Выбрать главу

Srebrny kotek już ma imię. Nazywa się Zaraz. Tosia go przyniosła dwa tygodnie temu. Nie miał imienia i nie miał, bo się zastanawiała, jak go nazwać. Wreszcie wychyliła głowę przez okno i krzyknęła do Agaty:

– Jak ma się nazywać mój kotek?

A Agata odkrzyknęła:

– Zaraz, mamo, rozmawiam z Tosią. Co mówiłaś?

Tosia uznała to za świetne imię. Właściwie kotek miał szczęście, że nie nazywa się inaczej.

O dziesiątej wieczorem telefon. Mamo moja najukochańsza! On się chce ze mną natychmiast zobaczyć – najlepiej jutro! Niestety nie może, bo dzwoni ze Szwajcarii. Przyjeżdża za dwa tygodnie we wtorek i czy już mogę sobie zarezerwować środę, żeby iść z nim na kolację! To jakiś cud!

Umawiam się na środę. Mam trochę czasu na schudnięcie. Może zmieszczę się w jedyną ładną spódnicę, co ją mam od trzech lat. Co ją kupiłam trzy lata temu i miała być jak znalazł, kiedy schudnę. Jeszcze jej nie nosiłam. Jednak trzeba było pojechać do Kurdęczowa i tam się pomęczyć!

Ale znowu w Kurdęczowie nie spotkałabym Hirka.

Życie jest wonderful! Ula krzyczy z okna, żebym do niej przyszła. Wchodzę, a tam, nie wierzę własnym oczom, skołtunione biedne bydlątko – wygląda jak szczur długowłosy, którego ktoś przeciągnął przez wyżymaczkę. Ma szary, sfilcowany kołtun na grzbiecie i jest kotem persem, po jednej pani, co umarła. Mańka w tym maczała ręce, ani chybi.

Mam rację. Nawet nie mówię Uli o Hirku, bo to stworzenie wymaga natychmiastowej interwencji. Proponuję Uli, żeby wymoczyła tego kotka w fasoli.

Droga Redakcjo,

co się robi domowym sposobem ze sfilcowanymi swetrami?

Droga Pani,

proszę na noc namoczyć w wodzie fasolę, rano włożyć do miski z wodą po fasoli sweter, po trzech godzinach wypłukać w ciepłej wodzie, strzepnąć, rozłożyć itd.

Ula nie chce moczyć kota i suszyć go w stanie rozłożonym. A to jedyny sposób, który znam. Potem sobie przypominamy, że przecież ostatecznie Mańka jest weterynarzem. Dzwonimy. Mańka rozkosznie mówi, że persy są pokołtunione, jak ich się nie czesze, i żeby jutro Ula przyjechała na golenie. Że przecież skąd ona mogła wiedzieć, jak ten kot pers wygląda, skoro go nawet nie widziała, tylko koleżance podała adres Uli, bo wie, że Ula ma dobre serce.

Ula jest przerażona. Zawsze twierdziła, że tylko idioci trzymają więcej niż jednego kota. Potem jednak łaskawie rzuca na mnie okiem i stwierdza, że nigdy w życiu tak dobrze nie wyglądałam.

– Mam nadzieję, że się nie zakochałaś – mówi i śmieje się.

Ula uważa, że po doświadczeniach z tym od Joli, którego niespecjalnie lubiła, powinnam odpocząć i zobaczyć, co się dzieje na świecie, zanim znów w coś popadnę.

Oczywiście, że się nie zakochałam! Ale nie mówię o Hirku. Mam nadzieję, że go wkrótce pozna.

Na noc wkładam dres, ale już nie nakrywam kołdry i śpiwora kocem. Idzie wiosna! Zresztą dwa koty grzeją bardziej niż jeden. Dwa razy bardziej. Mietek śpi na mojej głowie, Zaraz wtula się w Borysa, który śpi na łóżku. To strasznie niehigieniczne.

***

Znowu zdarzyło się dużo rzeczy. Wczoraj nowy kot Uli otrzymał niechcący imię. To jest dostojny kot, choć po goleniu też składał się głównie z kołtuna i strachu. Mańka wycięła prawie całe futro z trzech nóg (tylnych i jednej przedniej) i brzucha. Kot pod spodem był różowawy jak mięso z kaczki. Niemniej ogon, łeb i jedna przednia łapa prezentowały się dumnie. Jacek patrzył na razie z wyższością na pałętające się po jego terenie stworzenie podobne do częściowo ubranego w futro szczura. Po kąpieli okazało się, że reszta koto-szczuro-kaczki jest srebrzystoszara. Ula wyczesała głowę, nogę i ogon persa i wszyscy zaczęli się zastanawiać, jakie imię pasowałoby do tego stworzenia. Minęło parę dni, na różowym ciałku pojawiała się zapowiedź sierści, a bezimienny kot już nie reagował na wszystkich krótkim prych, prych.

