Выбрать главу

Zanim skończyła mówić, nadeszła kolejna wiadomość — tym razem do Geary’ego wyszczerzył zęby naczelny lekarz floty.

— Admirale, bezzałogowe sondy badające wraki jednostek Obcych odkryły szczątki jakichś organizmów. Nie jest tego wiele, w sumie mamy tylko fragmenty tkanek, ale być może uda się coś z tego złożyć.

Zabrzmiało to złowieszczo.

— Może pan już teraz określić, czy te szczątki należą do Enigmów czy do ludzi?

Lekarz wydawał się zaskoczony tym pytaniem.

— Nie. W żadnym razie. Wciąż próbujemy ustalić, czym są te istoty, ale wiemy już, czym na pewno nie były.

Zatem istnieje druga inteligentna rasa, która na widok okrętów wyprodukowanych przez ludzkość natychmiast przystąpiła do ataku.

— Te okręty, które poleciały za nami, miały załogi? Wszystkie? Nie były zautomatyzowane?

— Załogi? Tak. A w każdym razie ta jednostka, którą udało nam się zbadać. Z większości nic nie zostało. A szkoda, admirale, bo mielibyśmy więcej materiału do badań — dodał lekarz z czytelnym rozżaleniem w głosie.

— Będę miał to na uwadze, gdy następnym razem staniemy do walki z ogromną flotą jednostek należących do nieznanej nam jeszcze rasy.

— Dziękuję — odparł doktor, jakby nie zauważył sarkazmu. — Rozumiem, że sytuacja była trudna, przez co nie mieliśmy idealnych warunków do pozyskania próbek. To były samobójcze ataki, jak sądzę?

— Zgadza się. — Taktyka tych istot niepokojąco przypominała zachowania Enigmów. Czy każda napotkana w kosmosie rasa będzie równie nierozważnie szafowała swoim, jak i ludzkim życiem? — Ile czasu potrzebujecie na stworzenie wizerunku tych istot?

Lekarz wzruszył ramionami.

— Dopasowujemy fragmenty układanki, nie mając pojęcia, jak ma wyglądać pełen obraz. Trudno powiedzieć, jak długo to potrwa.

— Dziękuję. Proszę dać mi znać, gdy będziecie mieli coś, co można pokazać. — Geary pomyślał, że zbyt pochopnie rzucił ten rozkaz. Medycy floty potrafili badać szczątki, na których widok normalny człowiek dostawał torsji. Jako młodszy oficer przekonał się o tym w najgorszy z możliwych sposobów, postanowił więc, że już nigdy nie przysiądzie się do stołu zajmowanego przez dyskutujących lekarzy.

Ta rozmowa naprowadziła go jednak na kolejny temat. Tyle się wydarzyło w bardzo krótkim czasie, że mało brakowało, a zapomniałby o niezmiernie ważnej rzeczy. Wstukał kod na klawiaturze prywatnego komunikatora.

— Kapitanie Tulev.

Stary kapitan, znajdujący się na mostku własnego liniowca, „Lewiatana”, zmierzył go surowym wzrokiem. Z jego twarzy nie emanowały żadne emocje poza chłodnym profesjonalizmem.

— Słucham, admirale.

— Nie możemy zostawić za sobą żadnych szczątków. Chcę, by pańskie liniowce oraz wszystkie krążowniki i niszczyciele, które okażą się potrzebne, zebrały każdy fragment zniszczonych bądź uszkodzonych jednostek Sojuszu. Proszę kontynuować oczyszczanie przestrzeni do chwili, gdy reszta floty wejdzie na nowy kurs. — Wymienione klasy okrętów wojennych o wiele szybciej dościgną odlatującą flotę niż ociężałe pancerniki czy jednostki pomocnicze. — Upewnijcie się zwłaszcza co do tego, że nie zostawimy za sobą żadnych ciał.

— Dobrze, admirale. Zadbam o to, by żaden z naszych marynarzy nie pozostał w obcej przestrzeni. Zbierzemy wszystkie ludzkie szczątki.

Geary opadł na oparcie fotela, ciesząc się, że może liczyć w tej sprawie na kogoś takiego jak Tulev. Ten oficer był chodzącą gwarancją, że w przestrzeni nie pozostanie żaden ślad człowieka — czy to sprzęt, czy ciało. Za sprawą tej myśli Geary znów wrócił do Obcych. Obrócił fotel, by rozejrzeć się po tylnej części mostka. Obaj wysłannicy rządu Sojuszu nadal zajmowali swoje miejsca. Emerytowany generał Charban spoglądał przed siebie z obojętną miną. Była senator Rione stała obok niego, a z jej twarzy, jak zwykle zresztą, także nie dało się wiele wyczytać.

