Raven stoi jak wmurowany. W oczach Mony widzę znajomy błysk pod tytułem „Muszę zapalić”. W końcu ona się odzywa.
– Przecież zależy ci, żeby Wills dostał jak najwięcej, prawda?
– Biorąc pod uwagę to, co się stało w czasie naszego spotkania z Murphym i rezygnację Danny'ego z rozprawy przed sądem przysięgłych, to wszystko, co można uzyskać. Poza tym, to wcale nie tak mało.
– Na czysto jakieś trzysta pięćdziesiąt tysięcy. Dobrze wiesz, że mógłby dostać przynajmniej półtora raza więcej.
Znowu zapada cisza.
Wygląda na to, że jeśli dojdzie do rozprawy, Rosemary i ja z góry będziemy na straconych pozycjach. Ale nie zamierzam robić afery o pieniądze, które Murphy przyznał Willsowi z naszego udziału w „puli”. Przede wszystkim, nie przyjmuję do wiadomości, że w ogóle istnieje jakaś „pula”.
Rozdział XV
Nazajutrz sędzia Murphy ogłasza, że powodowie i pozwani mogą opuścić sąd, natomiast ich adwokaci muszą zostać na zakończeniu posiedzenia pojednawczego. Wymeldowuję się z hotelu. Bagaże przenoszę do samochodu Mony, która zaofiarowała się, że odwiezie mnie do Portland.
Przebieram się w swój „prawniczy strój”, nie zapominając o neseserze, tym razem bez magnetofonu. Zresztą, i tak skończyły mi się taśmy. Kiedy wszyscy zaczynają wchodzić na salę, wciskam się między Ravena i Monę. Raven jest zaskoczony i niezadowolony. Nie widzę Danny'ego ani w ogóle nikogo poza adwokatami.
Obracam się do Mony.
– To nie jest zamknięte spotkanie, prawda? Sędzia Murphy powiedział, że powodowie i pozwani mogą wracać do domów, ale nie powiedział, że muszą wracać. Jeśli moja obecność będzie mu przeszkadzać, wystarczy, że mi o tym powie. Obiecuję nie robić żadnych scen.
– Po co to robisz, Will? Wciąż wszystko utrudniasz.
– Przyleciałem z daleka, żeby wziąć udział w tym posiedzeniu, i wciąż nie rozumiem, co tu się właściwie dzieje. Czuję się, jakby bawiono się ze mną w ciuciubabkę. Po prostu chcę wiedzieć.
– Co w tym złego?
Mona tylko potrząsa głową. Depczę jej po piętach. Raven i Mona siadają w środkowym rzędzie. Zajmuję miejsce obok Mony. Kilku adwokatów odwraca głowy, ale ich prawnicze maski, jak zawsze, nie zdradzają żadnych uczuć.
Sędzia Murphy wkracza na salę, dzisiaj nie ma nawet togi. Za nim podąża protokolant. Murphy wygląda na bardzo zdenerwowanego. Siada, zakłada nogę na nogę, lewą na prawą, potem prawą na lewą, wciskając dłonie między uda. Twarz ma ściągniętą. Jasne, że swoje przeszedł, ale jakoś nie mogę zdobyć się na współczucie.
Mam nadzieję, że mnie nie zauważy.
Krótko streszcza wydarzenia ostatnich kilku dni. Jest zmęczony i nie zagłębia się w szczegóły. Gratuluje uczestnikom posiedzenia i ma przyjemność ogłosić, że ku zadowoleniu ogółu, we wszystkich sprawach zawarto ugodę.
Patrzę na Monę i Ravena. Raven niechętnie podnosi rękę.
– Panie sędzio, jest jeden wyjątek. W sprawie państwa Whartonów przeciwko firmie przewozowej Cuttera nie doszło do zawarcia ugody.
Zapada długa cisza. Murphy podnosi złożone dłonie do ust, jakby się modlił.
– Dziękuję, że mnie pan poprawił, panie Raven. Ale idźmy dalej, żeby całą sprawę odłożyć wreszcie ad acta. – Daje znak protokolantowi i ogłasza, że od tej chwili każde słowo będzie rejestrowane.
Potem rozpoczyna się następna wyliczanka. Murphy prosi kolejno wszystkich adwokatów, żeby poinformowali o aktualnej sytuacji prawnej ich klientów. Każdy wstaje i mówi mniej więcej to samo, to znaczy, nazwisko, nazwę firmy, dla której pracuje, nazwisko klienta, i na końcu składa krótkie oświadczenie, że w sprawie ich klienta została zawarta ugoda; żadnych liczb. Czekam, co powie Raven. Jeśli oświadczy, że wszystkie nasze sprawy zakończyły się ugodą, publicznie zaprzeczę; stało się tak tylko w sprawie Danny'ego przeciw Cutterowi i nie dotyczy to ani mnie, ani Rosemary. Poza tym zostały wniesione jeszcze dwa pozwy: przeciwko władzom stanowym i przeciwko Sweglerowi. Nie wydaje mi się, żeby w tych dwóch wypadkach można było mówić o ugodzie; tak naprawdę, w ogóle ich nie dyskutowano.
