Trzydziestu jeden marynarzy, myślał gorączkowo. Mogę ich wydostać bez większego problemu, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ale nikt mi tego nie może obiecać. A jeśli popełnimy błąd? Co wtedy? Jeżeli natomiast zechcę zachować twarz i uratować prom, narażę życie o wiele większej liczby osób. Kiedy będziemy musieli szybko się wycofać… Wycofać?! Geary, kiedy będziemy musieli stamtąd spieprzać! Żebyś nie wiadomo jakich eufemizmów używał, tak wygląda prawda. Wiesz o tym równie dobrze jak pozostali. I tak samo ci się to nie podoba. Marynarze nadal mi ufają. Jeżeli mam być kompetentnym wodzem, muszę im także zaufać. Kiedy wszyscy we mnie uwierzą, będę mógł sprawnie dowodzić flotą. Ale nie uwierzą, dopóki nie udowodnię, że potrafię zwyciężać. A nie zwyciężę, jeśli nie zaryzykuję.
Kapitan Desjani w napięciu obserwowała przełożonego. Z pewnością zdążyła już dojść do tych samych wniosków co on i zastanawiała się teraz, jaka będzie ostateczna decyzja.
Geary odetchnął głęboko i nacisnął klawisz komunikatora.
— Do wszystkich jednostek. Tutaj komodor Geary. Utworzyć formację bojową Alfa, powtarzam, utworzyć formację bojową Alfa. Wykonać rozkaz natychmiast po jego odebraniu. Ustalić pozycję w szyku w odniesieniu do okrętu flagowego. Oś ustawienia równa jego osi wzdłużnej. Na wszystkich okrętach wymagana gotowość do walki. Kontakt z nieprzyjacielem nastąpi… — wyliczył szybko, kiedy dojdzie do starcia, jeśli natychmiast wyruszą — za osiem godzin. — Wyłączył komunikator i spojrzał na Desjani. — Kapitanie, niech wachtowi z łączności poinformują ludzi na Głazie Ishikiego, że po nich lecimy. Proszę też ustawić „Nieulękłego” dziobem na punkt, w którym dokonamy przejęcia zespołu uderzeniowego Syndyków.
— Aye, sir! — Desjani tryskała radością, tak jak i wszyscy pozostali załoganci.
— Komodorze! — Geary nie zauważył, że również współprezydent Rione przybyła na mostek. Spojrzał na nią, twarz miała pobladłą ze strachu. — Zamierza pan doprowadzić do regularnej rzezi?
— Tak. Dokładnie coś takiego zamierzam zrobić Mam prom z trzydziestoma ludźmi uwięziony na asteroidzie.
— I jedynym wyjściem z tej sytuacji jest według pana bitwa z wrogiem, od którego dzieli nas w tej chwili pół dnia drogi?
Geary uśmiechnął się ponuro.
— Z wielu powodów to właśnie jest najlepsze rozwiązanie.
— Nie powinien pan ryzykować życia setek, jeśli nie tysięcy marynarzy i losu nie wiadomo jak wielkiej liczby okrętów dla uratowania trzydziestu ludzi i promu towarowego, który wystarczyłoby po prostu porzucić!
— Żadna z opcji nie jest stuprocentowo pewna, pani współprezydent. Nie mamy pojęcia, co w tym momencie robią Syndycy. Jeden niewielki błąd podczas akcji ratunkowej i „Wiedźma” może się znaleźć w niebezpieczeństwie. Tak, zaryzykuję całą flotę, aby ocalić tych ludzi. To kwestia odpowiedzialności i honoru. Flota Sojuszu nie pozostawia żołnierzy na pastwę losu.
Niespodziewane wiwaty zaskoczyły zarówno Geary’ego, jak i Rione. Wszyscy załoganci na mostku unosili w górę pięści i krzykiem wyrażali poparcie dla decyzji dowódcy. Desjani, nachylona nad stanowiskiem, mamrotała coś do terminala systemu łączności.
— Proszę o wybaczenie, komodorze, przekazywałam pańskie oświadczenie na kanale otwartym. — Nawet teraz, po tylu tygodniach wspólnej służby, Geary czuł ogromne zdziwienie na widok bijącego z jej oczu uwielbienia.
Ale wiedział, że postąpiła słusznie. Choć za nic nie przyznałby tego na głos, czuł, że jego słowa wzmocniły flotę przed walką. Z pewnością zostaną także dołączone do całkiem już pokaźnego zestawu inspirujących wypowiedzi „Black Jacka”. Których, o co wznosił właśnie modły do przodków, wolałby nigdy nie usłyszeć z ust innego człowieka.
