Już trzeci dzień żadnych wiadomości od Hirka. Nie wiem, co się stało. Co chwila sprawdzam pocztę elektroniczną i nic. Nikt się nie może dodzwonić, bo ja się nie mogę połączyć, a telefon jest i tak zajęty. Co to za głupota z tymi e-mailami?
Krzyś powiedział, że o czwartej nad ranem nie ma żadnych problemów z wejściem do Internetu. To ja już wolę normalnego listonosza w południe. Pomyśleć, że nie mam dosyć listów!
Droga Pani Judyto,
odpowiedziała pani na list mojej koleżanki, a ja też mam problem. Otóż wiem wszystko o zachodzeniu w ciążę itd., bo jestem uczennicą trzeciej klasy LO, chociaż dziewicą. Ale chciałabym wiedzieć, czy jeśli się siedzi chłopcu na kolanach, to na pewno się nie zajdzie w ciążę jeśli on ma na sobie spodnie „Levis”?
Lepsze niż telewizja. Niż Luz Maryja. Niż quiz o kapeluszach. Nie rozumiem. To kiedy on ma te spodnie na sobie? Zanim siadasz czy potem?
Droga Aniu,
Jeśli jesteście ubrani – ciąża wam nie grozi. Natomiast Jeśli w przyszłości będziesz próbowała usiąść na kolanach nagiemu chłopcu i ty również będziesz rozebrana – nie biorę za nic odpowiedzialności.
Masz jeszcze czas na rozpoczęcie współżycia i nie dziwi mnie twój nieśmiały dopisek, że Jesteś dziewicą. To wspaniałe Natomiast zanim zaczniesz współżycie – skontaktuj się z lekarzem ginekologiem, który wskaże ci bezpieczne dla zdrowia środki.
Boże drogi, a Tosia na wycieczce! Ta dziewczyna jest w wieku Tosi!
Przyjechała Tosia z wycieczki.
Nie wygląda anorektycznie. Ale mogę się mylić. Muszę czuwać.
Od drzwi zapowiedziała, że zrobi sobie tatuaż, bo to modne Motylka! Na ramieniu!
Zmartwiałam. Krzyknęłam, że po moim trupie.
Co zrobiła Tosia? Popatrzyła na mnie i powiedziała:
– Moje ciało to moja własność i mogę zrobić z nim, co zechcę. Wasze dzieci nie są waszą własnością…
Słyszał kto kiedy podobne bzdury! I dlaczego ona mi grzebie w komputerze? Nienawidzę tego!
Dlaczego to nie cudza córka robi sobie tatuaż? Dlaczego, pytam, nie obca jakaś dziewczynka, która chce się wyróżniać i być modna, robi sobie tak straszną krzywdę!
Droga Redakcjo,
jak mam wybić z głowy córce tatuaż? Mówi, że jest…
Droga Pani,
najważniejsze to uświadomić córce, że to objaw buntu młodzieżowego. W żadnym razie nie histeryzować z tego powodu. Prawda jest taka, że jej ciało jest jej własnością. Rozumiem panią doskonale, ale nie ma pani wpływu na to, co robi z sobą pani córka. Skoro się dobrze uczy i nie sprawia kłopotów – tatuaż nie jest nieszczęściem, w przeciwieństwie do narkotyków.
Ważne, aby zrobiła go sobie w zakładzie, który jej nie okaleczy i który dba o higienę i czystość, a nie pokątnie. Pani zdecydowany opór może się tylko przyczynić do upewnienia jej w tej decyzji. Może lepiej porozmawiać o konsekwencjach – o zmieniającej się modzie, o tym, że ciało rośnie i skóra się rozciąga. Za dwa lata po prostu może – dziś piękny motyl – wyglądać koszmarnie…
Z poważaniem, w imieniu redakcji…
Ja chcę mieć nietatuowane dziecko. Najlepiej w pieluszce.
Zadzwonił. Tęskni.
Tosia zrezygnowała z tatuażu. Boże, dzięki. Wygłosiłam parę wspierających zdań. To wspaniale, że nie ulega naciskowi grupy. że jestem z niej dumna. że umie dbać o siebie.
Dzisiaj Tosia wróciła z Warszawy. Z kolczykiem w nosie. Ratunku!
Przyszła Ula. Jest wstrząśnięta. Jej młodsza córka ma malutki, zgrabniutki tatuażyk na ramieniu. Widziałam. Całkiem nieźle wygląda. Nie to co kolczyk. Cierpnę na samą myśl, co będzie, jak przyjedzie moja mama.
