Desjani kręciła głową.
— Admirale, wymaga pan zbyt wiele od kapitana Armusa.
— Wiem, że kapitan Armus nie jest znany ze zbyt wielkiej elastyczności i szybkości działania — zapewnił Geary, wychwytując w jej głosie oschłość. — Ale jest za to pewny.
Pająkowilki wznieśli się jeszcze wyżej, ponad płaszczyznę ekliptyki, oddalając się tym samym od pola walki. Dopiero tam wrócili na kurs ku gwieździe centralnej i wewnętrznym planetom. Z tej pozycji mogli obserwować dalszy przebieg bitwy z naprawdę bliska, ale nie ryzykując kolejnego kontaktu z Enigmami.
Główne siły floty znajdowały się niemal naprzeciw zespołu pościgowego. Pomiędzy nimi przemykały okręty Obcych lecące kursem na przejęcie pancerników i wolno oddalające się od ścigających je liniowców.
— Kontakt pomiędzy Enigmami a naszymi siłami głównymi nastąpi za dwadzieścia pięć… — Porucznik Castries umilkła nagle. — Zmiana wyliczeń. Siły główne hamują.
— Hamują? — powtórzyła z niedowierzaniem Desjani. — Z takim trudem osiągnęli obecną prędkość, a teraz zwalniają?
Geary przyglądał się wyświetlaczowi. Zaczynał rozumieć, o co tu chodzi.
— Myślisz jak dowódca liniowca. A Armus to kapitan pancernika. Robi co może, by w tym starciu najbardziej liczyła się siła ognia, a to znaczy, że składowa musi być niższa niż .2 świetlnej.
— Ale kiedy masz naprzeciw siebie wroga, który zamierza cię staranować…
— Taniu, oni nie zdołają wykonać manewrów unikowych. Nie z tymi pancernikami i „Niezwyciężonym” w środku formacji. Sama zobacz, co Armus kazał zrobić z eskadrą kapitana Smythe’a i z transportowcami. — Wymienione jednostki zajęły pozycje na tyłach formacji, za ścianą okrętów wojennych, które zacieśniły maksymalnie szyki, pozostawiając między sobą relatywnie niewielkie przestrzenie. — On doskonale wie, że musi zniszczyć każdego wroga, który poleci w jego kierunku..
— Tyle że to taktyka, której ty sam radziłeś nam unikać. Stawanie twarzą w twarz, wet za wet, żadnej finezji, żadnych wyszukanych manewrów.
— Na wszystko jest miejsce i czas, Taniu.
Zaczęła coś mówić, ale zaraz umilkła, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie połączone z niedowierzaniem.
— Ty wiedziałeś. Od samego początku wiedziałeś, że możesz potrzebować takiego właśnie zachowania, więc wybrałeś Armusa. Pytanie tylko, jakim cudem do tego doszedłeś?
— Nie wiedziałem. Zgadywałem. Miałem odrobinę szczęścia.
— Jasne. — Desjani wykonała religijny gest dziękczynny. — Zupełnym przypadkiem udało ci się to przewidzieć. Już ci wierzę.
Pokręcił głową, nie odpowiadając, ponieważ zdawał sobie sprawę, że w legendzie o Black Jacku nie ma miejsca na domysły i zbiegi okoliczności, jest tylko pewny sukces za sprawą siły wyższej wspierającej wielkiego herosa.
Cóż, może to po prostu inne określenie szczęśliwego trafu?
— Za dziesięć minut Enigmowie wejdą w kontakt z głównymi siłami floty — zameldowała porucznik Castries.
Okręty Armusa przestały hamować i znów odwróciły się dziobami do nadlatującego wroga, by stawić mu czoło najgrubszymi pancerzami i najmocniejszą bronią. Geary wiele by dał za możliwość wydania rozkazu otwarcia ognia, ale główne siły jego floty znajdowały się zbyt daleko, by mógł interweniować. Musiał polegać na kapitanie Armusie i liczyć na to, że flegmatyczny dowódca ma dobre wyczucie czasu.
Gołym okiem widział jedynie sieć jasnych punkcików połyskujących na tle czerni pustki. To były główne siły jego floty i nacierający na nie Enigmowie. Na wyświetlaczach mógł zidentyfikować po opisie każdą jednostkę z osobna. Bezpośrednio przed „Niezwyciężonym”, w romboidalnym szyku, ustawiły się „Dreadnaught”, „Orion”, „Niezawodny” i „Zdobywca”, tworząc dodatkową tarczę przejętego wraku zeków i czterech holujących go pancerników. Patrząc na nie, admirał miał niezachwianą pewność, że tym razem Jane Geary pozostanie w szyku i utrzyma wyznaczoną pozycję z takim oddaniem jak każdy z krodźwiedzi.