Rione także wyglądała, jakby się modliła, choć Geary podejrzewał, że prosi przodków o coś zupełnie innego.
— Komodorze, w jaki sposób mogę pana przekonać, że przetrwanie floty ma pierwszorzędne znaczenie?
— Pani współprezydent, rozumiem kierujące panią obawy. Proszę mi jednak wierzyć, przetrwanie tej floty zależy od bardzo wielu czynników.
— Komodorze — Rione podeszła do jego fotela i przemówiła spokojnym głosem — wie pan, ile zależy od powrotu „Nieulękłego” do sektorów Sojuszu. Klucz ma niewyobrażalne znaczenie dla losów wojny.
— Nie zapomniałem o tym — odparł Geary równie spokojnie.
— A czy pamięta pan również, że mogę wyjąć spod pana władzy jednostki należące do Republiki Callas i Federacji Szczeliny?
— Pamiętam. I proszę, aby pani tego nie czyniła. — Próbował teraz wyglądać na człowieka, który wie, jak wiele ryzykuje, ale jest przy tym pewny sukcesu. — Chciałbym, abyśmy mieli więcej czasu na szkolenie, ale jestem pewien, że zdołamy rozszarpać przeciwnika na strzępy. Zależy mi, aby pani okręty stanęły u naszego boku.
— A jeśli odmówię uczestnictwa w tym szaleństwie?
Geary westchnął ciężko.
— Nie będę miał nic więcej do powiedzenia. Wie pani o tym doskonale.
Rione przypatrywała się Geary’emu, który walczył z chęcią natychmiastowego rozpoczęcia przygotowań do bitwy, wiedząc, że najpierw musi załagodzić ten konflikt.
— Dobrze, komodorze. Za pańskie dotychczasowe osiągnięcia należy się panu zaufanie. Skoro starcie jest nieuniknione, oddam okręty Republiki Callas i Federacji Szczeliny do pana dyspozycji. Modlę się do żywego światła gwiazd, abyśmy nie musieli żałować tej decyzji.
— Dziękuję pani. — Geary zaczerpnął głęboko tchu i odwrócił się do wyświetlaczy. Chociaż do starcia pozostawało kilka godzin, powinien wykorzystać każdą minutę na przygotowania, które maksymalnie zwiększą szansę na zwycięstwo. I zaplanować kolejne posunięcia, na wypadek gdyby poniósł klęskę, co byłoby równoznaczne z koniecznością wyczarowania flocie kolejnej drogi ucieczki.
Dziesięć
Bitwa miała się rozpocząć najwcześniej za kilka godzin, nawet gdyby obie floty maksymalnie przyspieszyły. Mimo to Geary czuł przypływ adrenaliny. Chciał już teraz wydać rozkaz zmiany szyku na ten, którego zamierzał użyć podczas walki, ale zdawał sobie sprawę, że byłby to niewybaczalny błąd. Jego dawni instruktorzy wbili mu to do głowy.
Trzy rzeczy, jakich musisz się wystrzegać, mawiali, to po pierwsze, pochopne działanie, po drugie, pochopne działanie oraz po trzecie i najważniejsze, pochopne działanie.
Desjani najwyraźniej tego nie rozumiała.
— Naprawdę będziemy walczyli w formacji Alfa? — zapytała z powątpiewaniem.
— Nie. — Geary dostrzegł w jej oczach frustrację. — Zmienimy szyk przed samym starciem. Dam kapitanom dokładnie tyle czasu, z niewielkim marginesem na przypadkowe błędy, aby wyszli na zakładane pozycje na moment przed przyspieszeniem do prędkości bojowej.
— Dlaczego nie zmienić formacji już teraz? Mówił mi pan niedawno, że niepokoi pana, czy flota zdoła wykonać manewry we właściwy sposób w warunkach bojowych. Dlaczego chce pan czekać aż do ostatniej chwili?
Kiedyś sam zadałby sobie to samo pytanie.
— Bo nie chcę dawać wrogowi czasu na rozpracowanie naszej taktyki.
— Możemy przecież uformować szyk przejściowy, a potem zmienić go płynnie na ostateczny. Dzięki temu będziemy lepiej przygotowani, nawet jeśli nie wszystkie jednostki zajmą prawidłowe pozycje. Możemy też wykonywać pozorowane manewry, żeby wróg miał większy problem z odczytaniem naszych intencji.