z naszych okrętów.
— Potwierdzam. Sygnał musi pochodzić ze źródła oddalonego od punktu skoku nie więcej niż piętnaście minut świetlnych. Znajdźcie go — rozkazała wachtowym.
Dzięki rozproszeniu floty zajęło to zaledwie kilka chwil. Biorąc namiary na kierunek, z którego pozostałe okręty odebrały sygnał, zlokalizowano jego źródło. Sensory pełnego widma skierowane w jeden punkt ujawniły niewielkiego intruza.
— Malizna — zameldował wachtowy z sekcji łączności. — To nawet nie statek. Bezzałogowa maszyna. Charakterystyka sygnału wskazuje na automatycznego asystenta kontroli ruchu.
— Dlaczego nie dostrzegliśmy go wcześniej? — zapytała Desjani.
— Zdaje się, że pozostawiono go tu dawno temu, pani kapitan. Dziura na dziurze, nie kadłub. Pierwsze odczyty charakteryzowały go jako kawałek złomu dryfującego w przestrzeni.
Geary zauważył z zaskoczeniem, jak trafnie te słowa podsumowywały ostatnie sto lat jego własnej egzystencji. Studiował odczyty, pocierając nerwowo brodę. Najbliżej obiektu, o niespełna minutę, znajdował się krążownik „Ognisty”. Ten transmiter najprawdopodobniej nie jest uzbrojony, myślał Geary, ale może przekazywać informacje o pozycji floty bazie na czwartej. Może też być wyposażony w mechanizm samozniszczenia, który uszkodzi przelatującą obok jednostkę. Przezorny zawsze ubezpieczony.
— „Ognisty”, tutaj komodor Geary z „Nieulękłego”. Pozbądźcie się złomu.
Musiał poczekać aż dwie minuty na odpowiedź.
— „Ognisty” potwierdza zniszczenie obiektu.
Geary od razu spojrzał na ekran, chociaż wiedział, że minie chwila, zanim zobaczy błysk oznaczający zagładę nadajnika.
— Kapitanie, czy mamy odpowiedzieć na ten sygnał? — zapytał wachtowy z sekcji łączności.
— Transmiter prawdopodobnie zdążył wysłać raport do bazy — powiedziała Desjani.
— Tak. Powinien do niej dotrzeć wkrótce po wejściu floty w pole widzenia sensorów. — Geary analizował sytuację z wyprzedzeniem, świadomy, że podejmowane teraz decyzje wpłyną na rozgrywkę, która rozpocznie się dopiero za jakiś czas. Starał się przy tym nie myśleć, los jak wielu ludzi zależy od ich trafności.
— Kapitanie Desjani — powiedział spokojnie, wciąż próbując przewidzieć reakcję zszokowanych obrońców na widok sił Sojuszu. — Proszę przekazać lokalnym władzom, że przybywamy odebrać bezwarunkową kapitulację. Nadajcie to na cały system.