Выбрать главу

To zabawne, ale ten proces jest niezmienny — pomyślał komodor. — Człowiek musi chłonąć wiedzę jako młody kadet i trzymać się jej jako doświadczony oficer. Inaczej nigdy nie stanie się dobrym dowódcą.

Dwie godziny wcześniej, ale z punktu widzenia floty dokładnie w tym momencie, Cresida rozegrała starcie tak, jak zaplanował. Zrobiła zwrot, jakby zamierzała iść wprost na środek zgrupowania, a potem dokonała kolejnej korekty kursu i przeszła bokiem obok wrogiej formacji. Rzecz jasna ciężkie okręty Syndykatu nie mogły w pełni zareagować na ten manewr w krótkim czasie, jednakże niezdarność, z jaką zawracały, zdawała się potwierdzać teorię Geary’ego, według której na ich pokładach znajdują się same żółtodzioby. Eskadra ćwiczebna próbowała wykonać zwrot według osi okrętu flagowego, aby ustawić się w sposób umożliwiający wykorzystanie całej siły ognia przeciw jednostkom zespołu uderzeniowego Cresidy, ale część z nich dokonała zwrotu zbyt późno, strzelając przy tym prosto w swoją formację, inni natomiast usiłowali zająć pozycje, na których znajdowały się już inne jednostki. Okręty dokonywały Ostrych zwrotów, jeszcze bardziej pogłębiając chaos panujący w szyku syndyckiej eskadry, co sprawiło, że w pewnym momencie odkryła się ona zupełnie od strony szarżujących jednostek Sojuszu. W czasie gdy syndycki dowódca usiłował doprowadzić do maksymalnej koncentracji ognia na zbliżających się okrętach przeciwnika, szybkie jednostki zespołu uderzeniowego dzięki wykonanemu perfekcyjnie zwrotowi znalazły się na jego flance i nie mając żadnego problemu z koordynacją, przenosiły zmasowany ogień z okrętu na okręt, masakrując nawet te znajdujące się najdalej od centrum formacji.

Geary odetchnął z ulgą, gdy na Nieulękłym ogłoszono dane o stratach Syndyków. Jeden pancernik skręcił gwałtownie i zwolnił wchodząc w dryf, można go było uznać za wyeliminowany. Dwa okręty liniowe zostały poważnie uszkodzone. Komplet czterech ciężkich krążowników, skupionych na tym skrzydle formacji, praktycznie przestał istnieć, podobnie jak pięć eskortujących je ŁeZ. Po chwili do komputerów Nieulękłego dotarł także raport dotyczący stanu własnych jednostek. Wynikało z niego, że nie stracili nikogo i tylko parę okrętów odniosło mniej poważne uszkodzenia.

— Znakomita robota — skomentowała Desjani z uznaniem.

— Wręcz pokazowa — dodał Geary i nagle zesztywniał. Na przekazie mającym już prawie dwie godziny jednostki zespołu uderzeniowego zawracały, robiąc naprawdę ciasny zwrot, jakby zamierzały dokonać drugiego natarcia na miotającą się bezsilnie formację przeciwnika.

Nie powinnaś tego robić, kobieto — pomyślał przerażony Geary. — To zbyt wielkie ryzyko.

Przy prędkościach, jakie rozwijały okręty zespołu uderzeniowego prowadzonego przez Gniewnego, taki zwrot musiał zająć sporo czasu i wymagał wielkiej przestrzeni, nawet w wypadku gdy jednostki hamowały na granicy możliwych przeciążeń. Fakt, że manewr ten był wykonywany, nie pozostawiał wątpliwości, że dojdzie do kolejnego starcia.

Cholera, że też tego nie przewidziałem — pomyślał Geary z rozgoryczeniem.

Syndycy wykorzystali to opóźnienie do ustawienia swoich jednostek w ciaśniejszym szyku i skierowali najcięższą broń prosto na wektor podejścia okrętów Sojuszu. Tym razem, przewidując kolejny atak na flankę, Syndycy zgrupowali lżejsze jednostki w centrum formacji, wysuwając wszystkie pancerniki i okręty liniowe, podzielone na równe pod względem liczebności zespoły, na najdalsze pozycje, tak że utworzyły się z nich dwie pionowe linie. Śmiesznie to wyglądało z tej odległości: jakby pancerniki stanowiły eskortę mniejszych jednostek, ale Geary’ego martwiła szybkość, z jaką syndycki dowódca znalazł lekarstwo na atak oskrzydlający wykonany przez Cresidę.

