Выбрать главу

— Od zeszłego miesiąca? Ja. Ale z radością przekażę tę odpowiedzialność pierwszemu chętnemu.

To działało. Niestety, zawsze działało.

— W takim razie — podjął wśród nagłego milczenia — korzystając z tabeli kalorycznych, opracowałem system, który każdemu tutaj zagwarantuje trzy pożywne posiłki dziennie…

Pierwszy prymus zmarszczył brwi.

— Trzy posiłki? Trzy posiłki? Co za człowiek je tylko trzy razy dziennie?

— Taki, którego nie stać na dziewięć — odparł spokojnie Myślak. — Możemy domknąć budżet, jeśli skoncentrujemy się na zdrowej diecie złożonej ze zbóż i świeżych warzyw. To nam pozwoli zachować deski serowe z wyborem, powiedzmy, trzech gatunków sera.

— Trzy gatunki sera to nie jest wybór, tylko pokuta! — przeraził się wykładowca run współczesnych.

— Albo też możemy zagrać w piłkę, panowie. — Ridcully z satysfakcją klasnął w dłonie. — Jeden mecz. To wszystko. Czy to aż takie trudne?

— Tak trudne jak twarz z odbitą podeszwą? — wtrącił kierownik studiów nieokreślonych. — Ludzie bywają wdeptywani w bruk!

— Jeśli wszystko inne zawiedzie, znajdziemy ochotników spośród ciał studenckich — obiecał Ridcully.

— Raczej zwłok…

Nadrektor oparł się na fotelu.

— Co czyni człowieka magiem, panowie? Zdolność używania magii? Tak, oczywiście, ale przy tym stole dobrze wiemy, że dla właściwego typu umysłu nie jest trudna do osiągnięcia. Nie zdarza się, że tak powiem, magicznie. Wielkie nieba, nawet czarownice ją mają. Ale tym, co czyni użytkownikiem magii, jest pewien szczególny typ umysłu, który nieco głębiej spogląda w świat i w to, jak funkcjonuje, w jaki sposób jego prądy odkształcają losy ludzi i tak dalej, i tak dalej. Krótko mówiąc, powinien być taką osobą, która potrafi sobie wyliczyć, że gwarancja kilku fakultetów warta jest przejechania czasem zębami po bruku.

— Poważnie sugerujesz, że powinniśmy rozdawać stopnie naukowe za zwykłą sprawność fizyczną? — zdumiał się kierownik studiów nieokreślonych.

— Nie, oczywiście, że nie. Poważnie sugeruję, że powinniśmy dawać stopnie naukowe za wybitną sprawność fizyczną. Czy muszę przypominać, że przez pięć lat wiosłowałem dla tego uniwersytetu i zostałem Burym?

— A co ci z tego przyszło, jeśli wolno spytać?

— No cóż, mam na drzwiach wypisane „Nadrektor”. Pamiętacie dlaczego? Senat uniwersytetu w owym czasie przyjął rozsądne założenie, że nadeszła chwila na przywódcę, który nie jest głupi, obłąkany ani martwy. Przyznaję, te talenty nie są właściwymi kwalifikacjami w zwykłym sensie, ale chcę wierzyć, że zdolności przywódcze i taktyczne oraz umiejętność kreatywnych oszustw, jakie zdobyłem na rzece, tutaj również dały mi dobrą pozycję. I tak za moje grzechy, których popełnienia nie pamiętam, ale musiały być dość krępujące, trafiłem na sam szczyt krótkiej listy zawierającej jedno nazwisko. Wspomniał pan o wyborze trzech serów, panie Stibbons?

— Tak, nadrektorze.

— Sprawdzałem tylko. — Ridcully pochylił się. — Panowie, tego ranka… poprawka: później tego ranka proponuję stanowczo poinformować Vetinariego, że uniwersytet ponownie zamierza grać w piłkę. Zadanie to spada na mnie, jako że jestem pierwszym pośród równych. Gdyby jednak któryś z was chciał spróbować szczęścia w Podłużnym Gabinecie, wystarczy powiedzieć.

— Zacznie coś podejrzewać, to pewne — zaniepokoił się kierownik studiów nieokreślonych.

— On podejrzewa wszystko. Dlatego ciągle jest Patrycjuszem. — Ridcully wstał. — Zamykam zebra… znaczy, wydłużoną przekąskę. Panie Stibbons, proszę ze mną.

Myślak ruszył za nadrektorem, przyciskając książki do piersi. Był wdzięczny za pretekst, by zniknąć, zanim wszyscy zwrócą się przeciw niemu. Niosący złe wieści nigdy nie jest popularny, zwłaszcza jeśli niesie je na pustym talerzu.

