Выбрать главу

— Moja rada jest następująca. Jeśli porucznik Riva pozostanie na pokładzie Nieulękłego, nie może pani utrzymywać z nim jakichkolwiek stosunków. Nawet jeśli przydzielimy go na stanowisko podlegające bezpośrednio mnie. Podobna sytuacja byłaby bowiem niewygodna dla wszystkich zainteresowanych. Tyle że jak podejrzewam, to unicestwiłoby wasz związek… — Skinęła głową w milczeniu. — Dlatego uważam, że powinien przenieść się na inny okręt — doradził. — Wybierz mu dowódcę, którego darzysz zaufaniem. Tym sposobem będziecie mogli komunikować się bez problemu podczas pobytu w normalnej przestrzeni, jednocześnie zachowując bezpieczny dystans, który załagodzi wiele napięć i pozwoli wam na spokojniejszą akceptację zmian, które zaszły podczas długiej rozłąki.

Desjani skinęła po raz kolejny i spojrzała na Geary’ego z niewiarygodnym smutkiem w oczach.

— A jeśli tamten okręt zostanie zniszczony podczas bitwy? Jak żyć z poczuciem, że sama go tam wysłałam?

To uświadomiło mu, że Tania chyba nie powiedziała mu wszystkiego.

— Czy na Quintarrze nie służyliście przypadkiem na dwu różnych jednostkach?

— Musieliśmy… rozstać się na jakiś czas — wycedziła przez zaciśnięte szczęki. — Chciałam przemyśleć kilka spraw. A potem… jednostkę, na którą Riva został przeniesiony z własnej woli, straciliśmy podczas bitwy.

Geary westchnął ciężko; teraz dopiero zdał sobie sprawę, jak ogromny ciężar Tania Desjani nosiła od czasów bitwy na Quintarrze.

— Posłuchaj, Taniu… Nikt nie chce, żeby tamta sytuacja się powtórzyła. Ze swej strony mogę cię tylko zapewnić, że uczynię wszystko co w mojej mocy, abyśmy nie stracili żadnego okrętu. Wybierz dobrego dowódcę, kogoś takiego jak Duellos albo Tulev czy Cresida. Kogoś, kto umie walczyć rozsądnie. Poproś go osobiście, żeby przyjął Rivę na swój pokład. Jeśli przerasta to twoje siły, mogę cię wyręczyć.

— Dziękuję, sir!

— A porucznikowi powiedz zgodnie z prawdą, jakie są powody jego przeniesienia na inny okręt — rozkazał. — Nie mów mu w żadnym razie, że potrzebujesz czasu na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji albo że chcesz, aby go przeniesiono. Nie powinien gubić się w domysłach, bo jeśli któreś z was zginie, tylko uczciwe postawienie sprawy pozwoli ocalałemu żyć z czystym sumieniem.

— Tak jest! — Nie spuszczała go z oczu, kiedy zastanawiał się, dlaczego odkrył przed nią kawałek własnej przeszłości. — Przykro mi, sir…

— To było tak dawno temu… — odparł, uciekając wzrokiem. Czyż niemal wszystko, co miało miejsce w jego życiu, nie wydarzyło się bardzo dawno temu? — Mam nadzieję, że pani i porucznikowi Rivie poukłada się w życiu lepiej niż mnie.

Siedział jeszcze przez chwilę po tym, jak Desjani opuściła jego kabinę, rozmyślając o kobiecie, która zginęła przed niemal stuleciem i ze zdziwieniem odkrył, jak bardzo pragnie, żeby Rione była teraz obok niego i wysłuchała tej opowieści. Ale współprezydent Republiki Callas uważała go za wierutnego kłamcę, który wykorzystywał każdą sytuację, by ją zwodzić, i odmawiała jakichkolwiek kontaktów. A jeśli nie liczyć jej, jedyni przyjaciele, jakich kiedykolwiek miał, odeszli z tego świata przed wielu, wielu laty.

Geary wszedł na mostek Nieulękłego i zdziwił się, widząc na twarzy Desjani wyraz ogromnej złości, aczkolwiek niemal od razu było dlań jasne, że kobieta nie ma pretensji do niego. Po minach wachtowych zorientował się, że właśnie zostali wychłostani słownym odpowiednikiem kota o dziewięciu ogonach.

— O co chodzi? — zapytał.

— Kapitan Falco zszedł z pokładu, sir — zameldowała Desjani. — Wpisał się na listę pokładową jednego z wahadłowców bez mojej wiedzy.

Geary spojrzał na wachtowych.

— Myśleliśmy, że kapitan ma autoryzację — wyjaśnił naprędce jeden z nich, biegając wzrokiem od Desjani do Geary’ego i z powrotem.

Komodor usiadł kręcąc głową. Nie zdziwiło go to, że stary kapitan zdołał oczarować młodych podoficerów do tego stopnia, że dali się nabrać.

