Выбрать главу

— Kapitanie…

Ale Desjani tylko uniosła rękę, wciąż wlepiając oczy w wyświetlacz.

— Mam go! — krzyknęła.

Mimo że nie był nawet w połowie tak pewien jak ona, postanowił milczeć. Znajdował się teraz w jednej z tych sytuacji, kiedy człowiek staje przed wyborem — albo okazać komuś bezgraniczne zaufanie, albo na oczach wszystkich mu go odmówić. Desjani sprawiała wrażenie osoby, na którą warto postawić.

Dlatego Geary starał się zachowywać tak, jakby miał do niej pełne zaufanie, chociaż w głębi duszy modlił się, aby wiedziała, co robi.

— Powinien już wyhamowywać. — Kapitan wydała kilka krótkich poleceń i „Nieulękły” zaczął obracać się wokół własnej osi, tak aby zwrócić dysze w kierunku lotu. — Cała naprzód! — zakomenderowała. Geary poczuł, jak ogromna siła wtłacza go w fotel. Okręt drżał, gwałtownie wytracając prędkość. Przeszywające dźwięki wypełniły kabinę, gdy amortyzatory inercyjne rozpoczęły rozpaczliwą walkę o zmniejszenie do rozsądnych granic przeciążeń grożących konstrukcji i załodze.

Przewidywany kurs „Nieulękłego” szybko ulegał zmianom, wyginając się w stronę linii wyznaczającej trasę nadlatującego krążownika Syndykatu.

Bliżej. Geary usiłował przełknąć ślinę tak, aby nikt tego nie zauważył.

Desjani nie spuszczała wzroku z ekranu.

— Powinien już zejść poniżej 0,2 świetlnej, jeśli zamierza uderzyć na „Tytana”.

Obraz wrogiego okrętu, teraz oddalonego zaledwie o sekundy świetlne, był bliski obrazowi czasu rzeczywistego. I wszystko wskazywało na to, że krążownik leci kursem zgodnym z przewidzianym przez Desjani.

— Wystrzelić kartacze w momencie, gdy przejdziemy przez domniemany wektor ruchu wroga — rozkazała. — Rozpocząć ładowanie pola zerowego i czekać na dalsze rozkazy.

„Nieulękły”, nadal hamując, przeciął przypuszczalną trasę lotu jednostki Syndykatu pod sporym kątem. Dokładnie podczas tej milisekundy baterie kartaczy wystrzeliły mordercze kule.

— Odpalić cztery widma, dwa ze sterburty, dwa z bakburty.

Rakiety opuściły wyrzutnie, na początku hamując, aby ich sensory pokładowe uchwyciły koordynaty celu niezniekształcone przez efekt relatywistyczny, a potem gwałtownie przyspieszyły.

— Wystrzelić pole zerowe — dodała po chwili Desjani.

Geary obserwował na ekranie, jak lśniąca kula przemieszcza się powoli w kierunku symbolu wrogiego okrętu. Okrętu, który jak na zawołanie pojawił się dokładnie na przewidywanej pozycji. Wskaźniki odległości zaczęły gwałtownie spadać. Albo Syndycy jeszcze nie wiedzieli o działaniach „Nieulękłego”, albo liczyli, że prędkość pozwoli im na ominięcie ostatniego obrońcy „Tytana”. Mimo iż Geary spodziewał się takiego manewru, odczuł ogromne zdziwienie, gdy na jego oczach krążownik wykonał obrót rufą do przodu, aby ogromna jednostka napędowa pomogła wytracić prędkość.

Gdy okręt wroga wpadł wprost w ogień zaporowy kartaczy, miriady błysków pojawiły się na jego tarczach. Każda ze stalowych kul absorbowała energię pola siłowego i znikała w jasnym błysku. Skumulowana moc tych uderzeń znacznie osłabiała tarcze rufowe i dodatkowo wyhamowywała ogromną maszynę — można było odnieść wrażenie, jakby w przestrzeni pojawił się rząd niewidzialnych ścian. Geary patrzył na wyświetlacz z zaciśniętymi szczękami Zastanawiał się, jak wielkie przeciążenia muszą zwalczać amortyzatory inercyjne wrogiej jednostki i jaki ma to wpływ na kondycję załogi.

Ale życie zbyt wielu ludzi zależało od przetrwania „Tytana”. Nie mogę pozwolić, by los marynarzy tego krążownika wpływał na moją ocenę sytuacji, pomyślał. Do cholery, przecież jestem świadkiem idealnej akcji przechwycenia!

