Выбрать главу

Desjani rzuciła Rione chłodne spojrzenie. Skinęła głową w wymuszonym geście szacunku i odwróciła się do monitorów.

— Tak czy inaczej — kontynuował Geary, jakby sprzeczka pomiędzy kobietami w ogóle nie miała miejsca — teraz, gdy zlikwidowaliśmy obronę przestrzenną systemu, mam zamiar wymusić na władzach zamieszkanej planety okup. Głównie żywność, może kilka ogniw energetycznych, jeśli te używane przez Syndyków dadzą się zaadaptować do pracy na naszym sprzęcie.

— Nie da rady, sir! — Oficer o skroniach przyprószonych siwizną potrząsnął głową. — Syndycy z rozmysłem projektują je tak, aby były niekompatybilne To samo z bronią. Ale jeśli zdobędziemy niezbędne materiały, „Tytan” i „Dżin” przerobią je na amunicję. „Tytan” może się również zająć produkcją ogniw, podobnie jak „Wiedźma”.

— Dziękuję. — Geary, zadowolony z tak szybkich i precyzyjnych wyjaśnień, pochylił głowę z aprobatą. — Czy te jednostki mogą mi przesłać listę brakujących surowców?

— O ile ostatnie korekty są aktualne, mamy już te dane na pokładzie „Nieulękłego”, sir!

— Służycie w intendenturze?

— W inżynieryjnym, sir!

— Proszę osobiście sprawdzić zgodność danych.

— Tak jest, sir! — Szpakowaty mężczyzna zasalutował dość niezręcznie, jakby robił to po raz ostatni bardzo dawno temu. Rozpromieniał, zapewne szczęśliwy, że sam „Black Jack” zlecił mu wykonanie zadania.

— Przynajmniej będę wiedział, jakiego okupu powinienem zażądać — powiedział Geary.

Rione wstała i podeszła bliżej fotela głównodowodzącego, tak aby jej szept mogli usłyszeć wyłącznie komodor i kapitan.

— Stawiając precyzyjne żądania, zdradzi pan Syndykatowi, czego nam najbardziej brakuje.

Desjani skrzywiła się. Geary także nie wyglądał na zadowolonego, ale musiał przyznać Rione rację.

— Jakieś sugestie? — mruknął w odpowiedzi.

— Proszę dołączyć do listy kilka dodatkowych pozycji. Syndycy nie będą wiedzieli, które rzeczy są nam naprawdę niezbędne.

— Znakomity pomysł. Nie wie pani może, kto powinien wystosować żądania?

— Chce mnie pan w to wrobić, komodorze?

— Tak bym tego nie ujął. Ale wiem, że posiada pani odpowiednie kwalifikacje i umiejętności. Byłoby mi bardzo miło, gdyby zgłosiła się pani na ochotnika, zanim będę zmuszony wydać pani rozkaz.

— Wezmę to pod uwagę. — Rione raz jeszcze zerknęła na monitor. — Do tej pory większość naszych działań była dla mnie zrozumiała, ale skąd tak duża aktywność wokół zdobytej korwety?

— Rozbieramy ją na potrzebne części — Geary odpowiedział uspokajająco. Sprawdził kontrolnie dane i nagle zmarszczył czoło. Przestudiował je raz jeszcze, tym razem dokładniej. Rzucił Desjani znaczące spojrzenie, ale ona tylko wzruszyła ramionami, nie rozumiejąc, w czym problem. Sięgnął do klawiatury komunikatora.

— „Zuchwały”, dlaczego wszystkie kapsuły ratunkowe ze zdobytej korwety kierują się w waszą stronę?

Okręt, do którego zostało skierowane pytanie, znajdował się blisko, więc odpowiedź nadeszła niemal od razu:

— Kapsuły mieszczą wyposażenie, które możemy wykorzystać, sir. Głównie systemy podtrzymywania życia i racje żywnościowe.

— Macie zamiar zostawić tę korwetę w całości? — Jednostka Syndykatu, kompletnie wybebeszona i pozbawiona systemów bojowych, nie stanowiła już żadnego zagrożenia, ale mimo to Geary nie chciał żeby wpadła w ręce wroga.

— Nie, sir! — odpowiedział „Zuchwały”. — Zdetonujemy reaktor, gdy tylko skończymy ją czyścić.

Po upływie kilku sekund Geary ponownie wykonał połączenie.

— „Zuchwały”, a co chcecie zrobić z załogą tej korwety? — Nie planował wysyłać okrętu z jeńcami na powierzchnię którejś z planet, ryzykowałby zbyt wiele.

