— Tak jest! — Z brzmienia głosu trudno było wywnioskować, co tak naprawdę myślał teraz dowódca Zuchwałego”. Desjani, wyraźnie zakłopotana, wbiła wzrok w podłogę.
Geary ciężko westchnął. Nagle poczuł się tak, jakby w ciągu ostatnich kilku minut przybyło mu te sto przespanych lat. Są dobrymi oficerami, myślał. Po prostu zbłądzili. W trakcie długiej wojny z czasem tracili z pola widzenia kolejne ważne rzeczy.
— Kapitanie…
— Sir! — Desjani głośno przełknęła ślinę. — Proszę mi wybaczyć, ale otrzymałam meldunek, że nasze oddziały desantowe zajęły bazę i prowadzą operację oczyszczania terenu.
— Dziękuję, kapitanie. Chciałem powiedzieć, że…
— Sir, komandosi wzięli do niewoli niemal cały garnizon.
Geary skinął głową, zastanawiając się, dlaczego Desjani wciąż mu przerywa.
— Reszta floty słyszała pańską rozmowę z „Zuchwałym”, ale jednostki desantowe nie prowadzą nasłuchu na częstotliwości, której pan używał.
Teraz zrozumiał. Jeńcy. Całe mnóstwo jeńców. A Desjani, bez względu na to, czy podzielała poglądy przełożonego czy nie, dawała mu do zrozumienia, że za chwilę może się wydarzyć coś, czego bardzo nie chciał.
— Łączcie mnie z pułkownik Carabali.
— Pułkownik z niewiadomych przyczyn znajduje się poza zasięgiem, ale mamy sygnał audio-wideo z sieci komunikacyjnej jednostek naziemnych.
— Łączcie mnie z nimi w tej chwili!
Wyświetlacz rozbłysnął. Trójwymiarowa reprezentacja systemu Corvus zniknęła, zastąpiona przez niemal trzydzieści osobnych obrazów, ułożonych obok siebie w pionowych kolumnach. Geary zorientował się, że patrzy na przekaz z kamer zamontowanych na hełmach dowódców drużyn szturmowych. Dotknął jednego z obrazów, który natychmiast zajął niemal całą powierzchnię wyświetlacza. Gdy dotknął kolejnego, miał przed sobą dwa duże przekazy otoczone wieńcem małych.
O cholera, pomyślał. Całkiem niezły patent. Ciekawe, ilu dowódców traciło przypadkiem ogląd sytuacji podczas zabaw taką siecią.
Zaczął się przyglądać kolejnym obrazom w poszukiwaniu jeńców i głównodowodzącego sił desantowych. Na chwilę zatrzymał wzrok. Patrzył teraz na metalową ścianę korytarza, w której broń miotająca wyżłobiła serię dziur. W kadrze było również widać gestykulujące ręce dowódcy. Dopiero po chwili pojawili się komandosi, w bojowych pancerzach wyglądali naprawdę obco. Dwaj oddali długie serie w kierunku, z którego przeciwnik prowadził ostrzał. Trzeci wstał i wypalił z broni przypominającej wyrzutnię.
Obraz zaczął się trząść i stracił ostrość, gdy komandosi ruszyli w pościg. Za zakrętem, na końcu długiego holu, znajdowało się niewielkie pomieszczenie wartownicze. Geary spodziewał się obrazu sporych zniszczeń, ale ujrzał jedynie ciała ludzi ubranych w masywne zbroje, odmienne od tych, które nosili żołnierze Sojuszu.
Broń ogłuszająca? Wygląda na to, że komandosi użyli jej, mając na uwadze rozkaz o ograniczeniu zniszczeń. A zatem ci Syndycy wciąż mogą żyć.
Ta myśl przywołała Geary’ego do rzeczywistości. Znów zaczął przeglądać obrazy, aż w końcu na jednym z nich dostrzegł magazyn wypełniony ludźmi. Powiększył ekran.
Tak, tego szukałem, pomyślał. To żołnierze Syndykatu.
— Kapitanie, jak mogę z kimś porozmawiać przez ten system?
— Wystarczy tu nacisnąć. — Desjani wskazała niewielki symbol na wyświetlaczu.
— Czy zdołaliście już namierzyć pułkownik Carabali?
— Nie, sir!
Zatem muszę się bez niej obejść, pomyślał i nacisnął wskazany symbol.
— Tutaj komodor Geary — powiedział.
— Słucham, sir?
— Z kim mówię?
