I znów tutaj jesteśmy. Jedna wielka, szczęśliwa rodzinka, pomyślał. Starał się nie patrzeć w kierunku kapitan Faresy, by przypadkiem nie trafić na jedno z jej morderczych spojrzeń.
— Chciałbym poinformować wszystkich zebranych, że zamierzam pozostać na Kalibanie nieco dłużej. Z tutejszych kopalń możemy pozyskać użyteczne surowce, a szansa na szybkie pojawienie się pościgu jest niewielka, jeśli nie zerowa.
Zgodnie z oczekiwaniami Faresa przerwała mu jako pierwsza:
— Jeśli jednak Syndycy pojawią się na Kalibanie, znowu będziemy uciekać?
Spojrzał na nią niezwykle uprzejmie, mając nadzieję, że w ten sposób zdoła ją zirytować.
— Nie uciekliśmy z Corvusa. Po prostu nie przyjęliśmy wyzwania.
— Na jedno wychodzi. Unikamy wroga, w dodatku mniej od nas licznego!
Geary próbował się zorientować, jakie nastroje panują wśród uczestników narady. Przyglądał się kolejnym twarzom i ze zdumieniem dostrzegł, że sporo ludzi sympatyzuje z poglądami Faresy.
— Pani kapitan, przypominam, że naszym zadaniem w systemie Corvus było jak najszybsze dotarcie do punktu skoku na Kaliban. Nie widziałem powodu, dla którego miałbym pozwolić Syndykom, by nam pokrzyżowali ten plan.
— Teraz uważają, że przed nimi uciekamy.
Geary pokręcił głową.
— Syndycy wierzą w różne bzdury. — Ku jego uldze wielu oficerów zareagowało na te słowa gromkim śmiechem. Od dawna główkował, w jaki sposób mógłby podejść do problemu wydarzeń na Corvusie, jeśli ktoś próbowałby uczynić z nich problem. Wyśmianie wartości bojowej floty Syndyków wydawało się najlepszym rozwiązaniem.
Faresa poczerwieniała, ale zanim zdołała skontrować, głos zabrał Numos:
— Co nie zmienia faktu, że Syndycy uważają nas teraz za tchórzy.
— Kapitanie, ja się ich nie bałem. — Geary pozwolił, by jego wypowiedź zawisła na chwilę w powietrzu. — Nikt nie będzie nam narzucać sposobu działania. Gdybyśmy zawrócili i walczyli tylko dlatego, że przejmujemy się opinią przeciwnika, znaczyłoby to, że oddajemy mu całą inicjatywę. — Wskazał na Numosa i Faresę. — Przypomnę wam obojgu, że Syndycy wiedzieli, dokąd lecimy. Z systemu centralnego mogliśmy wykonać skok wyłącznie do systemu Corvus. — Omal nie użył słowa „uciec”, ale ugryzł się w język. Nie chciał dawać adwersarzom pretekstu do kolejnego ataku, sugerując, że celowo unikał bitwy, choć było to w stu procentach prawdą. — Zespół uderzeniowy, który widzieliśmy, z pewnością stanowił pierwszą falę sił pościgowych. Za nim pojawiłyby się następne. Co moglibyśmy zdziałać uszkodzonymi okrętami przeciw drugiej fali? Nie mamy bezpiecznej przystani na terenie Syndykatu. Uszkodzone jednostki i ich załogi byłyby skazane na zagładę. Czy to by nam w czymś pomogło? Czy to by pomogło ludziom, którymi dowodzimy? Chcielibyście ginąć w systemie pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia wyłącznie z powodu dumy?
Faresa w milczeniu obserwowała Geary’ego ale Numos nie zamierzał tak szybko dać za wygraną.
— To duma daje nam siłę. Ona nas łączy. Bez dumy jesteśmy niczym. — Ton jego głosu zdawał się wskazywać, że nieznajomość tak oczywistej prawdy jest niedopuszczalna.
Geary pochylił się w jego stronę, nie próbując nawet ukryć gniewu.
— Zwycięstwo, kapitanie. Zwycięstwo znaczy więcej niż duma. Tę flotę jednoczy honor i odwaga, wiara w to, o co walczymy, i zaufanie, jakie do siebie mamy. Duma sama w sobie nic nie znaczy. To broń obosieczna, broń, którą wróg chętnie wykorzysta, aby doprowadzić do naszej zagłady.
Zapadła cisza. Tryumfalny uśmieszek nie znikał z twarzy Numosa, który najwidoczniej nadal wierzył, że w tym starciu to on zdobył punkt. Geary wziął głęboki oddech. Wiedział, że nie powinien tracić nad sobą panowania. Patrzył na szeregi zasiadających przy stole oficerów, zastanawiając się, jak bardzo ucierpiał jego wizerunek. Nie był pewien, czy powinien powiedzieć coś jeszcze.