Mleko przynosi Uli co drugi dzień pani od jajek. To jest sympatyczna pani, która ma ostatnią we wsi krowę. W dniu, kiedy kot pers dostał imię, pani Stasia wołała przed bramą na Ulę, że oto mleko, mleko! Ula z kotem na rękach wyszła do furtki w marcowym słońcu. Kot błyszczał, owłosiona łapa zwisała luźno z dłoni Uli, puszysty ogon lekko kiwał się w takt jej kroków, a bystre, czarne, okrągłe oczy patrzyły prosto na panią Stasię.

– Ojej, pani Ulu. Ojej, jaki piękny kotek! – krzyknęła pani Stasia i podała przez sztachety butelkę po coli wypełnioną prawdziwym krowim mlekiem.

Ula odstawiła kota na ziemię i wyciągnęła rękę. Kot wyprężył różowy grzbiecik i trzema gołymi łapkami oraz jedną owłosioną zadreptał koło łydek Uli.

– Ojej, pani Ulu, ojej – jęknęła zdjęta nagłym obrzydzeniem pani Stasia.

W ten oto prosty sposób kot dostał imię na własność.

Ale to nie wszystko. Przybył następny kotek do Uli. Tego trzeciego położył na podołku Uli jej mąż i powiedział:

– Zobacz, on patrzy tak, jakby krzyczał: ratunku!

Ratunek jest cały bialutki jak kwiat wiśni. Od tego czasu nie słyszałam, żeby Ula twierdziła, że tylko idioci mają więcej niż dwa koty.

Dzwonił Hirek sześć razy, że tęskni.

***

Zaraz zrobił kupę koło kominka.

Wstaję rano i wchodzę do pokoju Tosi. O mało się nie przewracam. Jedna ściana pomalowana na niebiesko, druga na zielono. Od belek w suficie wiszą na żyłkach rybki. Nad łóżkiem Tosi plakat „Nirvany” z żałobnym czarnym napisem. W środku napisu brzydkie słowo.

Budzę Tosię i każę jej natychmiast sprzątnąć kupę Zaraza.

– Zaraz – mówi Tosia.

Zaraz wskakuje na łóżko i pakuje jej łapę do oka. Tosia się zrywa.

– Oddam kota, jeśli nie będziesz po nim sprzątać. Na temat pokoju porozmawiamy później. Musisz to zlikwidować.

No i doczekałam się. A mówiła mi Ula, żeby nigdy dwóch rzeczy naraz nie załatwiać!

– To jest mój pokój! – krzyczy Tosia. – Powiedziałaś, że mogę w nim mieć tak, jak chcę! A kupa jest na pewno Mietka! A Mietek jest twoją kotką! Nie dotrzymujesz słowa! Idę do szkoły i nie mogę być zdenerwowana! Wystarczająco mnie tam denerwują!

Sprzątam kupę. Mam to szczęście, że nie idę do szkoły. Jadę do redakcji po listy.

***

Czy to możliwe, żeby się zakochać w tym wieku w jakimś nieznajomym, lekko siwiejącym mężczyźnie? Czy ta kobieta, która od niego odeszła, nie miała oczu? Dlaczego baby nie doceniają tego, co jest tuż-tuż? Niektóre oczywiście?

***

Jadę do pracy. Ciekawa jestem, czy Niebieski napisał. Po moim ostatnim liście nie powinien już więcej siąść do komputera. Jest!

Droga Pani,

otóż to! Odsłoniła się pani! Bardzo jasno widzę, że boi się pani jakichkolwiek uczuć wobec mężczyzn, poza oczywiście uczuciem pewnej złości, którą są przesycone listy od pani. Ciekaw jestem, dlaczego zdradzonym kobietom odpowiada pani w tak właściwy, miły, sympatyczny sposób, a dla mężczyzn w tej samej sytuacji ma pani tylko wyuczone kazanie, zgole w swej treści niemile… Polecam literaturę, która może lekko poprawić pani charakter, choć nie sądzę, żeby to było możliwe.

I tu, idiota, spis książek mi przesyła.

Co do pani kąśliwych uwag o czytaniu książek przez mężczyzn chcę zapytać, czy wie pani, ile par bliźniaków wychowała Ania z Zielonego Wzgórza, zanim trafiła do Maryli? Ha!

A teraz gwoli drobnego sprostowania. Pisze pani o przeniesieniu, mając na myśli termin projekcja. Proszę zajrzeć do słownika terminów psychologicznych, zanim następnym razem zabierze się pani do pouczania ludzi inteligentnych, wykształconych i błyskotliwych.