Moja mama zadzwoniła i zapytała, co nowego.
Nic.
Oprócz tatuażu. U Uli. I kolczyka. W nosie. U mnie w domu!
Wiosna
No, szczęśliwie wiosna w pełni i teraz możemy znowu z moją Ulą przez płot uprawiać życie towarzyskie, które zimą mocno szwankowało. To znaczy szwankowało przy płocie, bo w domach to się toczyło przyjemnie przez całą łaskawą w tym roku zimę.
Wiosna wyłazi z ziemi i z powietrza, a my z Ulą wymieniamy przy płocie ważne poglądy i dzielimy się planami na przyszłość. A tu trzeba dosiać, a tu usunąć, a tu przesadzić, a tu sprzątnąć.
Właśnie wtedy przed furtką stanęła nasza trzecia sąsiadka, trzymając w rękach badyle suche, a ukorzenione. W prezencie Uli je niosła, ani chybi, bo przed jej furtką stanęła. Nie powiem, zazdrość mną trzepnęła szybko i zdecydowanie, bo co jak co, ale suche badyle, które pięknie za chwilę zakwitną różowymi kwiatami, to ja lubię nade wszystko, ale powstrzymałam to uczucie w porę. Przywitałam się więc serdecznie przez siatkę, zduszając uczucie w zarodku. Zanim sąsiadka zdążyła cokolwiek miłego odpowiedzieć, z domu Uli dobiegł krzyk.
Drgnęłyśmy wszystkie trzy, a ukorzenione badyle też drgnęły w ręku sąsiadki.
– Ty idiotko! – doleciało.
– Sama jesteś idiotka! – odpowiedział przeczysty głos drugiej córki Uli.
– Mówiłam ci, nie ruszaj mojej szminki!
– Nie ruszałam!
– Ruszałaś! Tak samo jak moją bluzkę wzięłaś bez pozwolenia!
– Ty chamko! Raz tylko, i to dlatego, że ty dostałaś, a ja nie!
Odetchnęłyśmy z ulgą. To córki Uli również wymieniały poglądy, a wiosna sprzyjała ich rozprzestrzenianiu się, bo i okna już uchylone i głos się niesie daleko.
Sąsiadka z badylami patrzyła na Ulę. Zrobi coś czy nie? Ula nie robiła nic. Nie zamierzała się wtrącać. Zwróciła pogodną twarz w kierunku sąsiadki i powiedziała o badylach:
– Jakie piękne! Co to?
– Nie odzywaj się tak do mnie! – krzyczało przez okno.
– Oddawaj moją bluzkę, złodziejko!
– Masz i zamknij się! A szminki nie brałam! Nic nie mam! Nigdy nic nie dostaję, tylko ty! Nienawidzę cię!
– Brałaś, bo tu była!
– Jak masz bałagan, bałaganiaro, to ci ginie!
Ula delikatnie głaskała badyle.
– Ach, jakie dorodne – zachwycała się. – Na pewno będą kwitły w tym roku!
– Mamo! – z okien teraz lała się rozpacz. – Mamo, powiedz jej! Ona mnie bije!
– Ty kłamczucho, a to teraz masz! Mamo! To ona mnie bije!
Ula odłożyła badyle koło płotu.
– Przepraszam was na chwilę, zaraz wracam – powiedziała. I weszła do domu.
W domu ucichło. Wyszła za chwilę z tacką, trzema kubkami herbaty i postawiła to wszystko przy płocie na pieńku. Przez siatkę podała mi kubeczek. W domu było cicho, sikora dzwoniła gdzieś w starym ogrodzie. Patrzyłyśmy na nią wyczekująco.
– Lały się – powiedziała.
– No i co? – zainteresowałyśmy się obie z sąsiadką.
Ula posiada niezmierzone umiejętności zażegnywania konfliktów oraz nieuczestniczenia w nich. Tu, widać, coś zrobiła. Bardzo byłam ciekawa, co się robi w takim przypadku. I po której stronie się staje. Po stronie córki, która jest podejrzewana przez drugą, że coś wzięła, czy po stronie tej drugiej, co jeśli nawet wzięła, to dlatego, że nie ma. Ale wzięła bez pozwolenia, jeśli wierzyć tej pierwszej, i tego nie można usprawiedliwić. Skoro nie ma, to jest biedniejsza. Ale nawet jeśli czuje się poszkodowana, to przecież nie powinna używać brzydkich słów. Z drugiej strony, jeśli ich używa, to dlatego, że ta pierwsza też ich używa. Może Ula skupiła się wobec tego na fakcie, która pierwsza uderzyła.