— Tak zrobię! Przeprowadzę taką symulację i zapiszę ją, aby pozostał WERYFIKOWALNY dowód moich starań. A kiedy uzyskam wynik, który ostatecznie zada kłam pańskim słowom, przedstawię go panu, o ile Nieulękły przetrwa do tego czasu i nie zmieni się w kupę złomu przeczesywaną przez Syndyckich łupieżców!
Odwróciła się i zostawiła Geary’ego sam na sam z echami jej bezgranicznej wściekłości i poczucia zawodu. Komodor odwrócił się w stronę gwiazd wiszących na grodzi i uderzył w obraz kilkakrotnie z całej siły, ale nie uzyskał żadnego efektu prócz chwilowego migotania kilku mgławic.
Flota Sojuszu zawróciła raz jeszcze, setki okrętów, wielkich i małych, obracało się wokół swojej osi, ustawiając rufami w przeciwną stronę. Dysze ogromnych silników rozjarzyły się do białości, popychając smukłe konstrukcje w nowym kierunku. Kurs przecinał płaszczyznę ekliptyki systemu Sutrah, prowadził łagodnym łukiem aż do punktu, w którym flota ponownie zejdzie w dół i zniknie w punkcie skoku, z którego nie tak dawno wyszła.
Geary’ego cieszyła precyzja, z jaką flota wykonywała ten manewr, choć wiedział, że jest to raczej zasługa zautomatyzowanych systemów sterowania niż dzieło ludzkich rąk. Obserwował też ruchy lekkich jednostek syndyckich, które wciąż poruszały się po obrzeżach systemu. Najbliższa z nich znajdowała się teraz o dwie godziny świetlne od Nieulękłego, więc jej załoga nie mogła wiedzieć o zwrocie wykonywanym przez flotę Sojuszu. Syndykom zajmie sporo czasu, zanim obliczą, jaki jest nowy kurs formacji przeciwnika i upewnią się, że okręty Sojuszu faktycznie zmierzają do pierwszego punktu skoku, a potem potwierdzą ich zniknięcie z systemu.
Mieli jeden okręt tutaj — pomyślał Geary — drugi tam i jeszcze trzy w tym miejscu. Nie zdołają przekazać informacji o naszych posunięciach do pozostałych trzech systemów osiągalnych przez punkty skoku, jeśli nie wyślą do nich co najmniej jednego okrętu. Mogą przekazać szybko wiadomość, że zawróciliśmy, albo poczekają i poinformują wszystkich, iż użyliśmy ponownie tego samego punktu, z którego wyszliśmy. Nie mają wystarczającej liczby jednostek, by przekazać obie wiadomości, zatem sadzę, że poczekają, dopóki nie znikniemy. Dzięki temu zyskamy trochę czasu, a Syndycy jeszcze bardziej się pogubią. To powinno ich nauczyć jednego: powinni używać większej liczby jednostek do śledzenia ruchów mojej floty, w przeciwnym razie mogą zdarzyć się rzeczy nieprzewidziane.
Prawdę mówiąc, wcale nie chciał, żeby dowództwo Syndykatu wykorzystywało go do przypominania sobie, czym jest prawdziwa walka. W ciągu ostatniego czasu pobrali tyle nauk, że zdołali naszpikować system Sutrah całą masą zmyślnych pułapek, modlił się więc, żeby na Strabo nie musieli borykać się z podobnymi problemami.
Cztery
Do skoku na Strabo pozostało siedem godzin. Geary bardzo ostrożnie formował szyki przed wejściem w nadprzestrzeń. Kiedy flota opuści tunel w systemie Strabo, musi lecieć w identycznym ustawieniu, jakie nada jej przed skokiem, dlatego starał się dokonać wszystkich niezbędnych zmian jeszcze na Sutrah, aby uniknąć jakichkolwiek niespodzianek podobnych do niedawnej szarży na pole minowe. Mając tak wielu dowódców jednostek pod sobą, nie był w stanie ocenić wszystkich właściwie, toteż na czele formacji wolał ustawiać tych, którym najbardziej ufał. Niestety nie było ich tak wielu, jak by sobie życzył… Spoglądając na wyświetlacz, nagle zdał sobie sprawę, że pomiędzy jednostkami floty krążą liczne wahadłowce.
Nie zdążył przyjrzeć się im bliżej, gdyż usłyszał dzwonek przy włazie i do kajuty admiralskiej weszła kapitan Desjani. Geary uśmiechnął się na powitanie.