— Major Jalo, zastępca dowódcy oddziałów desantowych. Pułkownik Carabali zleciła mi nadzorowanie operacji oczyszczania bazy w czasie, gdy ona sama zajmie się likwidacją ostatnich punktów obrony na zewnątrz.
— Czy to wszyscy Syndycy?
— Nie, sir! Część sektorów nie została jeszcze zabezpieczona.
— Czy… — Cholera, w jaki sposób sformułować to pytanie, pomyślał nerwowo. — Czy otrzymaliście szczegółowe wytyczne w sprawie jeńców?
— Nie, sir. Standardowe procedury zobowiązują nas do przekazania więźniów flocie.
Ciekawe, czy komandosi wiedzą, co się później dzieje z pojmanymi żołnierzami… A może po prostu nie zadają takich pytań, żeby mieć czyste sumienie?
Geary chciał kontynuować rozmowę, gdy nagle obraz zadrżał. Wszyscy ludzie widoczni w kadrze wyraźnie się zachwiali.
— Co to było?
— Eksplozja, sir! — odpowiedział szybko major i mocniej ścisnął broń. — I następna — dodał zupełnie niepotrzebnie, gdy przekaz znów się zatrząsł. — Ktoś ostrzeliwuje teren z ciężkiej artylerii.
Ciężka artyleria? Przecież oddziały desantowe zajęły już pozycje na powierzchni, a flota zniszczyła wszystkie instalacje obronne… Na przodków, to okręty stacjonujące na orbicie!
— Kapitanie Desjani! Czy okręty zabezpieczające działania sił desantowych prowadzą ostrzał?
Zanim otrzymał odpowiedź, obraz jeszcze kilka razy zadrżał.
— Sir, „Hardy” bombarduje teren w okolicy bazy. Brak danych dotyczących celu.
— Proszę pilnować tych więźniów, dopóki nie wydam innego rozkazu — warknął Geary i odsunął się od wyświetlacza.
— Jak mogę wrócić do widoku floty? — zapytał.
Desjani sięgnęła do panelu sterującego. Na ekranie znów pojawił się trójwymiarowy rzut systemu Corvus, a na nim mrowie rozproszonych okrętów Sojuszu. Geary przez moment szukał właściwego klawisza. Kipiał ze złości, choć starał się tego nie okazywać.
— „Hardy”! Natychmiast zidentyfikujcie ostrzeliwany cel! — Czekając na odpowiedź, czuł, jak narasta w nim gniew. „Hardy” nie reagował. — „Hardy”, tutaj głównodowodzący floty. Przerwać ogień. Powtarzam, przerwać ogień!
Oba okręty dzieliło zaledwie kilka sekund świetlnych, ale przez pełną minutę komunikator milczał. Geary policzył cicho do dziesięciu, zastanawiając się, jakie kroki powinien teraz podjąć.
— Kapitanie, na którym okręcie mamy lepszego dowódcę, na „Wzorowym” czy „Walecznym Sercu”?
— Na „Wzorowym”, sir! — Desjani nie wahała się ani chwili. — Komandor Basir.
— Dziękuję. Do komandora Basira na „Wzorowym”, odbiór.
— Tak, sir! — odpowiedź nadeszła po upływie trzydziestu sekund.
— Czy możecie zidentyfikować cel, do którego strzela „Hardy”?
Tym razem nastąpiła dłuższa przerwa.
— Nie, sir.
— Czy wy, „Hardy” albo „Waleczne Serce” otrzymaliście prośbę od oddziałów desantowych o wsparcie ogniowe?
— Nie, sir. Żaden z okrętów nie odbierał przekazów z sieci piechoty.
Po jaką cholerę idiota z „Hardego” wciąż ostrzeliwuje powierzchnię? — zastanawiał się Geary. jak tak dalej pójdzie, pozabija naszych i doprowadzi do zniszczenia części zasobów. Przynajmniej wiem, że tej akcji nie zażądali komandosi.
— Dziękuję, „Wzorowy”.
Geary rozejrzał się po mostku.
— Czy istnieje sposób na przejęcie kontroli nad systemami uzbrojenia „Hardego”?
Wszyscy potrząsnęli głowami, a Desjani, kątem oka zerkając na Rione, powiedziała:
— Nie, sir! Zgodnie z wcześniejszą rozmową to niemożliwe. Nie wyposażono okrętów w takie zabezpieczenia, aby wykluczyć możliwość wykorzystania ich przez wroga.