Geary przez chwilę milczał, rozważając tę propozycję.
— Będzie pan w stanie oczyszczać rudę we własnym zakresie czy musimy także uruchomić huty?
— Oczyszczanie to nie problem, sir. — Dowódca Tytana” lekceważąco machnął ręką. — Część kopalni znajduje się na asteroidach. A to oznacza żyły czystego metalu. Powinno się obejść bez oczyszczania. Co prawda będziemy musieli wykonać stopy, ale damy sobie z tym radę.
— Jak długo? Ile czasu potrzebujecie na uruchomienie instalacji, wydobycie potrzebnej ilości minerałów i dostarczenie ich na okręty? Domyślam się, że pozostałe jednostki pomocnicze również mogą je wykorzystać?
Kapitan „Tytana” po raz pierwszy się zawahał.
— Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, transporty rudy zaczną do mnie docierać za tydzień. I tak — pozostałe jednostki pomocnicze również mogą ją przerabiać. Zdaję sobie sprawę, że długi pobyt w tym systemie naraża nas na pewne niebezpieczeństwa, ale z drugiej strony eksploatacja złóż pozwoli nam na wyprodukowanie wielu niezbędnych rzeczy.
Jeśli jednak nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, a pewnie nie pójdzie, stracimy więcej niż tydzień, myślał Geary. A ja nie mam bladego pojęcia, kiedy wróg się zorientuje, gdzie przebywamy, i kiedy przerzuci tutaj znaczące siły uderzeniowe. Zatem decyzja to czysty hazard. Ale, tak czy inaczej, planowałem zostać na Kalibanie nieco dłużej. Jeśli nie Podejmę ryzyka, kto wie kiedy nadarzy się kolejna okazja na uzupełnienie zapasów? A skoro o tym mowa, kto jest dowódcą eskadry pomocniczej? Czy to nie on powinien teraz ze mną rozmawiać?
Geary nacisnął kilka klawiszy, czując przypływ satysfakcji, gdy od razu dotarł do dokładnie tych danych, których szukał.
— Jeszcze jedno pytanie. Dowódcą eskadry pomocniczej jest kapitan Gundel z „Dżina”. Czy to nie z nim powinienem omawiać tę sprawę?
Mógłby przysiąc, że w oczach rozmówcy na moment pojawiło się poczucie winy.
— Kapitan Gundel jest bardzo zajęty, sir! Ma naprawdę wiele spraw na głowie.
— Rozumiem. — A przynajmniej tak mi się wydaje, pomyślał. — Dobrze. Wyrażam zgodę na rozpoczęcie przygotowań do realizacji pańskiego planu. Ale proszę dać znać, zanim wyśle pan zwiadowców, by przeczesać te kopalnie.
— Aye, sir!
Geary przez dłuższą chwilę wpatrywał się w pusty już wyświetlacz komunikatora. W końcu podjął decyzję i nawiązał połączenie z „Dżinem”. Wachtowy z mostka odpowiedział niemal natychmiast, ale upłynęło sporo czasu, zanim pojawił się sam dowódca. Kapitan Gundel musiał służyć we flocie od bardzo dawna. Jego mundur stanowił nietypowe połączenie obsesyjnej staranności w eksponowaniu odznaczeń z całkowitym brakiem dbałości o czystość.
— Tak? O co chodzi?
Gundel prezentował się nadzwyczaj wojowniczo, choć żaden z jego wypolerowanych medali nie został przyznany za bohaterską postawę na polu walki. Geary zachował beznamiętny wyraz twarzy, ale uniósł jedną brew.
— Kapitanie Gundel, tutaj głównodowodzący floty.
— Przecież wiem. Czego pan chce?
Odezwij się tak jeszcze raz, a zobaczysz, co to znaczy mnie wkurzyć, pomyślał.
— Potrzebuję planu działania w związku z koniecznością reaktywacji znajdujących się w systemie kopalń, z których moglibyśmy wydobywać surowce.
— To będzie wymagało badań. — Usta Gundela poruszały się w irytujący sposób. — Miesiąc. Tyle czasu potrzebuję na opracowanie planu.
— Chcę go mieć dzisiaj, kapitanie.
— Dzisiaj? To niemożliwe.
Geary czekał, ale Gundel najwyraźniej nie zamierzał zaproponować alternatywnych rozwiązań.
— Czego w tej chwili potrzebujecie na „Dżinie” najbardziej?
Mężczyzna zamrugał, najwidoczniej zupełnie zaskoczony pytaniem.