— W samą porę pani przyszła — powiedział. — Miałem właśnie wezwać panią, by zapytać, czemu zawdzięczamy taki ruch wahadłowców we flocie. — To transfery — wyjaśniła Desjani. — Po wprowadzeniu do baz danych specjalności uwolnionych jeńców zyskaliśmy jasność, na których okrętach jest na nie zapotrzebowanie. Dlatego większość jednostek wymienia się personelem jeszcze przed skokiem, ściągając specjalistów, jakich brakuje na pokładzie, i odsyłając innym załogom tych, których mają w nadmiarze. Systemy floty koordynują tę operację, sir.
Geary poczuł lekkie zaniepokojenie. Dlaczego nie został o niczym poinformowany? Dlaczego nikt nie poprosił go o zatwierdzenie rozkazów? Ale po chwili zrozumiał, że nie było to konieczne. Wyrażanie zgody na indywidualne transfery pomiędzy jednostkami nie należało do jego obowiązków. Zresztą nigdy nawet nie miał czasu, by obserwować, jak przebiegają takie operacje. Dowódcy poszczególnych jednostek dawali sobie znakomicie radę, wykorzystując bazy danych floty. Sami dbali o to, by ich załogi były w najwyższej gotowości bojowej, Geary’emu pozostawiając dbanie o flotę jako całość.
— Sądzę, że poinformowano by mnie, gdyby zaistniały jakieś problemy?
— Oczywiście, sir! — Desjani zamilkła, najwyraźniej czuła się nieswojo. — Czy mogę prosić pana o radę w sprawie osobistej, sir?
— W sprawie osobistej? — Geary zdziwił się. Czy to możliwe, że Desjani chciała się go poradzić? — Ależ oczywiście, proszę siadać.
Usiadła, ale tak jak poprzednio — wyglądało to, jakby w ogóle nie zmieniła pozycji i nadal stała w postawie zasadniczej. Przez chwilę poruszała bezgłośnie ustami.
— Sir, poznał pan porucznika Rivę, kiedy jeńcy przybyli na pokład — powiedziała w końcu.
Geary odszukał w pamięci wspomnianą osobę.
— Tak, to pani dawny przyjaciel.
— Porucznik Riva był dla mnie… czymś więcej niż tylko przyjacielem, sir.
— Ach tak… — mruknął i wtedy dotarł do niego prawdziwy sens wypowiedzianego przez nią zdania. — Jak to: był?
Desjani wzięła głęboki oddech, zanim ponownie się odezwała.
— Bywało lepiej i gorzej, sir. Ale nigdy ze sobą nie zerwaliśmy. A teraz… Cóż, pojawił się znowu. I jest teraz niższy stopniem.
— To rzeczywiście może być problem… — Geary skinął głową, przypominając sobie regulacje floty dotyczące podobnych spraw. — Ale skoro to tylko dawny chłopak, wydaje mi się, że nie wpłynie negatywnie na pani postawę zawodową.
— On nie jest… — Desjani zaczęła się czerwienić. — Spotkanie z porucznikiem Rivą po tylu latach było dla mnie bardzo emocjonalnym przeżyciem. Trochę to trwało, zanim sobie uzmysłowiłam, jak bardzo emocjonalnym.
— Och… — jęknął Geary i natychmiast zganił się w myśli za powrót do przykrego nawyku. — Czy to znaczy, że ma szanse stać się aktualnym narzeczonym?
— Tak jest. To prawdziwe uczucie. Przynajmniej z mojej strony. A sądząc z rozmów, jakie odbyłam z Cas… to znaczy z porucznikiem Rivą, on czuje to samo. — Desjani zwiesiła ramiona w geście beznadziei. — Ale nie dojdzie do niczego, dopóki on służy na moim okręcie. Trudno będzie pogodzić to wszystko, zwłaszcza że ze względu na niższy stopień formalnie będzie moim podwładnym, co praktycznie uniemożliwia nam jakikolwiek związek.
Wreszcie Geary pojął skalę problemu.
— Ale nie ma pani zamiaru przenieść go na inną jednostkę po tym, jak zdołaliśmy go ocalić?
— Nie, sir!
Mieli zatem do czynienia z iście gordyjskim węzłem, sytuacją więcej niż kłopotliwą i Geary bardzo by pragnął, żeby to nie on musiał podjąć w tej sprawie decyzję. Ale przyjmując swoje stanowisko zobowiązał się także do rozsądzania takich kwestii. Tak się składało, że miał osobisty bagaż przeżyć, który mógł mu w tym wypadku pomóc.