— Dobra robota, kapitanie Desjani — powiedział głośno.

Na twarzy już miała wypisaną dumę z pochwały, ale w głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji:

— Jeszcze nie został zniszczony.

Chwilę później w okręt Syndykatu uderzyło pole zerowe. Osłabione tarcze rozbłysły i dosłownie wyparowały, a kula energii zagłębiła się w kadłubie jak nóż w maśle. Drążony od wewnątrz, krążownik zboczył z kursu. Geary z niemal chorą fascynacją obserwował przez chmury gazu, które jeszcze przed momentem stanowiły część twardego pancerza, jak wrak przelatuje tuż nad „Nieulękłym”. Podczas tej niezwykle krótkiej chwili wydawało mu się, że widzi wtórne eksplozje i uciekające w przestrzeń powietrze, do niedawna uwięzione wewnątrz zamkniętych pomieszczeń.

Chciał wydać rozkaz rozpoczęcia pościgu, by dokończyć dzieła zniszczenia, ale zorientował się. że nie będzie to konieczne. Wystrzelone wcześniej widma dopadły poruszającą się już znacznie wolniej ofiarę z obydwu stron. Jakimś przedziwnym sposobem wciąż działające systemy obronne zestrzeliły jedną z rakiet, która zniknęła w oślepiającym błysku. Druga zaczęła wykonywać manewry utrudniające namierzenie, ale nie miało to już wielkiego znaczenia. Dwa widma nadlatujące z przeciwnej strony wbiły się w najszerszą część kadłuba krążownika niemal na całą grubość pancerza. Potężne bliźniacze wybuchy rozerwały okręt na pół. Część rufowa przestała istnieć sekundy później, gdy eksplodował reaktor. Część dziobowa, rozdarta i poważnie uszkodzona, tylko przez chwilę leciała jeszcze w jednym kawałku. Ostatnie widmo wzięło ją na cel i zamieniło w chmurę odłamków.

Na mostku „Nieulękłego” rozbrzmiały wiwaty. Geary zaczerpnął głęboko tchu, odprowadzając wzrokiem znikające w mroku szczątki krążownika. Spojrzał na Desjani, która uśmiechała się tryumfalnie.

— Nie cieszy się pan, komodorze? — zapytała.

— Trudno mi okazywać radość, gdy giną odważni ludzie — odparł, przymykając oczy. — Musieliśmy ich powstrzymać, ale walczyli dzielnie do ostatniej chwili.

— Gdyby to oni wygrali, na pewno cieszyliby się wszyscy co do jednego. — Wzruszyła ramionami, wciąż uśmiechnięta.

— Może. Ale Syndycy nie są dla mnie wzorem do naśladowania. — Odwrócił głowę w stronę wyświetlacza. — To było naprawdę świetne przechwycenie, pani kapitan. Nie ma więcej czynnych jednostek wroga. Będę wdzięczny, jeśli wyda pani rozkaz przejęcia wszystkich kapsuł ratunkowych z okolic wraku.

— Czy to konieczne? Nie sądzę, by ktokolwiek przeżył tak zdecydowany atak.

— Kapitanie, ktoś mógł jednak ocaleć. Zamilkła na moment.

— Zobaczę, co się da zrobić.

Geary usłyszał w jej głosie niezadowolenie, ale miał to gdzieś.

Pięć

Geary miał przed sobą holograficzny wizerunek Carabali. Pułkownik zasalutowała.

— Komodorze, moi komandosi są gotowi do zabezpieczenia bazy Syndykatu.

Spojrzał w dół, na mroźny świat oddalony teraz zaledwie o minutę świetlną od „Nieulękłego”.

— Postarajcie się, żeby nasze oddziały uczyniły jak najmniej szkód przy zajmowaniu kompleksu. Gdy zabierzemy stamtąd wszystko, co może nam być potrzebne, zrównamy go z ziemią przy użyciu ciężkiego sprzętu, ale póki co muszę mieć pewność, że nie podziurawimy czegoś, co może się przydać.

— Zostali poinstruowani, aby za wszelką cenę unikać zniszczeń, komodorze.

Geary już miał zamiar zapytać, czy wykonują rozkazy równie skrupulatnie co flota, ale ugryzł się w język. Fakt, wiele się zmieniło, kiedy spał w komorze hibernacyjnej. Zbyt wiele, by potrafił wszystkie te zmiany ogarnąć umysłem, ale głośne wyrażanie zwątpienia w dyscyplinę komandosów było nie na miejscu. Oni zawsze słuchali rozkazów, byli przecież komandosami.