Niemal natychmiast rozbrzmiały sygnały alarmowe, gdyż wyskakujące z nadprzestrzeni okręty zaczęły wykonywać automatyczne manewry unikowe, które Geary kazał umieścić w systemie nawigacyjnym przed wykonaniem skoku. Wręgi „Nieulękłego” jęczały w proteście, gdy wielki liniowiec wykonał ostry zwrot w dół i na sterburtę, by uniknąć potencjalnych szkód, jakie mogliby wyrządzić obrońcy tego systemu, zanim ludzie otrząsną się z szoku.
Desjani doszła do siebie szybciej niż admirał, dlatego usłyszał jej słowa, zanim zdołał zogniskować wzrok na ekranie.
— Szlag by to….
Geary zmrużył oczy, by jak najszybciej odzyskać ostrość widzenia. Moment później dotarły do niego dwie rzeczy.
Enigmowie nie czekali na nich w tym systemie. Nie było tu także fortec krodźwiedzi.
Za to trafili na coś innego.
— Cóż to jest? — zapytał Charban zduszonym głosem.
— Czymkolwiek to jest — odparła natychmiast Desjani — znajduje się wystarczająco daleko, abyśmy nie musieli się przejmować natychmiastowym atakiem… — Zamilkła, by przyjrzeć się danym zbieranym przez sensory okrętów od momentu wejścia do tego systemu. — Są jakąś godzinę świetlną od nas. To na pewno nie Enigmowie?
— Nie, kapitanie — zapewnił ją porucznik Yuon. — Systemy bojowe oznaczyły te jednostki jako nieznane. Charakterystyki tych okrętów nie pasują do jednostek używanych przez Enigmów. Nie są też podobne do naszych ani do tych, które widzieliśmy na Pandorze.
— Kolejna obca rasa — mruknął Geary, nie kryjąc zdziwienia.
— Jeszcze jedna? — odezwała się Desjani, zanim spojrzała oskarżycielsko w kierunku admirała.
Nie odpowiedział. Skupił całą uwagę na okrętach, które czekały na nich w tym systemie. Godzinę od punktu skoku unosiły się w przestrzeni liczne okręty wroga tworzące przenikające się wzajemnie, ale wciąż zwarte formacje. Widok ten kojarzył się raczej z dziełem sztuki niż z szykiem bojowym.
— Cholera — jęknęła z podziwem porucznik Castries.
— Pięknie to wygląda — przyznała Desjani. — A teraz powiedzcie mi, jakie jednostki ustawia się w tak uroczym szyku?
Geary czekał, aż sensory zbadają odległe okręty, a potem sprawdzą wyniki uzyskane na pozostałych jednostkach pierwszej floty i sporządzą najpełniejszy raport. Chwilę później miał go już na swoim wyświetlaczu.
— Co? — Jeśli obecność tych okrętów nie zaszokowała go mocno, to ich wygląd naprawił ten błąd.
Desjani także wyglądała na zaskoczoną.
— Tak myślałam. Cóż to może być, u licha?
Napotkane jednostki miały przeróżne rozmiary, od niewielkich, o połowę mniejszych od niszczyciela, do przypominających rozmiarami zarzucone przez Sojusz — na całe szczęście — projekty pancerników kieszonkowych. Na tym kończyły się jednak wszelkie podobieństwa z wytworami ludzkich rąk.
— Idealnie gładkie jaja — potwierdził porucznik Yuon. — Żadnych wystających sensorów ani broni, wyrzutni, generatorów, dysz… nic. Tylko gładkie poszycie.
— A co z napędem? — dopytywała się Desjani. — Muszą mieć przecież jakieś widoczne pędniki.
— Nie mają niczego, co byłoby widać pod tym kątem, pani kapitan. Choć jeśli wszystkie te jednostki są ustawione dziobami w kierunku punktu skoku, ich silniki mogą być zasłonięte kadłubami.
Poirytowana Tania rozłożyła szeroko ręce.
— Po co komu okręty, które nic nie mogą?
— Dysponują pewnie sprzętem, którego do tej pory nie wykryliśmy — odparł Geary, ciesząc się w duchu z tego, że jednostki Obcych znajdują się godzinę świetlną od jego floty. Dzięki temu dowiedzą się o obecności ludzi po upływie sześćdziesięciu minut i dopiero wtedy będą mogli zareagować. To dawało mu szerszy margines czasowy, w którym mógł dowiedzieć się czegoś o załogach tych jednostek.
— Jakie istoty budują tak piękne okręty?