— Jak pan sądzi, co ona zrobiła? — zapytała Desjani, a w jej głosie dało się wyczuć znacznie więcej zainteresowania niż zmartwienia. Czas przeszły brzmiał dziwnie, zważywszy, że oglądali właśnie zbliżające się do siebie formacje, ale Tania miała całkowitą rację: te wydarzenia miały miejsce niemal dwie godziny wcześniej.

— Zaraz zobaczymy — odparł Geary, próbując ukryć gniew, jaki narastał w nim, gdy spoglądał na samowolkę zespołu Gniewnego. Nie mógł powstrzymać tych zdarzeń, nie mógł wpłynąć na ich zmianę, musiał po prostu patrzeć na relację z pola bitwy, która docierała na pokład Nieulękłego z tak dużym opóźnieniem.

Zespół uderzeniowy zmienił tymczasem ustawienie, przypominał w chwili obecnej strzałę skierowaną grotem w stronę wroga. Geary obserwował zmianę szyku, usiłując jednocześnie odgadnąć, dlaczego Cresida zdecydowała się na takie właśnie rozmieszczenie swoich sił. Oba zgrupowania zbliżały się do siebie z ogromną prędkością, okręty Sojuszu wciąż przyspieszały, aby osiągnąć maksymalną prędkość operacyjną, pożądaną przy tej formie starcia z przeciwnikiem. Zbliżenie następowało przy sumie prędkości przekraczającej nieznacznie 0.2 świetlnej. Geary wiedział, że przy takim tempie starcia obie strony będą miały problemy z dokładnym celowaniem, to było więcej niż pewne, zważywszy na efekt relatywistyczny, ale margines błędu mieścił się jeszcze w granicach dopuszczalnych przy tego rodzaju akcjach.

Prędkość i brak pełnego rozeznania w aktualnych pozycjach nadlatujących okrętów sprawiał, że Syndycy nie mieli czasu na reakcję, gdy okręty dowodzone przez komandor Cresidę dokonały kolejnej korekty kursu, kierując się w dół pod oczekujące na nie szeregi Syndykatu. Jedyny pancernik znajdujący się w tym miejscu przyjął na siebie skondensowany ogień niemal wszystkich okrętów Sojuszu. Jeden po drugim przemykały obok niego, opróżniając wyrzutnie i posyłając dziesiątki najróżniejszych pocisków w jego stronę, podczas gdy on mógł odpowiadać tylko pojedynczymi strzałami. Zakłócenia powodowane efektem relatywistycznym sprawiły, że sporo pocisków minęło cel, ale tych, które trafiły, było tak wiele, że pancernik szybko przeszedł do historii.

Długi rząd okrętów Sojuszu minął syndycką formację i odleciał w stronę otwartej przestrzeni, pozostawiając za sobą rosnący obłok rozprężających się gazów i szczątków, które do niedawna stanowiły wyposażenie wielkiego pancernika.

— Teraz Cresida musiała ich naprawdę wkurzyć — powiedziała Desjani, nie kryjąc zadowolenia. — To było znakomite posunięcie, kapitanie Geary. Zaatakowała ich dwukrotnie i za każdym razem dała im popalić. Proszę zobaczyć, już zawracają, żeby ruszyć w pościg, a ona wcale nie kieruje się na piątą planetę.

— Faktycznie. — Geary sprawdził zapisy pozwalające dzięki szybkim komputerom Nieulękłego namierzyć dokładny wektor lotu zespołu uderzeniowego. — Cresida kieruje się teraz na stocznię orbitującą w pobliżu czwartej planety.

To był jeden z największych kompleksów przemysłowych Syndykatu, z pewnością znajdowały się w nim najcenniejsze cele, jakie mogli znaleźć w tym systemie gwiezdnym. Geary wydał Cresidzie wyraźny rozkaz pozostawienia ich w spokoju, gdyż zamierzał ogołocić to miejsce ze wszystkiego, co tylko, może przydać się jego flocie, ale nie miałby nic przeciw temu, żeby uderzyła na niemalże ukończony pancernik i okręt liniowy, które zostały właśnie wyprowadzone z doków, po to by uniknęły wymierzonych w stocznie pocisków kinetycznych.

Dobrze sobie ze wszystkim poradziła — pomyślał. — A ja, gdybym miał z nią bezpośrednią łączność, kazałbym jej postąpić zupełnie inaczej. Nie wierzyłem w jej zdolności taktyczne. Zapamiętaj to sobie, Geary. Wśród twoich kapitanów są inteligentni ludzie, którzy uczą się od ciebie. W zamian musisz ich obdarzyć pełnym zaufaniem.