— Pan? Powaga? To będzie pański pogrzeb, szefuniu. Masz pan szylinga?
Wysoko w górze rozległo się brzęknięcie.
— Puszka spadnie na dół z sześciopensówką w środku. Czas i miejsce poproszę.
— Skąd wiem, że można panu wierzyć? — zapytał urwis.
— Nie mam pojęcia — wyznał Ridcully. — Subtelne funkcje mózgu dla mnie też są zagadką. Ale cieszę się, że tak uważasz.
— Co?
Po chwili jednak chłopak wzruszył ramionami i postanowił zaryzykować. Zwłaszcza że nie jadł dziś śniadania.
— Zapętlony Zaułek przy Szorach, punkcik pierwsza i żem cię w życiu nie widział, szefuniu. Jasne?
— To całkiem prawdopodobne — zgodził się Ridcully i pstryknął palcami.
Puszka opadła na wyciągniętą dłoń urwisa, który wytrząsnął z niej srebrną monetę i wyszczerzył zęby.
— No to szczęścia życzę, szefuniu.
— Czy na tych imprezach jest coś do jedzenia? — zapytał jeszcze Ridcully, dla którego czas obiadu był sakramentem.
— Są zapiekanki, szefuniu, pudding groszkowy, zapiekanki z ziemniaków, i z homarem też zapiekanki, ale to głównie same zapiekanki, znaczy. Gołe zapiekanki. Z zapiekankowego ciasta.
— Jakiego rodzaju?
Jego informator wyglądał na zaszokowanego.
— To przecież zapiekanki, szefuniu. Nie pytasz.
Ridcully pokiwał głową.
— I jeszcze ostatnia propozycja. Dam ci pensa za prawo kopnięcia twojej puszki.
— Dwa — odparł natychmiast chłopiec.
— Ty mały łobuzie… No dobra, umowa stoi.
Ridcully opuścił puszkę na czubek buta, przez chwilę nią balansował, podrzucił w powietrze, a kiedy spadała, trafił ją kopniakiem z półobrotu. Wirując, poleciała nad tłumem.
— Całkiem nieźle, dziadku — pochwalił dzieciak z uśmiechem.
Z oddali dobiegł krzyk i tupanie kogoś pragnącego zemsty.
Ridcully sięgnął szybko do kieszeni i spojrzał w dół.
— Dwa dolary, jeśli zaczniesz uciekać, mały. Lepsza oferta ci się dzisiaj nie trafi.
Chłopiec zaśmiał się, chwycił monetę i pognał przed siebie. Ridcully odszedł z godnością, a lata znowu opadły na niego niczym śnieg.
Myślak Stibbons przypinał jakąś kartkę na tablicy przed Głównym Holem. Często to robił. Ridcully zakładał, że jakoś poprawia mu to samopoczucie. Klepnął go w ramię, przez co Myślak rozrzucił po posadzce wszystko, co trzymał w dłoni.
— To biuletyn z Komitetu Bezpieczeństwa Ankh, nadrektorze — wyjaśnił Stibbons, próbując wyłapać toczące się wszędzie zagubione pinezki.
— Jesteśmy na magicznym uniwersytecie. Bezpieczeństwo nas nie dotyczy. Samo bycie magiem jest niebezpieczne i tak właśnie być powinno.
— Tak, nadrektorze.
— Ale na twoim miejscu pozbierałbym te wszystkie pinezki. Nigdy dość ostrożności. Powiedz, czy nie mieliśmy tu kiedyś szefa sportu?
— Tak, nadrektorze. Evans Pasiasty. Zniknął, o ile pamiętam, jakieś czterdzieści lat temu.
— Zabity? Wiesz, to były czasy, kiedy ludzie szli do zaszczytów po trupach.
— Nie wyobrażam sobie, kto chciałby przejąć jego stanowisko. Zdaje się, że wyparował pewnego dnia w czasie robienia pompek w Głównym Holu.
— Wyparował? Co to za śmierć dla maga? Porządny mag umarłby ze wstydu, gdyby tak sobie wyparował. Zawsze coś po sobie zostawiamy, nawet jeśli tylko dym. Ale co tam… Gdy przyjdzie godzina próby, zjawi się… to, co się zjawia. Zjawisko jakieś, prawdopodobnie. A co robi ostatnio ta wasza myśląca machina?
Myślak się rozpromienił.
— Z przyjemnością informuję, panie nadrektorze, że HEX właśnie odkrył nową cząstkę. Przemieszcza się szybciej niż światło w dwóch kierunkach jednocześnie!
— Czy możemy ją skłonić, żeby robiła coś ciekawego?