Desjani potrzasnęła głową.
— To z pewnością nie krodźwiedzie. Admirale, mam prośbę, mógłby pan w końcu przestać trafiać na kolejnych Obcych?
— Nie próbuję ich nawet szukać…
Odpowiedź Desjani przerwał sygnał nadchodzącej wiadomości. Kapitan Smythe miał naprawdę błogi wyraz twarzy, gdy pojawił się na wyświetlaczu.
— Na moich przodków, admirale. Te istoty to urodzeni inżynierowie.
— Dlaczego pan tak sądzi?
— Proszę spojrzeć na ich dzieła. Zauważył pan już systemy znajdujące się na zewnętrznej stronie poszycia?
W trakcie jego przemowy systemy bojowe zaczęły uaktualniać wygląd obcych okrętów, podświetlając elementy, w których rozpoznano nie dostrzeżone wcześniej uzbrojenie, sensory, tarcze, generatory i dysze. — Proszę tylko spojrzeć — entuzjazmował się Smythe. — Poukrywali wszystko w kadłubach, które są tak gładkie, jak to tylko możliwe. Umiejętność potrzebna do stworzenia czegoś, co jest tak piękne, a zarazem zachowuje pełną funkcjonalność, jest… jest po prostu niesamowita, admirale.
Geary próbował spojrzeć na problem z punktu widzenia kapitana.
— Zatem uważa pan, że te istoty są doskonałymi inżynierami?
— Bezdyskusyjnymi geniuszami, admirale — uściślił Smythe. — Ta estetyka, to wykonanie, czysta elegancja. Nie da się tego opisać innym słowem.
Geary odwrócił się do Desjani.
— On uważa, że te istoty są urodzonymi inżynierami.
— No pięknie — jęknęła Tania. — Tego nam tylko trzeba. Kolejnej rasy, której brakuje więzi społecznych.
— Co pani sądzi o ich formacji?
Rozłożyła ręce.
— Jest piękna. Począwszy od pojedynczych zgrupowań przez ich przenikanie się po całość. Jeśli jednak mówimy o funkcjonalności… Zakładając, że ich broń jest podobna do naszej, w tym szyku da się walczyć. Ale czy jest on lepszy od naszych prymitywnych formacji? Tego bym nie powiedziała. Osiągamy podobne skupienie ognia i nakładające się pola ostrzału bez takiej…
— Elegancji? — podpowiedział jej Geary.
— Tak. To dobre określenie. — Desjani przyglądała się jednostkom Obcych jeszcze przez chwilę, a potem pokręciła głową. — Idę o zakład, że utrzymanie tego pięknego szyku tak utrudni manewrowanie, że będą mieli wielki problem. My też moglibyśmy zastosować podobne ustawienia. Możemy zaprogramować nasze systemy manewrowe tak, by tworzyły formacje oparte o fraktale, na przykład zbiory Mandelbrota albo szeregi Fouriera, ale to by tylko dodało nam niepotrzebnej roboty przy wykonywaniu rozkazów. Nie widzę w tym ustawieniu niczego, co kompensowałoby wspomniane problemy.
— Uważasz więc, że oni to robią, ponieważ chcą? Nie dlatego, że to lepsza albo efektywniejsza formacja?
— Taka jest moja ocena — stwierdziła Desjani.
— Kapitanie Smythe, proszę powiedzieć, czy z pańskiego punktu widzenia konstrukcja tych okrętów może dać lepsze rezultaty?
Dowódca „Tanuki” przechylił lekko głowę, gdy się zamyślił.
— Jak pan zdefiniuje „lepsze rezultaty”? Jeśli chodzi o czystą funkcjonalność, ich osiągi będą z pewnością dużo gorsze. Tak mi się wydaje. Gładkie owalne poszycie nie ma wprawdzie słabych punktów ani załamań, w których może się skumulować siła uderzenia, więc obiekty, na które te jednostki się nadzieją, zostaną od nich najprawdopodobniej odbite. Nasze kadłuby mają jednak bardzo zbliżone rozwiązania, dzięki czemu osiągamy podobne wyniki. Za to umieszczenie wszystkiego innego pod poszyciem, by uzyskać idealnie gładką powierzchnię, może prowadzić do wielu poważnych ograniczeń. Mogę powiedzieć, ale wyłącznie z własnego punktu widzenia, nie uwzględniając wiedzy i zdolności tych istot, że tego typu rozwiązania ograniczają funkcjonalność systemów i samego okrętu.