Выбрать главу

Wszyscy wyciągali szyje i mrużyli oczy, koncentrując wzrok na hologramie. Kapitan Faresa obdarzyła przełożonego spojrzeniem zdolnym topić metal na odległość.

— Może dlatego, że jest bezużyteczne? — sarknęła.

— Bezużyteczne… — Geary zamilkł, zastanawiając się, czy istnieje regulaminowy sposób na usunięcie jej z sali. — Przecież to punkt skoku systemowego. Dlaczego, do cholery, nie możemy wydostać się stąd starym sposobem?

Wzruszyła ramionami.

— Komodorze — wtrącił Duellos — ten punkt skoku prowadzi do jednego, góra dwóch systemów gwiezdnych.

— Jednego — sprecyzował Geary. Znalezienie tej informacji nie stanowiło problemu. — Na Corvus.

— Zatem widzi pan, w czym problem, sir. Skoki systemowe znacznie zawężają pole manewru. Corvus znajduje się zaledwie kilka lat świetlnych stąd, w dodatku w samym sercu terytorium Syndykatu.

— Wiem o tym, ale z Corvusa możemy wykonać kolejny skok do jednego z… — Sprawdził raz jeszcze wyliczenia. — Jednego z trzech innych systemów. A z nich do wielu następnych.

Oficerowie wymieniali spojrzenia, ale przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał.

— Pan poważnie sugeruje powrót do sektorów Sojuszu, wykorzystując skoki systemowe? — odezwała się w końcu Faresa.

— Dlaczego nie? To wciąż szybkość nadświetlna.

— Ale nie dość nadświetlna. Czy zdaje pan sobie sprawę, jak głęboko wtargnęliśmy na teren wroga?

Geary skrzywił się.

— Tak, kapitanie. O ile kształt galaktyki nie uległ wielkim zmianom od czasu, gdy walczyłem po raz ostatni. Doskonale się orientuję, jak głęboko spenetrowaliśmy przestrzeń Syndykatu. Długa droga przed nami, ale to zarazem nasza jedyna szansa. Chyba że wolicie tutaj zginąć…

— Lepiej zginąć w walce niż z głodu! Nie mamy wystarczającej ilości zapasów. Podróż potrwa wiele miesięcy, może nawet lat, w zależności od obranej trasy. Nie mówiąc już o tym, że flota Syndykatu może przybyć na miejsce przed nami i zetrzeć nas w pył w momencie wychodzenia z nadprzestrzeni! Bezsensowne posunięcie…

Geary usiłował pohamować gniew. Chciał spokojnie udzielić odpowiedzi, ale zanim zdążył się odezwać, kapitan Desjani wybąkała kilka słów, jakby mówiła do siebie:

— System Corvus nie jest podłączony do hipernetu… Flota Syndykatu nie może nas tam zaskoczyć. — Rozejrzała się po sali. — Będą musieli skakać za nami z tego samego punktu. A to chwilę potrwa.

— Tak! — Kapitan Duellos wyglądał na rozentuzjazmowanego. — Mamy wolne okno do wykonania skoku. Niezbyt długie, ale powinno wystarczyć. A po ucieczce z Corvusa Syndycy będą musieli zgadywać, jaki obraliśmy cel podróży.

— Nie posiadamy wystarczającej ilości zapasów — zaprotestowała Faresa. Jedno spojrzenie Duellosa wystarczyło, aby zdać sobie sprawę, że nie była miłością jego życia. — Cholera wie co nas czeka po drugiej stronie.

— W tej chwili to mało istotne — zabrał głos któryś z zebranych. — Najważniejsze, że Corvus nie jest podłączony do hipernetu.

— Nawet nie wiemy, co się tam znajduje!

— Kapitanie Faresa! — Wywołana odwróciła się w stronę hologramu, na który wskazywał Geary. — Wiemy za to, co znajduje się tutaj, nieprawdaż? Cokolwiek się wydarzy na Corvusie, gorzej już nie będzie. Tylko w ten sposób możemy zwiększyć szansę na przetrwanie. A czas, jaki zajmie skok, wykorzystamy na dokonanie wewnętrznych napraw jednostek.

Kolejni oficerowie przytakiwali z aprobatą, pojawiły się pierwsze uśmiechy.

— Ale zapasy… — nie ustępowała Faresa.

— Prawdopodobnie będziemy je mogli uzupełnić na Corvusie. — Geary raz jeszcze rzucił okiem na wyświetlacz. — Mam informacje o zlokalizowanej tam bazie Syndykatu. Czy takie instalacje nie posiadają składów zaopatrzeniowych dla floty handlowej?

