Do akcji włączył się także lekki krążownik Syndykatu, ruszając w kierunku głównego zgrupowania okrętów Sojuszu. Co on wyprawia, zastanawiał się Geary. Przecież nie zdoła osłonić ani wspomóc kuriera. Szpica floty nadal przypominała plamę, rozciągającą się teraz w trzech kierunkach. Najbardziej wątłą z odnóg stanowiła ta skierowana „w górę”, wprost na uciekającego posłańca. Druga, największa, zmierzała w kierunku korwet przeciwnika, obecnie oddalonych o niespełna pół godziny lotu. Trzecią, niezwykle rozproszoną, tworzyły jednostki, które wykonały rozkaz i wracały na wyznaczone pozycje. Krążownik Syndykatu obleciał czwartą planetę, wykorzystując grawitację do uzyskania dodatkowego przyspieszenia. Najwidoczniej zamierzał prześlizgnąć się pod środkową częścią formacji.
Geary usiłował odgadnąć cel jego manewrów. Domniemana prędkość i wektor ruchu okrętu zaczęły skakać jak szalone, gdy przekroczył 0,1 świetlnej i wciąż przyspieszał, jednocześnie co chwilę nieznacznie zmieniając kurs. W połączeniu z opóźnieniem i zakłóceniami relatywistycznymi uniemożliwiało to dokładne określenie jego pozycji. Linia wykresu skakała z miejsca na miejsce, za każdym razem wskazując inny rejon kosmosu. Tylko dwóch rzeczy Geary mógł być pewien — krążownik nadal przyspieszał i kierował się wprost na flotę Sojuszu.
Dlaczego? — zadał sobie pytanie. Jeśli chce uciec, dlaczego pcha się wprost na nas? Jak chce walczyć z tyloma okrętami? Przy swojej prędkości może wystrzelać cały zapas amunicji, a i tak nie uda mu się niczego trafić. Nawet własnej pozycji nie może być do końca pewien. A przy napędzie o tak wielkiej mocy nie będzie w stanie zmniejszyć prędkości do bojowej, jeśli…
— Szlag! — Geary nawet nie zwrócił uwagi, czy jego wybuch wywołał na mostku jakąkolwiek reakcję. — Dlaczego od razu tego nie zauważyłem! Okręt o tak potężnych silnikach musi być używany do ataków specjalnych. Jego celem jest „Tytan”. — Wskazał na centralny ekran, na którym kurs wrogiego krążownika zmieniał się z sekundy na sekundę.
— Słucham? — Desjani obserwowała przełożonego z przerażeniem. — Jak… jak to możliwe? Przy tej prędkości nie będzie w stanie namierzyć pozycji naszej jednostki.
— Ten krążownik został zaprojektowany właśnie do takich zadań! Powinienem się zorientować, gdy tylko go zobaczyłem! — Geary wycelował palcem w ekran po raz drugi, zakreślając łuk od przedniej części floty Sojuszu aż do „Tytana”. — Rozpędza się do prędkości, przy której efekt relatywistyczny uniemożliwia namierzanie celów. Przemyka obok okrętów, które mogą go co najwyżej obsypać obelgami. Potem obraca się wokół własnej osi i korzystając z ogromnego silnika, błyskawicznie wyhamowuje, co pozwala mu zaatakować jednostki znajdujące się na tyłach floty.
Desjani wstrzymała oddech, studiując obraz na wyświetlaczu.
— Niech nas przodkowie mają w opiece… Osiągnie maksymalną prędkość, gdy wejdzie w kontakt z najbardziej wysuniętymi jednostkami. Nie mamy żadnych szans na trafienie, jeśli nie ustalimy jego kursu.
— Nie możemy go ustalić! Nie możemy ustalić kursu tego pieprzonego okrętu, bo nie mamy zielonego pojęcia, gdzie on się teraz znajduje! — Geary przerwał i zacisnął zęby. — Za to wiemy, dokąd zmierza.
— Do „Tytana”… — Dłonie Desjani zatańczyły na klawiaturze. Po chwili na ekranie pojawił się lekko zakrzywiony stożek, podstawą zwrócony w stronę, z której nadlatywał krążownik.
— Mamy go. Musi zacząć zwalniać w tym obszarze, jeśli chce namierzyć „Tytana” tuż po osiągnięciu zasięgu strzału. Co oznacza, że dopadnie cel dokładnie tutaj. — Wskazała na ostry koniec stożka.