— Załoga zostanie na jednostce — w głosie oficera dało się wyczuć zdziwienie.

Geary czekał przekonany, że nie usłyszał jeszcze całej odpowiedzi. Jego ręka zawisła nad klawiszem komunikatora, gdy zrozumiał z przerażeniem, jak bardzo się mylił. Co chcecie zrobić z załogą? Pozostawić na okręcie. A okręt ma zostać zniszczony.

Spojrzał w dół, na swoją dłoń. Palec wisiał nad przyciskiem, przedramię zaczynało drżeć. Przez myśl przemknęło pytanie, jak reszta ciała zareaguje na nadchodzący szok.

Oni zamierzają zdetonować okręt z jeńcami na pokładzie. Przodkowie, kim stali się moi bracia? Nie, nie kim! Czym! Spojrzał na Desjani, ale kapitan żywo dyskutowała z wachtowym i w najlepszym wypadku nie słyszała rozmowy z „Zuchwałym”. W najgorszym po prostu nie widziała w niej niczego dziwnego. Rione zniknęła z pola widzenia, prawdopodobnie wróciła na swoje miejsce.

Geary próbował uporządkować kotłujące się w głowie myśli. Na chwilę zamknął oczy, a gdy je ponownie otworzył, wolno sięgnął do komunikatora.

— „Zuchwały”, tutaj komodor Geary — powiedział ostrym tonem, jednocześnie myśląc: Sukinsynu, właśnie zamierzasz popełnić masowe morderstwo! — Natychmiast zawróćcie kapsuły ratunkowe.

— Sir? — oficer zareagował dopiero po chwili. — Chce pan, żebyśmy zniszczyli także kapsuły? Możemy wykorzystać niektóre z ich komponentów.

Geary spojrzał przed siebie i odpowiedział beznamiętnym głosem:

— Chcę, żeby załoga korwety ewakuowała się w tych kapsułach z okrętu. Zdetonujecie rdzeń dopiero wtedy, gdy będziecie mieli pewność, że żadna z kapsuł nie ucierpi w wyniku eksplozji. Czy to jasne?

Tym razem cisza trwała jeszcze dłużej.

— Mamy ich wypuścić? — w głosie kapitana pojawiło się niedowierzanie.

Geary dostrzegł, że Desjani go obserwuje. Zignorował ją i nadał komunikat raz jeszcze, cedząc słowa powoli i wyraźnie, aby każde brzmiało jak uderzenie młota:

— Dokładnie! Sojusz nie morduje jeńców. Sojusz nie łamie prawa wojennego.

— Ale… ale my…

Kapitan pochyliła się w stronę komodora.

— Syndycy… — szepnęła.

Geary uderzył pięścią w panel komunikatora.

— Gówno mnie obchodzi, co robiliście do tej pory! — jego głos zadudnił zarówno na mostku „Nieulękłego”, jak i „Zuchwałego”. — Gówno mnie obchodzi, co robili nasi wrogowie! Nie pozwolę, by ludzie którymi dowodzę, mordowali jeńców! Nie pozwolę, by ta flota, Sojusz oraz przodkowie wszystkich służących pode mną marynarzy stracili honor przez popełnianie zbrodni wojennych, i to na wszystkowidzących oczach gwiazd! Jesteśmy żołnierzami, a nie mordercami i będziemy się zachowywali zgodnie ze standardami honorowymi ustalonymi przez naszych przodków! Czy komuś się to nie podoba?

Odpowiedziała mu głucha cisza. Desjani zamarła z oczami pełnymi przerażenia. Wreszcie odezwał się kapitan „Zuchwałego”:

— Wszystkie kapsuły wracają na korwetę, komodorze — powiedział niemal szeptem.

— Dziękuję — Geary z trudem panował nad głosem.

— Jeśli domaga się pan mojej rezygnacji…

— Nie. — Minęło już kilka dni od czasu, kiedy Geary’ego dopadła przejmująca słabość, ale wszystko wskazywało na to, że właśnie powraca i musiał ją przetrzymać bez korzystania z medpakietu. — Nie wnikam, jakie przyczyny doprowadziły do tej sytuacji. Przyjmuję do wiadomości, że wykonywał pan obowiązki tak, jak pana uczono. Ale pora skończyć z łamaniem prawa wojennego. Jesteśmy z Sojuszu. Dbamy o honor. Pamiętajmy o tym, a zwyciężymy. Bo jeśli zapomnimy, to nie będziemy godni zwycięstwa.