– Jeśli Murphy'emu się powiedzie, po kolei zmusi każdego do ugody. Wszystkich zaskoczył, a nas w szczególności. Tylko nasza sprawa miała być rozpatrywana przez sąd federalny. Teraz rozumiesz?
– Jasne, przechytrzył was. Jak mogliście do tego dopuścić?
– Czy to zgodne z prawem?
– Zgodne z prawem, choć nietypowe. Prawdę mówiąc, podważa tym samym orzeczenie innego sędziego federalnego, wyznaczającego miejsce rozprawy.
– I nie możecie nic z tym zrobić?
– Ależ z ciebie ciekawski klient. Nie zapominaj, że nam też nie jest łatwo. Wypruwałam z siebie flaki, żeby rozprawa odbyła się na bardziej neutralnym gruncie, a teraz to wszystko, ot tak, ląduje w koszu.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Nic już nie możemy zrobić?
– Nie, nie sądzę. A nawet gdybyśmy mogli, też byśmy nic nie zrobili.
To brzmi coraz ciekawiej.
– Powiedz mi coś więcej.
– Mówiłam ci już o sędziach federalnych. To są polityczne nominacje. Raz mianowani sprawują tę funkcję dożywotnio pod warunkiem, że nie zrobią jakiegoś strasznego głupstwa lub nie zostaną uznani za niezdolnych do wypełniania swoich obowiązków. Ale nawet wtedy właściwie nie ma sposobu, żeby się ich pozbyć, chyba że wykopując gdzieś do góry. Na tym nie koniec, jak już mówiłam, sędziego federalnego nie można pozwać do sądu.
– Teraz to sobie przemyśl.
Mona patrzy na mnie ze złością. Przez chwilę gapię się przez okno.
– Czy taki sędzia jak Murphy sądzi również sprawy cywilne i kryminalne, tak jak zwyczajny sędzia?
– On nie jest zwykłym sędzią, to sędzia federalny, nie możesz tego pojąć?
– Aha, rozumiem. Murphy może w przyszłości sądzić sprawy, w których ty lub Raven czy ktokolwiek z firmy Baker, Ford możecie występować jako oskarżyciele albo obrońcy. Dlatego płaszczycie się przed nim i robicie wszystko, co wam każe.
– Mocne słowa, ale w gruncie rzeczy tak to właśnie wygląda.
– Zobaczysz, że podczas tego posiedzenia nikt nie będzie darł kotów z Murphym, choć będzie wiele okazji, żeby zgłosić sprzeciw.
– Ty również będziesz na tym posiedzeniu. Za co ci właściwie płacę?
Mona przez dłuższą chwilę się nie odzywa i tylko rzuca mi mordercze spojrzenia.
– Jeszcze mi nie zapłaciłeś. Jesteś na procencie. Ponosimy ryzyko.
– Cholera, jakie ryzyko? Dopiero co powiedziałaś, że nie wejdziecie w paradę temu sukinsynowi. I zapamiętaj, to wy jesteście na procencie, nie ja. Ja wam płacę. Jeśli zostanie zasądzone odszkodowanie, to nie tobie, nie firmie Baker, Ford, ale Billingsowi i Whartonom.
Mona zjeżdża na pobocze i zatrzymuje samochód.
– Co w takim razie proponujesz? Mamy wypiąć się na posiedzenie pojednawcze? Z takim nastawieniem lepiej tam w ogóle nie jechać. Danny Billings chyba da sobie radę bez nas. Ty nie miałbyś żadnych szans. W świetle prawa to byłaby ucieczka. Bądź rozsądny, Will.
– Powtarzasz moje słowa. Nie chcę ugody, więc nie wiadomo, po co ciągniesz mnie na posiedzenie pojednawcze. To brzmi rozsądnie, tylko że, o ile się orientuję, jeśli tam nie pojadę, wsadzą mnie do więzienia i może nawet wyrzucą z kraju, w którym chcę mieszkać razem z resztą mojej rodziny. Pomyśl sama, ja, pełnomocnik mojej córki, zięcia i wnuczek, wyląduję w pudle i zostanę skazany na wygnanie, ponieważ oni zginęli. Powiedz mi, Mona, ale szczerze, widzisz w tym jakiś sens?
– Nie, ale takie jest prawo. Poza tym, mocno przesadzasz i dobrze o tym wiesz. Jako twój prawnik próbuję ci wyjaśnić reguły gry. To nie ja ustanawiałam prawo. Jestem tylko twoim doradcą. Robię, co mogę, żeby ci pomóc, a ty wszystko utrudniasz.
– Wszystko polega na tym, żeby w tym generalnie wadliwym systemie wyszperać jakieś z grubsza rozsądne rozwiązanie?
