Выбрать главу

— To nie wojna — powiedział — To rzeź.

Desjani spojrzała na niego mocno zdziwiona tymi słowami.

— Tak, wiem — dodał tonem wyjaśnienia. — To także konieczność. Ale Syndycy w bazach na stałych orbitach nie mieli żadnych szans. Nie umiem czerpać radości z faktu, że pozabijaliśmy tych drani.

Tania zamyśliła się, a potem odpowiedziała:

— Woli pan bezpośrednią walkę. To jasne. Ona jest bardziej honorowa.

— Tak. — Przynajmniej w tym jednym punkcie zgadzał się ze współczesnymi marynarzami floty wojennej.

Raz jeszcze przebiegł oczami po doniesieniach z systemu. Lekkie okręty zniszczyły formację frachtowców w pobliżu gazowego giganta i wracały właśnie na wyznaczone pozycje w szyku. Do momentu, w którym syndyckie władze zdadzą sobie sprawę z obecności floty Sojuszu, muszą minąć jeszcze całe godziny. Na tym etapie rozwoju sztuki wojennej walczący po stronie Sojuszu nie musieli hołdować starożytnemu rytuałowi, znanemu wszystkim dawnym armiom ludzkości. Nie było pośpiechu w planowaniu i oczekiwania.

Geary sprawdził też pozycję syndyckiej flotylli, zważywszy jednak na niemal sześciogodzinne opóźnienie w przekazywanym obrazie, dane te nie miały aktualnie żadnej wartości. Jeśli wroga formacja zachowała dotychczasowy kurs, powinna znajdować się dokładnie tam, gdzie pokazywał komputer. Ale równie dobrze mogła oddalić się w innym kierunku, i to na ogromną odległość pomimo tak małej prędkości marszowej. Geary wiedział, że musi bardzo uważać na poczynania tego zgrupowania.

Jeśli będę zbyt pewny siebie — pomyślał — i uznam, że łatwo można zniszczyć tak niewielkie siły, mogą mnie zaskoczyć i zadać moim jednostkom poważne straty. Ale mimo wszystko nie jest to siła, która może znacząco zagrozić flocie. Jeśli Cresida zdoła przyciągnąć ich uwagę na wystarczająco długi czas, nie zdołają dotrzeć w pobliże wrót hipernetowych przed nami. A o to przecież chodzi.

W pobliżu wrót, o których właśnie myślał, pojawiło się kilka czerwonych symboli. Geary spojrzał w tamtą stronę i z przerażeniem obserwował, jak mnożą się w szybkim tempie. Wiele by dał, żeby powstrzymać ten proces.

Za szybko się cieszyłem. Czyżby Syndycy zorientowali się jednak w moim planie? A może wyciągnęli tę informację od jednego z jeńców pochwyconych z eskadry Falco? W obu wypadkach mogli mieć wystarczającą ilość czasu, aby zareagować i wysłać wsparcie do tego systemu. Ale nie tyle okrętów, nie tak potężną flotę… O przodkowie, proszę was, sprawcie, aby nie byli zbyt silni. Nie możemy opuścić tego systemu, nie zdobywszy wcześniej potrzebnego zaopatrzenia.

Sześć

To dwanaście pancerników i okrętów liniowych — powiedziała Desjani. Najwyraźniej cieszyła ją perspektywa większej bitwy. — Do tego pięć ciężkich krążowników, jeden lekki i zaledwie dziewięć ŁeZ. Dlaczego mają tak małą eskortę?

Odpowiedź na to pytanie otrzymali w momencie, w którym sensory Nieulękłego przesłały im dokładne obrazy nadciągającej formacji.

— Notujemy widoczne uszkodzenia wszystkich jednostek — zameldował wachtowy ze stanowiska systemów bojowych. — Najprawdopodobniej zostały odesłane do remontu. Eskorta musiała zostać zniszczona podczas bitwy, w której ciężkie jednostki odniosły tak poważne straty.

Geary przyjął tę wiadomość w milczeniu, myślami był daleko, naprawdę daleko. Czy te okręty pochodzą ze zwycięskiej floty, która starła się z eskadrą dowodzoną przez kapitana Falco i doprowadziła do jej zagłady? A może starły się w bitwie z nielicznymi okrętami Sojuszu broniącymi własnego terytorium, podczas gdy największe siły wyruszyły na niebezpieczną wyprawę aż do serca syndyckiego imperium?

