Выбрать главу

Nie dotyka mnie bezpośrednio serial Luz Maryja czy identyczny o zupełnie innym tytule, który zawsze kończy się w tym momencie, kiedy ciemny facet z cudownym zarostem, z lekko odsłoniętym torsem, na którym ma seksowną ciemną kępkę włosów, ma pocałować piękną kobietę w długiej sukni z rozpiętym górnym guzikiem i widać ten rozkoszny rowek między piersiami, a wszystko to filmuje jedna statyczna kamera, i wtedy drzwi się uchylają… i idą napisy.

Nie, bo niby dlaczego mam się z tego powodu złościć? W zeszłym tygodniu było to samo w sześćset pięćdziesiątym ósmym odcinku.

Włosy, włosy, włosy. Nie buntuję się przeciwko suchym końcówkom, którym mam zdecydowanie powiedzieć nie. Może to ma związek z tym, że nie jestem mężatką?

Nie mam nic przeciwko temu, że bez przerwy jakaś pani podaje jakiemuś panu kawę do łóżka. Jej sprawa. A w tle ktoś smętnie śpiewa, że tak należy zacząć dzień. Nie. Niech sobie Jola tak zaczyna dzień. Mam na ten temat inne zdanie. Nie drażnią mnie tampony, których mam używać i używać, aż będę mogła się przebierać i przebierać. Nie doprowadzają mnie do szału propozycje kupienia niezwyczajnego proszku, żebym mogła prać i prać. Jakbym nic innego nie miała do roboty! Ale dlaczego, na miłość boską, mam się przejmować tym, co znajduje się pod obrzeżem mojej muszli klozetowej? Dlaczego? Przy jedzeniu? Przy pysznych kanapeczkach? Czy ktoś myśli, że reklamy jakoś wpływają na kobiety takie jak ja? Że zwiększają podaż!

Mogą tylko zbrzydzić życie. Szczególnie takiemu choremu człowiekowi jak ja. Zostawionemu na pastwę losu. O którym nikt nie pamięta. Mogłabym umrzeć i nikt by się o tym nie dowiedział. Aż bym się rozłożyła i zaczęła śmierdzieć. I na dodatek nie mam nawet maleńkiego snikersa, który by mi podwyższył poziom endorfiny w mózgu i polepszył samopoczucie. Jednej malutkiej czekoladki, która by mi odrobinę osłodziła życie. Niewielkiej. Którą świstak zawija w papierek.

Nic.

Dlaczego mi tak spadł poziom endorfin? Pożytecznych niewidzialnych cząsteczek, które uprzyjemniają życie? Dlaczego nikt mi nie przyniesie nawet jednej maleńkiej czekoladki?

***

A jednak to był dzień bardzo przyjemny. Muszę zapamiętać to, co mówi mój naczelny. Nie chwal dnia przed zachodem słońca.

Jak tak leżałam i leżałam, a telewizja mi kazała pod to obrzeże – fuj, to zadzwonił Hrabia, który jest bardzo miłym weterynarzem i moim kumplem. Bez przerwy się w kimś kocha. Ale nie we mnie.

Zakaszlałam mu do słuchawki i natychmiast powiedział:

– Oho, ale masz zapalonko oskrzeli.

Nie minęła godzina, a przyjechał z lekarstwami. Wie, jakie. Bo zwierzęta też mogą mieć zapalenie oskrzeli. Przywiózł mi w koszyczku wiklinowym obiad przez siebie zrobiony, tabletki niedobre, ale w ogóle to dobre, soczek pomarańczowy, jajka i zapytał, czy jest wezwany do UZK. Nie zgadniecie, co to jest. To jest Ubój Z Konieczności. Taki męski weterynaryjny skrót. Oznacza on, że jeśli zwierzątko jest nie do leczenia, to je się ubija.

W dzisiejszych czasach UZK stosuje większość mężczyzn, którzy zamieniają stare (to znaczy dojrzałe i piękne żony) na plastyczne Barbies, z którymi należy się delikatnie obchodzić, bo im może silikon wyciekać. Ale Hrabia powiedział, że nie usypia tak nędznie wyglądających kobiet. To mnie ucieszyło. Mam okazję zrobić porządek pod obrzeżem mojej muszli klozetowej. Oczywiście w przyszłości.

Z wdziękiem powiedziałam, że pierwszy raz widzę Hrabiego z jajami.

Kazał mi połknąć – przy sobie! – wszystkie olbrzymie tablety, którymi o mały włos się nie udławiłam. Następnie zrobił mi aspirynę z witaminą C i też kazał wypić. Okropna!