— Zazwyczaj…

— Tam musi coś być. Poza tym w systemie znajduje się zamieszkana planeta i kilka obiektów przemysłowych w przestrzeni. Z pewnością istnieją także wewnątrzsystemowe szlaki komunikacyjne. Mamy całe mnóstwo możliwości pozyskania prowiantu i innych potrzebnych surowców. — W skupieniu analizował dane i na chwilę zapomniał o zebranych dookoła ludziach. — Kiedy już dotrzemy na Corvus, splądrujemy pobliskie instalacje. Syndycy od razu ruszą za nami w pościg, dlatego będziemy się musieli spieszyć. Nie możemy pozwolić, aby dopadli najwolniejsze i najmocniej uszkodzone jednostki, zanim wykonamy kolejny skok. — Oderwał wzrok od ekranu i rozejrzał się po sali. Na twarzach wielu oficerów wciąż dostrzegał niepewność. — Możemy tego dokonać.

— Komodorze Geary — Tulev ponownie zabrał głos — muszę pana uprzedzić, że dotarcie do punktu skoku nie będzie łatwe.

— Jest niestrzeżony.

— Zgadza się, ale w skład floty Syndykatu wchodzi wiele szybkich jednostek. Jeżeli zarządzimy odwrót, wróg będzie mógł sobie pozwolić na pozostawienie w tyle tych wolniejszych. My nie mamy takiego komfortu.

— To prawda, panie i panowie. Postaram się grać na zwłokę tak długo, jak tylko zdołam. Ale gdy już wyruszymy…

— Komodorze — niska kobieta o dużych, okrągłych oczach wystąpiła przed szereg — możemy wykonać manewr sugerujący, że zmieniamy szyk, przygotowując się do odparcia ataku, i w ten sposób przegrupować uszkodzone okręty w pobliże punktu skoku.

Geary uśmiechnął się. Komandor Cresida z „Gniewnego”. Ją także powinien zapamiętać.

— Czy ma pani pomysł, jak to zrobić?

— Tak, sir.

— Znakomicie. Proszę dopracować szczegóły planu i jak najszybciej mi go przedstawić.

— Z największą przyjemnością, komodorze. — Powracając na miejsce, Cresida nie omieszkała rzucić pogardliwego spojrzenia w stronę Numosa i Faresy.

Geary raz jeszcze przyjrzał się zebranym. Nadal są zaniepokojeni, myślał. Ale przynajmniej pokazałem im rozwiązanie, którego sami nie dostrzegali. Bądźmy szczerzy, Geary, bez ciebie nigdy by na to nie wpadli. Za bardzo skupieni na cholernym hipernecie, oddali wrogowi całą inicjatywę.

— Skoro nie ma więcej uwag, bierzmy się do roboty.

Zamiast tradycyjnego potwierdzenia przyjęcia rozkazu oficerowie spoglądali po sobie zaskoczeni.

— O co chodzi? Czy ktoś mi to wyjaśni?

Desjani odezwała się niechętnie:

— Zazwyczaj procedura wygląda w ten sposób, że po zaproponowaniu planu następuje faza dyskusji, a następnie głosowanie dowódców w celu zatwierdzenia wybranego rozwiązania.

— Głosowanie? — Geary nie potrafił ukryć zdziwienia. Nic dziwnego, że admirał Bloch zachowywał się czasem jak polityk w trakcie kampanii. — Kiedy zamierzacie rozpocząć tę cholerną dyskusję?

— Nie zostałam zaznajomiona z… — Desjani skrzywiła się.

— Nie mamy czasu na wysłuchiwanie wykładów o rysie historycznym obecnych procedur floty. Nie mamy czasu na dywagowanie, co robić. Może nie posiadam wiedzy na temat nowych zwyczajów i bieżących wydarzeń, ale wiem jedno — siedzenie i czekanie z założonymi rękami to najgorsze z możliwych rozwiązań. Brak decyzji oznacza wyrok śmierci dla wielu, jeśli nie wszystkich okrętów. Musimy działać, i to szybko, bo zostało nam niewiele czasu. Nie będzie żadnych głosowań, póki ja tu dowodzę. Jestem otwarty na wszelkie sugestie i propozycje. Żądam od was zaangażowania, ale to ja wydaję rozkazy. Przecież tego właśnie chcieliście! Pragnęliście, żeby „Black Jack” Geary wydostał was z tego burdelu, czyż nie? I zrobię to, ale, na żywe światło gwiazd, w taki sposób, jaki uznam za najlepszy.