— Ależ tak! Całkowicie roznosi teorię transkongruencji Spolwhittle’a!
— Świetnie — ucieszył się Ridcully. — Ważne, że coś roznosi. A skoro już rozniosła, proszę ją skierować do poszukiwania Evansa albo odpowiedniego następcy. Szefowie sportu są cząstkami całkiem elementarnymi, więc nie powinno to być trudne. I proszę za dziesięć minut zwołać posiedzenie senatu. Będziemy grać w piłkę!
Prawda jest kobietą, albowiem prawda to piękno, a nie przystojność, myślał sobie Ridcully, gdy senat zajmował miejsca, pomrukując przy tym niechętnie. To dobrze tłumaczy powiedzenie, że kłamstwo może cały świat oblecieć, zanim prawda włoży buty. Musi przecież zdecydować, którą parę włożyć — pomysł, że kobieta z taką pozycją miałaby tylko jedną, wykracza poza granice racjonalnej wiary. Właściwie, jako bogini, ma na pewno wiele par i tyleż wyborów: wygodne buty dla prostych, domowych prawd, podkute i ciężkie dla prawd nieprzyjemnych, proste chodaki dla prawd uniwersalnych i może też jakieś klapki dla prawd oczywistych. Ale w tej chwili ważniejsze było, jaki rodzaj prawdy Ridcully zamierza przekazać swoim kolegom. Zdecydował się nie na całą prawdę, ale na nic tylko prawdę, co pozwalało zrezygnować ze szczerości.
— No mów! Co powiedział?
— Poddał się rozsądnym argumentom.
— Naprawdę? Gdzie jest haczyk?
— Nie ma. Ale chce, żeby reguły były bardziej tradycyjne.
— Niemożliwe! Przecież już teraz są prawie prehistoryczne!
— I chce, żeby uniwersytet tym wszystkim pokierował, i to szybko. Panowie, za mniej więcej trzy godziny odbędzie się mecz. Proponuję, żebyśmy go obejrzeli. W tym celu jednak będziemy musieli nosić… spodnie.
Po chwili Ridcully wyjął swój zegarek — jeden z tych staroświeckich, z napędem chochlikowym i solidnie niedokładny. Otworzył złotą kopertę i cierpliwie patrzył, jak mały stworek pedałuje, kręcąc wskazówkami. Kiedy po półtorej minuty protesty wciąż nie cichły, zatrzasnął kopertę. Pstryknięcie dało efekt, jakiego nie osiągnąłby żadnymi dodatkowymi krzykami.
— Panowie — rzekł z powagą. — Musimy wziąć udział w grze dla ludu… z którego, chciałbym dodać, wszyscy się wywodzimy. Czy którykolwiek z nas przez ostatnie dziesięciolecia przynajmniej raz widział, jak ta gra się odbywa? Tak myślałem. Powinniśmy częściej wychodzić. Otóż nie proszę was, byście uczynili to dla mnie, ani nawet dla setek ludzi, którzy pracują ciężko, by zagwarantować nam życie, w którym niewygoda tak rzadko podnosi swój łeb. Owszem, podnosiło się wiele innych paskudnych łbów, ale zawsze przyzywał nas obiad. Jesteśmy, koledzy magowie, ostatnią linią obrony miasta przeciwko wszelkiej grozie, jaką można na nie cisnąć. Jednakże żadna z nich nie jest potencjalnie tak groźna jak my. Tak, w samej rzeczy. Nie wiem, co mogłoby się zdarzyć, gdyby magowie naprawdę zgłodnieli. Zróbcie więc to, proszę was, w tym jednym przypadku i w imię deski serów!
Historia zna szlachetniejsze wezwania do broni, Ridcully pierwszy chętnie by to przyznał. To jednak było specjalnie dobrane dla grupy docelowej. Oczywiście odezwały się narzekania, ale to tak jakby powiedzieć, że niebo jest niebieskie.
— Co z obiadem? — zapytał jeszcze wykładowca run współczesnych.
— Zjemy wcześniej — odparł Ridcully. — Mówiono mi, że zapiekanki na meczu są… zadziwiające.
Prawda, stojąc przed swą ogromną garderobą, wybrała buty z czarnej skóry na wysokich szpilkach — najodpowiedniejsze dla prawdy tak bezczelnej.
Kiedy Glenda wkroczyła do nocnej kuchni, Nutt czekał już z dumną, ale trochę niespokojną miną. Z początku go nie zauważyła, ale kiedy się odwróciła, powiesiwszy płaszcz na kołku, on tam stał, niczym tarcze trzymając przed sobą dwie tace.