Выбрать главу

— Dziękuję, pani kapitan.

Spojrzał na zegar. Trzeba im dać ze dwie godziny.

Wykorzystał tę przerwę na dopracowanie treningowych symulacji bitew, w czasie gdy flota dryfowała w głąb opuszczonego systemu. Po upływie dwóch godzin ponownie wywołał „Dżina”.

— Kapitanie.

Tym razem widok rozmówcy irytował go jeszcze bardziej.

— Mam tutaj naprawdę sporo roboty — warknął Gundel.

— Zatem na pewno ucieszy pana to, co chcę powiedzieć. Właśnie sobie uświadomiłem, że potrzebuję kogoś, kto będzie w stanie opracować długofalowy raport o potrzebach floty. Kogoś na tyle doświadczonego, by potrafił stworzyć taki raport, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty problemu. Nawet jeśli ma mu to zająć sporo czasu. — Geary posłał uśmiech Gundelowi, który starał się teraz wyglądać na człowieka wysłuchującego pochwał z zasłużonym poczuciem wyższości. — Ale ten oficer nie może być rozpraszany przez inne obowiązki. Powinien całkowicie skupić się na zadaniu. Dlatego powołuję pana do mojego sztabu na stanowisko naczelnego doradcy inżynieryjnego.

Wszystko wskazywało na to, że Gundel właśnie przeżył szok. Geary ponownie się uśmiechnął.

— Oczywiście — kontynuował skruszonym tonem — zdaje pan sobie sprawę, że regulamin floty zabrania łączenia funkcji dowódcy okrętu ze służbą w sztabie. Zbyt dużo spraw na głowie, zbyt dużo obowiązków pozostających ze sobą w konflikcie. Zawodowiec pańskiego pokroju z pewnością to rozumie. Żebym więc mógł korzystać z pana profesjonalnych rad, musi się pan zrzec stanowiska dowódcy „Dżina”. Będzie pan też potrzebował sporo miejsca podczas pracy nad raportami, a ciasnota „Dżina” nie sprzyja skupieniu. Dlatego proponuję panu transfer na „Tytana”. Osobiście zadbam, aby przydzielono panu najlepszą kwaterę. Ach, i jeszcze jedno. Pod pana nieobecność dowództwo nad eskadrą przejmie kapitan Tyrosian z „Wiedźmy”.

Gundel w oniemieniu wlepiał oczy w ekran.

— Żadnych pytań? Znakomicie. Ponieważ nie mamy czasu do stracenia, proszę przekazać zastępcy stanowisko kapitana jeszcze przed północą. Już jutro znajdzie się pan na „Tytanie”.

— Pan… pan nie może… — w końcu odzyskał głos.

— Tak, mogę. — Geary zmarszczył brwi i pozwolił, by jego głos stał się bardziej szorstki. — Wyślę rozkazy na „Tytana”, „Dżina” i „Wiedźmę”, gdy tylko zakończę to połączenie. Nie przypuszczam, żeby oficer z pańskim doświadczeniem nawet przez moment pomyślał o odmowie wykonania rozkazu. — przerwał. Wiedział, że te słowa przypomną Gundelowi o losie komandora Vebosa, byłego dowódcy „Hardego”. Poza tym chciał dać rozmówcy odrobinę czasu na przemyślenie, jakie korzyści płyną z porzucenia obowiązków kapitana i oddania się być może nudnej, ale za to spokojnej pracy nad raportami. Istotnie, gdy tylko Gundel uświadomił sobie, że Geary proponuje mu wymarzone stanowisko dla oficera pozbawionego ambicji, jego oblicze pojaśniało. — Rozumiem, że nie widzi pan żadnych przeszkód?

— Nie. Oczywiście, że nie. — Zmrużył oczy, raz jeszcze analizując sytuację, a potem pokiwał głową, jakby sam siebie przekonywał. — Znakomita decyzja personalna. Ale opuszczam „Dżina” z prawdziwym żalem.

— Oczywiście.

— Na szczęście mój pierwszy oficer został znakomicie wyszkolony. Z pewnością zdoła wykorzystać zdobyte podczas współpracy ze mną doświadczenie i doskonale pokieruje okrętem.

— Dobrze wiedzieć.

— Sądzę, że również kapitan Tyrosian wiele skorzystała, obserwując mnie na stanowisku dowódcy eskadry.

— Zatem nie będzie żadnych problemów — powiedział Geary, pragnąc jak najszybciej zakończyć ten żenujący spektakl samochwalstwa.

— Ale zdaje pan sobie sprawę, że stworzenie kompletnego raportu zajmie sporo czasu?

