Przerwał na moment, aby zgrać wszystko w czasie.
— Formacja Lis Pięć Dwa. O godzinie cztery pięć przyspieszcie do 0,1 świetlnej. Zmiana kursu o pięć zero stopni w górę. Ustawić oś formacji prostopadle do kursu nieprzyjaciela. Dopuszczalne korekty kursu, uderzenie ma nastąpić w dolnej części formacji Syndyków, mniej więcej w dwóch trzecich jej długości, licząc od czoła.
Czterdzieści sekund później Duellos z entuzjazmem potwierdził przyjęcie rozkazu. Minutę później Numos zameldował o gotowości formacji Lis Pięć Dwa bez śladów jakichkolwiek emocji w głosie.
Geary czekał, koncentrując uwagę na danych czasoprzestrzennych, wliczając w to opóźnienia.
— Formacje Lis Pięć Trzy i Lis Pięć Cztery. O godzinie pięć zero przyspieszcie do 0,1 świetlnej i zmieńcie kurs na przejęcie przednich formacji nieprzyjaciela z flanki. Wyrównajcie szyk, aby zachować właściwy kąt natarcia.
Kiedy kolejne eskadry zaczynały przyspieszać w kierunku wroga, Geary czuł niemal fizycznie, jak jednostki głównego zgrupowania chcą wyrwać do przodu, by dołączyć do ataku.
— Formacja centralna, utrzymać szyk. Wykonać zwrot o jeden zero osiem stopni i rozpocząć hamowanie.
Albo mu się wydawało, albo kątem oka dostrzegł wyraz zaskoczenia na twarzy Desjani. Czekał teraz, aż wszystkie okręty ustawią się rufami do nacierającego wroga. Szybciej, szybciej, poganiał je w myślach. Ruszajcie tłustymi zadkami. Dobrze.
— Formacja centralna, wyhamować do 0,2 świetlnej, wykonać kolejny zwrot i przygotować się do walki. — Znów odniósł wrażenie, jakby tracił kontrolę nad sytuacją. — Do wszystkich jednostek. Utrzymujcie pozycje w szyku. Już za chwilę przetoczy się przez nas flota wroga. Tyle Syndyków do usmażenia, ile dusza zapragnie.
„Nieulękły” drżał, gdy ogromne silniki pchały go w stronę przeciwną do kierunku lotu. Wykonał kolejny zwrot, aby stawić czoła wrogowi.
W tym momencie Syndycy lecieli zbyt szybko i za bardzo koncentrowali się na założeniach własnego planu, by zauważyć manewr Geary’ego. Zresztą nawet gdyby zauważyli, nie mogli już uniknąć pułapki. Dopiero za kilka minut zrozumieją, że szczęki rozmieszczone wokół ich armady zaczynają się zaciskać — najpierw większe uderzą z góry i z dołu, a po chwili mniejsze z flank. Mimo to wciąż będą myśleli, że zdołają dopaść trzon floty Sojuszu, zanim dojdzie do kontaktu bojowego z pozostałymi zespołami uderzeniowymi. I właśnie dlatego Geary w ostatniej chwili nakazał ostre hamowanie. Tym sposobem chciał kupić nieco czasu swoim okrętom, by wróg nie zdążył dotrzeć do zgrupowania centralnego przed zaciśnięciem się dziadka do orzechów. Syndycy mogą jeszcze spróbować odbić w górę lub w dół, aby związać walką jedną ze szczęk, analizował sytuację Geary. Ale jeśli to zrobią, wykorzystam zgrupowanie centralne do spuszczenia im solidnego łomotu, a eskadry lekkich jednostek i tak wbiją się w ich flanki. W tej chwili nie mają już możliwości uniknięcia poważnych strat.
— Rejestrujemy przesunięcie widma jednostek Syndykatu — zameldował wachtowy.
— Zwiększają prędkość? — zapytała zdziwiona Desjani.
— Starają się zniwelować efekt hamowania naszej formacji i przyspieszyć moment kontaktu. Może zamierzają uderzyć na nas z całym impetem i tym sposobem uciec z pułapki — zauważył Geary. — Ale wątpię, żeby im się to udało. Duellos i Numos nie powinni mieć problemu z kompensacją zmiany szybkości floty Syndykatu, muszą jedynie lekko zmienić kąt natarcia.
— Zwiększając prędkość, utrudnią nam skuteczny atak.
— Niekoniecznie. Wiemy, dokąd lecą. Przede wszystkim utrudniają życie własnym kapitanom, bo efekt relatywistyczny uniemożliwi im dokładną ocenę sytuacji.