Następnie kazał mi zjeść obiad – kluseczki z mięskiem i sałatkę z cykorii, które przywiózł w słoikach. Cykoria była niedoprawiona. Poczułam się cudownie. Następnie kazał mi iść do łóżka i zmył naczynia. Zastanawiam się, czy nie chorować – oczywiście raz na jakiś czas.

Następnie zadzwoniła Ula i zapytała, dlaczego u mnie okna są zamknięte. Czy żyję. Hrabia pojechał, przyszła Ula i przyniosła mi dwa cukierki takie jak w telewizji, z kokosem na wierzchu, który zdrapałam (w tajemnicy przed nią), bo nie lubię kokosa. Zapytała, czy był u mnie lekarz. Jak się dowiedziała, że był Hrabia, to tylko westchnęła:

– No tak, któż by ciebie mógł leczyć, jak nie weterynarz!

Dobrze, że jestem chora i nie muszę wszystkiego rozumieć.

Zadzwoniła moja mama i zmartwiała, że jestem chora, ale jej powiedziałam, że był lekarz i że wszystko w porządku. Nie mówiłam, że lekarz od zwierząt.

Zadzwonił mój ojciec, do którego zadzwoniła moja mama i powiedziała, że był u mnie lekarz, i powiedział, że gdyby go ktoś pytał o radę, itd…

Zadzwoniła moja mama i zapytała, czy czegoś nie potrzebuję, może przyjechać.

Następnie zadzwonił ojciec, do którego zadzwoniła moja mama, że być może przyjedzie, i zapytał, czy mi czegoś nie potrzeba, to podeśle przez mamę, choć gdybym go wcześniej zapytała o radę, to radziłby mi itd…

Następnie zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, żeby nie przyjeżdżała, bo Ula się mną opiekuje.

Następnie zadzwonił ojciec, do którego zadzwoniła mama, że jednak nie przyjedzie, i powiedział, że ma dla mnie herbatę, herbatniczki i kawę, skoro jestem chora, i to wszystko przy okazji podrzuci. Bo był w „Makro”.

„Makro” to jest bardzo pożyteczny sklep, w którym wszyscy kupują rzeczy, o których by nawet nie pomyśleli w innym sklepie, i kupują tych rzeczy dużo, w ilościach hurtowych. Mój ojciec raz na jakiś czas jedzie do „Makro” i wtedy kupuje na przykład skrzynkę orzeszków w miodzie, które potem przez dwa lata wszystkim rozdaje.

Albo kontener z herbatami, które potem rozdaje.

Albo skrzynkę z serkami, które są u niego w sklepie, tylko w sklepie to by kupił rozsądnie i miał jeden świeży serek.

A tak ma skrzyneczkę serków. Których data ważności nieuchronnie z każdym dniem się przybliża i pozostaje w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do przerobu przez tatusia tych serków.

Mój brat, jak przyjeżdża z końca świata, to idzie z tatusiem do „Makro” i wtedy też kupuje sobie w hurcie. Na przykład ołówki. W opakowaniu jest ich sto. Po co komu sto ołówków?

***

Siadłam do komputera i pracuję. Ale dzisiejsza dawka listów mnie wykończyła. Czyżby u nas ukazał się artykuł o seksie? Pierwszy list o penisie.

Droga Redakcjo,

mam piętnaście lat, ale mój penis w wzwodzie odchyla się lekko w lewą stronę. Czy to mi nie sprawi jakichś kłopotów w przyszłości?

A skąd ja mogę wiedzieć? Obdzwaniam wszystkich męskich przyjaciół, pytając ich o penisy. Będą mnie mieli za nimfomankę. Ale okazuje się, może się krzywić. Na ogół się krzywi.

Weterynarz Hrabia pyta:

– A w której nogawce on go nosi?

A co ja jestem, jasnowidz? To to się nosi w nogawce? Pomyśleć, że jeszcze w tym wieku dowiaduję się czegoś nowego.

Drogi Hubercie,

przed chwilką zrobiłam poważny wywiad wśród mężczyzn, wśród nich był lekarz

Nie napiszę, że od zwierząt.

Penis może się wykrzywiać w jedną lub drugą stronę Jeśli nosisz go w lewej nogawce – może to być wynik jednostronnego noszenia lub ucisku, ale nie musi. Tylko na zdjęciach erotycznych penisy wyglądają tak prosto U większości mężczyzn się odchylają i nie powoduje to żadnych kłopotów w życiu seksualnym. Jeśli bardzo jesteś zaniepokojony – przy najbliższej okazji pokaż go twojemu lekarzowi pierwszego kontaktu lub poproś o skierowanie do…