— Nadrektorze, ja… — zaczął, ale Ridcully uniósł palec do warg.

Po chwili dusznej ciszy nastąpił nagły festiwal odgłosów przepychania, jakby ludzie walczyli ze sobą w milczeniu.

— Nieźle — uznał Ridcully, ruszając w głąb korytarza. — Zastanawiałem się, ile czasu zajmie im zrozumienie, że być może, przez dłuższy czas nie zobaczą już naładowanego wózka przekąsek. Kusi mnie niemal, by poczekać i zobaczyć, jak człapią w obwisłych szatach.

Myślak się zdumiał.

— Pana to bawi, nadrektorze?

— Na bogów, skądże. — Ridcully’emu błysnęły oczy. — Jak może pan coś takiego sugerować? Poza tym za kilka godzin muszę powiedzieć Havelockowi Vetinariemu, że planujemy stać się dla niego osobistą obrazą. Kopiący się po nogach niewykształcony motłoch to inna sprawa. Ale nie wierzę, by ucieszył się perspektywą naszego w tym udziału.

— Oczywiście, nadrektorze. Ehm… Jest jeszcze pewien drobiazg, niewielka zagadka, jeśli pan woli… Kim jest Nutt?

Myślak miał wrażenie, że Ridcully milczał nieco dłużej niż to konieczne, nim zapytał: — A Nutt to…?

— Pracuje przy kadziach ze świecami, nadrektorze.

— Skąd o tym wiesz, Stibbons?

— Przygotowuję listy płac, nadrektorze. Świecowy Walet mówi, że Nutt pojawił się pewnej nocy z karteczką mówiącą, aby go zatrudnić i wypłacać minimalną pensję.

— Tak?

— Nic więcej nie wiem, nadrektorze, a to odkryłem tylko dlatego, że zapytałem Smeemsa. Smeems twierdzi, że to dobry chłopak, tylko trochę jakby dziwny.

— Powinien więc dobrze tu pasować, prawda? Właściwie to sprawdzamy, jak będzie pasował.

— Oczywiście, nadrektorze, żaden kłopot, tylko że on jest goblinem, jak się zdaje, i ogólnie… no wie pan… to już jakby tradycja, że pierwsi ludzie z innych ras, którzy trafiają do miasta, zwykle zaczynają w straży.

Ridcully odchrząknął głośno.

— Kłopot ze strażą, Stibbons, polega na tym, że zadają zbyt wiele pytań. Sugeruję, byśmy ich nie naśladowali. — Przyjrzał się Myślakowi i zdawało się, że podjął decyzję. — Wie pan, że jest pan ważną postacią na NU.

— Tak, nadrektorze — potwierdził smętnie Myślak.

— Radzę więc, mając to w pamięci, by zapomnieć o panu Nutcie.

— Proszę wybaczyć, nadrektorze, ale to niemożliwe.

Ridcully zatoczył się do tyłu, jakby został niespodziewanie zaatakowany przez zaspaną do tej chwili owcę.

Myślak brnął dalej, bo kiedy człowiek skoczył już z urwiska, jego jedyną nadzieją jest apel o abolicję przyciągania.

— Pełnię na uniwersytecie dwanaście funkcji — oświadczył. — Zajmuję się całą papierkową robotą. Podliczam rachunki. Prawdę mówiąc, robię wszystko, co wymaga choć odrobiny wysiłku i odpowiedzialności! I nadal będę to robił, nawet gdyby ci z Miedziczoła zaproponowali mi stanowisko kwestora! I personel! To znaczy ludzi do pomocy. A teraz… czy… może… mi… pan… zaufać? Dlaczego ten Nutt jest taki ważny?

— Ten drań próbował cię skusić?! — zawołał Ridcully. — O ile dotkliwiej niż ukąszenie zjadliwego gada boli niewdzięczność dziekana! Czy przed niczym się nie cofnie? Ile ci…

— Nie pytałem — odparł cicho Myślak.

Nadrektor milczał przez chwilę, po czym kilka razy poklepał go po ramieniu.

— Kłopot z panem Nuttem polega na tym, że ludzie chcą go zabić.

— Jacy ludzie?

Ridcully spojrzał mu w oczy. Potem bezgłośnie poruszył wargami, spoglądając w górę i w dół, jak człowiek wykonujący skomplikowane obliczenia.

Wzruszył ramionami.

— Prawdopodobnie wszyscy — stwierdził.

* * *