— Syndycy nie mają pojęcia, gdzie teraz jesteśmy. Dopiero za kilka dni zrozumieją, że nie wracamy do domu przez Yuon. I dopiero wtedy zaczną nas szukać w innych systemach. Musimy wykorzystać ten czas na uzupełnienie zapasów. Dowódcy eskadry pomocniczej — skinął w stronę kapitan Tyrosian — zorientują się, jakie surowce możemy tu pozyskać. Jednocześnie cały czas produkujemy części zamienne i amunicję, które rozdysponujemy między okrętami.
— Kapitan Tyrosian dowodzi eskadrą pomocniczą? A co się stało z kapitanem Gundelem? — zapytał jeden z oficerów. Jego wzrok wyrażał raczej zdziwienie niż wrogość.
— Kapitan Gundel pracuje nad dalekosiężnym raportem na temat potrzeb floty — odparł Geary. — Został przeniesiony na „Tytana”.
— A ja słyszałem, że pozbawiono go dowództwa — wtrącił inny z zebranych.
Plotki szybko się rozprzestrzeniają. Zupełnie jak za moich czasów, pomyślał Geary i spojrzał ponownie w stronę Tyrosian.
— Regulamin zabrania łączenia funkcji dowódcy okrętu z pracą w sztabie. W związku z tym byłem zmuszony przekazać dowództwo nad „Dżinem” dotychczasowemu zastępcy kapitana Gundela. Dodam, że kapitan Gundel nie wyraził wobec tej decyzji sprzeciwu.
Tyrosian, nieprzyzwyczajona do sytuacji, w których znajdowała się w centrum uwagi, po prostu skinęła głową.
— Czy kapitan Gundel osobiście potwierdzi pana słowa? — oficer nie dawał za wygraną.
— Jeśli mi pan nie wierzy, proszę go zapytać. Ale ostrzegam, prawdopodobnie odpowie, że jest bardzo zajęty i że sobie nie życzy, by mu zbyt często przeszkadzano.
Na sali rozbrzmiały śmiechy. Jak się Geary domyślał, część osób miała już wątpliwą przyjemność współpracować z Gundelem i doskonale zrozumiała aluzję. Również dla dowódcy, który podniósł kwestię przeniesienia, stało się jasne, że w tej sprawie nie znajdzie zbyt wielu popleczników.
— Ależ to mi wystarczy. Po prostu chciałem mieć pewność.
— Dobrze. — Geary wolno przesuwał wzrokiem po zebranych. Jeśli wierzyć malującym się na ich twarzach uczuciom, na razie utrzymywał panowanie nad flotą.
Ale zbyt wielu sympatyzuje z poglądami głoszonymi przez Numosa, pomyślał. Dlaczego? Przecież nie są głupcami, a zapominając o zdrowym rozsądku, żałują, że uniknęliśmy starcia na Corvusie. Cóż, skoro tak bardzo rwą się do wojaczki, muszę ich najpierw nauczyć walczyć.
— Przygotowałem dla nas pewne zadanie, które wykonamy podczas pobytu w tym systemie — powiedział.
Teraz w oczach zebranych Geary mógł dostrzec zarówno entuzjazm, jak i rezerwę.
— Miałem już okazję przyjrzeć się działaniom floty podczas bitwy. — Nadszedł czas, by użyć najbardziej dyplomatycznych sformułowań, jakie znał. Gdyby bardziej ufał Rione w sprawach polityki wewnętrznej, z pewnością poprosiłby ją o pomoc w doborze odpowiednich słów. — Odwaga załóg i możliwości okrętów są imponujące. Macie być z czego dumni — ostatnie zdanie wtrącił nieprzypadkowo, chcąc odzyskać zaufanie oficerów, nadwątlone po utarczce z Numosem. — Ale naszym celem jest nie tylko zwyciężać. Musimy zadawać wrogowi maksymalne straty przy minimalnych stratach własnych. Istnieją na to odpowiednie sposoby.
Wielu oficerów wciąż wyglądało na zaniepokojonych. Geary uaktywnił wyświetlacz, na którym ukazało się zestawienie formacji bojowych. Ćwiczył je przed wieloma laty podczas nauki, jak koordynować działania grup okrętów, by zgrać ich manewry w decydujących momentach bitwy. Długo się zastanawiał, w jaki sposób zakomunikować dowódcom, że ich umiejętności taktyczne nie są warte złamanego grosza.
— Zgranie, praca zespołowa i odpowiednie formacje to czynniki, które pozwolą nam osiągnąć przewagę podczas bitwy. Trzeba wiele praktyki, by je opanować do perfekcji, ale nagrodą będzie druzgocąca klęska Syndyków.