— Gdzie poleciał?

— Na Wojownika, sir.

— Na Wojownika? — Geary liczył się raczej z tym, że wybierze Oriona, którym dowodził Numos, albo Dumnego Faresy. — Kto dowodzi Wojownikiem? — zapytał, choć jego palce już przebiegały po klawiaturze komunikatora w poszukiwaniu odpowiedzi.

Kapitan Kerestes. Dane z przebiegu służby tego człowieka były dostępne, więc w jednej chwili przeskandował je, wypatrując konkretnego szczegółu. I znalazł go. Kerestes służył we flocie wystarczająco długo, by pod dowództwem kapitana Falco wziąć udział w bitwie, o której wspominał niedawno Duellos. Sterylny język raportów niewiele mówił o charakterze Kerestesa, ale sam fakt, że Geary nie kojarzył ani tej jednostki, ani jej dowódcy, świadczył dobitnie o tym, że nie uczynili niczego odbiegającego od przeciętności, a to oznaczało z kolei, że kapitan Wojownika nie należy do grona specjalnie przedsiębiorczych ani dynamicznych dowódców.

Geary otworzył prywatny kanał łączności i wezwał kapitana Duellosa z Odważnego.

— Czy może mi pan powiedzieć cokolwiek o kapitanie Kerestesie? Służył pan razem z nim na tym samym okręcie na Batanie.

Duellos wydawał się zaskoczony pytaniem.

— Czy Kerestes zrobił coś, co zwróciło na niego pańską uwagę?

— Kapitan Falco właśnie udał się na Wojownika. Zastanawiam się, dlaczego wybrał tę jednostkę.

— Może dlatego, że przysłowiowy wręcz brak lotności i inicjatywy u kapitana Kerestesa czyni z niego idealny obiekt do manipulacji? Ten człowiek zrobi wszystko, co mu Falco każe.

Geary skinął głową, starając się powstrzymać rodzący się uśmiech. No, kapitanie, nie owijaj w bawełnę — pomyślał. — Mów, co naprawdę sądzisz o tym człowieku.

— Zatem uważa pan, że Kerestes sam w sobie nie stanowi problemu?

— Nie, nie musi się pan nim przejmować — odparł Duellos. — Proszę po prostu uznać, że od tej chwili dowódcą Wojownika jest kapitan Falco. To znacznie uprości sprawę.

— Dziękuję. — Kończąc rozmowę z Duellosem, Geary pospiesznie sprawdził na wyświetlaczach aktualne rozmieszczenie jednostek floty. Wcześniej odesłał Wojownika na flankę dla wsparcia formacji składającej się głównie z lekkich jednostek. Teraz było już za późno, by zmieniać ten przydział i umiejscowić Falco na pozycji, z której ów miałby mniejsze szanse na dezorganizację planowanych ruchów floty.

Pozostaje mi tylko żyć z tym problemem i mieć nadzieję, że Falco jest bardziej skłonny do kompromisów, niż do tej pory sądziłem — pomyślał Geary.

Komodor zmarszczył czoło, usiłując przypomnieć sobie, o co miał zamiar zapytać, zanim dowiedział się o aferze towarzyszącej transferowi kapitana Falco.

— Kapitanie Desjani, co z oficerem, o którym rozmawialiśmy? Czy jego sprawa została rozstrzygnięta w zadowalający sposób? — Służąc wystarczająco długo we flocie, można było nauczyć się formułowania każdego pytania w taki sposób, by wyglądało na roztrząsanie kwestii służbowych.

— Został przeniesiony na Gniewnego, sir! — odparła Desjani tonem, którym zazwyczaj streszczała raporty. — Zgodnie z pańską sugestią upewniłam się, czy wsiadając na pokład wahadłowca, ma pełną świadomość okoliczności, jakie towarzyszą transferowi.

— Jak przyjął decyzję o przeniesieniu?

— Wydawał się cieszyć z perspektyw, jakie się przed nim otwierają, sir!

— Dobrze. — Brzmiało to tak bardzo oficjalnie, że Geary nieomal zapomniał, iż rozmawiają o bardzo prywatnej sprawie. Liczył na to, że jego rada wpłynie pozytywnie na relacje pomiędzy porucznikiem Rivą i kapitan Desjani, w odróżnieniu od jego przypadku. — Czas się stąd wynosić — powiedział, nie kierując jednak tych słów do nikogo w szczególności. Spojrzał po raz ostatni na wizerunki odległych o całe godziny świetlne jednostek syndyckich śledzących flotę, potem przeniósł wzrok na długą listę własnych okrętów i z radością przyjął do wiadomości, że wszystkie nazwy wyświetlane są kolorem zielonym, co oznaczało, że osiągnęły już pełną gotowość do wykonania skoku. Geary wydał więc rozkaz wyruszenia na Strabo.