— Nie potrafimy więc zadać właściwego pytania? Nie mogę w to uwierzyć. Musimy znać jakieś podstawy. — Morran zwrócił się do Mędrca. — Czym jest śmierć?
— Nie mogę wyjaśnić istoty przemiany.
— Śmierć to przeistoczenie! — wykrzyknął Morran, a Lingman odwrócił się podekscytowany. — Teraz już dokądś zmierzamy!
— Czy przemiana jest abstraktem? — zapytał starzec.
— Pojęcie przeistoczenia można zakwalifikować jako A — fałszywą prawdę lub B — częściową prawdę w przypadku specyficznej sytuacji.
— Co należy uwzględnić w tym przypadku?
— Jedno i drugie.
To było największe ich osiągnięcie. Nie potrafili wyciągnąć z Mędrca niczego więcej. Próbowali przez drugie godziny, lecz prawda coraz bardziej się oddalała.
— To może prowadzić do szaleństwa — stwierdził wreszcie Morran. — To coś zna istotę wszechświata, a nie może nam jej wyjawić, jeśli nie zadamy tego jedynego, właściwego pytania. Ale skąd mamy wiedzieć, jak ono brzmi?
Lingman usiadł na ziemi i wsparł się plecami o kamienną ścianę. Przymknął oczy.
— Barbarzyńcy — oto czym jesteśmy — odezwał się wreszcie Morran, spacerując w tę i z powrotem przed Mędrcem. — Niech pan sobie wyobrazi buszmena, który przychodzi do fizyka i pyta, dlaczego nie może trafić strzałą w Słońce. Ten może to wyjaśnić tylko w naukowych kategoriach. Co więc nastąpi?
— Fizyk nie będzie nawet próbować — odpowiedział Lingman słabym głosem. — Zna ograniczoną zdolność pojmowania pytającego.
— Jak wyjaśnić buszmenowi, że Ziemia się obraca? — rzucił Morran ze złością. — Albo jak wyłożyć mu teorię względności, oczywiście przez cały czas posługując się naukową terminologią?
Lingman, z wciąż przymkniętymi oczami, nie odpowiedział.
— My występujemy obecnie w roli takich buszmenów. Ale tutaj przepaść jest znacznie większa. Robak też chce poznać naturę ziemi i dlaczego jest jej tak dużo.
— Pójdziemy już, proszę pana? — zapytał po chwili.
Oczy Lingmana pozostawały zamknięte. Jego cienkie szponowate palce były zaciśnięte, a policzki jeszcze bardziej się zapadły. Wyraźnie widać było zarysy spojeń kości czaszki.
— Proszę pana! Proszę pana!
Mędrzec wiedział, że reakcji już nie będzie.
Samotny na własnej planecie, która nie jest ani mała, ani duża, tylko dokładnie taka jak trzeba, czeka Mędrzec. Nie jest w stanie pomóc przybywającym do niego, bo nawet on podlega ograniczeniom.
Może odpowiedzieć tylko na właściwe pytania.
Wszechświat? Życie? Śmierć? Purpura? Zasada osiemnastu?
Częściowe prawdy, półprawdy, okruchy wielkiej niewiadomej.
Mędrzec sam zadaje sobie pytania. Prawidłowe pytania, których nikt nie jest w stanie zrozumieć.
Jak więc mieliby pojąć prawdziwe odpowiedzi?
Te pytania nigdy nie zostaną zadane, a Mędrzec pamięta o czymś, o czym jego twórcy wiedzieli, lecz zapomnieli.
Aby zadać pytanie, trzeba już znać przynajmniej część odpowiedzi.