Geary skinął głową. Po raz kolejny wypełniło go uczucie tryumfu. To dlatego Syndycy zaprzestali produkcji tych krążowników. Wystarczy odgadnąć ich cel. Jeśli się wie, dokąd zmierzają, można je unieszkodliwić, zanim osiągną pozycję umożliwiającą prowadzenie ognia. Niestety, zadowolenie prysło kilka sekund później, kiedy spojrzał na rejon zaznaczony jako miejsce przechwycenia.
Nie ma tam nikogo, kto może powstrzymać ten okręt! — pomyślał ze złością. Eskorta „Tytana” wyrwała daleko do przodu w nadziei na ustrzelenie nic nieznaczących korwet, a rezerwowe eskadry zajmują inne sektory. Sam „Tytan” został daleko w tyle, nie nadążył za przyspieszającą flotą.
Dowódca krążownika Syndykatu był dość przytomny, by zrozumieć, co się święci, i odgadł, że „Tytan” to nasza pięta achillesowa. Jest sprytniejszy ode mnie. To znakomity taktyk, szkoda, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby go zabić.
Geary najpierw chciał dać załodze wrogiego okrętu kilka powodów do niepokoju.
— Do eskadr ósmej i jedenastej, natychmiast podjąć pościg za lekkim krążownikiem Syndykatu. — Wysłał o wiele większe siły, niż wymagała tego sytuacja, ale nie zamierzał teraz roztrząsać problemu, ile z wywołanych jednostek znajdowało się wystarczająco blisko celu. Żadna z nich nie będzie w stanie dopaść przeciwnika wystarczająco wcześnie, by zapewnić „Tytanowi” całkowite bezpieczeństwo, ale jeśli tylko zdołają opóźnić atak, spełnią swoją rolę. — Do pozostałych okrętów. Otwierajcie ogień, gdy tylko wróg pojawi się w zasięgu skutecznego ostrzału.
Przeniósł wzrok na tę część wyświetlacza, gdzie znajdowały się wrogie korwety. Gdy tylko kurier opuścił planetę, obie rozpoczęły odwrót. Geary pokręcił głową. Są zbyt wolne i czekały za długo. Od okrętów Sojuszu dzieliło je mniej niż pół godziny świetlnej, a przestarzałe napędy nie zapewniały im wystarczającego przyspieszenia.
— Kapitanie, proszę poinformować załogi korwet, że mają się natychmiast poddać, w przeciwnym wypadku zostaną zniszczone.
— Tak jest! — Tym razem Desjani nie skomentowała decyzji Geary’ego.
Tymczasem kurier Syndykatu postawił wszystko na szybkość. Liczył, że wpływ efektu relatywistycznego pozwoli mu ujść przed chmarą okrętów Sojuszu. Jeden z niszczycieli wykorzystał łut szczęścia i dzięki bliskiej pozycji zdążył wykonać gwałtowny zwrot, by uderzyć na wroga od dołu. Obserwując tę sytuację, Geary uzmysłowił sobie, że nie dał posłańcom szansy na kapitulację. Kilka sekund później niszczyciel odpalił pełną salwę lanc. Kurier wpadł wprost na nią, jego osłony nie były w stanie pochłonąć potężnych uderzeń. Najpierw eksplodowały silniki, a kolejne wybuchy rozdarły kadłub na strzępy.
Szkoda, pomyślał Geary. Ale manewr przechwycenia robił wrażenie. Co to za niszczyciel? „Rapier”, jednostka klasy Miecz. Muszę go zapamiętać.
— Jedna z korwet ogłosiła kapitulację — zakomunikował któryś z wachtowych z wyraźnym żalem w głosie.
— Przekażcie… — Geary w pośpiechu przeglądał zapisy na wyświetlaczu. — Przekażcie „Śmiałemu”, aby dokonał zajęcia okrętu i upewnił się, czy na pokładzie nie ma rzeczy, które mogą nam się przydać… — przerwał, przypomniawszy sobie, jak do tej pory wykonywano jego rozkazy. Wcisnął kolejną kombinację klawiszy. — Tutaj głównodowodzący floty. Osobiście przyjąłem kapitulację korwety Syndykatu numer PC-14558. — Desjani szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia, ale Geary zignorował jej reakcję i opuścił wzrok na klawiaturę. Właśnie wszystkich poinformował, że przejęty okręt znajduje się pod jego osobistą ochroną. Było to dość ryzykowne Posunięcie, ale miał nieodparte wrażenie, że tylko w ten sposób może powstrzymać zapędy rozentuzjazmowanych dowódców przed odpaleniem we wrogi okręt kilku salw.
Przeniósł wzrok na eskadry powracające z punktu skoku, wciąż bardzo oddalone od głównych sił. Wiele bym dał, aby móc je teleportować w pobliże „Tytana”, pomyślał. Odszukał pozycję lekkiego krążownika Syndykatu.