— Nadal nie ma odpowiedzi na nasze wezwania? — zapytał oboje.

— Nie — odparła Rione. — Te istoty mogą być sprzymierzeńcami Enigmów, admirale. Z tego powodu zaatakowały nas, gdy tylko znaleźliśmy się w tym systemie. Obcy mogli powiadomić tutejsze władze o naszym przybyciu, wykorzystując system łączności nadświetlnej.

Charban nasrożył się w jednej chwili.

— To możliwe, ale… — Znów zapatrzył się w przestrzeń, jakby zobaczył coś za kadłubem „Nieulękłego”. — Te fortece przy każdym punkcie skoku, a zwłaszcza ta przy studni grawitacyjnej, z której wyszliśmy… Czegoś takiego nie da się zbudować z dnia na dzień. Stacje te mogą świadczyć o tym, że mieszkańcy tego systemu, o ile są sprzymierzeńcami Enigmów, na pewno im nie ufają.

— A pan by zaufał takiej rasie? — zapytała Desjani.

— Mówiąc szczerze, tak, kapitanie — odparł Charban.

Rione również przytaknęła.

— Gdyby polecieli za nami, powinni już tu być. Mówię o Enigmach, którzy nas ścigali. Nie pojawili się jednak na polu bitwy, by wesprzeć mieszkańców tego systemu. Wygląda więc na to, że moja poprzednia sugestia była błędna.

— A ma pani inne sugestie? — zainteresował się Geary, ciekaw przy okazji tego, czy była senator przełamie się w końcu i odrzuci rezerwę, z jaką traktuje go od momentu wylotu.

— Tak. Opuśćmy ten system tak szybko, jak to tylko możliwe.

— Już mi to radzono — zapewnił ją admirał. — Zrobię więc wszystko co w mojej mocy, by tak się stało. Wy natomiast starajcie się skomunikować z kimkolwiek, kto zechce z nami rozmawiać. Poinformujcie mieszkańców tego systemu, że chcemy stąd tylko odlecieć i z wielką chęcią nawiążemy z nimi pokojowe relacje. Opuścimy to miejsce w możliwie spokojny sposób, ale jeśli zechcą nam w tym przeszkodzić, podejmiemy stosowne działania.

Na wyświetlaczu przed Gearym widać było, jak bezładna masa okrętów Sojuszu zaczyna tworzyć zwartą formację, z której wyłamał się tylko „Tanuki” kapitana Smythe’a i „Tsunami”, wiszące w pobliżu mocno uszkodzonego „Niezwyciężonego”, oraz zajmująca się zbieraniem ciał i szczątków eskadra kapitana Tuleva.

Pozostało już tylko jedno do zrobienia. Geary nacisnął klawisz wewnętrznego komunikatora.

— Wywiad? Jest u was teraz porucznik Iger?

— Jestem, admirale. — Przywołany oficer wyglądał na zmęczonego, ale ogarnął się natychmiast. — Analizujemy wszystko, co możemy, sir.

— Może mi pan powiedzieć cokolwiek o istotach zamieszkujących ten system?

— Jeszcze nie, admirale — odparł Iger. — Odbieramy wiele transmisji wizyjnych, ale są nadawane w dziwnym formacie, którego nie zdołaliśmy na razie złamać. To nie zakodowane przekazy, jak w przypadku Enigmów, tylko bardzo odmienne od tych, które znamy. Ale damy radę, sir. Jedno tylko mogę na razie powiedzieć z całkowitą pewnością: kimkolwiek są, jest ich w tym systemie naprawdę wielu.

Obok twarzy oficera wywiadu pojawił się drugi obraz, na którym admirał zobaczył zamieszkaną planetę tego systemu. Gdy Iger nakazał maksymalne zbliżenie, oczom Geary’ego ukazał się dziwnie regularny krajobraz.

— To budowle, sir. Są wszędzie. Mają ziemię i rośliny na dachach. Z tego, co widzieliśmy do tej pory, budynki i drogi pokrywają całą powierzchnię lądów. Na podstawie obserwacji miejsc, w których trwa budowa bądź przebudowa istniejących domów, możemy stwierdzić, że te konstrukcje mają co najmniej kilka poziomów pod i nad powierzchnią planety.

Geary próbował zliczyć, jak wielka może być populacja Obcych przy takim zagęszczeniu, ale nie podołał temu zadaniu.

— Skąd czerpią pożywienie?