— Mogę sporządzić listę. Prześlę ją za kilka dni. — Jest pan dowódcą „Dżina”. Takie rzeczy powinien pan recytować z pamięci.
— Mam na głowie wiele obowiązków! Pan chyba niezupełnie rozumie, na czym polega funkcja dowódcy eskadry!
A pan chyba niezupełnie rozumie, z kim teraz rozmawia, chciał odpowiedzieć Geary. Zachował spokój, choć miał ochotę wygarnąć Gundelowi prosto w twarz, co o nim myśli.
— Dziękuję, kapitanie.
Szybko przerwał połączenie, licząc, że w ten sposób da dowódcy „Dżina” do myślenia. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w pustą przestrzeń. Jeśli Gundel tak rozmawiał z przełożonymi, nietrudno było sobie wyobrazić, jak traktuje podwładnych. W przypadku znakomitego oficera Geary przymknąłby oko na podobne zachowanie, ale nie w przypadku kogoś, kto nie zna swoich obowiązków i nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytania. Tak, Gundel musiał odejść. Tylko co z nim zrobić? Dla ludzi pokroju Numosa zwolnienie oficera starej daty mogło stanowić dodatkowy argument w walce z przełożonym. Kop w górę wydawał się najlepszym rozwiązaniem. Problem w tym, że we flocie brakowało stanowisk odpowiednich dla stetryczałych głupców.
Co powiedziałby w tej sytuacji mój dawny szyper? Pomijając odzywki w stylu: „Zalej robaka i się prześpij, może na drugi dzień będzie lepiej”. Zaraz, zaraz… Przepisy. Zwykł mawiać, że dla każdej decyzji istnieje uprawomocniający ją paragraf. I ta rada jak do tej pory zawsze się sprawdzała.
Geary przywołał na wyświetlaczu regulamin floty i przy użyciu odpowiednich słów kluczowych rozpoczął poszukiwania. Ku swojemu zaskoczeniu znalazł odpowiedź już po chwili. Ale czy ja na pewno tego chcę? To pytanie nie dawało mu spokoju. Wrócił do przeglądania akt osobowych wszystkich dowódców jednostek pomocniczych. Zgodnie z przypuszczeniami kapitan „Tytana” był wyjątkowo młody jak na sprawowane stanowisko, nawet biorąc pod uwagę niską średnią wieku oficerów floty. To w pełni tłumaczyło pośpiech, z jakim skontaktował się z Gearym w sprawie eksploatacji kopalń. Gundel natomiast służył już zbyt długo, by dowodzić tak małą jednostką jak „Dżin”. Z jednej strony ambitny, choć może nieco zbyt zapalczywy żółtodziób, z drugiej arogancki weteran, który miał zamiar przeczekać podróż do systemów Sojuszu w przytulnej norze.
Ale była jeszcze kapitan Tyrosian z „Wiedźmy”. Umiarkowanie doświadczona, wysoko oceniana jako inżynier. Przyzwoita ocena służby i tyle lat wysługi, że spokojnie mogłaby objąć wyższe stanowisko dowódcze. Jej kartoteka wyglądała całkiem nieźle, choć, jak wiadomo, papier zniesie wszystko.
Geary wybrał kolejne połączenie. Tym razem nie musiał długo czekać, Tyrosian odpowiedziała niemal od razu. Patrzyła na niego z szacunkiem, choć w jej oczach dostrzegł pewną nieufność.
— Tak, sir?
Zna etykietę. Zarobiła pierwszy punkt.
— Chciałem osobiście poznać dowódców jednostek pomocniczych. Jak miewa się „Wiedźma”?
— Zgodnie z raportami, sir. Odnieśliśmy niewielkie uszkodzenia podczas bitwy w systemie centralnym, ale w tej chwili pracujemy pełną parą nad odtworzeniem zapasów amunicji.
— A co z surowcami?
— Przydałoby się więcej — odpowiedziała bez namysłu.
— Ile czasu zajęłoby pani przygotowanie raportu na temat możliwości ich wydobycia w tym systemie?
Spojrzała na przełożonego z jeszcze większą nieufnością.
— Sir, mogę napisać raport na każdy temat, ale powinnam otrzymać pańskie żądanie poprzez dowódcę eskadry.
Znakomicie, kapitan Tyrosian. Wie pani, jak to działa, chce pani wykonać zadanie, ale jednocześnie przypomina mi pani o służbowej drodze wydawania poleceń.