Выбрать главу

— Krodźwiedzie posmutnieją, gdy to zobaczą — mruknęła Desjani.

— Byle zrobiły to, czego od nich oczekujemy — rzucił Geary.

— A co my właściwie robimy? — zapytała siedząca na tyłach mostka Rione.

Admirał obrócił fotel, by na nią spojrzeć.

— Próbujemy zmusić ich do tego, by zrobili dokładnie to, czego chcemy. Zakładam bowiem, że nadal się do nas nie odezwali.

— To prawda — przyznała Wiktoria. — Nie odebraliśmy ani be, ani me, ani nawet kukuryku. Wydaje mi się, że pańscy eksperci mieli rację. Te istoty nie rozmawiają z wrogami, tylko się ich pozbywają.

Generał Charban pojawił się na mostku, gdy Rione kończyła mówić.

— Co odbywa się ze szkodą dla każdego, nawet jeśli próbuje być neutralny. Chociaż jeśli spojrzeć na to z innej perspektywy, ich definicja wroga może być znacznie szersza niż nasza. Właśnie odbyłem fascynującą pogawędkę z doktor Shwartz.

— Dowiedział się pan czegoś nowego? — zapytał Geary.

Reakcję Obcych na ostatni manewr zobaczy dopiero za jakieś czterdzieści minut, mógł więc poświęcić trochę czasu na sprawdzenie, co ustalili naukowcy.

— Na pewno niczego dobrego… — odparł Charban.

— Dlaczego informacje doktor Shwartz zawsze są takie przygnębiające?

Generał się uśmiechnął.

— Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Ale wiem już, do jakich wniosków doszli nasi eksperci po przeprowadzeniu kolejnych analiz powierzchni zamieszkanej planety. Słyszał pan już zapewne, że wszystkie lądy pokryte są zabudowaniami.

— Tak. A na dachach tych budowli znajdują się pola uprawne.

— Na których wszędzie rośnie to samo, admirale. Nie widzieliśmy na powierzchni tej planety żadnych innych roślin.

— Nigdzie?

Desjani mruknęła z niedowierzaniem.

— Zniszczyli wszystko prócz tej jednej rośliny? Zostawili tylko to, co jest ich pokarmem?

— Na to wygląda — przyznał Charban. — Nie tylko wyniszczyli wszystkich drapieżców, ale też każdy gatunek, który mógł z nimi rywalizować. Na przechwyconych transmisjach od czasu do czasu widujemy jakieś skrzydlate stworzenia albo niewielkie udomowione zwierzęta, ale poza tym są tam tylko Obcy. Chyba że mówimy o ich przekazach historycznych. Na nich krodźwiedzie noszą prymitywne pancerze i toczą bitwy z istotami, które wygenerowano za pomocą efektów specjalnych, być może z drapieżnikami, które zostały wytępione.

— Toczą bitwy? — To mogła być znakomita okazja do poznania taktyki Obcych. — Może mi pan podesłać jedno z takich nagrań?

— Oczywiście, admirale. — Charban pogmerał przy klawiaturze komunikatora, a potem skinął głową.

Desjani pochyliła się w stronę Geary’ego, by mieć lepszy widok. Zignorowała przy tym całkowicie rzucane z drugiego końca mostka zgorszone spojrzenia Rione.

Na nowym oknie wyświetlacza, które pojawiło się przed admirałem, widać było zwarte szeregi krodźwiedzi dzierżących tarcze i długie włócznie. Obcy kroczyli wolno do przodu, systematycznie spychając atakujące ich w bezsilnym szale istoty. Od czasu do czasu któremuś z drapieżców udawało się wyskoczyć tak wysoko, że sięgał za tarczę, ale ten wyczyn kończył się nieodmiennie przebiciem wieloma grotami.

— Mamy tu pokaz niesamowitej dyscypliny — komentował Charban. — Obcy utrzymują szyk, równy krok i natychmiast reagują na każdy rozkaz.

— Nie ma w tym za grosz dramatyzmu — zauważyła Desjani. — Wykorzystują przewagę liczebną, by zepchnąć przeciwnika, otoczyć go i zadźgać.

— Tak to właśnie wygląda — przyznał generał. — Na każdym historycznym przekazie jest to samo. Ani razu nie widziałem, by samotny krodźwiedź odgrywał bohatera. Zdaje się, że Obcy czerpią ogromną satysfakcję z oglądania maszerujących armii. Sprawdziłem to i znalazłem w naszej historii kilka analogii. Wojsko jednego ze starożytnych imperiów na Starej Ziemi używało podobnej taktyki. Zwarte formacje, ściana tarcz, a cały dramatyzm i heroizm ówczesnych starć polegał na tym, by podczas ataku wroga utrzymać szyk.