Enigmowie także zmienili szyk — na płaski klin ustawiony ostrzem w kierunku samego środka zgrupowania Armusa, jakby zamierzali rozłupać stojącą im na drodze ścianę stali.
Desjani poruszała wargami, zmawiając pod nosem modlitwę, ale na jej twarzy wciąż malowała się niezachwiana pewność.
Geary spoglądał na wyświetlacze świadom, że to, co zobaczy za kilka minut, w rzeczywistości już się wydarzyło. W chwili gdy obrazy dotrą na „Nieulękłego”, nie będzie mógł już nic zrobić, tylko patrzeć dalej.
Na chwilę przed tym, zanim oba zgrupowania zlały się w jedno, ze wszystkich okrętów Sojuszu zostały wystrzelone widma, tuż za nimi pomknęły w kierunku celów piekielne lance, a na końcu w przestrzeni pomiędzy flotami zaroiło się od kartaczy.
Ta nawała ogniowa była doskonale skoordynowana. Rakiety i piekielne lance uderzyły niemal równocześnie, zaś niespełna sekundę później nadlatujące jednostki nadziały się na roje kulistych kartaczy. Zamiast całej serii uderzeń wróg otrzymał skomasowany cios, tysiąckrotnie potężniejszy.
Geary usłyszał, że ktoś z obsady mostka jęknął, gdy przestrzeń przed głównymi siłami Sojuszu rozjarzyła się od gargantuicznej eksplozji. Okręty Enigmów lecące za czołowymi formacjami wpadły prosto w obłoki odłamków i pozostałości wraków, które potęgowały chaos eksplozjami przeciążonych reaktorów.
Pomiędzy okrętami ludzi także dochodziło do wybuchów, mrowie szczątków uderzało w ekrany energetyczne i pancerze. „Dreadnaught” wierzgnął po serii trafień w dziób, „Orion” zachwiał się, „Niezawodny” skręcił, gdy kilkanaście eksplozji rozorało jego burtę, a „Zdobywca” przez okamgnienie wyglądał, jakby miał eksplodować. Potem, gdy czujniki floty przeniknęły za ten chaos, a na wyświetlaczach pojawiły się pierwsze raporty, Geary zrozumiał, że patrzy na skutki setek zderzeń z miniaturowymi szczątkami zniszczonych okrętów, które choć strasznie wyglądały, nie zdołały przeciążyć tarcz i nie wyrządziły żadnych szkód pancernikowi.
„Wyborowy” i „Doskonały” otrzymały więcej trafień, ponieważ były na stałe umocowane do wraku superpancernika i nie mogły manewrować. Moment później wszystko przyćmił gigantyczny rozbłysk, gdy jakiś obiekt przebił się przez linię obrony i uderzył w gruby pancerz „Niezwyciężonego”.
Gdy okręty Armusa wydostały się z pola szczątków, admirał ujrzał w dziobie superpancernika wielki krater. Poza tym jednak gigant wyglądał całkiem dobrze.
— A niech mnie — szepnęła Desjani. — Nie mogę uwierzyć, że przetrwał takie zderzenie. Ten okręt naprawdę zasługuje na swoją nazwę…
Jednostki pomocnicze i transportowce przyspieszyły — na tyle, na ile mogły, rzecz jasna — by ukryć się między pancernikami, podczas gdy krążowniki i niszczyciele z eskorty zmieniały kurs, by uderzyć na tylne szeregi Enigmów przelatujących przez ich formację. W końcu i pancerniki ruszyły w górę, razem z całym czołem floty, by ustawić się frontem do Enigmów.
Enigmowie… Geary sam zmówił modlitwę pod nosem. Sto sześćdziesiąt okrętów Obcych ruszyło do szarży na zgrupowanie Armusa. Mniej niż osiemdziesiąt odlatywało w jakim takim szyku, zawracając za okrętami ludzi.
— Co, u licha?
— Idą w rozsypkę — zdziwiła się Desjani.
Geary zrozumiał w ułamku sekundy, dlaczego to robią.
— Do wszystkich jednostek zespołu pościgowego. Działajcie według własnego uznania. Wykonać natychmiast. Enigmowie zrezygnowali z atakowania naszych zgrupowań. Rozdzielają się, by ominąć nas i uderzyć na cele wewnątrz tego systemu. Atakujcie na własną rękę każdy okręt wroga, jaki znajdzie się w zasięgu waszej broni. Powtarzam, do wszystkich jednostek. Macie wolną rękę, dopadnijcie każdy okręt Enigmów, jaki dościgniecie.