W końcu sędzia Murphy dochodzi do naszej grupy. Wstaje nie Raven, lecz Mona. Zamieniam się w słuch. Mona informuje, że we wszystkich przypadkach, z wyjątkiem spraw państwa Whartonów, zawarto satysfakcjonującą obie strony ugodę. Właśnie na to słówko czekałem: „sprawy”. Teraz mamy to w aktach. Jest przecież więcej niż jedna sprawa, nie chodzi tylko o Cuttera.
Po wysłuchaniu ostatniego adwokata Murphy poprawia się w swoim fotelu. Upewnia się, czy protokolant w dalszym ciągu wszystko rejestruje, i oświadcza:
– Pod groźbą złamania prawa nikomu nie wolno ujawnić żadnych szczegółów tego posiedzenia.
Sala cichnie. Po chwili odzywa się jakiś starszy adwokat z ostatniego rzędu.
– Panie sędzio, tego raczej nie da się uniknąć. W moim biurze już teraz czeka cała chmara dziennikarzy, urywają się telefony.
Nie możemy udawać, że nic się nie stało.
Murphy osuwa się niżej w swoim fotelu.
– W porządku, można powiedzieć, że posiedzenie się odbyło, ale nie wolno podawać żadnych szczegółów ani ujawniać sum składających się na ogólny fundusz czy też kwot uzgodnionych w poszczególnych ugodach.
Głos zabiera Forcher, adwokat Sweglera.
– Panie sędzio, wydaje mi się, że nie jesteśmy w stanie utrzymać tego w tajemnicy. Zwolnił pan już wszystkich powodów i pozwanych, którzy przecież znają te liczby, a nie sądzę, aby im również mógł pan zabronić ich ujawniania. Tych informacji po prostu nie da się zataić przed opinią publiczną.
Sędzia Murphy zsuwa się jeszcze niżej – jeszcze chwila, a wyląduje na podłodze. Złożone w modlitewnym geście dłonie wciąż trzyma przy ustach.
– Rozumiem. Nic na to nie poradzimy. Wydamy wobec tego oficjalny komunikat.
Prostuje się na fotelu.
– W gmachu sądu federalnego w Eugene, w stanie Oregon, odbyło się posiedzenie pojednawcze poświęcone pozwom wniesionym w związku z wypadkiem drogowym na autostradzie 1 – 5, z trzeciego sierpnia ubiegłego roku, w którym zginęło siedem osób, a wiele zostało rannych. Posiedzenie trwało nieprzerwanie przez trzy dni. Przewodniczył sędzia federalny, Joseph Murphy.
Wszystkie sprawy załatwiono polubownie poprzez zawarcie satysfakcjonującej zainteresowane strony ugody. Było to jedno z największych posiedzeń pojednawczych w historii Oregonu.
Oglądam się na Ravena i Monę i widzę, że Raven trzyma rękę w górze.
– Panie sędzio, moi klienci, państwo Whartonowie, nie zawarli ugody.
Po raz kolejny zapada cisza, a sędzia Murphy znowu zaczyna zjeżdżać ze swojego fotela. Oczy wznosi ku sufitowi, a może ku niebu. Któż to może wiedzieć?
– Dobrze. Zmienimy to na: Niemal wszystkie sprawy zostały załatwione polubownie poprzez zawarcie satysfakcjonującej zainteresowane strony ugody.
Raven wydaje się zadowolony z takiego rozwiązania. Jest to wystarczająco bliskie prawdy, więc postanawiam się nie odzywać.
Murphy prostuje się na fotelu i podnosi palec.
– Przypominam, że pod groźbą złamania prawa nikomu z tu obecnych nie wolno ujawniać szczegółów tego posiedzenia.
Odpowiada mu głuche milczenie. Sędzia Murphy wstaje i wraca do swojego gabinetu. A więc to koniec? Czuję się bardzo rozczarowany. Wychodzimy na korytarz. Mona zapala papierosa.
Mówi Ravenowi, że odwiezie mnie do Portland. Raven kiwa głową. On już stąd dawno wyjechał.
Rozdział XVI
Idziemy do samochodu. Mona mówi, że mamy jeszcze szansę wyjechać z Eugene przed porą największych korków, kiedy wszyscy wracają z pracy do swoich domów.