— Zatem nie różnią się aż tak bardzo od nas — wtrąciła Rione. — A to oznacza, że możemy znaleźć ścieżki porozumienia, jeśli odezwą się do nas. Poza tym musimy uznać, że nasze wcześniejsze oceny mówiące o tym, iż zostaliśmy zaatakowani, ponieważ uznano nas za drapieżców, są co najmniej niekompletne.

— Zna pani jeszcze jakiś powód? — zdziwił się Geary.

Machnęła ręką, wskazując mniej więcej tam, gdzie powinna się znajdować planeta Obcych.

— Bylibyśmy dla nich konkurencją, admirale. A oni nie mogą do tego dopuścić bez względu na cenę. Wymazali wszystkich konkurentów z powierzchni swojej planety i gdyby nie zostali powstrzymani przez Enigmów, być może dotarliby już do systemów, które my skolonizowaliśmy, niszcząc po drodze każdą napotkaną formę życia.

— A co z innymi kierunkami ekspansji? Powinniśmy założyć, że ten system został otoczony i odizolowany przez Enigmów?

— Miejmy taką nadzieję — powiedziała Rione. — I tak, wiem, nikomu z nas nie przeszłoby to przez myśl, zanim trafiliśmy do tego systemu, ale uważam, że Enigmowie są dla nas o wiele mniejszym zagrożeniem niż te istoty.

— Pandora — mruknęła Desjani.

— Co? — Geary zadał pytanie cisnące się na usta wszystkich obecnych na mostku.

— Starożytny mit — wyjaśniła Tania. — Jeden z tych, które zrzucały całe zło świata na barki kobiet. Niejaka Pandora otworzyła puzderko, w którym znajdowało się wszystko co złe. Wydaje mi się, że nazwanie tego systemu jej imieniem miałoby podstawy.

— Te mity wcale nie zrzucały całego zła na barki kobiet — zaprotestował Charban. — Chodziło w nich raczej o obwinienie kobiet, które nie robiły tego, co im kazano.

— Straszna różnica — burknęła Rione. — W jednym i drugim przypadku mówimy o konieczności podporządkowania się kobiet.

Desjani uśmiechnęła się, widząc zmieszanie generała, a moment później dotarło do niej, że sprzymierzyła się z Wiktorią, by mu dopiec, i szybko przeniosła wzrok na Geary’ego.

— Za pięć minut zobaczymy ich reakcję.

Admirał przytaknął skwapliwie, ponieważ nie miał ochoty na kontynuowanie wywołanej niechcąco dyskusji o właściwym zachowaniu kobiet. Zaraz też skupił ponownie uwagę na ekranach wyświetlacza. Obcy powinni zareagować na jego manewr, wykonując zwrot na bakburtę, schodząc lekko pod płaszczyznę ekliptyki i przyspieszając, ponieważ tylko tak mogli wrócić na kurs przejęcia pierwszej floty.

— Istnieje niewielka szansa, że armada odpuści, licząc na to, że forteca poradzi sobie z takim zagrożeniem — rzuciła Desjani.

— Wiem. Ale następny manewr zbliży nas jeszcze bardziej do ich superpancerników. Jeśli wszystko to, co wiemy i czego się domyślamy na ich temat, jest prawdą, powinni lecieć za nami.

Okręty krodźwiedzi zmieniły kurs dokładnie według zakładanego harmonogramu, wprowadzając korekty pozwalające im na ponowne przejęcie floty. Chwilę później zaczęły też przyspieszać. Geary dał im chwilę na ochłonięcie, mając pewność, że następny manewr ludzi zostanie wykonany, zanim przeciwnik osiągnie zakładaną prędkość.

— Do wszystkich jednostek, zwrot na sterburtę jeden trzy cztery stopni, góra pięć stopni, czas dwa siedem.

Tym razem flota zawróciła w kierunku nadlatującej armady i znowu żaden okręt nie opuścił miejsca w sześciennym szyku.

— Dzieli nas od nich tylko osiemnaście minut świetlnych — podliczyła Desjani — ale zbliżamy się szybciej niż poprzednio. Prędkość składowa wynosi obecnie .24 świetlnej, a oni będą nadal przyspieszać, dopóki nie zobaczą, że zawróciliśmy w ich kierunku.