— Musimy się dowiedzieć, gdzie te okręty zostały uszkodzone i przez kogo — powiedział Geary na tyle głośno, by go wszyscy na mostku usłyszeli.

— Jeńcy z pewnością nam o tym powiedzą — odparła rozentuzjazmowana Desjani. — Podejmiemy kilka kapsuł ratunkowych po bitwie. — Wskazała ręką na formację nowo przybyłych okrętów. — Jeśli pojawiły się tutaj prosto z pola bitwy, z pewnością nie mają za wiele amunicji na pokładzie. A bez rakiet i kartaczy…

— To prawda — przyznał Geary. — Czy zdołają dotrzeć do jakiegokolwiek punktu zaopatrzenia, który odkryliśmy na Sancere, zanim dosięgną go nasze pociski kinetyczne?

Desjani powróciła do wyliczeń, jej dłonie błyskawicznie przebiegały po klawiaturach.

— To możliwe. Jeśli tylko zawrócą w stronę najdalszego składu natychmiast po tym, jak nas zauważą. Ale nawet w takim wypadku będą mieli naprawdę mało czasu, aby to zrobić i odlecieć, zanim pociski trafią w cel.

Geary sprawdził to rozwiązanie.

— Tym samym znajdą się też daleko od naszej trasy w kierunku wrót. Zatem powinniśmy liczyć na to, że jednak zdecydują się pobrać amunicję. — Zsumował liczbę syndyckich jednostek wykrytych na Sancere. Szesnaście pancerników i tuzin okrętów liniowych, trzynaście ciężkich krążowników, jeden lekki i około dwudziestu ŁeZ. Znacząca siła, gdyby wszystkie zespoły zdołały działać wspólnie, a tak stanowiąca zagrożenie tylko teoretycznie. Flotylla, którą wykryli tuż po przybyciu do systemu, jeśli składała się z jednostek w fazie testów, z pewnością nie posiadała pełnego uzbrojenia ani wyszkolonych załóg. Z kolei okręty, które niedawno przybyły, musiały mieć dobrze wyszkolone załogi, które liznęły już smak taktyki prowadzącej do krwawych starć i ogromnych strat, ale to oznaczało także wyczerpanie zapasów amunicji, a jeśli nawet jeszcze ją miały, to w minimalnych ilościach. I nawet po połączeniu nie dysponowały wystarczająca liczbą małych jednostek eskorty.

— I co pan o tym sądzi, sir? — zapytała Desjani.

Geary nie odpowiedział, siedział jeszcze przez chwilę i przesuwał palcem po hologramie systemu. Zdając się na instynkt doświadczonego wojownika, wytyczał prawdopodobne trasy, jakimi będą się poruszać obie formacje wroga i dostosowywał do nich zachowania własnej floty.

— Wszystko zależy od tego, jak się zachowają — powiedział w końcu. — Jeśli okażą się na tyle głupi, żeby ruszyć do walki osobno, zyskamy sposobność zniszczenia formacji jedna po drugiej, wykorzystując ogromną przewagę ilościową i ogniową.

— Sądzi pan, że mogą ryzykować próbę połączenia sił? — Desjani wskazała wrota. — Przecież wiedzą, że będziemy próbowali…

Do diaska, Desjani przypomniała Geary’emu o nadrzędnym celu tej akcji, a jego właśnie nie uwzględnił przy poprzedniej ocenie sytuacji.

— Nie. Ma pani rację. Nowo przybyłe jednostki otrzymają rozkaz wzmocnienia obrony wrót. — Albo zniszczenia ich, dodał szybko w myślach. Ale co w takim razie zrobi druga flotylla?

Sprawdził kolejne możliwości rozwoju sytuacji i potrząsnął głową.

— Drugie zgrupowanie wroga może zrobić cokolwiek. Ale idę o zakład, że gdy tylko zobaczą, iż kierujemy się w stronę wrót, ruszą do szarży, aby odciąć nam drogę, a jeśli nawet nie wpadną na to sami i tak dostaną taki rozkaz z dowództwa.

— Damy sobie z nimi radę — zauważyła Desjani.