— Kapitanie Numos, rolą pańskiej formacji jest odcięcie drogi ucieczki niedobitkom floty Syndykatu. Podobnie jak Lis Pięć Jeden, mieliście możliwość przechwycenia przeciwnika, zatem naprawdę nie rozumiem, jakim cudem nie weszliście z nim w kontakt.
Odpowiedź nadeszła po dłuższej chwili:
— Z rozmysłem wyznaczył nam pan pozycję, z której nie mieliśmy szans na dotarcie do wroga.
— Nie, kapitanie Numos. — Geary nie bez zdziwienia zauważył, że jego głos nadal brzmi spokojnie. — Wydałem pańskiej formacji rozkaz, którego wykonanie miało zaowocować wprowadzeniem do walki wszystkich jednostek. Niestety, zignorował pan moje instrukcje, zszedł z kursu i znalazł się w martwej pozycji. Jeśli ma pan jakiekolwiek zastrzeżenia, proszę je skierować do dowódcy formacji Lis Pięć Dwa. Powinien go pan znaleźć na pokładzie „Oriona”. — Przerwał połączenie, aby się jeszcze bardziej nie rozpraszać.
Kapitan Desjani machnęła nerwowo ręką, ale glos wciąż miała opanowany:
— Z jakiegoś powodu ta rozmowa była nadawana na kanale otwartym. Co za fatalna pomyłka…
Geary spojrzał na konsolę i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Numos wywołał mnie na kanale otwartym? Naprawdę sądził, że przyznam mu rację i nie wspomnę o tym, że znalazł się na niewłaściwej pozycji wyłącznie z własnej winy?
— Tak, sir. Chyba tak właśnie myślał.
— A niech mnie… To prawda, że zasługiwał na krytykę, ale chciałem z nim porozmawiać na osobności.
— Rozumiem — odparła Desjani. — W innej sytuacji zgodziłabym się z panem. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że zarzuty stawiane przez Numosa powtarzano by szeptem po mesach, podkopując pański autorytet, a pan nie miałby o tym pojęcia. Myślę, że dobrze się stało. Publiczna odpowiedź załatwia sprawę raz na zawsze.
— Pewnie ma pani rację — przyznał. — Ale mimo wszystko nie cieszy mnie, że tak to się skończyło.
Gdy tylko zamilkł, nadeszła kolejna wiadomość, tym razem jednak w bardziej stosownej formie:
— Komodorze, tutaj kapitan Tulev z „Lewiatana”. Syndycy utrzymują kurs na przechwycenie jednostek pomocniczych, które mam osłaniać. Najłatwiej będzie powstrzymać wroga przed zbliżeniem się na odległość umożliwiającą atak, jeśli odsunę najcięższe okręty pięć sekund świetlnych od eskadry pomocniczej. Proszę o zgodę na to posunięcie.
Ciekawy pomysł. Geary patrzył na wyświetlacz, próbując sobie wyobrazić rozwój sytuacji po zezwoleniu na taki manewr. Tulev pozostanie blisko eskortowanych jednostek, ale jednocześnie zyska możliwość związania przeciwnika walką, zanim transportowce znajdą się w zasięgu jego dział. Ale czy to konieczne? Lis Pięć Pięć nie musi przecież odlatywać aż tak daleko.
„Tytan”! Powinienem się domyślić. Przy takim obciążeniu ledwie wyciąga połowę maksymalnej prędkości. Zresztą „Wiedźma” i inne jednostki pomocnicze także ruszają się jak muchy w smole.
— Kapitanie Tulev, zezwalam na zwiększenie promienia strefy obrony o pięć sekund świetlnych. Kapitanie Duellos, eskorta jednostek pomocniczych zaatakuje wroga w odległości pięciu sekund świetlnych od głównych sił Lisa Pięć Pięć. Zalecam synchronizację uderzenia.
Pełna entuzjazmu odpowiedź Duellosa dotarła do „Nieulękłego” po trzydziestu sekundach:
— Wprowadzam korektę kursu, aby zsynchronizować atak.
Znajdujący się nieco dalej „Lewiatan” zareagował chwilę później:
— Dziękuję, sir.
Po upływie kilku minut Geary dostrzegł na wyświetlaczu, jak eskorta pod komendą Tuleva wykonuje zwrot w kierunku nadciągającej floty Syndykatu. Zespół Duellosa korygował kurs i przyspieszał, by umożliwić obu formacjom jednoczesne uderzenie.