– Możliwe. Nie bronię całego amerykańskiego systemu prawnego.
– Poddaję się. Jak powiedział Wills na przesłuchaniu, skoro zabrnęliśmy już tak daleko, nie ma sensu zawracać. Jedźmy, mój doradco.
– Jesteś pewny, że tego właśnie chcesz?
– Nie, wcale tego nie chcę, ale znalazłem się w pułapce i nie widzę innego wyjścia. Chcę tylko doprowadzić do procesu, podczas którego jeszcze raz będziemy mogli przedstawić sprawę wypalania ściernisk i, być może, uzyskać odszkodowanie, co może skłoni farmerów do myślenia. O nic więcej mi nie chodzi.
Mona wrzuca bieg i czeka na jakąś przerwę w sznurze samochodów. Milczymy.
Kiedy jedziemy, rozglądam się wypatrując miejsca, w którym umarli moi bliscy. Mijając je, poznaję budynek fabryki po drugiej stronie drogi oraz słupek kilometrowy. Takie to wszystko smutne, a prowadzi do tak niepoważnych historii jak ta nasza wyprawa do Eugene.
– Mogłabyś mi wyjaśnić, czego się spodziewasz po tym posiedzeniu? Powiedz mi tyle, ile, twoim zdaniem, potrafię zrozumieć. Obiecuję, że się nie odezwę, aż nie skończysz.
Mona zastanawia się przez chwilę.
– Trzeba zacząć od tego, że jest za mało sędziów i sal rozpraw, żeby na bieżąco sądzić wszystkie sprawy cywilne i kryminalne.
Samych spraw o narkotyki jest tyle, że większość sądów mogłaby nie zajmować się niczym innym. Sporą część spraw kryminalnych rozstrzyga się poza sądem w taki sposób, że oskarżony zgadza się przyznać do winy w zamian za obietnicę mniejszego wyroku.
Mona zerka na mnie. Kiwam głową, próbując się uśmiechnąć.
– W przypadku spraw cywilnych większość kończy się ugodą, co oznacza, że pozwany składa wniosek o zawarcie ugody, deklarując zapłacenie pewnej sumy powodowi, i potem negocjują.
To olbrzymia oszczędność zarówno dla przegranej strony, jak i dla kasy stanowej, ponieważ koszty procesu są bardzo wysokie. Taki jest właśnie cel posiedzeń pojednawczych, również dzisiejszego, tyle że my mamy do czynienia z postępowaniem pojednawczym na wielką skalę. W dodatku władze stanowe mają zamiar przeznaczyć jedynie trzysta tysięcy dolarów na łączne odszkodowanie dla wszystkich ofiar wypadku. Likwidacja tej ustawowej „czapki”, ze względu na rodzaj i wysokość poniesionych strat, to była pierwsza rzecz, o którą walczyła nasza firma.
– Ale w tym wypadku wygraliśmy, prawda? W każdym razie tak pisałaś. Tylko mi nie mów, że to „zwycięstwo” jest takim samym „zwycięstwem” jak to w kwestii naszego prawa do procesu przed sądem federalnym.
Mona bierze głęboki wdech i rzuca mi szybkie spojrzenie. Jedziemy ponad sto kilometrów na godzinę. Zaciskam palce na uchwycie nad drzwiami auta.
– Myśleliśmy, że to ostateczna decyzja, ale teraz okazuje się, że w sądzie apelacyjnym, w hrabstwie Linn, niedaleko miejsca wypadku, sędzia stanowy uchylił postanowienie sędziego federalnego. To poważny problem dla wszystkich skarżących. Stało się to niedawno, ale sędzia Murphy już zaakceptował orzeczenie sądu apelacyjnego i nawet nie było czasu, żeby poinformować o tym wszystkich zainteresowanych. Rozumiesz?
– Czy sąd niższego szczebla może tak po prostu uchylić postanowienie sędziego federalnego?
– Tego właśnie nie jesteśmy pewni. Teraz jednak to kwestia czasu: zanim zdążymy odwołać się od postanowienia sądu apelacyjnego, Murphy wykorzysta je podczas posiedzenia pojednawczego. Ja uważam, że powinniśmy złożyć wniosek o odroczenie posiedzenia do czasu rozpatrzenia zażalenia na decyzję sądu apelacyjnego. Przyjęcie tej decyzji przez sędziego Murphy'ego jest działaniem na niekorzyść skarżących.
– Dlaczego adwokaci powodów nie mogą zwyczajnie odmówić udziału w tym posiedzeniu?
– Słyszałeś, co mówiłam o powiązaniach między adwokatami i sędziami. Nikt nie ma ochoty nadstawiać karku.
– Okay, mów dalej. Obiecałem, że nie będę przerywać.