Do kontaktu „Nieulękłego” z wrogiem pozostało kilka minut. Geary musiał sobie wyobrażać przebieg bitwy, bo ze względu na opóźnienia w odbiorze obrazów nie widział tego, co się tak naprawdę działo. Według wskazań na wyświetlaczu większe szczęki formacji Sojuszu jeszcze się nie zacisnęły. W rzeczywistości obie już miażdżyły szyki wroga, jedna bliżej tyłów, a druga czoła jego floty. Dzięki odpowiedniemu kątowi natarcia atakujące jednostki przebijały się przez formację Syndyków w jej najwęższych miejscach. W ciągu zaledwie kilku minut mogły uszkodzić wiele okrętów, jednocześnie nie ryzykując zbytniego osłabienia własnych tarcz. Po zakończeniu uderzenia uciekały w przestrzeń, by zregenerować osłony, podczas gdy jednostki Syndykatu padały łupem kolejnych fal nacierających eskadr Sojuszu.
Niestety, Geary nie mógł zaufać wyłącznie tej optymistycznej wizji.
— Do wszystkich jednostek zgrupowania centralnego. Otworzyć ogień natychmiast po wejściu w zasięg strzału. Najpierw kartacze, dopiero potem widma.
Przez następną minutę czuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Obawiał się, że zbyt późno wydał rozkaz. Chciał wykonać chirurgiczne uderzenie na flotę Syndykatu tuż po tym, jak przetoczą się przez nią obie duże szczęki. Ale w końcu wachtowy zameldował, że czoło formacji wroga znalazło się w polu rażenia systemów broni „Nieulękłego”. Chwilę później okręt zadrżał, odpalono pierwsze pociski. Nawet zważywszy na opóźnienie, z jakim rozkaz otwarcia broni dotarł do pozostałych dowódców, wszystkie jednostki zgrupowania centralnego powinny zaatakować we właściwym momencie.
Przestrzeń rozjarzyła się od rozbłysków, gdy salwy rakiet Syndykatu trafiły na gęsty ogień zaporowy kartaczy. Chwilę później stalowe kule, które przetrwały to starcie, zamieniły się w obłoki rozżarzonego gazu, uderzając w nadlatujące statki i osłabiając ich pola siłowe. Wyglądało to tak, jakby ktoś upstrzył mroczną pustkę kosmosu tysiącami jasnych plam.
Ogromna łuna jeszcze nie przygasła, gdy pojawiły się kolejne, potężniejsze rozbłyski. Geary patrzył na nie ze spokojem. Wiedział, że tak wygląda zagłada mniejszych jednostek wroga, które utraciły całą moc tarcz i nie mogły kompensować energii kartaczy wbijających się w ich kadłuby.
Nieco dalej mknęła fala widm. Potężne pociski raz po raz przebijały się przez osłabione osłony, niszcząc kolejne okręty Syndyków. W ciągu kilku chwil przednia straż ich floty przestała istnieć.
Geary przełknął ślinę, starając się nie myśleć, jak wielu ludzi musiało zginąć w tych błyskach światła. Spojrzał na Desjani, ale ona obserwowała przebieg bitwy na wyświetlaczu, zaciskając z nerwów pięści.
Następna fala jednostek Syndykatu dopiero co wyszła spod ostrzału atakujących z flanki eskadr Sojuszu. Rozwinąwszy tak dużą prędkość, nie miała możliwości ominięcia wraków. Kolejne eksplozje na chwilę rozjaśniły przestrzeń. Tymczasem okręty zgrupowania centralnego Sojuszu pozostały praktycznie nietknięte, a ich tracze wciąż posiadały maksimum mocy. Te ze statków wroga, które przetrwały przelot przez złomowisko, moment później nadziały się na piekielne lance i lecące tuż za nimi kule pola zerowego.
Kolejne wydarzenia następowały po sobie tak szybko, że Geary nie mógł mieć pewności, co tak naprawdę widział, a co było tylko wytworem jego wyobraźni. Zgrupowania Sojuszu i Syndykatu przemknęły obok siebie z prędkościami przekraczającymi 0,1 świetlnej. Mimo że ludzkie oko nie było w stanie zarejestrować tego faktu, w tak krótkim czasie uszkodzeniu uległy kolejne okręty.
W czasie gdy jednostki Sojuszu absorbowały ogień zaporowy skierowany na tarcze dziobowe, Syndycy wpadli na znacznie silniejszy ostrzał. Osłabione osłony ich okrętów nie miały czasu na regenerację i większość pocisków bez problemu docierała do celu. Pola zerowe żłobiły głębokie bruzdy w kadłubach, a piekielne lance siały zniszczenia wśród niedobitków.