Z jej oczu mógł wyczytać zarówno brak zrozumienia, jak i rozczarowanie.
— Z zebranych do tej pory informacji wynika, że wróg nie posiada liczących się sił, a na dodatek dysponuje przestarzałym sprzętem. Pokonanie go nie stanowiłoby problemu.
— Oczywiście. Ale zdobędziemy o wiele więcej surowców i części zamiennych, jeśli Syndycy poddadzą się bez walki. Może nawet zdołamy nakłonić ich do współpracy, jeśli założą, że tylko w ten sposób powstrzymają nas przed rozwaleniem wszystkiego w pył.
— A czy nie byłoby rozsądniej pozbawić ich najpierw narzędzi obrony?
— Nie. Nawet podziurawienie każdego kawałka metalu w tym systemie nie zaszkodzi Syndykatowi, za to najmniejsze uszkodzenie naszej jednostki albo zużycie na darmo pocisku to nieodwracalna strata dla Sojuszu. Najrozsądniej byłoby zwyciężyć, nie angażując się w walkę. Jeśli nadamy teraz komunikat, dotrze on do najdalszego zakątka systemu, kiedy wróg będzie wiedział o naszej obecności od pół godziny. To wystarczająco dużo czasu, by mógł ocenić, jaką siłą dysponujemy. I by mógł zacząć trząść portkami ze strachu.
Desjani nadal wyglądała na zawiedzioną, ale powstrzymała się od dalszych komentarzy. Kilka minut później z pokładu „Nieulękłego” wysłano komunikat, a flota kontynuowała lot ze stałą prędkością jednej dziesiątej świetlnej.
Geary spoglądał zniecierpliwiony na ekrany, jakby chciał popędzić czas. Baza Syndykatu powinna już dostrzec siły Sojuszu. Nie zmieniało to faktu, że nawet jeśli wrogie korwety poderwały się do lotu natychmiast po alarmie, „Nieulękły” zarejestruje ich ruch dopiero za dziesięć minut. Geary analizował splątaną sieć wektorów ruchu, próbując się zorientować, jak postępuje manewr powrotu do szyku bojowego. Wprawdzie przy tak dużej prędkości zadanie nie należało do najłatwiejszych, ale kilka załóg kompletnie sobie z nim nie radziło.
— Dowódca sił Syndykatu odpowiedział na wezwanie — burknęła Desjani.
— Dobrze. — Spojrzał na zegar. Tak jak sądził, Syndycy zareagowali niemal natychmiast po otrzymaniu wiadomości. Odnalazł właściwy przycisk na klawiaturze komunikatora i na ekranie pojawił się starszy mężczyzna w nienagannie czystym, choć mocno już znoszonym mundurze Oficera Egzekutywy Syndykatu.
Przedstawiciel władz nerwowo przełykał ślinę, ale trzymał głowę wysoko i starał się wyglądać na niewzruszonego.
— Potwierdzam odbiór komunikatu Sojuszu. Wasze żądania nie mogą zostać spełnione. Nie otrzymałem zgody na poddanie jakichkolwiek jednostek wojskowych bądź instalacji znajdujących się w tym systemie. Koniec transmisji.
Geary westchnął głośno.
— Nie może spełnić naszych żądań? Żartuje sobie? Wydaje mu się, że poprosiliśmy go do tańca?
— Za kilka godzin obrócimy w ruinę całą jego kwaterę główną. — Desjani nie kryła radości.
— Niewątpliwie. Zanim to jednak nastąpi, spróbuję wyprowadzić idiotę z błędu. — Geary nieomal uśmiechnął się na widok wyrazu twarzy kapitan. — Proszę się nie obawiać. Nie będę go błagał.
— Ale ja nie…
— Spokojnie, rozumiem. Proszę nadać tę transmisję na paśmie osobistym. — Geary przerwał na moment, aby uporządkować myśli, a potem nacisnął odpowiednią kombinację klawiszy. — Tu flota Sojuszu pod dowództwem komodora Johna Geary’ego. Żądam natychmiastowej kapitulacji — wygłosił z nieukrywaną satysfakcją słowa, które kilka tygodni wcześniej usłyszał od DON-a Syndykatu. — Przybywamy z systemu centralnego, co z pewnością zdołaliście wywnioskować z wektorów wejścia naszej floty. Tam już zrobiliśmy porządek. — Starał się uwiarygodnić to kłamstwo maksymalną dozą zwycięskiej arogancji. Jeśli zarządca Syndykatu uwierzy, zapewne szybciej skruszeje. — Oczekujemy, że złożycie broń w trybie natychmiastowym i wyłączycie wszelkie instalacje obronne. Powinien pan wiedzieć, że jesteśmy w stanie wymusić spełnienie tych żądań siłą. Opór nie ma najmniejszego sensu i zaowocuje wieloma ofiarami wśród obrońców oraz zniszczeniem infrastruktury przemysłowej. Liczę, że w następnym przekazie usłyszę zupełnie inną odpowiedź.