Geary próbował sobie wyobrazić, że siedzi na mostku okrętu flagowego wroga i analizuje dostępne opcje. Szybko doszedł do wniosku, że w tym momencie żadna z nich nie jest dobra. Z formacją Tuleva zbliżającą się od czoła i lekko z dołu, ze zgrupowaniem Duellosa nadciągającym od spodu i od tyłu Syndycy mieli dwa wyjścia. Mogli kontynuować natarcie i wpaść prosto w kleszcze obrony Sojuszu albo ominąć jednostki pomocnicze i zawrócić w stronę punktu skoku, tym samym nadziewając się na zgrupowanie centralne.
— Jak postąpiłaby pani na miejscu dowódcy Syndyków? — Geary zwrócił się do kapitan.
Desjani przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
— To oczywiste, do czego zmierzają.
— Nie zdołają dotrzeć do eskadry pomocniczej. Wysłaliśmy przeciw nim zbyt wielkie siły.
— Jeśli wydano im rozkaz ataku, zaatakują, choćby mieli zginąć. — Wzruszyła ramionami.
Bez sensu, pomyślał. Zupełnie bez sensu. Ale Syndycy nie reagują na nasze manewry. Może jeśli mocniej ich przycisnę, odstąpią od pierwotnych zamiarów?
— Lis Pięć Trzy. Zmienić kurs i prędkość na tyle, by uderzyć na nieprzyjaciela z góry. Lis Pięć Cztery, wszystkie jednostki otrzymują zgodę na opuszczenie szyku i zaatakowanie skupiska uszkodzonych okrętów. Upewnijcie się, że nikt nie przeżyje.
Upłynie sporo czasu, zanim wywołane formacje wykonają rozkazy, ale Geary widział już na wyświetlaczu, jak eskorta Tuleva wchodzi w kontakt z wrogiem. W rzeczywistości miało to miejsce ponad minutę wcześniej. Lis Pięć Pięć zastosował tę samą taktykę, co zgrupowanie centralne podczas pierwszego starcia. Najpierw postawił ogień zaporowy z kartaczy, a następnie odpalił salwę widm. Skupieni na obronie Syndycy nie zareagowali na manewr Duellosa, który wbił się w nich klinem od tyłu. Połączone siły obu zespołów przewyższały liczebnie przeciwnika w skali dwa do jednego. Liczba uszkodzonych jednostek w szeregach Syndyków dodatkowo polepszała statystyki na korzyść Sojuszu.
W tym samym czasie, w którym Tulev rozcinał szyki wroga na czele, a Duellos gromił go szybkim rajdem z przeciwnej strony, Lis Pięć Trzy zaatakował od góry. Gdyby niszczyciele i lekkie krążowniki Sojuszu miały do czynienia z w pełni sprawnymi okrętami nieprzyjaciela, poniosłyby sromotną klęskę. Wróg był jednak tak wycieńczony i rozbity, że praktycznie nie stawiał oporu. Syndycy usiłowali odpowiadać ogniem na ogień, ale działa na ich okrętach, systematycznie niszczonych atakami wielu jednostek, szybko milkły.
Niebawem flota Syndyków poszła w rozsypkę. Geary widział, jak maruderzy, którzy przetrwali atak, na własną rękę zawracają i kierują się wprost na blokujące drogę ucieczki zgrupowanie centralne. Wciąż nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo odniósł zwycięstwo, analizował desperackie manewry okrętów wroga. Przechwycenie ich przy użyciu zwartych formacji byłoby trudne, jeśli nie niemożliwe.
— Do wszystkich jednostek, mówi głównodowodzący. Porzucić szyk. Powtarzam, porzucić szyk. Zestrzelić każdego Syndyka!
Mostek znów wypełniły okrzyki radości, ale Geary nie zwracał na nie uwagi, bacznie obserwując ekrany. Mimo że zdawał sobie sprawę, jak bardzo jego ludzie pragną zerwać się ze smyczy, zaskoczył go animusz, z jakim ruszyli w kierunku wroga.
Także „Nieulękły” pod wodzą kapitan Desjani rozpoczął pościg. Geary wychylił się, aby zobaczyć, jaki cel został namierzony przez systemy bojowe. Ciężki krążownik klasy D, który wykonywał pętlę, chcąc ominąć zgrupowanie centralne. Dlaczego nie przyspiesza? — zastanawiał się Geary. Zgodnie z informacjami, jakie znalazłem w archiwach, okręty tej klasy mają o wiele lepsze przyspieszenia. Zerknął na raport z przebiegu bitwy. No tak, został ciężko uszkodzony podczas pierwszego starcia. Zdaje się, że utracił sporo mocy.
Przybliżył obraz, wykorzystując sensory dalekiego zasięgu. Teraz wyraźnie widział szpecące kadłub wrogiej jednostki wyrwy i wgniecenia. Jakiś czas temu ten krążownik o niemal idealnie prostej, smukłej linii kadłuba musiał wyglądać naprawdę pięknie.