— Otrzyma go pan tyle, ile to konieczne. — I nie musisz się spieszyć, myślał przy tym. Najważniejsze, że nie będziesz nikomu wchodził w drogę. — Dziękuję, kapitanie. — Przerwał połączenie, zanim Gundel zdążył odpowiedzieć.

Przy odrobinie szczęścia nigdy więcej nie będę musiał go oglądać. Niech pracuje nad raportami całe lata, najlepiej aż do emerytury, kiedy żegnając się z flotą, wręczy je komukolwiek, kto będzie wówczas pełnił obowiązki głównodowodzącego.

Geary wysłał przygotowane wcześniej wiadomości, a następnie wywołał dowódców „Wiedźmy” i „Tytana”, by osobiście poinformować ich o nowych przydziałach. Kapitan Tyrosian wyglądała na równie zszokowaną awansem, co przed chwilą Gundel. Niemniej jednak, gdy tylko do niej dotarło, że jest nowym dowódcą, a „Wiedźma” okrętem flagowym eskadry pomocniczej, bezzwłocznie zabrała się za przygotowywanie planu eksploatacji kopalń. Geary odetchnął z ulgą, kiedy zakończył rozmowę, przeświadczony, że postawił na właściwą osobę.

Kapitan „Tytana” był wyraźnie podekscytowany zwolnieniem starego zwierzchnika. Równie wyraźnie, co zaniepokojony koniecznością goszczenia go na jednostce.

— Gundel nie jest już pańskim przełożonym uspokoił go Geary. — Proszę mu wydzielić wygodne miejsce do pracy i dostarczać wszelkie materiały, o jakie poprosi, a być może nigdy więcej go pan nie zobaczy.

— Tak jest! Dziękuję, sir.

— Dziękuje mi pan? Za co?

Młody oficer zawahał się.

— Za to, że nie kazał mnie pan wykopać przez śluzę powietrzną za przedstawienie planu uruchomienia kopalń z pominięciem dowódcy eskadry.

— Jeśli uda się je uruchomić, zyska na tym cała flota. Miał pan cholernie dobry powód, aby tak postąpić. Ale niech to panu nie wejdzie w nawyk.

— Nie wejdzie, sir!

Kilka godzin później Geary wymienił grzeczności ze świeżo mianowanym dowódcą „Dżina”. Z premedytacją tak szybko przeprowadził transfer Gundela, by nie utrudniać pracy jego następcy. Dawny pierwszy oficer sprawiał wrażenie kompetentnego człowieka. Zresztą prawdopodobnie to właśnie on kierował jednostką, podczas gdy Gundel nieustannie udawał zajętego. Nowy kapitan nie dał po sobie poznać zadowolenia z faktu, że wreszcie przestał podlegać uciążliwemu zwierzchnikowi. Nic dziwnego, podczas poprzednich lat służby z pewnością doprowadził do perfekcji umiejętność maskowania uczuć.

Geary zerknął na pozycję floty. Cały czas dryfowali w stronę centrum systemu. Nawet jeśli siły pościgowe Syndykatu postanowiły dokonać skoku na Kaliban zamiast na Yuon, przybędą tutaj dopiero za kilka godzin. Ale im więcej o tym myślał, tym mniej prawdopodobna wydawała mu się taka możliwość. Gdyby Syndycy nabrali najmniejszych podejrzeń, że flota Sojuszu wybierze Kaliban jako cel podróży, za wszelką cenę staraliby się potwierdzić takie przypuszczenia. Do tej pory w systemie nie wykryto jednak żadnego okrętu zwiadowczego, co utwierdzało Geary’ego w przekonaniu, że wróg skierował wszystkie siły na Yuon i Voss.

Niestety, ta konkluzja oznaczała, że nie mógł dłużej zwlekać z czymś, co powinien był zrobić natychmiast po wyjściu z nadprzestrzeni. Choć niechętnie, poinformował wszystkich dowódców o kolejnym zebraniu.

Sala konferencyjna znów urosła do olbrzymich rozmiarów. Geary zastanawiał się, ilu jeszcze trzeba posiedzeń, by jego niechęć do tego miejsca przerodziła się w nienawiść. Charakter wirtualnych konferencji znacznie ułatwiał organizację spotkań, ale z drugiej strony sprawiał, że były trudniejsze do opanowania. Każdy z oficerów mógł się wtrącać do dyskusji, kiedy tylko miał na to ochotę. Program identyfikował mówcę i udzielał mu głosu bez względu na to, czy się to prowadzącemu naradę podobało czy nie. Geary nie mógł też w taki sposób ustalać terminów konferencji, by celowo utrudniać udział w nich głównym przeciwnikom, obecnym pośród kapitanów floty.