Oparł się wygodniej i spojrzał na Desjani.
— Jeśli to do niego nie trafi…
— To trafią piekielne lance — dokończyła.
— Niewątpliwie. O ile dojdziemy do tego etapu. — Geary rzucił okiem na wyświetlacz. — Korwety nawet nie drgnęły. Ciekawe.
— Być może chcą je wykorzystać jako zewnętrzny pierścień obrony.
— Co za głupota. Używanie okrętów jako nieruchomych punktów oporu nie miałoby najmniejszego sensu, nawet gdybyśmy nie posiadali tak miażdżącej przewagi liczebnej. — Przyjrzał się dokładniej planowi sytuacyjnemu. — Myślę, że powód jest inny, ale…
— Na orbicie czwartej wykryto krążownik Syndykatu — zameldowano ze stanowiska zwiadu.
— Tylko jeden? — Geary szybko sprawdził raport. Jednostka należała do mocno przestarzałych, ale nie znał jej klasy. — Czy dane techniczne są pewne?
Marynarze w pośpiechu weryfikowali informacje. Desjani podsumowała:
— Tak jest, sir!
— A niech mnie. Spójrzcie na te silniki! Po jaką cholerę tak potężny napęd przy tak niewielkiej masie?
Rzuciła okiem na wyświetlacz.
— Nie mamy pojęcia. Jeszcze nigdy nie zetknęliśmy się z podobną konstrukcją, znamy ją jedynie z informacji wywiadu. Najprawdopodobniej wyprodukowano tylko kilka egzemplarzy, a jeśli kiedykolwiek brały udział w walkach, raporty tego nie od notowały.
Geary skinął głową. Widział tylko jedną przyczynę braku dokładnych raportów — kompletna zagłada wszystkich jednostek Sojuszu, które kiedykolwiek brały udział w konfrontacji z takim krążownikiem. Ale, co ciekawe, okręt ten nie posiadał potężnych systemów uzbrojenia, jedynie silniki niewspółmiernie duże do masy kadłuba. Zresztą co za różnica, jakie idee przyświecały jego konstruktorom? — pomyślał Geary. Jeśli dowódca Syndyków ogłosi kapitulację, będę miał kogo zapytać. Jeśli nie, zamienimy ten krążownik w dymiący kawał złomu, kiedy wypalimy w jego kadłubie miliony dziur.
— Krążownik i korwety nadal przebywają na orbicie. To dobry znak — powiedział.
— I czyni z nich łatwiejsze cele. Dopiero po niespełna godzinie odebrano kolejny przekaz z kwatery wroga.
— Odebrałem ostatni komunikat sił Sojuszu — przedstawiciel władz Syndykatu w znoszonym mundurze mówił powoli i wyraźnie. — Cytuję Instrukcje Bojowe Floty Syndykatu. Artykuł siódmy zakazuje kapitulacji. Artykuł dziewiąty nakazuje obronę wszystkich instalacji wojskowych w każdy możliwy sposób. Artykuł dwunasty stanowi, że nie ma odstępstw od artykułów numer siedem i dziewięć. W związku z tym nie pozostaje mi nic innego, jak po raz kolejny odmówić.
Geary przez dłuższą chwilę patrzył na ekran.
— Jak można być takim głupcem?
— Komodorze, to klasyczny biurokrata — wtrąciła współprezydent Rione. — Proszę mu się przyjrzeć, proszę go posłuchać. On żyje przestrzeganiem przepisów, bez względu na to, ile mają sensu. — Ton jej wypowiedzi sugerował, że wielokrotnie miała do czynienia z podobnymi ludźmi.
Geary niemal wybuchnął śmiechem. Co za absurd, klasyczny biurokrata! — pomyślał. Facet, który całe życie spędził na pilnowaniu, by każdy paragraf wydanej dziesiątki lat temu i lata świetlne od tego miejsca dyrektywy był przestrzegany w najdrobniejszym szczególe. Najpośledniejszy zapis miał dla niego większą wartość niż zdrowy rozsądek. Któż inny mógłby skończyć jako zarządca systemu, do którego wojna nigdy nie powinna była dotrzeć? Któż inny zgodziłby się na lata równie jałowej służby?
Ale zaraz potem Geary uświadomił sobie, co oznacza biurokratyczna interpretacja artykułów siódmego, dziewiątego i dwunastego Instrukcji Bojowych Floty Syndykatu. Będzie musiał zabić wielu ludzi, zanim zmusi tego formalistę do kapitulacji.